Kategoria: Sezon 15

Dobry rok Dobrych Duszków mimo osłabienia. „To był wspaniały sezon”

Dobre Duszki przed startem sezonu 15 straciły Malaka i wielu wydawało się, że czeka ich trudny sezon. Nic bardziej mylnego. DD zakończyło rozgrywki z tytułem wicemistrza ISQ. W finale nieznacznie ustąpili Fajrantom.

– To był wspaniały sezon dla Dobrych Duszków. Względem poprzedniego sezonu przystępowaliśmy do niego osłabieni, ale podczas rozgrywek zupełnie nie było tego widać i wjechaliśmy z przytupem do samego finału. Same mecze finałowe to kwintesencja dobrego ISQ, zwroty akcji, wyrównany wynik, niepewność wyniku do samego końca – powiedział Kasper.

– Choć rok temu dramaturgia była jeszcze większa, to i tym razem było to prawdziwe święto quizu. Walczyliśmy dzielnie, ale nie daliśmy rady, brakowało nam wisienki na torcie, a rywale byli znakomici, przygotowani, wytrenowani i zmobilizowani, skoro odkurzyli nawet Molkena i Bartassa z lamusa. Dysponowali nieco większą siłą rażenia i mieli doskonałe końcówki, biegi nominowane – dodał.

Kasper wskazał, co jest silną stroną Fajrantów. – Posiadają zarówno wybitnych „wiedzowców”, jak i świetnych „szybkopiszących”. My też jesteśmy podobnego profilu drużyną, ale w starciu z już trzykrotnym DM to nie wystarczyło. Cieszymy się bardzo ze srebra, gdyż w początkowej części sezonu awans do play-off nie był taki oczywisty. Niosła nas znakomita atmosfera i team spirit, aż do samego finału – stwierdził.

Był to debiutancki sezon w roli trenera DD dla Wojtasa. – Chciałbym tu bardzo pochwalić naszego trenera Wojtasa, który wczuł się w rolę i znakomicie prowadził nas przez cały sezon, próbował wielu rozwiązań taktycznych i zazwyczaj sprawdzały się doskonale. Czuję się bardzo dobrze w tym zespole. A gdzie pojadę w przyszłym sezonie? Zobaczymy już w październiku! – zakończył Kasper.

Moje subiektywne TOP5 (7) – Eric

W ostatnim czasie wystartował na Portalu ISQ cykl “Moje subiektywne TOP 5”. W nim zawodnicy Internet Speedway Quiz mają za zadanie przedstawić swoich pięciu ulubionych żużlowców oraz uzasadnić w kilku zdaniach każdy z tych wyborów. Komu kibicowali, kibicują lub nadal będą kibicować uczestnicy ISQ? A może komu kibicowaliby gdyby urodzili się trochę wcześniej? Na czyich występach i wynikach najbardziej im zależy? Kogo uwielbiają oglądać na archiwalnych nagraniach? Z kim mają najlepsze żużlowe wspomnienia? Tego będziecie dowiadywać się w tym oraz kolejnych odcinkach. Zapraszamy do śledzenia.

W siódmej odsłonie cyklu zawodnik Champions Team II – Eric.

5. Sebastian Ułamek – kiedy byłem mały i zaczynałem interesować się żużlem to jakoś sama z siebie wyrobiła mi się sympatia do tego zawodnika – pewnie każdy za młodu tak ma, że skądś to się bierze, że nagle akurat jakiegoś zawodnika się polubi. Pierwsze turnieje GP, które pamiętam były z udziałem właśnie między innymi jego, kibicowałem mu. Nie były to czasy, w których Polska była jakimś dominatorem w różnych sportach, więc nie oczekiwałem zwycięstw w turniejach, ale dobrej jazdy i walki. I z Ułamkiem już mi to zostało na lata późniejsze, kiedy często pojawiał się np. na zawodach o Łańcuch Herbowy w Ostrowie. W tych czasach praktycznie co sezon krążyły plotki o jego ewentualnym przyjściu do klubu z Ostrowa, niestety co sezon żałowałem, że nie doszło to do skutku. To też czasy różnych internetowych menadżerów żużlowych czy też menadżer Mańskich, w których zazwyczaj próbowałem go zgarnąć do swojego składu.

4. Chris Harris – zawodnik nie dający o sobie zapomnieć, często pozornie outsider cyklu GP, ale jakoś ciągle udawało mu się w tym GP utrzymywać czy też awansować inną drogą. Mnie osobiście zawsze cieszyła jego jazda, która była ciekawa, niestandardowa i wiele razy była jednym z nielicznych ciekawych fragmentów podczas tych „nudniejszych” rund. Zdarzało mu się zaskakiwać nie tylko moich znajomych, ale nawet i mnie, kiedy udawało mu się przecież stawać na podium pojedynczych rund (a nawet wygrać) i to po świetnej jeździe. Do KMu Ostrów przychodził jako gwiazda i niestety nie do końca spełnił oczekiwania, ale mi tam bardzo chętnie się go zawsze oglądało w Ostrowie, lubiłem jego jazdę. Był też rekordzistą naszego toru. Do tego zawodnik mega waleczny, niestrudzony, w lidze angielskiej zupełny pewniak.

3. Tomasz Jędrzejak – nieodżałowany wychowanek ostrowskiej drużyny, dokonał rzeczy fantastycznych dla ostrowskiego żużla. A podczas braku sukcesów drużynowych dawał radość udanymi i spektakularnymi występami w IMP. Był szał kiedy jako uznany już zawodnik wrócił do ostrowskiej drużyny w 2004 roku. Zawsze bardzo widowiskowa jazda ciesząca kibiców, zawsze skromny i ambitny. Aż brakuje słów jak smutno to się wszystko potoczyło na koniec. Na zawsze będzie pozytywnie zapamiętany przez wszystkich. Były bardzo wzruszające chwile podczas pogrzebu, na którym wspominało go wiele osób. Również bardzo ładnie upamiętniany przez drużynę z Wrocławia i jej zawodników.

2. Bartosz Zmarzlik – kiedy pierwszy raz go zobaczyłem w wieku lat 16 na treningu na ostrowskim torze to wiedziałem, że to będzie wymiatacz. I mimo, że znajomi cały czas usilnie twierdzili i przekonywali, że Pawlicki lepszy to cieszę się, że finalnie „wyszło na moje”. Z perspektywy czasu śmieszne wydają się rozmowy podczas tamtego treningu, a nawet zakłady odnośnie ww. zawodników, które udało mi się powygrywać. Od samego początku mu kibicowałem, podoba mi się jego profesjonalizm, chyba nie umiałbym wskazać żadnego zawodnika tak poukładanego, świadomego i profesjonalnie podchodzącego do pracy. Widowiskowa jazda, waleczność, sukcesy i dalszy głód sukcesów – wszystko bez zarzutu. Zadziorna jazda, ale pomimo tego względnie bezpieczna. Indywidualny mistrz świata na wiele lat.

1. Tomasz Gollob – dostarczał zdecydowanie największych emocji. Wszystko w sumie oczywiste i dużo by trzeba pisać. Ja się osobiście bardzo cieszę, że trafiłem dobrze z wiekiem. To były bardzo fajne czasy kiedy z kumplami spotykaliśmy się podczas wszystkich zawodów GP czy DPŚ i wspólnie kibicowaliśmy Tomkowi. Takie akcje gdzie np. podczas DPŚ holował do mety zawodnika z przeciwnej drużyny, żeby wynik był korzystny dla Polski utkwiły mi mocno w pamięci. Podobnie jak każde zawody GP w Bydgoszczy, gdzie było oczywiste, że będzie jeździł swoimi ścieżkami i rozstawiał rywali po kątach. Pięknie ukoronowanie upragnionym wreszcie indywidualnym mistrzostwem świata. Pewne jest, że już na zawsze czasy, w których najbardziej interesowałem się żużlem kojarzyć mi się będą z jazdą i sukcesami Tomka Golloba.

