Kategoria: Internet Speedway Quiz

Malak: Brakuje mi Bad Company w ISQ

Dziś pierwsza część obszernego wywiadu z Malakiem, w którym opowie nam o swojej karierze w ISQ, relacjach z innymi graczami, przybliży kulisy transferu do WS, porówna też swoich dotychczasowych trenerów i drużyny. Porozmawiamy też o żużlu, Włókniarzu i życiu prywatnym.

Lowigus: Na początek standardowe pytanie, jak i kiedy trafiłeś do ISQ? Skąd wziął się pomysł by spróbować swoich sił w quizie? W jakiej lidze debiutowałeś?

Malak: Debiutowałem w 2005 roku w ISQŻ, znanym też jako liga szwedzka. Pomysł wyszedł z forum o grach żużlowych (Centrum MŻ), na którym byłem wówczas dość aktywny pod względem pisania opowiadań z karier z Menedżera Żużlowego czy nawet kiedyś wydałem swój update do MŻ na sezon 2006. Wracając do samego ISQ, to bodajże nieżyjący już Mariusz Strohschein wyszedł właśnie z inicjatywą utworzenia zespołu i choć sam nigdy nie startował, to my rozpoczęliśmy zmagania ligowe jako CentrumMŻ Team. Później nazwa drużyny uległa zmianie na Team Exide. Zaczynałem pod mało ambitnym nickiem KubaCKM, a w samej drużynie było bardzo dużo uzdolnionych osób, które zrobiły mniejszą lub większą karierę w ISQ – Pao (Paweu), Bartass, MaciekZKZ (Molken), Rafiz (Guru) – to tak na szybko z pamięci. Wiodło nam się całkiem nieźle jak na debiutantów, jednak drużynowo często czegoś brakowało. Z perspektywy całego ISQ, to ISQŻ było oczywiście tylko przetarciem przed ligą polską – jedyną, która przetrwała i którą znamy po dziś dzień. Pao i Molken dołączyli tam do legendarnego Speedway Friends, zdobywając od razu w sezonie 6 złoto DM. Pao był w ogóle fenomenem, bo jako debiutant dołożył do tego tytuł IM ISQ. Wracając do mnie, to ja odwlekałem moment dołączenia do tej ligi, bojąc się, że nie podołam, aż ostatecznie zdecydowałem się na ten krok wiosną. Zaczęło się od drobnych problemów, bo wtedy w ISQ funkcjonowała dość restrykcyjna polityka odnośnie nicków i mój był zbyt podobny do KubyW, przez co zostałem poproszony o zmianę. Jako, że zagrywałem się wtedy w Knights of the Old Republic, pierwszym pomysłem był Revan, ale w ISQ był wcześniej Raven, jeden z banitów i twórców ligi angielskiej, więc padło na Malaka. Zgłosili się do mnie remik z Hullitem i dołączyłem do Bad Company. Debiut pamiętam do dziś, bo jechaliśmy przeciwko Black Cossacks, byłem wystawiony pod numerem 15 i czekałem długo na swoją szansę. W końcu pojawiłem się w biegu 11 i zdobyłem 3 punkty. Potem bieg 13 i znowu zwycięstwo. Ostatecznie wygraliśmy 47:43, choć rywale mieli niesamowitego Leigh (18 w 6), a ja czekałem pełen ekscytacji na oceny pomeczowe na forum (tęsknie za żyjącymi forami drużynowymi, serio!). Potem był mecz z Wild Wolf, gdzie zdobyłem 12 punktów i zapanowała ekstaza. Choć reszta sezonu nie była już tak owocna, to średnia 1,466 na koniec była optymistyczna i dawała fajne perspektywy na przyszłość.

Lowigus: Twoja pamięć jest imponująca. Muszę też przyznać, że przytoczone przez Ciebie wyniki też robią wrażenie. Podobno są dwie drużyny, których fora klubowe żyją, czy ich trenerzy mogą już wysyłać oferty na przyszły sezon?

Malak: Dziękuję, choć z pewnością wynika to z tego, że ISQ było dla mnie zawsze ważne. Wiadomo, to tylko gra, ale stanowiła część mojego młodzieńczego życia, poznałem wiele fajnych osób, dostarczała i dostarcza emocji, dlatego pewnych rzeczy się nie zapomina. Odnosząc się do ofert, to patrząc na moją obecną formę, wątpliwe, aby ktoś rozważał mnie jako poważne wzmocnienie, natomiast mogę w tym miejscu publicznie powiedzieć to, co przekazywałem prywatnie kilku osobom – na sezon 16 na pewno zostaję w White Sox.

