Autor: Łukasz Witczyk

Dobre Duszki z mistrzostwem. To zadecydowało o tytule

Dobre Duszki w finałowej batalii pokonały Buoni Fantasmas i sięgnęły po upragniony tytuł Drużynowych Mistrzów ISQ. W zespole mają dużo powodów do radości. – Sezon oceniam bardzo dobrze. Na pewno na ogólną ocenę wpłynął ostateczny wynik drużynowy, co bardzo cieszy! – powiedział trener DD, Wojtas.

Początkowo nic nie wskazywało na to, że Dobre Duszki osiągną tak duży sukces. Jednak z biegiem czasu zespół rozkręcał się. Co prawda w fazie zasadniczej nie ustrzegł się wpadek, ale w finale już był bezkonkurencyjny.

– Na początku sezonu nie wiedziałem czego się spodziewać. Po zakończeniu kariery przez Lowigusa i braku Kaspera w pierwszych kolejkach podejmowaliśmy rękawice, ale jednak czegoś brakowało. Po powrocie Kaspera drużyna spisywała się dużo lepiej i wiedziałem, że stać nas na mistrzostwo – dodał Wojtas.

Trener Dobrych Duszków zdradził też, co dało sukces. – Myślę, że kluczem do sukcesu była równa jazda całego składu. Dużą rolę odegrała obecność w zespole bardzo doświadczonych zawodników, chłodna głowa, co często skutkowało wykorzystywaniem błędów przeciwników podczas biegów – stwierdził.

– Każdemu zawodnikowi zdarzały się pojedyncze mecze, w których zawodził, jednak zawsze była okazja do rekompensaty w kolejnych meczach. Słaby występ był często rekompensowany bardzo dobrymi startami w następnych spotkaniach – zakończył Wojtas.

PiotrekSL sprawił niespodziankę w finale IM ISQ. To zadecydowało o tytule

W tegorocznym finale Indywidualnych Mistrzostw ISQ po tytuł sięgnął PiotrekSL z Rycerzy Zodiaku, który w decydującym dodatkowym wyścigu o złoto pokonał Leigh i Daniela.

Triumf PiotrkaSL to jedna z największych niespodzianek w historii IM ISQ. Pokazało to jednak, jak bardzo wyrównała się stawka wśród quizowiczów.

– To był mój trzeci finał IM ISQ. Poprzednie dwa zakończyłem na 16. i 15. miejscu, więc nie narzucałem sobie żadnej presji. Wiem, ile szczegółów musi się złożyć na dobry wynik w naszym quizie. Zawsze, w każdych zawodach nastawiam się na walkę o 3 punkty w każdym biegu, na próbę samodzielnego zmierzenia się z pytaniem i bycie czujnym, gdy pojawia się odpowiedź rywala, która wydaje się być dobra. Ostatecznie szczęście dość mocno uśmiechnęło się do mnie w tegorocznym finale – powiedział nam PiotrekSL.

– Odpowiedziałem dobrze na trzy pytania, których bohaterami byli Wiktor Gajdym, miasto Telford i Ernest Koza. W tym ostatnim minimalnie przegrałem na szybkość. W pozostałych dwóch biegach zareagowałem jak na siebie bardzo szybko po dobrych odpowiedziach rywali. Poziom finału był mocno wyrównany, więc mimo straty kilku punktów dostałem szansę walki nie tylko o medal, ale nawet o złoto. Nie popełniłem też żadnych większych błędów w pisaniu, koncentracji czy w jakimś złym kojarzeniu faktów. Wszystkie te błędy skumulowałem z kolei w rozegranym później Złotym Kasku, więc granica między 1., a 16. miejscem w tak wyrównanej stawce jest na prawdę cienka i trzeba doceniać każdy dobry wynik, jaki się osiągnie – dodał PiotrekSL.

W biegu dodatkowym o złoty medal pytanie dotyczyło holenderskiego żużlowca Henka Steemana. To właśnie PiotrekSL jako pierwszy podał prawidłową odpowiedź.

Podszedłem do tego biegu na luzie. Pozwalał na to pewny medal, który już w pełni mnie satysfakcjonował. Często, gdy w ISQ pada pytanie o Holendra, szybko pada odpowiedź Henny Kroeze i tym razem nie było inaczej. Przypomniałem sobie jeszcze o takich zawodnikach jak Rudy Muts, który startował w lidze brytyjskiej i pamiętałem o tym, czując że to może być prawidłowa odpowiedź – nie była, podobnie jak Frits Koppe. Dobrnęliśmy do podpowiedzi. Rywale byli szybsi, ale nie pamiętali dokładnie jak nazywał się zawodnik o inicjałach HS. Wiedząc, że została mi ostatnia odpowiedź przypomniałem sobie powoli o kogo powinno chodzić i udało się – zdradził PiotrekSL.

Jaka była pierwsza reakcja Piotrka po finałowym wyścigu? – Pomyślałem po prostu, że wykorzystałem w pełni pierwszą tak dużą szansę, jaką dał mi przebieg zawodów. Ciężko przypuszczać, że kiedykolwiek jeszcze w finale IM ISQ zachowam tak długo, aż do biegów dodatkowych szanse na złoto. Więc można powiedzieć, że mam to z głowy, choć nigdy się na to nie nastawiałem. Brąz w jakichś sprzyjających okolicznościach był tym, co chciałem kiedyś osiągnąć w ISQ – wyznał.

– Myślę, że to mój największy sukces, bo nie ma chyba w ISQ bardziej prestiżowego tytułu, choć patrząc obiektywnie najlepszym zawodnikiem quizu bardziej należy uznać zwycięzcę Grand Prix czy statystyk ligowych. w Indywidualnych Mistrzostwach jest jednak niepowtarzalny prestiż, zbudowany przez ponad 20-letnią historię ISQ. Na pewno nie mogę powiedzieć, że były to moje najlepsze zawody. Bywały lepsze w moim wykonaniu mecze ligowe i przede wszystkim finał Mistrzostw Par ISQ z bieżącego sezonu, również wygrany razem z kolegą yarasem – zakończył PiotrekSL.