Speed jednym z liderów Dobrych Duszków. „Jestem dumny z drużyny”

Dobre Duszki zakończyły sezon na drugim miejscu, co jest powtórzeniem wyniku sprzed roku. Znów w finale ulegli Fajrant Teamowi.

– Jestem dumny z drużyny, w wielu meczach walczyliśmy o każdy punkt, rozstrzygając losy rywalizacji w ostatniej gonitwie. Wielu nie oceniało wysoko naszych szans na finał po odejściu Malaka, jednakże pokazaliśmy naszą siłę, a półfinałowy dwumecz przeciw BF był w naszym wykonaniu prawdziwym popisem – powiedział Speed, który był jednym z liderów Dobrych Duszków.

– Do pełni szczęścia brakowało nam stabilizacji formy, zdarzały się spotkania, w których solidarnie zawodziliśmy. Początek finałowej walki przeciw FT napędził rywalom sporo strachu. Fajranci mieli jednak w rezerwie mocne ogniwa i skutecznie gonili wynik. W kluczowych momentach zabrakło z naszej strony trójek, jedynie Kasper świetnie radził sobie z kolejnymi rywalami. Tym razem przeciwnik zasłużenie wygrał, jednak wierzę, że w przyszłości to my będziemy górą – dodał.

Speed wyjawił też swoje plany na kolejny sezon. – Nie planuję przeprowadzki do innego klubu. Lata spędzone w Dobrych Duszkach zbudowały silne poczucie tożsamości. Jestem częścią tego klubu i razem z nim zawalczę o kolejne trofea – zakończył.

Brindel ważnym ogniwem Dobrych Duszków. „Zamierzałem skończyć”

Dobre Duszki zakończył sezon z tytułem wicemistrzów ISQ. Spora w tym zasługa Brindela, który był ważnym ogniwem zespołu prowadzonego przez Wojtasa. Zdobył 126 punktów w 92 biegach, co przełożyło się na średnią 1,370.

Jak na zawodnika drugiej linii to bardzo dobry wynik. – Wielkie dzięki dla całej drużyny za miłą atmosferę, i także za cierpliwość dla mnie, bo za bardzo się w życie quizu nie angażowałem, co pewnie mogło niejednego z drużyny irytować – powiedział Brindel.

Odniósł się także do finałowych meczów z Fajrant Teamem. – Finał jak i cały sezon oceniam na plus. Mieliśmy w trakcie sezonu trochę pecha przegrywając kilka meczów minimalną różnicą punktów, ale to też pokazywało naszą siłę, że nie da się nas rozgromić. Finały z Fajrantami były super. Świetne widowiska i to rozgrywane w duchu przyjaznej rywalizacji i duże brawa dla FT, bo okazali się sportowo lepsi – dodał.

Czy Brindel pozostanie w Dobrych Duszkach? – Co do planów na przyszły sezon, to zamierzałem skończyć z jazdą po tym sezonie, ale za namową Wojtasa raczej zostanę jeszcze ten jeden rok : ) – zakończył.

Oni wiedzą o Włókniarzu najwięcej. „Celem minimum było zwycięstwo”

W środowy wieczór odbył się turniej o Indywidualne Mistrzostwo Częstochowy. Po raz drugi z rzędu triumfował zawodnik Red Sox – Witek, który w pokonanym polu pozostawił swoich kolegów z White Sox.

Witek od początku uchodził za faworyta imprezy, bo podchodził do rywalizacji w roli obrońcy mistrzostwa Częstochowy. I udowodnił na czacie, że o klubie na którym się wychował wie naprawdę wiele. Po trzech seriach startów był liderem z dorobkiem ośmiu oczek.

Start w Indywidualnych Mistrzostwach Częstochowy zawsze traktuję prestiżowo, a celem minimum jest zwycięstwo. Znów udało się go zrealizować, choć Malak wysoko zawiesił poprzeczkę. Organizator spisał się kapitalnie, przygotował pytania, z którymi miałem problemy. Mało brakło, a w ostatnim biegu straciłbym zwycięstwo – przyznał po zawodach Łukasz.

W czwartej serii startów Witek do swojego dorobku dorzucił trójkę i niewiele dzieliło go od złotego medalu. Potrzebował punktu i… mógł polegnąć na pytaniu o Czechów! – Przez pomyłkę dwa razy napisałem Vandirka, ale na szczęście Malak gdzieś tam szukał w zakamarkach pamięci jeszcze głębiej niż ja. Dziękuję jeszcze raz Cinkowi za super zawody i za gratulacje. Za rok będę starał się skompletować hat-tricka – dodał.

O losach dwóch kolejnych medali decydował wyścig dodatkowy. W nim na starcie pojawili się częstochowianie, którzy na co dzień tworzą jedną drużynę – White Sox: Pirek, Slayu i Malak. W pytaniu o Bronisława Idzikowskiego i Marka Czernego triumfował ostatni z wymienionych graczy.

Przede wszystkim chciałbym podziękować za organizację tych mistrzostw Cinkowi, wyszło bardzo fajne i było to super zakończenie sezonu. Gratuluję Witkowi, bo po raz kolejny udowodnił, że zawsze był i chyba będzie głównym ogniwem częstochowskich quizowiczów. Osobiście cieszę się z drugiego miejsca, byłem pewien, że zawaliłem medal w ostatnim biegu, ale na szczęście wszystko ułożyło się dobrze i mogłem powalczyć o srebro bezpośrednio z Pirkiem i Slayem, moimi kumplami z WS, co stanowiło świetnie zakończenie sezonu – powiedział Malak, który w ubiegłym sezonie zajął szóste miejsce. Wówczas do medalu zabrakło mu… punktu.

Na najniższym stopniu podium stanął ten, który w sezonie ’14 musiał zadowolić się najgorszym dla sportowca, czwartym miejscem. Pirek zgromadził wtedy tyle samo punktów, co wspomniany Malak i… Slayu, a o najwyższej lokacie spośród tego trio zadecydowała liczba trójek. Tym razem udało mu się przedzielić kolegów z „Białych-Skarpetek” oraz z Częstochowy.

Na początku chciałem podziękować wszystkim, którzy pomagali w organizacji tych zawodów – tym razem nie było mi dane dołożyć swojej cegiełki. Turniej oceniam bardzo pozytywnie – pytania zróżnicowane, interesujące, trafiło się nawet takie o przystadionową ulicę. Fajnie, coś innego. Swój występ oceniam pozytywnie – pewnie odbierałbym go inaczej, gdybym nie startował z telefonu. Troszkę wstyd przegrywać w tematyce swojego miasta. Ze dwa punkty uciekły przez sprzęt, na normalnej klawiaturze w pierwszym i trzecim starcie wyszarpałbym więcej. Cieszę się, że udało mi się wpaść, a podium zdominowali częstochowianie. Podobała mi się też obsada dodatkowego o podium (śmiech). Trzymam kciuki, żeby w przyszłym roku odbyła się trzecia edycja – powiedział Pirek.

Spośród częstochowian, którzy wzięli udział w wydarzeniu tylko Pirek i Cinek na co dzień nadal mieszkają pod Jasną Górą.

Organizator pragnie podziękować wszystkim przybyłym za udział w zawodach.

Autor: Cinek

Wiedziałem, że będziemy „walczyć o spadek” – druga część rozmowy z Witkiem

W drugiej części rozmowy z Witkiem dowiemy się o planowanych zmianach na nowy sezon, a także o tym, co działo się w Red Sox. Witek opowie też o swojej pracy i kierunku, w jakim zmierzają media. Choć chciałby powiedzieć więcej…

Lowigus: Wspomniałeś o powrocie Rady Trenerów. Mam nadzieję, że będzie ona aktywnie działać. Jakie są jeszcze plany na przyszły sezon. Czy możesz uchylić rąbka tajemnicy i przedstawić zarys działania? Oczywiście wszyscy wiemy, że dopiero zaczynacie pracę nad przyszłym sezonem i być może nie wszystko uda się zrealizować.