Lowigus: Wrócę jeszcze do twoich początków w ISQ. W roku 2005 miałeś 12 lat, jaki był wtedy odbiór twojej osoby? Większość zawodników było kilka lat starszych, a znając charaktery graczy ISQ pewnie musiałeś przejść swoistą „szkołę życia”?

Malak: Dobre pytanie. Myślę, że nikt nie patrzył na mnie, że mam tyle i tyle lat, ale wiek warunkuje pewne zachowania. Guru kiedyś podesłał mi log z 2006 roku z ISQŻ, gdzie jechaliśmy przeciwko Champions Team (zespół powiązany z CT z prawowitego ISQ). Gdy czytam siebie z tamtego meczu, to jestem autentycznie zażenowany. Dlatego myślę, że ktoś w wieku 16 czy 18 lat mógł odczuwać momentami przepaść mentalną. Ale tak, jak mówisz – internet, a ISQ w szczególności to zawsze było brutalne miejsce i szczerze, wiele razy zostałem pewnie zwyzywany, ale życie – trzeba mieć twardą skórę. Z tej perspektywy można powiedzieć, że ISQ dołożyło się do mojego rozwoju mentalnego

Lowigus: Sam zaczynałem w wieku 14 lat i z podobnym zażenowaniem, ale też ze śmiechem wspominam teraz moje utarczki słowne np. z Magikiem, więc doskonale wiem o czym mówisz. Wszystkie te lata w ISQ i zdarzenia, które miały miejsce sprawiły jednak, że jesteś obecnie quizowiczem twardo przedstawiającym swoje zdanie. W poprzednich sezonach kilka razy uczestniczyłeś w ostrych wymianach zdań na forum, zwanych potocznie dymami . W tym sezonie jesteś nieco wyspokojony, czym jest to spowodowane ? Czy to Malak wymiękł czy po prostu brakuje dymów?

Malak: Szczerze powiedziawszy, wszystko to, co działo się pod koniec zeszłego sezonu wyczerpało mnie chyba emocjonalnie. Nie chciałem tam zabierać jakiegoś konkretnego stanowiska, co przez część osób było krytykowane. Do dziś zadaję sobie pytanie, o którym wspomniał też Witek – czy dobrze postąpiliśmy z Badami? Mówię tu o nas, jako społeczności ISQ. Ja sam można powiedzieć miałem jakąś fundamentalną i permanentną „kosę” z Mezzim, co skutkowało brakiem kontaktów w sezonie 14, ale kurczę… Zarząd był pod wielką presją w tamtym momencie, do tego fakt, że to play-offy, my jako DD już czekaliśmy w finale na rywala, potrzebne były szybkie decyzje. Fakt jest taki, że straciliśmy mocną drużynę, wielu dobrych zawodników. Z perspektywy czasu nie oceniam tego pozytywnie i żałuję. Mam przykładowo jakiś kontakt z Maticem i bolą mnie słowa, że jego przygoda z ISQ się skończyła, po prostu – odpadł fajny zawodnik w niefajnej atmosferze. I teraz wracając do meritum. To nie jest tak, że ja szukam utarczek słownych. Ale na codzień jestem fanem bezpośrednich konfrontacji. Nic mnie bardziej nie irytuje niż rozwiązania korporacyjne typu anonimowy feedback. Masz coś do mnie, masz inne zdanie – pogadajmy w cztery oczy czy nawet grupowo, ale obgadajmy to od razu. Z tego wynikało moje zaangażowanie, moje opinie. Nadal zabieram głos w kwestiach przyszłości ISQ itd. Ale odpuściłem tematy związane z googlowaniem, oszustwami. Choć wydaje mi się, że nadal te zjawiska występują, to z trzech powodów nic nie piszę. Pierwszy i najważniejszy – moim zdaniem ISQ nie przetrwa kolejnej afery tej skali. Po drugi – żeby nikogo nie skrzywdzić, szczególnie, że sam byłem momentami posądzany o googlowanie i nie będę się w to bawił wobec innych. Po trzecie, jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, brakuje mi Bad Company w ISQ i nie chciałbym tracić kolejnych osób czy drużyn.

Lowigus: Rozumiem, w większości zgadzam się z twoimi argumentami. Temat afery z końca sezonu musiałby nam zająć co najmniej kilka pytań, więc może wrócimy do niego innym razem. Zapytam jednak przewrotnie, czy oprócz Mezziego, którego już wspomniałeś, są lub były w ISQ osoby, które zdecydowanie pobudzały Cię do dyskusji i których zdanie było najczęściej zupełnie odmienne od twojego?