Moje subiektywne TOP5 (10) – Igor

W poprzednim sezonie wystartował na Portalu ISQ cykl “Moje subiektywne TOP 5”. W nim zawodnicy Internet Speedway Quiz mają za zadanie przedstawić swoich pięciu ulubionych żużlowców oraz uzasadnić w kilku zdaniach każdy z tych wyborów. Komu kibicowali, kibicują lub nadal będą kibicować uczestnicy ISQ? A może komu kibicowaliby gdyby urodzili się trochę wcześniej? Na czyich występach i wynikach najbardziej im zależy? Kogo uwielbiają oglądać na archiwalnych nagraniach? Z kim mają najlepsze żużlowe wspomnienia? Tego będziecie dowiadywać się w tym oraz kolejnych odcinkach. Zapraszamy do śledzenia.

W dziesiątej odsłonie cyklu zawodnik Black Sox – Igor.

5. Tomasz Gollob – Nie miałem okazji długo go podziwiać, bo mimo tego, że byłem na żużlu jako dzieciak w latach 90 kilka razy, to chodzić regularnie zacząłem w połowie 2002 roku, więc raptem rok z hakiem miałem okazję już jako pasjonat żużla oglądać  Tomka w bydgoskich barwach. Jednak co by nie mówić, to głównie przez niego było wtedy zainteresowanie żużlem w Bydgoszczy, bo wiadomo było, że większość sukcesów i złote lata zawdzięczamy głównie jemu. Jak każdy ówczesny jego fan podziwiałem szczególnie jego jazdę parową, to było coś niesamowitego.

4. Michał Robacki – Mam duży sentyment do tego zawodnika, prawie całą karierę spędził w Bydgoszczy. Do dziś pamiętam mecz (bodajże z Włókniarzem). Remis po 14 wyścigach, Robacki wygrywa z Jonssonem  5:1, po czym mdleje po przekroczeniu mety. Z tego co sam później mówił cześć wyścigu jechał na bezdechu, ogromne poświęcenie, dosłownie ryzykował życiem w tym momencie. Takich sytuacji było dużo więcej, gdzie z kontuzjami wsiadał (przy jednej z kontuzji wręcz musieli ludzie pomagać mu wsiąść na motocykl ) i jeździł w meczach. Szacunek za to, ile zdrowia zostawił dla Polonii. Do dzisiaj wiem że jest stałym bywalcem na meczach, a nawet sponsorem klubu, ponieważ jest właścicielem małej sieci pizzerii.

3. Wiktor Przyjemski – Jak wie każdy kto interesuje się żużlem, jest to spory talent. Ostatnio tak duże zaangażowanie i oddanie zespołowi widziałem właśnie u Robackiego. Chociażby płacz po ostatnim meczu z Rybnikiem, gdzie Polonia odpadła i ogłosił swoją decyzję o odejściu, które miało nastąpić tylko w przypadku braku awansu, świadczy o tym że mocno stawiał na to, by zostać w rodzinnych stronach, ale każdy zrozumiał jego decyzję. Jest za młody by dalej siedzieć w 1 lidze, gdzie osiągnął już wszystko co mógł. Na ten moment zaznacza on jak i jego manager że chcą szybko wrócić do Bydgoszczy. Tylko czy Bydgoszcz szybko wróci do ekstraligi już nie jest takie pewne.

2. Nicki Pedersen – Mimo że nigdy nie reprezentował Polonii, lubię go, jego charakterek i styl jazdy, który do niedawna był bardzo agresywny. Uważam, że jest wielką ikona tego sportu, wielkim profesjonalistą z bardzo mocną psychiką. Doskonale wiedział, że nie cieszył się dużą sympatią wśród kibiców, a także zapewne wielu zawodników, ale po prostu wsiadał i robił swoje. Mam oczywiście wątpliwości co do jego ostatniego sezonu w Grudziądzu i tych słynnych defektów, ale nie zmieni to tego, że jest legendą. Bardzo liczyłem, niezależnie od formy sportowej, że w tym sezonie zobaczę go w Bydgoszczy. Była to najprawdopodobniej ostatnia taka możliwość, ale nie udało się.

1. Andreas Jonsson – Przed sezonem 2004, po odejściu braci Gollobów, a także między innymi Lorama, mając w składzie chociażby 2-ligowców z upadającej Warszawy, wielu stawiało, że Bydgoszcz jedyny mecz jaki wygra, to może u siebie z Rybnikiem. Pozyskano wtedy Andreasa który był solidnym zawodnikiem, ale nie materiałem na zastąpienie Tomka Golloba. Zdziwienie było ogromne, jak wykręcił rekordową średnią, przez cały sezon nie przyjeżdżając na metę ani razu jako ostatni. Uważam, że uratował on wtedy klub przed upadkiem i dzięki niemu jeszcze kilka dobrych lat Polonia mogła jeździć w ekstralidze, a rok później zdobyć nawet srebro. Wielu kibiców, w tym i ja uważało że bez Tomka Golloba czeka nas wiele lat marazmu, a tu się okazało zupełnie inaczej. Przy pierwszym spadku pozostał w klubie, gdzie spokojnie mógł znaleźć sobie klub ekstraligowy. Był związany z miastem (słynny napis I love Bydgoszcz na kevlarze), spotykał się z uczniami w szkołach, czy też na różnych zorganizowanych imprezach. Szkoda mi, że zarówno on, jak i Tomek Gollob nie zakończyli kariery w bydgoskich barwach.