Witek: Też mam taką nadzieję. Na pewno I liga nie będzie składać się z 6 drużyn. Czynione są starania, by było to osiem zespołów. Finaliści II ligi dostali zaproszenie do rywalizacji w I lidze. Mogę tu chyba ujawnić, że obie drużyny skorzystały z tego zaproszenia. Jednakże w przypadku Black Sox trwają starania dotyczące budowy zespołu, ale wielu zawodników odmawia. Chcemy zreformować II ligę. Być może dojdzie do zmiany tabeli biegowej z 4vs4 na 3vs3. Tutaj PiotrekSL przedstawił ciekawą propozycję. Jakieś ograniczenia powinny też spotkać przepis „gościa”, bo był on krzywdzący dla niektórych zawodników. Z własnego podwórka obserwuje też, że warto umożliwić tym teoretycznie słabszym zawodnikom możliwość jazdy w II lidze. Bo różnica między ligami jest ogromna, a nie wszystkich jara jak wożą 0 lub 1 punkt. Tu trzeba znaleźć odpowiedni kompromis. Do tego reformę przejdzie sam Zarząd, ale o tym jeszcze za wcześnie, by mówić. Cieszy mnie natomiast, że mam już trzy kandydatury do Zarządu.

Lowigus: Brzmi to jak dość spora reforma rozgrywek, jednak coś trzeba zrobić, bo tak jak mówisz różnica poziomu lig jest ogromna. Ze swojej strony powiem, że cieszę się, że udało się wrócić do tego co było kiedyś czyli do zestawów dostosowanych to klasy rozgrywkowej, bo różnie to bywało. Czy kandydatury pojawiły się od samych zainteresowanych czy jako Zarząd złożyliście taką propozycję? Czy ktoś jeszcze oprócz Pirka odejdzie z Zarządu?

Witek: Kandydatury pojawiły się same, ale tak jak mówiłem wcześniej, pochodzą one głównie od trenerów, którzy i tak będą w Radzie Trenerów. Ten organ ma być niejako zapleczem Zarządu, organem pomocniczym, który będzie pracować nad różnymi rozwiązaniami. Trudno mi powiedzieć czy obecny skład Zarządu się zmieni, bo nie rozmawiałem na temat przyszłości ze wszystkimi.

Lowigus: Trzymamy kciuki! Ten sezon przebiegł dość spokojnie i na pewno pozostawił po sobie dobry odbiór. Wróćmy teraz do tematu RS. Pierwszy sezon po reaktywacji wypadł nieźle, walczyliście wtedy w play offach o medal. Później było już gorzej, a w tym sezonie dość wcześnie wiedzieliście, że wyniku nie będzie. Czy przeprowadziliście analizę i znacie przyczyny tego stanu? Czy w głównej mierze wpływ miało na to odejście Guru? Jak ta sytuacja wpłynęła na wasze relacje z WS? Czy „Skarpetki” są jeszcze quizową rodziną czy każdy klub działa autonomicznie?

Witek: Już przed startem sezonu wiedziałem, że będziemy „walczyć o spadek”. Odszedł od nas Guru i trudno było znaleźć jego zastępcę. Próbowałem ściągnąć kogoś, kto też zagwarantuje punkty i będzie jednym z liderów zespołu. Wiem, że w ISQ transfery i rozmowy z zawodnikami to temat tabu, ale jednocześnie przeprowadzona przeze mnie ankieta pokazuje, że quizowicze chcą newsów z życia klubów. Dlatego nie będę się gryzł w język. Mój wybór padł wtedy na Falangę, ale on ostatecznie wybrał Champions Team. Czy żałuję jego decyzji? Nie, wybrał tak jak czuł, a ja nikogo siłą nie nakłonię, by jeździł w Red Sox. Postawiliśmy na zabawę, choć wiem, że są w quizie osoby, które twierdzą, że im bardziej mówi się o „zabawie”, tym bardziej zależy na wyniku. No to nie nam. Owszem, fajnie byłoby awansować do play-off i przedłużyć ten sezon, ale to się nie udało. Rzutem na taśmę zajęliśmy piąte miejsce i to nas cieszy. Nie da się ukryć, że kiedyś mieliśmy lepsze relacje z White Sox. Wydaje mi się jednak, że wraz ze Slayem wszystkie niesnaski puściliśmy w niepamięć i działamy wspólnie na rzecz ISQ i rozwijamy swoje drużyny. A że sobie czasem podbieramy zawodników? No trudno. Bez wątpienia „Skarpetki” są jeszcze wielką quizową rodziną, ale przynajmniej na ten moment każdy klub działa autonomicznie.

Lowigus: Pod koniec sezonu jechaliście już jednak lepiej. Choćby w meczu z DD wszystko zagrało jak należy. Czy widzisz w tym składzie potencjał i szansę na lepsze wyniki czy jednak będzie o to trudno? Czy możesz już zdradzić czy i ewentualnie jakie zmiany będą miały miejsce w waszym składzie?

Witek: Składu nie mieliśmy złego, ale w każdym przegranym meczu czegoś brakowało. Analizowałem to jeszcze w trakcie sezonu i brakowało nam zazwyczaj punktów jednego z liderów. Zazwyczaj tym liderem byłem ja. Fajnie odpalił nam Strc, który wreszcie miał pewność jazdy i nie zawodził. Jessup jechał na swoim poziomie, choć i jemu zdarzały się wpadki. Zwłaszcza w początkowej fazie sezonu, gdy głową był gdzie indziej. Solidnym wsparciem był Boski. To ambitny chłopak, którego stać na dużo, ale sam wie, jaki ma problem z podejściem do meczu. Igor i Rafał przyszli z II ligi i przekonaliśmy się na własnej skórze, że różnica między ligami jest ogromna. Gośćmi byli bardziej doświadczeni Osvald i Kwiti, ale frekwencyjnie też zawsze nie mogli. W końcówce sezonu dołączył do nas Vaikai i był bardzo dużym wzmocnieniem. To jest ciekawe zagadnienie, że on lepiej ścigał się w I lidze niż w barwach SMS. Vaikai bardzo nam pomógł i to był ten brakujący element układanki w zeszłym sezonie. Gdyby trafił do nas wcześniej, to może bilibyśmy się o play-offy. Wierzę, że w nowym sezonie pójdzie nam dużo lepiej. To będzie nowe Red Sox, ale o transferach poinformujemy w swoim czasie.

Lowigus: Wasz skład był mocno gorzowski, jak się domyślam większość kibicuje Stali. Czy w sezonie żużlowym forum/czat Red Sox żyje głównie tym tematem czy raczej mało rozmawiacie o żużlu?

Witek: Żyjemy cały rok. Zaprzyjaźniliśmy się ze sobą i gadamy o wszystkim i o niczym. Są specyficzne żarty, tzw. szydera, ale są też poważne dyskusje. Najwięcej rozmawiamy o Potężnym Przyjemskim i Stali Gorzów, to zrozumiałe. Ale pojawiają się też wątki rybnickie czy wszelakich no nameów, które nawet nie pamiętają, że jeździli na żużlu. Jest wesoło.

Lowigus: A jakim jesteś trenerem? Czy możesz w kilku zdaniach opowiedzieć o tym? Czym jest dla Ciebie trenowanie, robisz to z obowiązku czy dobrze się z tym czujesz?

