Co z tym ISQ? Aszotek o promocji

Przyglądam się temu naszemu ISQ czasem z bliska, czasem z daleka, czasem z boku, a czasem w ogóle nie patrzę. Próbuję przelać swoje przemyślenia na ekran monitora w stylu ciętym niczym pióro, czy jak kto woli, klawiatura, redaktora Czekańskiego, ale chyba nie mam tak ciętego języka i nie wymyślę na poczekaniu takich kąśliwych tekstów. Za to zgaduję, że szybciej piszę. Panie redaktorze, wiem, że tego nigdy Pan nie przeczyta, ale jeśli jakiś cudem tak, to zapraszam na dowolny turniej ISQ – sprawdzimy się. Najlepiej na turniej zaplecza, bo nowemu zawsze łatwiej zacząć z niższej półki. A że ja jestem raczej przeciwieństwem „nowego”, za to stałem się tak słaby, że do turnieju zaplecza pasuję jak ulał, to idealnie się tam wkomponujemy.

Wybaczcie ten wstęp, który z quizem nie ma nic wspólnego i prawdopodobnie nigdy nie trafi do jego odbiorcy. To taka metafora tego, co dzieje się ostatnio, czyli otwierania się ISQ na… No właśnie, na co? Na świat? Świat żużlowy? Czy może tylko określone nośniki informacji, jak Facebook czy Twitter? A gdzie Snapchat, czy co tam teraz jest w modzie wśród nastolatków? Czy ISQ ma tam konto?

Tak już bardziej poważnie – podoba mi się to. Podoba mi się to, że coś się dzieje, że pojawiają się różne treści. Czasem rzeczowe, czasem jest to „heheszkowanie” na poziomie piętnastolatków i wówczas (niesłusznie!) obrywa się biednym Rycerzom Zodiaku, wciąż bez zwycięstwa, ale nie bez ambicji. Na początku tego typu content mnie trochę irytował, ale potem zdałem sobie sprawę, ile lat miała większość z nas, gdy zaczynała. No, ile? Czy nie właśnie około piętnastu? Dlatego doszedłem do wniosku, że to świetny zamysł, by te treści były zróżnicowane. Tak, by mogły trafić do każdego.

Bo, nie ukrywajmy, my pewnie byśmy chcieli, by do quizu trafiały tylko takie „świeżaki”, jak Falanga, Frano, czy inni tego typu – znający się na żużlu, ogarnięci życiowo, potrafiący się zachować. Dorośli. Ale z tymi dorosłymi jest pewien problem – oni mają „trochę” mniej czasu niż nastolatkowie. I jeżeli mają do wyboru obejrzeć dawno polecany, a wciąż nieobejrzany serial na Netflixie, poświęcić czas rodzinie, czy po prostu pójść wcześniej spać, by wreszcie się wyspać – wybiorą wszystko, co wydaje im się ważniejsze od internetowego quizu żużlowego. Przynajmniej dopóki tego quizu nie spróbują, bo to cholerstwo wciąga. Ale żeby wciągnęło, muszą spróbować. To do tej próby trzeba ich nakłonić, a łatwe to nie jest.

Z nastolatkami jest inaczej. Oni próbują niemal wszystkiego. Tylko ciężko im się skupić, ciągle chcą więcej, ciągle chcą czegoś nowego. Rację mieli ci, którzy twierdzili, że czym my w zasadzie mamy przyciągnąć tych nowych? Forum, na którym bez zalogowania praktycznie nic nie widać? Perspektywą jakichś turniejów za kilka dni? Dla nastolatka to wieczność, on żyje tu i teraz. Wejdzie, zobaczy, nie przyciągnie go, wyjdzie. Nie wróci.

Dlatego tak sobie myślę – ten fotoquiz, te memy, te heheszki – jeśli to wszystko zapewni nam napływ nowych, to naprawdę pomysłodawca powinien dostać zielony nick. Czemu zielony? Bo to kolor nadziei i życia. A w tym przypadku nadziei na życie ISQ, bo był moment, że podejrzewałem już ISQ o wolę eutanazji.

Start a Conversation