Za nami ćwierćfinały IM ISQ – statystyczne podsumowanie

Przez cztery listopadowe środy trwały zmagania w ćwierćfinałach Indywidualnych Mistrzostw ISQ. Na starcie, jak co roku stanęło aż 68 zawodników. Czołowa czwórka finału z minionego sezonu tradycyjnie nie uczestniczyłą w tej fazie mistrzostw i została rozstawiona bezpośrednio w półfinałach. Pozostali 64 uczestnicy stoczyli często bardzo wyrównaną walkę o pozostałe 28 miejsc w półfinałach.

Najlepsze wyniki spośród wszystkich śmiałków zanotowali zwycięzcy trzech ćwierćfinałów. Nie było co prawda nieomylnych, ale 14 punktów to również fantastyczny wynik, a poszczycić się nim mogą Malak, hN oraz Vanpraag. Najsłabszy wynik, jaki premiował awansem to 8 punktów i drugie miejsce w biegu dodatkowym. W ten sposób w półfinale zameldował się Pirek.

Ćwierćfinały IM ISQ to też jedna z nielicznych okazji, gdy zawodnicy z drugiej ligi mogą sprawdzić się w pojedynkach z pierwszoligowcami. W tej rywalizacji quizowicze startujący na co dzień w elicie wyszli zdecydowanie zwycięsko, udowadniając swoją wiedzę. 61 % tych, którzy podeszli do rywalizacji uzyskało awans do kolejnej fazy (23/38). Ta sama statystyka wygląda zdecydowanie słabiej wśród startujących na zapleczu. Tylko co piąty z nich zdołał przejść pierwszą fazę mistrzostw (5/25).

Największą liczbę zawodników wystawiły do rywalizacji drużyny Red Sox (7) wśród pierwszoligowców oraz SMS i Rycerze Zodiaku 2 (po 6) wśród drugoligowców.

Pod względem skuteczności była tylko jedna bezbłędna ekipa. Mistrzowie ISQ z trzech ostatnich sezonów – Fajrant Team ze 100% skutecznością, w komplecie awansowali do półfinałów. Najmniej efektywną drużyną z elity było z kolei Buoni Fantasmas. Tylko jeden przedstawiciel (hN) tej drużyny z czterech startujących na tym etapie awansował dalej (25%). Nie zapominajmy jednak, że aż dwaj przedstawiciele tej drużyny byli już rozstawieni w półfinałach i pewnie znacznie poprawiliby tę statystykę. Większość drugoligowców, którzy znaleźli się w półfinałach stanowią przedstawiciele Gołąb Tampere. Aż 60% z nich przebrnęło eliminacje. Co ciekawe najgorzej wyglądało to w drużynach, które najliczniej zaprezentowały się w ćwierćfinałach. SMS oraz rezerwy Rycerzy Zodiaku miały aż po 6 szans, ale wszystkie zakończyły się niepowodzeniem. Najlepszy wynik spośród wszystkich drugoligowców uzyskał w swoim ćwierćfinale lider Ghost Academy – mmmaciekk (11 punktów).

Zestawienie wyników ćwierćfinalistów IM ISQ z podziałem na poszczególne drużyny. Drużyne te zostały przedstawione w kolejności według najwyższej skuteczności.

1 liga:

Fajrant Team:  100% (5/5)

1. Cysu (FT) 13 (3,3,3,3,1)

1. Vanpraag (FT) 14 (3,3,3,3,2)

2. Plonek (FT) 12 (2,3,1,3,3)

4. bazyli (FT) 10 (3,3,1,0,3)

4. Sasla123 (FT) 9 (3,2,1,0,3)

Rycerze Zodiaku: 75%  (3/4)

2. PiotrekSL (RZ) 11 (3,3,2,2,1)

3. Falanga (RZ) 12 (1,2,3,3,3)

5. Misiowy (RZ) 9 (2,1,2,3,1)

—————————————-

9. yaras (RZ) 7 (1,3,2,0,1)

Dobre Duszki: 67% (4/6)

2. Speed (DD) 13 (3,3,2,3,2)

3. Magik (DD) 10 (0,1,3,3,3)

5. Brindel (DD) 9 (2,0,3,3,1)

6. boski (DD) 10 (1,2,3,3,1)

—————————————

8. Lowigus (DD) 8+1 (w,3,2,0,3)

13. Wojtas (DD) 5 (2,0,1,0,2)

Champions Team: 67%  (4/6)

2. Igła (CT) 12 (3,3,3,0,3)

3. Speedi (CT) 10 (2,0,3,2,3)

3. Osvald (CT) 9 (3,0,3,0,3) 

7. Aszotek (CT) 8+3 (1,2,3,0,2)

—————————————–

8. peer (CT) 8 (1,2,2,3,w)

10. MasTereK (CT) 7 (2,2,2,1,0)

White Sox: 50%  (3/6)

1. Malak (WS) 14 (3,3,2,3,3)

5. Slayu (WS) 10 (3,2,3,w,2)

7. Pirek (WS) 8+2 (3,1,1,3,0)

—————————————–

9. Guru (WS) 8+d (0,2,1,2,3)

10. Frano (WS) 7 (2,1,2,2,0)

11. Cinek (WS) 7 (0,2,2,2,1)

Red Sox: 43% (3/7)

6. mk (RS) 9 (1,1,2,3,2)

6. Kwiti (RS) 8+3 (1,1,2,2,2)

7. Strc (RS) 9 (3,2,1,1,2)

————————————–

8. Artas (RS) 8+D (0,3,W,2,3)

10. Witek (RS) 7 (2,3,0,1,1)

12. vaikai (RS) 6 (1,1,1,1,2)

13. Jessup (RS) 5 (2,3,0,0,0)

Buoni Fantasmas: 25%  (1/4)

1. hN (BF) 14 (3,3,3,2,3)

————————————–

9. Wazzup (BF) 7 (1,0,1,3,2)

12. Leigh (BF) 7 (1,2,1,2,1)

12. Nicki (BF) 6 (2,2,w,1,1)

2 liga:

Gołąb Tampere: 60% (3/5)