Witek: Gdybym miał więcej czasu, to z pewnością byłbym lepszym trenerem. Potrafiłbym wtedy zadbać o regularne treningi. Trenowanie to dla mnie dodatkowa mobilizacja, by nie zawieść swoich zawodników. Czuję się w tym dobrze. Nawet lepiej niż przed reaktywacją. Wtedy robiłem to niejako z obowiązku, teraz jest to dla mnie przyjemność

Lowigus: Brak czasu z pewnością nie ułatwia trenerskiej pracy, ale czy przed meczami ligowymi próbujesz przeanalizować jakoś rywala i przemyśleć taktykę na mecz lub choćby dopasować ustawienie par? A może stosujesz inne praktyki mające choćby wybić z rytmu rywala? Parę kontrowersji związanych z waszymi meczami by się znalazło, czy to pewien rodzaj gry z twojej strony?

Witek: Od razu kontrowersji. Czasem jestem zmuszony do tego, że trzeba przeciągnąć spotkanie. Pamiętamy chyba „aferę kiblową” w trakcie meczu z Champions Team, ale i z Dobrymi Duszkami pamiętam, że dość mocno przeciągaliśmy rozpoczęcie spotkania i start do kolejnych biegów. Nie jest to jednak rodzaj gry, a reakcja na spóźnienie kolegów z drużyny. Bez któregoś z nich tracimy ogromnie na naszej sile, która i tak dotąd nie była jakaś duża. Dlatego nie mogę sobie pozwolić, by jechać bez kogoś, kto na przykład jest w drodze. Wiem, że jest to brak szacunku dla tracącego cierpliwość przeciwnika, z którym przecież umówiłem się na daną godzinę. Mogę za to tylko przeprosić. Na pewno nie robię tego z satysfakcją czy uśmiechem na ustach. Robię to, bo muszę. Teraz uśmiech na mojej twarzy wywołuje to, jak przypomnę sobie „poszukiwanie” programu na pulpicie czy zagadywanie Rudolfa na sto różnych tematów. Co do analizy, to przed meczami robimy taką małą analizę ze Strcem, ale to raczej naszej drużyny. Z doświadczenia nauczyłem się, że im bardziej analizuję przeciwnika, tym mniej o nim wiem. Teraz można już zamieszać składem, pary są różne i choć możliwości taktycznych jest dużo, to trudno na wszystkie odpowiedzieć. Najlepiej mieć jokera na rezerwie, ale cierpi na tym atmosfera w zespole, bo trzeba kogoś zmienić nawet kilka razy, a nie po to przychodzimy na czat, by być zmienianym. A atmosfera jest dla mnie najważniejsza. Wynik – mimo wszystko – to sprawa drugorzędna. Wiadomo, fajnie się wygrywa i o coś walczy. Mam nadzieję, że znów będzie nam to dane, a Red Sox przetrwa swoje najtrudniejsze chwile w historii. Wszak rok temu o tej porze, gdy nieoficjalnie wiedziałem o czekających nas zmianach, a drużyna przegrywała mecz za mecze, istniało zagrożenie, że nie przystąpimy do rozgrywek. Ale ja się tak łatwo nie poddaję.

Lowigus: Mówiłeś już, że w drużynie atmosfera jest bardzo dobra, jednak chciałbym jeszcze zapytać czy musisz czasem przeprowadzać z zawodnikami poważniejsze rozmowy lub stopować ich zachowania na czacie czy raczej odcinasz się od tego i każdy robi co uważa? Choćby Jessup potrafi podejść do meczu dość emocjonalnie, pamiętam też sytuacje, gdy inni zawodnicy nie do końca byli zadowoleni z faktu, że na przykład zostali w danym wyścigu zmienieni. Czasem chyba ciężko być trenerem ?

Witek: Zdarza się, że chłopaki trochę za mocno polecą, czy to podczas meczu, czy na czacie klubowym i muszę ich stopować. Ale to są krótkie uwagi i po sprawie. Wychodzę jednak z założenia, że każdy jest dorosły i odpowiada za siebie. Emocjonalne podejście do meczu to nic złego, pokazuje, że komuś zależy. Ale czasem te granice są przekroczone. Zdarzają się też problemy ze zmianami. Uwielbiam taktykę, w której to ja jestem rezerwowym i wchodzę na te trudniejsze biegi. Tak było przed reaktywacją, gdzie z szybką drużyną potrafiliśmy wygrywać nawet wtedy, gdy trójki zdobywałem tylko ja. Teraz już nie ta forma, nie ta pamięć, nie ten refleks. No i nie ta taktyka. Odszedłem od niej definitywnie już w trakcie sezonu 14 i zdarza się teraz incydentalnie Taka taktyka wywołuje zmiany, a czasem zdarza się, że nie ma kogo zmienić. Tak jak mówiłem, nie po to przychodzimy na czat, by trener nas zmieniał. To nie te czasy, gdy jak nie to ISQ, to następne. Jest jeden mecz w tygodniu – albo rzadziej – i chcemy się pobawić. Dlatego staram się każdemu mojemu zawodnikowi zapewnić jazdę choćby w II lidze, oczywiście jeśli on tego chce. ISQ ma sprawiać przyjemność, a nie frustrację zmianami. I w tym sezonie takie frustracje niekiedy się zdarzały, ale wszystko szybko sobie wyjaśnialiśmy, przepraszałem zawodników i na drugi dzień nie pamiętaliśmy o sprawie.

Lowigus: Tyle lat w ISQ sprawia, ze poznałeś tu kilkaset osób. Myślę, że kojarzy Cię każdy uczestnik tej zabawy. Czy w tym czasie pojawiły się jakieś przyjaźnie lub chociaż utrzymujesz z kimś większy kontakt, rozmawiasz o życiu, pracy, rodzinie?

Witek: Te przyjaźnie z osobami z Częstochowy, które były kiedyś, jakoś się pokończyły. Kontakt się urwał, każdy ma swoje życie, pracę, rodzinę. Trzeba gonić, by się jakoś utrzymać, wszyscy to znamy. Pozostaje mi jedynie wspominać wspólne wypady rowerowe, wizyty na stadionie czy zjazdy w Płotkach u Orzecha w domku, którego już zresztą nie ma. Kontakt utrzymuję tylko z Cinkiem, z którym razem pracujemy w jednej redakcji. Czasem widujemy się z Kwitim, na przykład jak kupuję choinkę w Castoramie. Los rzucił go do Tychów i tak tu sobie mieszkamy w tym spokojnym mieście. Jest jednak wiele znajomości, które przetrwały lub odżyły. Dla przykładu, kiedyś godzinami gadałem z Magikiem i teraz znów tam czasem porozmawiamy o pierdołach, a nawet startujemy razem w Lidze Dwójek. Stale kontaktuję się z Danielem, ale głównie w sprawach zawodowych, choć ostatnio też o bieganiu trochę gadaliśmy. Będziemy razem startować w Półmaratonie w Toruniu, a dla Daniela to ma być debiut na tym wymagającym dystansie. Oczywiście mówię o osobach z innych drużyn, bo z każdą ze Skarpetek mam większy lub mniejszy kontakt.

Lowigus: Do ISQ trafiła też twoja żona. Niezwykła sytuacja. Czy u Tusi to była ciekawość zobaczenia na co jej mąż poświęca tyle godzin? W końcu żużlem chyba zbytnio się nie interesuje?

Witek: Tusia nie ma nic wspólnego z żużlem. Na pierwszym była ze mną, ten sport ją kompletnie nudzi. W Tychach żużel jest nieobecny, nie ma żadnych tradycji. Tutaj żyje się hokeje, miejscowy GKS to jedna z najlepszych drużyn w kraju. Do ISQ Tusia trafiła z ciekawości. Wchodziła na czat, obserwowała jak mi idzie. I w końcu sama spróbowała. Ambitnie podchodzi do tematu, ćwiczy spis. Do tego gra na telefonie i potrafi punktować, co dla wielu z nas jest trudnym zadaniem.