Malak: Nie jestem specjalnie pamiętliwy, jak wspominałem, lubię pogadać od razu i szybko zamknąć temat. Z tego powodu nie rozpamiętuję różnych sytuacji. W tematach kierunku rozwoju ISQ, to na pewno stałem przeciwko pomysłowi PiotrkaSL na ukrywanie odpowiedzi przez 15 czy 30 sekund. Co nie znaczy, że z Piotrkiem miałem jakikolwiek konflikt, ba, doceniam wiele jego przemyśleń. Na pewno ISQ podzielił mój pomysł wprowadzenia nowej tabeli biegowej. Nadal mi się podoba, ale z perspektywy czasu nie przyniósł chyba aż takiej różnicy jak myślałem, ale też jest większa różnorodność niż to było wcześniej. Z hN-em odbyliśmy wiele trash talków na czacie, przy czym patrząc po ostatnim meczu z BF, gdzie poniżył mnie wygrywając 3:0 bezpośrednie biegi to ostatnio jemu lepiej one wychodzą. Ale to nie konflikt, bardziej przekomarzanki. Jesteśmy grupą ludzi o odmiennych poglądach i na pewno różnice w spojrzeniu na ISQ będą, ale obyśmy nie wchodzili w tak mocne konflikty jak to dawniej bywało. Nie musimy się lubić, ale się szanujmy i ISQ powinno jakoś przetrwać

Lowigus: A Cinek ?

Malak: Podpada pod nie rozpamiętywanie różnych sytuacji

Lowigus: On jednak chyba pamięta sytuację z półfinału IM ISQ.

Malak: Dawno nie wspominał, a ja staram się nie wracać. Pogratulowałem mu jako pierwszy tytułu IM Spisu i ogólnie ‚no hard feelings’. A decyzję w półfinale IM ISQ podjąłbym teraz taką samą.

Lowigus: Wspomniałeś też o twoim pomyśle wprowadzenia nowej tabeli biegowej. Była to duża zmiana w rozgrywkach, które długo wierne były starej rozpisce. Masz za sobą dość krótki epizod w Zarządzie ISQ. Jak z perspektywy czasu oceniasz ten etap w twoim quizowym życiu? Obecnie w dyskusjach starasz się bronić poczynań Zarządu i motywować do działania quizowiczow.

Malak: Tak, epizod był dość krótki, ale uważam za efektywny. Jak kiedyś wspominałem, przeszedł mój pomysł o rocznej kadencji członka Zarządu i wyborach powszechnych. Szkoda, że z braku chętnych po zaledwie jednym sezonie idea upadła. Tabelę już omówiliśmy. Oprócz tego to nie był łatwy czas, było sporo dyskusji, nie zawsze przyjemnych, ale taka specyfika funkcjonowania w Zarządzie. Natomiast ten czas pozwolił mi nabrać innego spojrzenia na tę „organizację” i z tego pewnie wynika moja postawa na forum, o której wspomniałeś. Wiem po prostu, że wykonywane jest dużo niewidocznej pracy. Napisać post na forum, zapomnieć o nim po miesiącu jest łatwo, ale gdy przychodzi kwiecień, maj czy czerwiec to każdy czeka, aż Zarząd da znać kiedy i jak jedziemy. To wszystko nie jest takie proste. Z drugiej strony, boski w ekspresowym tempie ogarnął Ligę Dwójek i pokazał, że dobre pomysły się przyjmą. Aszotek organizuje też regularnie CT Cup i robi to dobrze. Oprócz tego są coroczne mistrzostwa Duszków czy Skarpetek. Końcówka roku to był taki fajny moment, który przywołał wspomnienia, gdzie jechało się ISQ codziennie, czasem nawet kilka razy dziennie. Okazało się, że nawet teraz da się to ogarnąć. Tylko musimy sobie zdawać sprawę ze słabości ISQ, z tego, że mogą być używane pytania, że nie zawsze wszystko jest tip top i gdy uda się to zaakceptować, to wychodzi na to, że wszystko da się ogarnąć.

Lowigus: Jak oceniasz obecny skład Zarządu, czy wiedziałbyś tam kogos jeszcze? Kontynuując rozmowę o działaniach Zarządu, gdybyś teraz w nim był jakie reformy byś przeprowadził?