4.  Agent (GT) 9 (1,1,3,3,1)

5. Molken (GT) 10 (2,3,0,2,3)

7. Wazza (GT) 9 (3,0,2,2,2)

———————————

8. LyderKKŻ (GT) 8+3 (1,3,w,2,2)

16. Dada (GT) 0 (D,D,0,0,0)

Silver Champions Team: 33% (1/3)

6. Eric (SCT) 9 (1,1,2,2,3)

——————————————

9. Faraon (SCT) 7 (3,1,0,3,D)

16. WKS88 (SCT) 0 (0,0,d,0,d)

Ghost Academy: 25%  (1/4)

4. mmmaciekk (GA) 11 (3,2,3,1,2)

————————————————-

13. Misi (GA) 5 (2,1,1,1,0)

14. Eryk (GA) 4 (0,1,3,0,0)

15. Wazon (GA) 4 (0,2,1,0,1)

Black Sox: 0%   (0/1)

—————————————-

12. (9) Rdrabiniok (BSX) 7 (2,1,1,2,1)

Rycerze Zodiaku 2:  0%  (0/6)

———————————————-

10. BomberAŻ (RZ2) 6 (0,0,2,1,3)

11. Rafał (RZ2) 7 (2,0,2,1,2)

15. KoNik (RZ2) 4 (1,1,1,1,0)

15. Mario (RZ2) 2 (ns,1,0,1,d)

15. VladAŻ (RZ2) 2 (0,0,0,1,1)

16. MartineS (RZ2) 0 (0,0,0,0,0)

SMS ISQ: 0%  (0/6)

——————————————-

11. kokoss (SMS) 6 (1,0,3,2,0)

11. Julgo (SMS) 6 (2,2,0,w,2)

13. QBYST (SMS) 6 (0,2,1,1,2)

14. Tomicek (SMS) 4 (2,1,0,1,0)

14. Master1922 (SMS) 3 (0,0,0,2,1)

14. aHead (SMS) 3 (1,0,0,1,1)

Moje subiektywne TOP5 (9) – Sasla123

W poprzednim sezonie wystartował na Portalu ISQ cykl “Moje subiektywne TOP 5”. W nim zawodnicy Internet Speedway Quiz mają za zadanie przedstawić swoich pięciu ulubionych żużlowców oraz uzasadnić w kilku zdaniach każdy z tych wyborów. Komu kibicowali, kibicują lub nadal będą kibicować uczestnicy ISQ? A może komu kibicowaliby gdyby urodzili się trochę wcześniej? Na czyich występach i wynikach najbardziej im zależy? Kogo uwielbiają oglądać na archiwalnych nagraniach? Z kim mają najlepsze żużlowe wspomnienia? Tego będziecie dowiadywać się w tym oraz kolejnych odcinkach. Zapraszamy do śledzenia.

W dziewiątej odsłonie cyklu zawodnik Fajrant Team – Sasla123.

5. Cameron WoodwardPrzyszedł do Lublina w trakcie sezonu 2011. O ile pierwsze spotkanie miał niemrawe, bowiem zdobył 7-8 punktów, to w następnych meczach pokazał że jest liderem lubelskiego zespołu. Szybko stał się ulubieńcem lokalnej publiczności, którą cieszył jazdą w zasadzie do sezonu 2013. Waleczność na trasie i rozegranie pierwszego łuku, to go cechowało. Niestety zmiany regulaminowe – obligatoryjny komisarz toru w I lidze – i ogólny stan nawierzchni toru przy Alejach Zygmuntowskich 5 skutkowały że w sezonie 2014 był cieniem dawnego Cama. Nie potrafił odnaleźć się na twardych torach. Natomiast odniesiona kontuzja w ostatnim spotkaniu z Lokomotivem Daugavpils, w zasadzie zakończyła jego karierę. Jednakże w mojej pamięci pozostaje na zawsze walka z Peterem Ljungiem w sezonie 2013 gdzie po walce przez trzy okrążenia pozbawił Szweda dwóch punktów, wobec czego lubelska drużyna wygrała bieg w stosunku 5:1.

4. Paweł MiesiącJego występy w Lublinie należy podzielić na dwa rozdziały. Najpierw od 2011 r. do 2013 r., a potem od 2017 r. do 2020 r. Waleczność, często aż za brawurowa jazda, nieustępliwość i kolejno zdobywane skalpy uczestników GP w sezonie 2019, to jest to za co go zapamiętam. Dla Łełka nie było ważne, czy obok niego na starcie stoi Zmarzlik, Doyle bądź Vaculik. Jak dobrze wystartował, to był w stanie pokonać każdego, a przy słabszym starcie nie ustępował i potrafił z 3 pozycji awansować na 1, co udowodnił w pierwszym biegu sezonu 2019. Zresztą, cytując pewnego komentatora z Canal+ – „Paweł Miesiąc ostatni raz zamknął gaz w 1997 r. gdy była awaria elektrociepłowni”. Szkoda tylko zmarnowanego sezonu 2020, gdy rotowano nim i Jakubem Jamrogiem po zakontraktowaniu Jarosława Hampela.

3. Lee Richardson – Na żużel chodzę od 2001 roku, a Lee który podpisał kontrakt na starty w sezonie 2003 był dla mnie pierwszym „powiewem wielkiego żużla” w Lublinie. Na torze przy Al. Zygmuntowskich był w stanie pokonać każdego, łącznie z Nicki Pedersenem, który w tym sezonie został Mistrzem Świata. Niekwestionowany lider lubelskiej drużyny w 2003 r., a jedynie zmiany regulaminowe które zablokowały starty zawodników z cyklu GP w niższych ligach uniemożliwiły jego występy w Lublinie pomimo podpisanej umowy na 2004 r. Mimo tego, cały czas żyłem nadzieją, że jeszcze zobaczę Lee w lubelskich barwach. Niestety to już się nie stanie.