Lowigus: Punkty zdobyte z telefonu, szczególnie na spisie, to faktycznie niezły wyczyn. A czy zdarza Wam się w domu komentować wydarzenia quizowe czy raczej nie rozmawiacie na te tematy?

Witek: Oczywiście, że rozmawiamy. Zwłaszcza na temat jakiś kontrowersyjnych zachowań. Jej zdaniem są osoby, które niepotrzebnie tak się spinają, by tylko komuś udowodnić, że są lepsze w internetowej grze. Naprawdę są ważniejsze rzeczy w życiu. Co do punktów, to ja nie mam pojęcia jak ona to robi. Jestem bardzo dumny z każdego jej punktu. Czasem nawet sama coś wie, zwłaszcza z ostatnich dwóch sezonów

Lowigus: A jak udaje Wam się łączyć angażowanie się w ISQ z opieką nad synem? Czy w godzinach meczowych już śpi czy kibicuje mamie i tacie?

Witek: Na szczęście już śpi. W innym przypadku nie byłoby możliwości jazdy w Internet Speedway Quiz.

Lowigus: Na koniec wywiadu chciałbym poruszyć temat twojej pracy zawodowej. Jak większość pewnie zauważyła od kilku lat piszesz dla portalu sportowefakty.wp.pl. Czy zostanie dziennikarzem od zawsze było twoim celem czy trafiłeś do tej branży przez przypadek?

Witek: Już ponad połowę życia zajmuję się dziennikarstwem. Pamiętam obrazki z dzieciństwa, gdy biegałem po boisku i komentowałem to, co się dzieje. Już wtedy widocznie chciałem zostać dziennikarzem. Spełnienie tego celu to jednak zbieg okoliczności, jakich wiele w moim życiu. Po zakończeniu gimnazjum rozmawiałem z kolegą, który coś tam próbował pisać na poprzedniku espeedway.pl. Powiedział, żebym spróbował, to napisałem maila i tak się złożyło, że go zastąpiłem. Od 14 lat pracuję w WP SportoweFakty. Początkowo w dziale żużel, teraz już zajmuję się wszystkim. Zresztą zmiana redakcji to też przypadek, ale – tak jak w życiu – niczego nie żałuję.

Lowigus: Rozumiem, że to praca na tzw. pełen etat? Skoro piszesz o wszystkim to pewnie musiałeś zainteresować się kilkoma innymi dyscyplinami. Czy trudno pisać o tym czym niekoniecznie się interesujesz?

Witek: Tak, to praca na pełen etat. Mam zachowany ten mityczny worklife balance, jest nawet czas żeby popisać o historii żużla. Był też czas, że sporo chodziłem na mecze piłki nożnej na Śląsku, ale po wybuchu pandemii nie byłem już na żadnym meczu. Po prostu mi się to nie opłaca. Piszę o wszystkim, ale nie oznacza to, że się tym interesuje. Taka niestety jest obecnie specyfika mediów, ale więcej powiedzieć nie mogę. Na pewno trudno pisać o tym, o czym się nic nie wie, no ale co zrobić.

Lowigus: No właśnie, czy media nie idą w dziwnym kierunku? Szczególnie tytuły artykułów są czasami wręcz żenujące, jak się domyślam chodzi pewnie tylko o kliknięcie? Wy jako redaktorzy podpisujący się pod tymi artykulami zbieracie często sporo cierpkich słów, czy przechodzisz obok tego czy jednak trochę się tym przejmujesz? I czy macie jakikolwiek wpływ na to pod jakim tytułem wyjdzie wasz tekst czy decyduje o tym kto inny?

Witek: Nie mamy większego wpływu. Moim osobistym zdaniem media idą w złą stronę. Nastawiają się tylko na kliki. Jakościowe dziennikarstwo też istnieje, ale ktoś bez nazwiska nie ma w zasadzie szans się przebić. Chodzi tylko o to, żeby czytelnik kliknął. A czytelnik klika największe głupoty. I tak koło się zamyka.

Lowigus: Rozumiem, szukanie sensacji jest obecnie w modzie. Może jeszcze karta się odwróci. Wspominałeś też, że w dzieciństwie lubiłeś komentować wydarzenia sportowe. Czy wiedziałbyś się także w takiej roli lub w innej na szklanym ekranie? Myślałeś kiedyś o tym, a może pojawiły się nawet jakieś propozycje?

Witek: Mimo wszystko jestem introwertykiem i nie wyobrażam sobie takiej pracy. W obecnych czasach, gdzie każdy błąd jest wyłapywany i na Twitterze są śmieszki? To nie dla mnie. Wystarczy mi, że za jeden tekst podczas MŚ 2018 byłem grillowany przez Weszło, a moja wina w tym jest taka, że podpisałem się pod artykułem. Owszem, były propozycje, by wystąpić w programach, nawet w zeszłym sezonie w jakimś żużlowym, ale odmówiłem, bo w ogóle przy żużlu nie pracowałem. Ale teraz jak taką dostanę, to może coś tam powiem.

Lowigus: Jeśli Cię to pocieszy to do mnie to „grillowanie” nie dotarło, nie miałem o nim pojęcia. Wracając do występu w programie, jeśli nadarzy się okazja nie zapomnij promować ISQ, wszyscy czekamy na nowych graczy. Na tym chciałbym zakończyć nasz wywiad, życzę Ci wytrwałości w dalszym działaniu na rzecz ISQ, przy okazji chciałbym podziękować w imieniu naszej społeczności za dotychczasowy wkład w rozwój Quizu. No i oczywiście zdrówka dla rodziny Witczyków, czekamy na kolejnego reprezentanta w ISQ!

Witek: Hehe, to taka mikro aferka była. Dziękuję za życzenia. Książki Bartek już czyta, więc kto wie. Dzięki też za tę długą rozmowę. Pozdrawiam każdego, kto przeczytał ją do końca. Wszystkim życzę dużo dobrego.

Witek mistrzem Częstochowy

W środę – 5 kwietnia na czacie SMS odbyła się kolejna edycja Indywidualnych Mistrzostw Częstochowy. Złotego medalu bronił reprezentant gospodarzy, którzy dziś zamieszkuje ziemie tyskie – Witek. I po raz drugi został numerem jeden.

Przed zawodami w obsadzie doszło do bardzo wielu zmian. Mimo pierwotni zapowiadanej szesnastki uczestników, wielu graczy nie pojawiło się na zawodach. Ostatecznie udało się zebrać szesnastkę, która walczyła o tytuł mistrza Częstochowy. W ubiegłym sezonie złoto padło łupem Witka, który uzyskał wtedy dwanaście oczek.

Tyle samo „oczek” ponowne dało mu złoto i w sezonie ’15. Doświadczony zawodnik Red Sox zostawił w pokonanym polu innych rodowitych częstochowian, którzy stoczyli bratobójczy bój  odwa pozostałe medale. W wewnętrznej konfrontacji White Sox wygrał Malak, drugi był Pirek, a najgorsze dla sportowca czwarte miejsce przypadło Slayowi.

Pozostali częstochowianie sklasyfikowani zostali w dolnych rejonach – Kwiti był trzynasty, a Cinek czternasty.

