Fajrant Team rozgromiło White Sox 60:30. Podopieczni Plonka pokazali, że są w formie i są już na czwartym miejscu w tabeli I ligi. Tak wysoki triumf dodał pewności siebie Fajrantom i choć trudno to sobie wyobrazić, to jeszcze bardziej poprawił atmosferę w zespole.
Co zatem stało się, że w drugiej fazie meczu Fajranci wygrywali wszystkie biegu po 5:1. – Jeśli mam być szczery, to zupełnie nic. Spójrz na Vanpraaga, Plonka i na mnie – po pierwszych dwóch seriach mieliśmy łącznie sześć punktów. Dopiero kiedy w drugiej części dopasowaliśmy się do reszty składu i zaczęło się „golenie”. Wielki szacunek dla Bartassa, Paboła i Cysa za świetny mecz – powiedział Molken.
Zawodnik Fajrantów podczas meczu robił dobrą atmosferę, co też wpłynęło na wygraną i uskrzydliło zawodników. – Trzeba przyznać, że tak. Chyba to ja byłem tym najbardziej spompowanym na czacie klubowym po meczu, robiłem za typowego „Atmosfericia”, ale to dobrze, uwierzyliśmy chyba wszyscy w siebie. To najwyższy wynik w historii klubu w pierwszej lidze, czujemy się wszyscy mocni. Jeśli spojrzysz w program meczowy, to od siódmego biegu z jednym małym wyjątkiem robiliśmy same 5:1 – trudno się po takim meczu nie podjarać. Żeby nie wyjść na buca dodam tylko, że absolutnie nie deprecjonuję wiedzy i zaangażowania chłopaków z WS – po prostu wczoraj nam wszystko wchodziło – stwierdził.
Molken pokazał się z dobrej strony w tym meczu. Zdobył 8 punktów i 4 bonusy. – Jeśli miałbym oceniać siebie, to standardowo – mało wiedzy, szybkie palce. To mój rekord w bonusach i chyba w tym roku najlepiej odnajduję się właśnie w spisywaniu. Wiedza mi uciekła niesamowicie, być może również przez to, że zmieniłem ulubioną dyscyplinę i oddaliłem się od żużla. Moim celem jest wygrać klasyfikację bonusów w tym roku. W tym miejscu chciałbym napisać, że przepis o ustalaniu kolejności w statystykach na podstawie średniej BEZ bonusów to bezsens! Wywaliliście mnie z szóstego miejsca na koniec drugiej dziesiątki! – dodał.
Fajrant Team włączyło się do walki o medale. – My sami w siebie nie wierzyliśmy, nawet już po reaktywacji. Każdy zgubił życie internetowe i zajął się tym prawdziwym. Wiedzieliśmy, że przed przerwą nie byliśmy najlepsi w quizie, oczywiście mówię tylko o wiedzy. Pod względem atmosfery zawsze mieliśmy TOP1. Jesteśmy czwarci, ale walimy konwenanse. Odkąd dołączył do nas Cysu mamy świadomość, że mamy trzech kozaków i resztę wcale nie takich badziewiaków. Wczorajszy mecz to pokazał. Kluczem do sukcesu… chciałoby się powiedzieć atmosfera, jak to u Fajrantów, ale trzeba po prostu przyznać, że mamy w zespole niesamowicie inteligentnych ludzi, którzy wszystkie zakamarki w pamięci mają wypełnione żużlem. Wielu z nas od powrotu do quizu poczyniło inwestycje, zaczęło kupować żużlowe książki, czytać strony internetowe, robić sobie samemu jakieś dokumenty, które systematyzują ich wiedzę. Ja należę do gości od szybkich palców, ale mamy w zespole naprawdę ambitnych chłopaków. Nie byliśmy nigdy nieśmiali, więc napisz to dużymi literami – jedziemy po złoto, golimy wszystko po drodze, nie boimy się nikogo – zakończył.