2. Andreas Jonsson – Jeden z ojców awansu do Ekstraligi w 2018 r. Przyszedł do Lublina w zasadzie w ostatniej chwili, gdy pewien wielokrotny mistrz świata doznał nagłej migreny na widok diamentów. O ile Lee Richardson był wyłącznie uczestnikiem cyklu GP, to Jonsson był drugim zawodnikiem na świecie. Dla większości lubelskich kibiców kojarzony głównie z telewizji, gdzie transmitowano zawody GP czy Ekstraligi. Człowiek z innego świata. Mądra jazda na trasie, walka do samego końca, umiejętność wykorzystania każdego fragmentu toru – za to go pamiętam. Kto wie, jakby potoczyła się jego dalsza kariera gdyby nie wypadek w pierwszym meczu sezonu 2019. Aczkolwiek w samej jego końcówce pokazał, że pomimo kontuzji z początku sezonu umie jeździć, bowiem w bardzo ważnym spotkaniu ze Stalą Gorzów wygrał bieg pokonując Zmarzlika, a zwycięstwo w tym meczu za trzy punkty skutkowało przynajmniej bezpośrednim utrzymaniem.

1. Jarosław Hampel – Oczywiście mógłbym dać na pierwsze miejsce Tomasza Golloba czy Bartosza Zmarzlika, ale zdecydowałem się umieścić na tej pozycji Małego. To był czerwiec 2020 r. Gdzieś pomiędzy pierwszą, a drugą falą COVID-19. Sprawdzam odruchowo telefon, a tam powiadomienie z aplikacji PGE Ekstraligi – Jarosław Hampel w Lublinie. Zadałem sobie od razu pytanie – „to jakiś żart czy sen”, zwłaszcza że mówiono o nim jako o potencjalnym wzmocnieniu Rybnika. Włączam Facebooka i na profilu klubu informacja o kontrakcie z Hampelem. Przyznam, że długo byłem w szoku. Zresztą nie tylko ja. Kolejny zawodnik z wspaniałą przeszłością, a i po różnych przejściach związanych z kontuzjami. Zwłaszcza po tej z 2015 roku, która być może pozbawiła Małego kolejnego medalu Mistrzostw Świata być może z najcenniejszego kruszcu. Swoje pierwsze kroki w ligowym żużlu stawiał przy Hansie Nielsenie, a po zakończeniu kariery przez Profesora z Oxfordu był jednym z liderów pilskiej Polonii. Później kontrakty we Wrocławiu, Lesznie, Zielonej Górze i znowu Lesznie. Po podpisaniu kontraktu w Lublinie od początku był solidnym punktem zespołu, przynajmniej w spotkaniach domowych, jednakże głównie opierał swoje wyniki o dobre starty a sprzęt którym dysponował nie zawsze na to pozwalał. Przełom przyszedł 1 maja 2022 roku podczas meczu na Motoarenie. Drużyna Motoru osłabiona wobec braku Dominika Kubery, a do tego pamiętne ZZ za rodaków Fiodora Dostojewskiego. Hampel początek sezonu miał bardzo niemrawy, a wraz z znajomymi czekającymi w kolejce do wejścia na sektor gości mieliśmy nadzieję chociaż na jedno czy dwa zwycięstwa biegowe Małego. Jak było każdy wie, a remedium na kłopoty była zmiana dostawcy silników. Z biegiem sezonu oglądaliśmy zupełnie innego sezonu zupełnie innego Jarosława. Jak z najlepszych czasów GP. Szybki ze startu, odważny na trasie. Nazywany przez redaktora Noskowicza – Generałem Jarosławem Hampelem. Podobnie i w tym roku w fazie play-off. Niestety, słabsza runda zasadnicza w sezonie 2023 zadecydowała o tym, że Małego nie będzie w Lublinie w 2024 r. Dobry duch zespołu, a dwa złota dla Motoru to była w dużej mierze jego zasługa. Będzie go brakowało, aczkolwiek dotychczas wybory Prezesa Kępy broniły się.

White Sox – Dobre Duszki 47:42

White Sox – 47:
9. Julgo 3 (0,1,0,2,w)
10. Guru 7+1 (2*,0,2,0,3)
11. Frano 6 (2,0,w,2,2)
12. Slayu 10+2 (2*,3,2,1,2*)
13. Malak 14 (3,3,2,3,3)
14. Cinek 7+2 (3,2*,1*,0,1)
15. Pirek ns

Dobre Duszki – 42:
1. boski 7 (1,0,1,3,2,0)
2. Lowigus 8 (0,1,-,3,3,1)
3. brindel 7+3 (3,1*,2*,0,1*,0)
4. Magik 6 (0,2,3,d,1,-)
5. Speed (ZZ) ns (-,-,-,-,-)
6. Wojtas 2 (1,1,-,-,-,-)
7. Kasper 12 (3,3,w,1,3,2)

Bieg po biegu:
1. brindel, Frano, boski, Julgo ……..2:4
2. Malak, Slayu, Wojtas, Lowigus ……..5:1 (7:5)
3. Cinek, Guru, Wojtas, Magik ……..5:1 (12:6)
4. Slayu, Magik, brindel, Frano ……..3:3 (15:9)
5. Malak, Cinek, Lowigus, boski ……..5:1 (20:10)
6. Kasper, brindel, Julgo, Guru ……..1:5 (21:15)
7. Magik, Malak, Cinek, brindel ……..3:3 (24:18)
8. Kasper, Guru, boski, Julgo ……..2:4 (26:22)
9. Lowigus, Slayu, Frano (w), Kasper (w) ……..2:3 (28:25)
10. boski, Julgo, Slayu, Magik (d) ……..3:3 (31:28)
11. Lowigus, Frano, Kasper, Cinek ……..2:4 (33:32)
12. Malak, boski, brindel, Guru ……..3:3 (36:35)
13. Kasper, Frano, Magik, Julgo (w) ……..2:4 (38:39)
14. Guru, Kasper, Cinek, boski ……..4:2 (42:41)
15. Malak, Slayu, Lowigus, brindel ……..5:1 (47:42)