Wyniki:

1. (6) Witek (RS) 12 (3,2,3,3,1)

2. (13) Malak (WS) 10+3 (3,2,2,3,0)

3. (12) Pirek (WS) 10+2 (0,2,2,3,3)

4. (10) Slayu (WS) 10+1 (2,3,1,1,3)

5. (3) Cysu (FT) 9 (1,3,1,2,2)

6. (4) Wojtas (DD) 9 (2,1,3,2,1)

7. (5) Daniel (BF) 8 (2,3,0,3,0)

8. (14) mk (RS) 8 (2,0,3,0,3)

9. (15) Kasper (DD) 8 (1,2,3,0,2)

10. (2) yaras (RZ) 8 (3,1,1,2,1)

11. (9) LyderKKZ (FT) 7 (3,0,0,1,3)

12. (8) boski (RS) 7 (w,3,2,1,1)

13. (7) Kwiti (WS) 5 (w,1,0,2,2)

14. (1) Cinek (SMS) 4 (0,1,2,1,0)

15. (11) Magik (DD) 4 (1,0,1,0,2)

16. (16) Tusia (BS) 0 (0,0,d,0,0)

Bieg po biegu:

1. yaras (RZ), Wojtas (DD), Cysu (FT), Cinek (SMS)

2. Witek (RS), Daniel (BF), Kwiti (WS) (w), boski (RS) (w)

3. LyderKKZ (FT), Slayu (WS), Magik (DD), Pirek (WS)

4. Malak (WS), mk (RS), Kasper (DD), Tusia (BS)

5. Daniel (BF), Malak (WS), Cinek (SMS), LyderKKZ (FT)

6. Slayu (WS), Witek (RS), yaras (RZ), mk (RS)

7. Cysu (FT), Kasper (DD), Kwiti (WS), Magik (DD)

8. boski (RS), Pirek (WS), Wojtas (DD), Tusia (BS)

9. Witek (RS), Cinek (SMS), Magik (DD), Tusia (BS) (d)

10. Kasper (DD), Pirek (WS), yaras (RZ), Daniel (BF)

11. mk (RS), boski (RS), Cysu (FT), LyderKKZ (FT)

12. Wojtas (DD), Malak (WS), Slayu (WS), Kwiti (WS)

13. Pirek (WS), Kwiti (WS), Cinek (SMS), mk (RS)

14. Malak (WS), yaras (RZ), boski (RS), Magik (DD)

15. Daniel (BF), Cysu (FT), Slayu (WS), Tusia (BS)

16. Witek (RS), Wojtas (DD), LyderKKZ (FT), Kasper (DD)

17. Slayu (WS), Kasper (DD), boski (RS), Cinek (SMS)

18. LyderKKZ (FT), Kwiti (WS), yaras (RZ), Tusia (BS)

19. Pirek (WS), Cysu (FT), Witek (RS), Malak (WS)

20. mk (RS), Magik (DD), Wojtas (DD), Daniel (BF)

Bieg dodatkowy:

21. Malak (WS), Pirek (WS), Slayu (WS)

IM Tychów dla Strca

We wtorek odbyła się VI runda Grand Prix Spisu – IM Tychów. Padła ona łupem Strca, który w finale wyprzedził Vaikaia, Malaka i Kaspera.

Finał D: Osvald, Eryk, aHead, Tusia
Finał C: Misi, Rudolf, Kwiti, Witek
Finał B: Cysu, Peer, Wojtas, Bosky
Finał A: Strc, Vaikai, Malak, Kasper

Wyniki:
1. (3) Malak 13 (3,3,1,3,3)
2. (13) Strc 12 (3,3,3,2,1)
3. (9) Vaikai 12 (3,2,3,2,2)
4. (8) Kasper 11 (3,3,d,3,2)
5. (6) PeeR 10 (2,3,2,1,2)
6. (15) Cysu 9 (1,0,2,3,3)
7. (4) Bosky 9 (2,2,2,0,3)
8. (16) Wojtas 9 (2,1,1,2,3)
9. (14) Misi 8 (0,2,2,3,1)
10. (11) Kwiti 6 (0,2,3,1,0)
11. (5) Witek 6 (1,1,1,1,2)
12. (2) Rudolf 5 (w,1,3,0,1)
13. (12) aHead 4 (2,0,0,2,0)
14. (7) Tusia 3 (0,1,1,1,0)
15. (10) Osvald 2 (1,0,0,0,1)
16. (1) Eryk 0 (w,0,0,0,0)

Bieg po biegu:
1. Malak, Bosky, Eryk (w), Rudolf (w)
2. Kasper, PeeR, Witek, Tusia
3. Vaikai, aHead, Osvald, Kwiti
4. Strc, Wojtas, Cysu, Misi
5. Strc, Vaikai, Witek, Eryk
6. PeeR, Misi, Rudolf, Osvald
7. Malak, Kwiti, Tusia, Cysu
8. Kasper, Bosky, Wojtas, aHead
9. Kwiti, PeeR, Wojtas, Eryk
10. Rudolf, Cysu, Witek, aHead
11. Vaikai, Misi, Malak, Kasper (d)
12. Strc, Bosky, Tusia, Osvald
13. Misi, aHead, Tusia, Eryk
14. Kasper, Strc, Kwiti, Rudolf
15. Malak, Wojtas, Witek, Osvald
16. Cysu, Vaikai, PeeR, Bosky
17. Cysu, Kasper, Osvald, Eryk
18. Wojtas, Vaikai, Rudolf, Tusia
19. Malak, PeeR, Strc, aHead
20. Bosky, Witek, Misi, Kwiti

Sędzia: Kwiti, Strc, Bosky
Technik: Witek

Autor programu: Kasper
Tabela biegowa: turniej indywidualny

Oddamy część władzy w ręce quizowiczów – pierwsza część rozmowy z Witkiem

Sezon 15 za nami. To dobry czas na podsumowania. Zapraszamy do długiego wywiadu z Witkiem, w którym opowie on nie tylko o swoim zaangażowaniu i tym, co czeka ISQ. Dowiemy się, kiedy Witek zainteresował się żużlem, jak trafił do ISQ i jak zbudował wielkie Red Sox. Oto pierwsza część wywiadu.

Lowigus: Witaj Łukaszu, ile to już lat od twojego pojawienia się w ISQ? Czy jesteś w stanie policzyć?

Witek : No cześć. W ISQ pojawiłem się w 2004 roku, więc wychodzi, że wkrótce jubileusz 20-lecia. Aż trudno mi to sobie wyobrazić tak młodego człowieka, który stawia pierwsze kroki w internecie i trafia do ISQ. I to dosyć szczęśliwie, niejako przez zbieg okoliczności. Ten czas tak szybko leci…

Lowigus: Szmat czasu. 20-lecie czyli będzie okazja do zorganizowania imprezy. Na czym polegał ten zbieg okoliczności i czy w tamtym czasie byłeś mocno zafiksowany na punkcie żużla?

Witek: Ja się żużlem zainteresowałem w 2000 roku. Miałem wtedy 12 lat, tata zabrał mnie na pierwszy mecz z Pergo Gorzów Pamiętam z niego tylko upadek Craiga Boyce’a w piętnastym wyścigu. Żużel mnie bardzo interesował wtedy, chodziłem nawet na treningi, egzamin na licencje czy zawody Południowej Ligi Młodzieżowej. Nie można zapominać o finale z Apatorem z 2003 roku i mistrzostwie dla Włókniarza. To był najpiękniejszy dzień mojego ówczesnego życia, a zainteresowanie żużlem było jeszcze większe. Do ISQ trafiłem dzięki mojemu przyjacielowi ze szkolnej ławy – Urbankowi, który startował w Mini Lidze. On też lubił żużel i tak żeśmy się skumali, że powiedział mi o ISQ. Spróbowałem, brałem udział w tym milionie organizowanych sparingów na tych samych pytaniach i nauczyłem się ich na pamięć. Zdobywałem trójki i znalazłem kluby w różnych ligach. I tak to się kręci. Gdyby nie to, że trafiłem do jednej klasy z Urbankiem i znalazłem go na Gadu-Gadu, to prawdopodobnie nigdy w życiu nie dowiedziałbym się o ISQ.