Sędzia: Plonek

Moje subiektywne TOP5 (8) – Vaikai

W poprzednim sezonie wystartował na Portalu ISQ cykl “Moje subiektywne TOP 5”. W nim zawodnicy Internet Speedway Quiz mają za zadanie przedstawić swoich pięciu ulubionych żużlowców oraz uzasadnić w kilku zdaniach każdy z tych wyborów. Komu kibicowali, kibicują lub nadal będą kibicować uczestnicy ISQ? A może komu kibicowaliby gdyby urodzili się trochę wcześniej? Na czyich występach i wynikach najbardziej im zależy? Kogo uwielbiają oglądać na archiwalnych nagraniach? Z kim mają najlepsze żużlowe wspomnienia? Tego będziecie dowiadywać się w tym oraz kolejnych odcinkach. Zapraszamy do śledzenia.

W ósmej odsłonie cyklu zawodnik Red Sox – vaikai.

Zostałem poproszony o wytypowanie swojego subiektywnego top 5 żużlowców i takoż czynię. Mój top 5 będzie skrajnie subiektywny, bo kierowałem się raz, że tropem lubelskim, a dwa wybierałem bohaterów mojego dzieciństwa (z jednym wyjątkiem). Niekoniecznie dali najwięcej tej drużynie patrząc na całą historię lubelskiego żużla, ale z różnych powodów zapisali się jakoś w moim dziecięcym umyśle. Zapraszam zatem na podróż przepełnioną filtrem mojej osobistej nostalgii i z góry przepraszam za przekłamania, które owa nostalgia poczyniła w moich wspomnieniach.

5. Joonas Kylmaekorpi – nie ukrywam – musiałem sprawdzić, który to był sezon, ale tego gagatka to ja doskonale pamiętam. Rok 2005 był dla Lublina rozczarowujący. W 2004 do końca walczyliśmy w barażach o ekstraligę, natomiast w następnym sezonie z Koziołków jakby uszło powietrze. Pierwsze sześć spotkań to jeden remis, a tak wszystko „w ryj”. Na tyle kiepsko to wyglądało, że w trybie awaryjnym został sprowadzony do drużyny sympatyczny Fin, o którym mowa wyżej. W swoim debiucie na lubelskim obiekcie, w przegranym starciu z Gorzowem walnął 18 z bonusem w 7 startach. Co tu dużo mówić – oczarował on swoją jazdą nie tylko lubelskich kibiców (aczkolwiek oprócz zachwytów to na forum zuzel.info toczyła się również zażarta dyskusja nad „poprawnością” jego techniki jazdy), ale jeszcze bardziej trzynastoletniego mnie. W swoim charakterystycznym czerwonym kevlarze i walecznym stylem jazdy wyglądał na gościa z zupełnie innej planety. W tym jednym spotkaniu widziałem chyba całą paletę możliwych ataków w żużlu. Pamiętam nawet, że jak tylko wróciłem po tym meczu do domu, to od razu zadzwoniłem do swojego kolegi i opowiadałem jakiego to kosmitę spotkałem na Zygmuntowskich, świetne wspomnienie. Na youtube zachował się nawet jeden bieg z tamtego meczu – podsyłam dla chętnych https://www.youtube.com/watch?v=u8autSHQ4Vo. Swoją drogą lubelski stadion dawno nie widział takich pustek na trybunach :). Ze statystycznego obowiązku – Joonas wystąpił jedynie w sześciu meczach, za to wykręcił fajną średnią 2,4. Może nie zaznaczył się mocniej w historii klubu jak chociażby Peter Karlsson w 2004 roku i nie wypełnił do końca tej pustki po nim, ale przywiózł cenne punkty i trwale odcisnął swoje piętno w moich wspomnieniach.

4. Sean Wilson – kolejny zawodnik to jeszcze większa efemeryda jeśli chodzi o lubelski żużel. Rok 2000 i czasy LKŻ Lublin to czasy szeroko pojętego dziadostwa. W tym anturażu na lubelski owal zstąpił człowiek tym razem nie z innej planety, a z innego wszechświata. Parszywym urokiem tamtych czasów było m.in. to, że stranieri jeździli raczej w wybranych meczach niż w całym sezonie. Sean Wilson nie był wyjątkiem, a szkoda. Dwa występy, łącznie 11 biegów, średnia 3,0. Przyjechał i przeszedł grę. Nie wiem czy u was też fotografowie pod stadionami sprzedawali żużlowe zdjęcia, ale u mnie tak. Po jednym z tych dwóch meczów, na których byłem użyłem wszelkich znanych mi zdolności, żeby namówić tatę na kupno zdjęcia Seana Wilsona. Takiego gwiazdora musiałem mieć w zagubionej już niestety kolekcji ;). Jako ciekawostkę mogę przytoczyć wpis z żużlowego forum – anegdotę, którą podzielił się były prezes Jarosław Siwek: „Raz mieliśmy takiego zawodnika. Przyjechał w sobotę przed meczem. Zrobił dwa kólka w południe i tyle, dalej do hotelu. Umówiliśmy się na ósmą wieczorem na starym mieście. Przychodzę, patrzę i mnie zatkało, on już ćwiczy piąte piwo. No ale nic, myślę sobie, zaraz trzeba się będzie zbierać. A gdzie tam. Jego kompania nabierała dopiero ochoty na zabawę. Przy dzięsiatym wziąłem się na odwagę i mówię dosyć! A on do mnie tak. Ty masz swoje obowiązki to ich pilnuj. Ja mam swoje i je wykonam. Wypił piętnaście browarów i mówi, że jutro zrobi pietnaście punktów. Ja przerażony myślę – akurat. Zrobił OSIEMNASCIE w sześciu startach z najlepszym zespołem wtedy”. Cóż – Terminator nie tylko na torze :).

3. Lee Richardson – Sean Wilson był przez chwilę, ale pierwszym obcokrajowcem w lubelskich barwach, z którym byłem emocjonalnie związany to właśnie Lee Richardson. Praktycznie nie zawodził, totalny szef i pewniak na dwucyfrówkę. Śmiało można powiedzieć, że lubelska legenda, chociaż znowu – tylko jeden sezon. Jednocześnie z Lee Richardsonem wiąże się moje pierwsze „żużlowe” załamane serce. 21 września 2003 rok – ostatni mecz rundy finałowej ze Stalą Gorzów – Lee podpisuje kontrakt z lubelską ekipą na starty w sezonie 2004. Niespełna dwa miesiące później żużlowa centrala przyklepała regulamin zatrudniania zawodników, w którym znajdował się skrajnie niekorzystny zapis o zakazie startu dla stałych uczestników Grand Prix w 1 lidze żużlowej. Lee otrzymał stałego „dzikusa” na sezon 2004 i tym samym jego sukces uniemożliwiał starty w barwach Koziołków. Totalnie mnie to załamało i dało nauczkę życiową, że ten świat to jednak nie jest sprawiedliwy ani trochę. W tej współpracy grało wszystko – Lee nie tylko przywoził praktycznie same trójki, ale też był dobrym duchem tej drużyny w parku maszyn i na torze. W tamtym czasie czuło się, że w tym mieście tworzy się coś wielkiego, a Lee w tej talii będzie asem. Niestety rzeczywistość mocno zweryfikowała te nadzieje i przez długie lata ekstraliga dla Lublina była niedostępna. Były jeszcze co prawda przebąkiwania, że może Lee wróci jak awansujemy, ale czas pokazał, że nasze drogi nigdy już się nie przecięły, a sam zawodnik niestety musiał przedwcześnie pożegnać się z tym światem. Cóż, dwa punkty zwrotne w tej historii – raz poszło w złą stronę, a raz najgorszą. Tak jak wyżej pisałem: dwa skojarzenia, dwie nauczki, dwa razy zobrazowane powiedzenie, że życie i świat nie są sprawiedliwe. Niemniej jednak najbardziej w tym wszystkim szkoda świetnego żużlowca i człowieka.

2. Dominik Kubera – chciałem wyróżnić też kogoś z tej najnowszej historii lubelskiego żużla i tu wybór padł na Dominika Kuberę. Swoją waleczną jazdą wiele radości dał Robert Lambert, do ekstraligi wprowadzał nas Andreas Jonsson, ważną postacią już w najwyższej klasie rozgrywkowej był chociażby Mikkel Michelsen, a renesans Pawła Miesiąca był czymś wspaniałym, niepojętym i kluczowym w utrzymaniu ekstraligowego stołka. Ale mam takie poczucie, że Dominik Kubera to coś więcej. Mimo że nie jest „lubelski” to jednak po tych trzech sezonach ciężko wyobrazić mi sobie tę drużynę bez niego. Rozwija się razem z zespołem, potrafi jeździć widowiskowo i inteligentnie, a ten szybki powrót po kontuzji był niesamowity. Nowa lubelska era ma na pewno twarz Jakuba Kępy, ale jeśli chodzi o zawodników to podświadomie odnoszę wrażenie, że tym najważniejszym elementem układanki jest Dominik. Nie łudzę się, że resztę swojej kariery spędzi w Lublinie, bo różnie się życie toczy, ale wierzę, że bezdyskusyjnie pewnego dnia Dominik będzie symbolem wspaniałych żużlowych czasów dla Lublina, nie tylko w mojej głowie, ale również w powszechnej opinii całego środowiska.

1. Jerzy Mordel – legenda. Trochę mi żal, że załapałem się na końcówkę kariery Jurka Mordela, ale nie jest też tak, że byłem świadkiem tylko i wyłącznie jego zjazdu. Rok 2002 to tylko 3 występy w lubelskich barwach, w trzech ostatnich spotkaniach. Druga porażka w lidze to sierpień 2002 i na kampanię wrześniową lubelskie Koziołki wyciągnęły z szafy tajną broń – Jurka Mordela. Pach, pach, pach, trzy wygrane, średnia 2,462 i z pomocą swojej legendy Lublin wjeżdża do pierwszej ligi. Może i mam spaczony umysł, ale ten awans i radość na całym stadionie w szary wrześniowy dzień po meczu ze Śląskiem Świętochłowice to było to. Z głośników popłynęło „We are the champions”, jakiś kibic koło mnie rzucił achtunga prosto pod nogi bodajże Dawida Stachyry, a ja po raz pierwszy w żużlowym życiu poczułem, że nasi lubelscy żużlowcy są w czymś najlepsi. Późniejsze pięcie się do ekstraligi, a następnie dwa mistrzostwa są na pewno czymś wspaniałym, ale ten szary wrzesień 2002 roku darzę wyjątkowym sentymentem. Co do pana Jerzego – na pewno mógł osiągnąć więcej, ale czasy były jakie były. Pozytywna twarz i postać mroczniejszych czasów lubelskiego żużla.

1 liga: Dobre Duszki – Red Sox 52:37

Dobre Duszki okazały się lepsze w czwartej kolejce, quizowej 1 ligi. Podopieczni Wojtasa nie pozostawili złudzeń Czerwonym Skarpetkom i wygrały pewnie, 52:37. Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był Speed, który na swoim koncie zapisał 11 punktów. Honoru Red Sox bronił Jessup, który zanotował także 11 „oczek”, ale w sześciu startach.

Dla zespołu Witka to nietypowa sytuacja, ponieważ w tym sezonie nie odnieśli jeszcze ani jednego zwycięstwa i okupują ostatnie miejsce w tabeli. Jeżeli Skarpetki chcą liczyć się w walce o play-off to w kolejnym meczu muszą już wygrać.