Lowigus: To bardzo ciekawa historia. Czy uważasz, że wtedy łatwiej było się dostać do ISQ i rywalizować z doświadczonymi graczami czy było trudno jak teraz? Czy do dziś masz kontakt z Urbankiem i dlaczego zniknal z ISQ?

Witek: Łatwiej. Byliśmy zupełnie innym pokoleniem niż obecnie młodzi ludzie. Jeśli już ktoś usłyszał do ISQ, zarejestrował się na forum, to szybko ktoś go odnalazł i zaproponował jazdę. Było kilka lig, gdzie można było się spróbować. Był swego rodzaju skauting, obserwacje zawodników. Teraz mamy jedną ligę, zamknięte składy, gdzie ciężko się przebić. Mało klubów daje szansę nowym zawodnikom, a nawet jak oni się zarejestrują na forum, to jest to ich jedyna aktywność. Trudno do nich dotrzeć. Kiedyś było Gadu-Gadu, podawało się numer przy rejestracji i można było pogadać. Teraz jest Facebook, ale trzeba znać dane człowieka, a tych nikt nie podaje, bo i po co. Trzeba też pamiętać, że samo danie szansy, to jedna strona medalu. Debiutant też musi chcieć, a tu już jest bardzo dużo zmiennych, które o tym decydują. Nie da się ukryć, że dla żużlowego świata nie jesteśmy jakąś super rozrywką. Ale staramy się przyciągać ludzi na wszelkie sposoby. Urbankowi po prostu nie szło i się zniechęcił. Kontakt się urwał kilka lat temu. Gdybym mieszkał w Częstochowie, to pewnie byśmy się spotykali. Życie się potoczyło tak, a nie inaczej i tego kontaktu praktycznie nie ma.

Lowigus: Obecnie jako trener SMS jesteś jedną z osób mających duży kontakt z debiutantami. Czy widzisz zaangażowanie w życie quizu z ich strony i chęć do rozwoju umiejętności czy zainteresowanie ogranicza się do spędzenia pojedynczych wieczorów na czacie?

Witek: To zależy od człowieka. Dla przykładu Vaikai bardzo się zaangażował i bardzo mnie to cieszy. On – jak to się mówi – złapał tego bakcyla. Scott jest zaangażowany w życie zespołu i dba o atmosferę w zespole. O innych debiutantach trudno mi się wypowiadać, bo albo przestali odpowiadać na wiadomości albo szybko zrezygnowali. Teraz dla nowych są Turnieje Zaplecza czy Liga Dwójek. Do tego dojdzie Liga Letnia. Mam nadzieję, że przez lato trochę ich będzie więcej, a drużyna SMS będzie mogła przejść reformę.

Lowigus: Myślę, że każdy z obecnych Quizowiczów liczy na ten napływ, jednak tak jak mówiłeś dość trudno przebić się z naszym ISQ przez masę różnych okołożużlowych rozrywek. Wróćmy jednak do czasów twoich początków. Witek i RS to jedność. Przybliżysz czytelnikom początek tej „zażyłości”?

Witek: Szczegółowo już nie pamiętam, jak trafiłem do Red Sox. Wiem, że trenerem był wtedy Marsell, który po kilku kolejkach porzucił zespół. Czy taki człowiek istniał? Tego nie wiem. Zależało mi na Red Sox, mieliśmy tam fajną atmosferę i zwróciłem się do Rikiego z prośbą o to, bym przejął zespół jako trener. Zaufał mi, dał szansę debiutantowi i chyba nie zawiodłem. Nie chciałem zmieniać klubu, pod tym względem jestem osobą sentymentalną. Byliśmy wtedy jedną z najsłabszych drużyn, ale szybko to się zmieniło. Pierwszy sezon był bardzo trudny, ale potem było już dużo lepiej. I ten zbieg okoliczności sprawił, że zaangażowałem się w życie quizu.

Lowigus: Moje pierwsze sezony w ISQ to już okres najlepszych czasów RS. W jednym z sezonów jeździł tam przecież zarówno Daniel jak i Kasper. Wielkim wsparciem byłeś Ty, w tym sezonie zdobyłeś przecież też tytuł IM ISQ, a także szybko piszący zawodnicy. Można powiedzieć, że był to skład doskonały, który nawet dzisiaj mógłby zdetronizować najlepszy zespól po reaktywacji – FT. Czy trudno było wtedy ściągnąć takie gwiazdy ISQ? Musiałeś mieć chyba dobre „gadane”?

Witek: Rozmawialiśmy codziennie, graliśmy w STS, do tego sparingi, problemy kadrowe innych klubów, wielka wizja sięgająca mistrzostwa ISQ – pewnie to ich skusiło do jazdy w Red Sox. Do tego też pewnie dochodziło moje zaangażowanie, co pomagało w wyrobieniu Rankingu Aktywności, który wtedy był bardziej restrykcyjny niż obecnie. Sam trener musiał wyrobić 150 punktów. Teraz ściągnąć gwiazdy pokroju Daniela i Kaspera jest bardzo trudno. Bardzo bym chciał, żeby choć jeden z nich dołączył do nas, by pomóc w powrocie na szczyt. Nie wiem czy Daniel dostał ofertę, ale Kasper tak. Przekonać się nie dał i szybko uciął temat. Chciałbym jeszcze sięgnąć po drużynowe mistrzostwo i mógłbym skończyć karierę. Te czasy wspominam z wielkim sentymentem, a zwłaszcza ten mój tytuł IM ISQ. To się już pewnie nie powtórzy.

Lowigus: Mimo wszystko wszystko musiało zagrać jak należy i przez pewien czas byliście drużyną trudną do pokonania. W tym sezonie spektakularne transfery przeprowadziło choćby WS jednak skończyło się to bardzo słabo. Osobiście wolałbym, żeby Kasper do Was nie trafił, bo to oznaczałoby duże problemy dla DD. Kolejnych sukcesów oczywiście Tobie i twojej drużynie życzę jednak zakończenia kariery już nie, wspominałeś już o tym jednak kilkukrotnie. Czy to rodzaj pewnego zmęczenia ISQ? Zadam też pytanie retrospektywne. Gdzie byłoby ISQ, gdyby Witek nie trafił do Quizu? Obserwowałeś działania Zarządu przez kilka sezonów stojąc na jego czele, w międzyczasie kolejne mocno wtedy zaangażowane osoby wygaszały swoją aktywność, jak choćby Riki. Czy bez Ciebie Quiz przetrwałby choćby do słynnej „afery czatowej”?

Witek: Mogę Cię uspokoić: Kasper nie trafi do Red Sox. Chyba, że wymyślony zostanie regulamin z KSM i pasowałby do układanki, ale to nam w Internet Speedway Quiz nie grozi. Wracając do historii, wtedy w zespole wszystko działało tak jak trzeba. Daniel, Kasper i ja robili trójki, a reszta spisywała. Tych spisywaczy też mieliśmy na najwyższym poziomie. To był idealny zespół, który wspominam z bardzo dużym uśmiechem. Co prawda nastawieni byliśmy na wynik, a na forum rozmawialiśmy niewiele, ale cieszyły nas sukcesy. Teraz mnie cieszy bardziej atmosfera w drużynie, a tę w sezonie 15 mieliśmy bardzo dobrą. Życie, a najlepiej przykład White Sox, pokazuje, że transfery nie zawsze są drogą do sukcesu. Szkoda mi tego, że White Sox nie awansowało do play-off, ale w kolejnym sezonie chłopaki mają kolejną szansę. A my znów będziemy chcieli być przed nimi. Karierę chciałbym zakończyć będąc u szczytu. Sami jednak doskonale wiemy, że ISQ jest jak nałóg i nie jest łatwo się tak odciąć.