Dobre Duszki – 52:
9. mmmaciekk (G) 3+1 (1,-,1,1*,-)
10. Magik 8+1 (1*,0,3,1,3)
11. Speed 11 (3,2,3,3,0)
12. Wojtas 4+2 (1,1*,-,-,2*)
13. Boski 7 (w,2,1,3,1)
14. Lowigus 9 (2,3,3,0,1)
15. Kasper 10+1 (3,2*,2,3)
16. Eryk (G) ns

Red Sox – 37:
1. Kwiti 6 (2,w,2,0,2)
2. Strc 3+2 (2*,w,d,1*,w)
3. Jessup 11 (0,3,0,3,2,3)
4. Vaikai 3 (0,0,2,-,1)
5. mk 4+1 (3,1*,0,0,0)
6. Witek 10+1 (3,2,1,2,2*)
7. Igor (G) ns

Sędzia: Slayu (White Sox)
Technik: Wojtas

Fajrant Team lepsze od Buoni Fantasmas

Fajrant Team pokonało Buoni Fantasmas 50:40. Najlepszym zawodnikiem FT byli Cysu i Paboł – po 11 punktów. W BF najskuteczniejszy był Wazzup – 10.

Buoni Fantasmas – 40:
9. Daniel 5 (0,1,1,3,w)
10. Rudolf 7+1 (3,0,1*,0,3,0)
11. Nicki 7+1 (2,0,1,3,0,1*)
12. Wazzup 10 (3,2,3,0,1,1)
13. Leigh ZZ ns (-,-,-,-,-)
14. hN 9+1 (2*,w,2,1,2,2)
15. ŁukaszWroński 2+1 (2*)

Fajrant Team – 50:
1. Vanpraag 9+1 (1,1,2*,2,3)
2. Plonek 5 (0,2,3,-,0)
3. Paboł 11 (3,3,3,2,-)
4. Sasla123 1 (0,-,0,0,1)
5. Bazyli 7+2 (1,-,2*,1*,3)
6. Cysu 11 (1,1,3,3,0,3)
7. Bartass 6+2 (2*,2,2*)
8. LyderKKZ ns

Bieg po biegu:
1. Paboł, Nicki, Vanpraag, Daniel ……..2:4
2. Wazzup, ŁukaszWroński, Bazyli, Plonek ……..5:1 (7:5)
3. Rudolf, hN, Cysu, Sasla123 ……..5:1 (12:6)
4. Paboł, Wazzup, Cysu, Nicki ……..2:4 (14:10)
5. Wazzup, Plonek, Vanpraag, hN (w) ……..3:3 (17:13)
6. Cysu, Bartass, Daniel, Rudolf ……..1:5 (18:18)
7. Paboł, hN, Rudolf, Sasla123 ……..3:3 (21:21)
8. Plonek, Vanpraag, Daniel, Rudolf ……..1:5 (22:26)
9. Cysu, Bazyli, Nicki, Wazzup ……..1:5 (23:31)
10. Daniel, Vanpraag, Wazzup, Sasla123 ……..4:2 (27:33)
11. Nicki, Bartass, hN, Cysu ……..4:2 (31:35)
12. Rudolf, Paboł, Bazyli, Nicki ……..3:3 (34:38)
13. Bazyli, hN, Sasla123, Daniel (w) ……..2:4 (36:42)
14. Vanpraag, hN, Nicki, Plonek ……..3:3 (39:45)
15. Cysu, Bartass, Wazzup, Rudolf ……..1:5 (40:50)

Sędzia: Aszotek
Technik: hN

Rycerze Zodiaku górą

Rycerze Zodiaku wygrali z Champions Team 49:40. Liderami RZ byli PiotrekSL i Falanga, którzy zdobyli po 12 punktów. W CT najskuteczniejszy był Aszotek – 11.

Rycerze Zodiaku – 49:
9. HalfGoose 2 (1,1,0,w,0)
10. mariano 11 (2,3,2,1,3)
11. PiotrekSL 12 (3,3,3,2,1)
12. yaras 5 (0,w,1,1,3)
13. Falanga 12 (3,3,3,3,0)
14. Misiowy 7+3 (1,2*,2*,0,2*)
15. Mario (G) ns

Champions Team – 40:
1. PeeR 7+1 (2,0,1,2*,2,0)
2. MasTerek 9+1 (2,1,3,1,2*)
3. Osvald 3 (0,w,1,-,2)
4. Aszotek 11 (3,2,0,3,3)
5. Speedi 6+1 (1*,2,2,d,1)
6. Igła 4+1 (d,w,d,3,1*)

Bieg po biegu:
1. PiotrekSL, PeeR, HalfGoose, Osvald ……..4:2
2. Falanga, MasTerek, Speedi, yaras ……..3:3 (7:5)
3. Aszotek, mariano, Misiowy, Igła (d) ……..3:3 (10:8)
4. PiotrekSL, Aszotek, yaras (w), Osvald (w) ……..3:2 (13:10)
5. Falanga, Misiowy, MasTerek, PeeR ……..5:1 (18:11)
6. mariano, Speedi, HalfGoose, Igła (w) ……..4:2 (22:13)
7. Falanga, Misiowy, Osvald, Aszotek ……..5:1 (27:14)
8. MasTerek, mariano, PeeR, HalfGoose ……..2:4 (29:18)
9. PiotrekSL, Speedi, yaras, Igła (d) ……..4:2 (33:20)
10. Aszotek, PeeR, yaras, HalfGoose (w) ……..1:5 (34:25)
11. Igła, PiotrekSL, MasTerek, Misiowy ……..2:4 (36:29)
12. Falanga, PeeR, mariano, Speedi (d) ……..4:2 (40:31)
13. yaras, Osvald, Igła, HalfGoose ……..3:3 (43:34)
14. mariano, Misiowy, Speedi, PeeR ……..5:1 (48:35)
15. Aszotek, MasTerek, PiotrekSL, Falanga ……..1:5 (49:40)

Sędzia: Cysu
Technik: PiotrekSL