Nieskromnie – ale nie boję się tego – powiem, że gdyby nie ja, quizu do sezonu 12 już by nie było. Żałuję tylko, że po sezonie 12 stało się to, co się stało. Gdybyśmy wszyscy mieli te możliwości i umiejętności 10-15 lat temu, to mielibyśmy super rozgrywki i właśnie byśmy organizowali 24 sezon. Byliśmy jednak młodsi i nie potrafiliśmy wielu rzeczy. Trafiliśmy też na oszusta, który schował głowę w piasek, ale nie chciałbym o nim mówić. Najbardziej mi jest szkoda, gdy te najbardziej zaangażowane osoby odchodzą z ISQ. Podałeś przykład Rikiego, ale takich przykładów jest więcej. Ostatni to Pirek. On w tym sezonie wykonał najwięcej mrówczej pracy, a nikt go za to nie docenił. Pojawiała się za to momentami krytyka. Niepotrzebna, bo warto docenić każdego, kto w jakikolwiek sposób jest zaangażowany w quiz. Czy wpłaca pieniążki, czy przygotuje tekst na portal, moderuje, sędziuje, technikuje. Bez tych osób nie byłoby ISQ. Nie wiem czy wszyscy pamiętają, ale nie dołożyłem ręki do reaktywacji ISQ. Nawet nie chciałem w nim startować, ale jednak nałóg jakim jest ISQ okazał się silniejszy i znów to robię. Znów mam głowę pełną pomysłów. Tylko czasu brak.

Lowigus: Czyli są jednak jakieś pozytywy tego, że ISQ się starzeje. Do tematu RS w sezonie 15 jeszcze wrócimy. Chciałbym dopytać jeszcze o Zarząd. Oczywiście tak jak mówisz szkoda utraty osób działających na rzecz Quizu. Mówisz też o niepotrzebnej krytyce, która się pojawiła. Czy uważasz, że była ona niekonstruktywna i przez cały sezon organ zarządzający działał tak jak należy? Czy słowa wypisywane przez Quizowiczów na forum nie wynikają trochę z troski o Quiz? Być może czasem przekaz jest niewłaściwy, ale myślę, że dla każdej osoby grającej obecnie w ISQ jest to fajna forma rozrywki, której nie chcieliby stracić. Czy możesz podać jakąś sytuację, w której „granice” zostały przekroczone i w której pomyślałeś „Po jakie licho się starać i pracować na rzecz ISQ”?

Witek: Zdaje sobie sprawę, że komunikacja z naszej strony zawiodła. Tu odpowiadam za to ja i wiem, że brak komentarza i przekazywanych informacji mógł być zalążkiem tego, że społeczność zaczęła się denerwować o losy quizu. Byłeś w Zarządzie i wiesz, że robimy wiele rzeczy, których nie widać. Zdarzają się też tygodnie, że ta machina działa sama i nie trzeba robić nic. Krytyka była z pewnością w jakiejś mierze konstruktywna. Tu wiele zależy od odbioru sytuacji i komunikacji. Gdy wprowadzaliśmy RA w tym sezonie, żeby pobudzić trochę quizowiczów do pomocy, to pojawiały się głosy sprzeciwu. Reguły zostały ustalone bardzo liberalnie i raczej nikt nie ma problemu z wyrobieniem limitu. Tak samo limit sędziowski. Jak trzeba było to ktoś komuś pomógł i wszyscy świecą się na zielono. My to wszystko staramy się robić dla dobra quizu.

Już wkrótce oddamy część „władzy” w ręce quizowiczów, a konkretnie trenerów. Rada Trenerów znów zacznie działać tak, jak powinna. Będzie miała możliwość wymyślania przepisów do regulaminu, rozwiązań na nowy sezon. Tak by uniknąć kontrowersji choćby w temacie „gościa”. Ten przepis to też złożony problem, bo chcemy – nie jako Zarząd, ale jako quizowicze – mieć dwie ligi, a jednocześnie I liga ma liczyć 8 drużyn. I są czynione ku temu kroki, ale w tej 8 drużynie prawie nikt nie chce jeździć. Natomiast co do tych „granic”. Nie jestem obiektywny, ale sam czasem emocjonalnie reaguje na niektóre wpisy i odbieram je jako atak. Niepotrzebnie. Wielokrotnie miałem chęć rezygnacji z ISQ, ale to tylko chwilowe. Mogę zapewnić, że nie zrezygnuję. Ale mam też dwie prośby do quizowiczów.

Lowigus: Jakie to prośby?

Witek: Po pierwsze: o co najmniej takie zaangażowanie, jak obecnie. A może i jeszcze większe. Po drugie: żeby nie myślano, że beze mnie nie będzie ISQ. Będzie, ale o tym się nie przekonamy. Po prostu w niektórych rozmowach prywatnych często to słyszę, a nie tylko ja działam na rzecz ISQ. Działamy wspólnie.

Lowigus: Myślę, że wynika to z faktu, że jesteś twarzą Zarządu… Najczęściej poruszasz na forum problematyczne tematy czy wypowiadasz się w imieniu gremium. Z taką funkcją wróciłeś zresztą do Zarządu po reaktywacji zbierając pochlebne opinie za poprawę komunikacji. Rozumiem, że obecnie działacie w Zarządzie na równych zasadach. A czy wyobrażasz sobie sytuację, w której któraś osoba przedstawia kompleksowy plan działania i go realizuje w sposób bardziej dyktatorski?

Witek: Trudne pytanie zadałeś. Szczerze mówiąc, to chyba nie. wolę dyskusje, bo nikt nie ma monopolu na wiedzę i dobre decyzje. Ten sezon jest tego najlepszym przykładem. Bez dyskusji, a takie tematy w tym sezonie były, można łatwo popełnić kosztowny błąd.

Turniej Abstrakcyjnych Pytań w formie meczu

W niedzielę rozegrano Turniej Abstrakcyjnych pytań. Zawody odbyły się w formie dwumeczu, a najlepiej poradził sobie Kasper, który zdobył 20 punktów.

Jedni – 42:
9. Kasper 20 (3,2,2,3,2,-,3,3,2)
10. peer 5+3 (2*,0,0,1*,0,-,2*)
11. Wojtas 5+1 (1*,0,1,0,3,0,-)
12. Aszotek 11+3 (-,1,2*,1,2,2*,2,1*)
13. Eryk 1 (0,1,0)

Drudzy – 48:
1. bosky 6+2 (d,-,-,2*,1,2*,1)
2. Daniel 10+3 (1,2*,2*,3,1*,1,0)
3. Falanga 16 (3,1,3,0,3,0,3,3)
4. hN 13 (0,3,1,3,2,3,1,0)
5. Rudolf 3 (3,0)

Bieg po biegu:
1. Kasper, peer, Daniel, bosky (d) ……..5:1
2. Falanga, Kasper, Wojtas, hN ……..3:3 (8:4)
3. Rudolf, Kasper, Falanga, Wojtas ……..2:4 (10:8)
4. hN, Daniel, Aszotek, peer ……..1:5 (11:13)
5. Kasper, Aszotek, hN, Rudolf ……..5:1 (16:14)
6. Falanga, Daniel, Wojtas, peer ……..1:5 (17:19)
7. hN, Kasper, peer, Falanga ……..3:3 (20:22)
8. Daniel, bosky, Aszotek, Wojtas ……..1:5 (21:27)
9. Wojtas, hN, Daniel, Eryk ……..3:3 (24:30)
10. Falanga, Aszotek, bosky, peer ……..2:4 (26:34)
11. Kasper, Aszotek, Daniel, Falanga ……..5:1 (31:35)
12. hN, bosky, Eryk, Wojtas ……..1:5 (32:40)
13. Kasper, peer, bosky, Daniel ……..5:1 (37:41)
14. Falanga, Aszotek, hN, Eryk ……..2:4 (39:45)
15. Falanga, Kasper, Aszotek, hN ……..3:3 (42:48)

Sędzia: Yaras
Technik: Yaras