Malak: Osobiście dążyłbym chyba do redukcji Zarządu. Wynika to chyba z mojego bycia tradycjonalistą i dla mnie Zarząd to praktycznie zawsze były trzy osoby. Natomiast czasy się zmieniają i to chłopaki muszą wiedzieć jaki skład jest dla nich optymalny. Co do reform, to tak jak na forum – nie zabieram się za to, nie mam obecnie pomysłów ani weny, dlatego zostawiam to bardziej kompetentnym osobom.

W kolejnej części Malak opowie o latach spędzonych w DD, rozstrzygnie czy to Magik zesłał go do DD2 oraz zdradzi co zdecydowało o jego odejściu do WS.

Falanga o zachowaniu Jessupa. „Odbieram to jako formę respektu”

Wiele kontrowersji wzbudziło zachowanie Jessupa przed 13. biegiem meczu Red Sox – Champions Team (47:43). Przypomnijmy, że zawodnik Czerwonych Skarpet poprosił o trzy minuty w momencie, gdy lider gości – Falanga – musiał wyjść do pracy. Ostatecznie po dłuższej chwili bieg odbył się z Falangą w obsadzie.

Padło sporo niepotrzebnych słów po obu ze stron. Sytuacja na kilka minut się zaogniła, ale wszystko poszło w niepamięć. Głos w tej sprawie zabrał sam Falanga.

– W kwestii zachowania jednego z przeciwników przed trzynastym biegiem wykazuję pełne zrozumienie. Skoro takiego wybitnego dowódcę jak generała Lee dopadła pod Gettysburgiem sraczka, to dlaczego ta sama (lub podobna) przypadłość nie mogła stać się udziałem zwykłego zjadacza chleba? Osobiście odbieram to jako formę respektu dla mojej osoby – powiedział Falanga.

W meczu z Red Sox Falanga nie zachwycił. Zdobył 6 punktów. – Indywidualnie mój występ żadnej części ciała nie urwał. W dwóch biegach mogło być lepiej, ale zawiódł refleks – stwierdził.

Autor: Aszotek

Red Sox daje szansę. Vaikai już ją wykorzystał

Red Sox wygrało w meczu z Champions Team 47:43. Trener Witek w tym spotkaniu dał szansę dwóm zawodnikom SMS ISQ, którzy w drużynie startują jako goście. Vaikai wywalczył 7 punktów w pięciu biegach, a Scott pojechał raz i nie zdobył punktu.

Zaskoczył pierwszy z nich, który przewidziany był do startu z CT, ale nie w takim wymiarze. – Taktyka na ten mecz miała być inna. Vaikai miał być w podstawowym składzie, ale plan był taki, by pojechał dwa-trzy biegi. Jednak po tak dobrych występach nie było możliwości, by go zmienić. Do tego nie mogliśmy skorzystać z Osvalda, u którego wygrały sprawy prywatne – powiedział trener Witek.

Ze swojego występu zadowolony był Vaikai. – Zdobyłem raczej maksymalną liczbę punktów na jaką mnie było stać. Jedna z przywiezionych „jedynek” to był spis, gdzie odpowiedzi przede mną były udzielone przez graczy, którzy tę odpowiedź znali, więc tylko tyle mogłem zrobić. Z Boskim udało mi się zdobyć dwie trójki z bonusem czyli idealnie, natomiast w pozostałych dwóch „jedynkach” pewnie mogłem trochę więcej podziałać jeśli chodzi o moją specjalność czyli spis – dodał wychowanek SMS ISQ.

Rezerwowym w składzie Red Sox był Scott, który kilka tygodni temu wrócił do ISQ i szlify zbiera w SMS-ie. Jest też gościem w ekipie Czerwonych Skarpetek. – Scott sam prosił o to, by zgłosić go do Red Sox. Wie, że nie może liczyć na regularną jazdę, ale ambitnie podchodzi do sytuacji i czeka na swoją szansę – stwierdził Witek.

W Red Sox mają teraz kłopot bogactwa jeśli chodzi o „gości”. Oprócz Vaikaia i Scotta w składzie drużyny w tej roli są Osvald, Kwiti, Faraon, Cokus i Hucik. – W zespole jest nieoficjalna rywalizacja o miejsce „gościa”. Chciałbym dać każdemu z nich szansę jazdy jeszcze w tym sezonie, ale zobaczymy jak rozwinie się sytuacja. W przyszłym sezonie z pewnością pod tym względem nieco w drużynie się zmieni, ale zobaczymy na co pozwoli regulamin – zapowiedział trener Red Sox.

Autor: Strc

Champions Team czeka na przełamanie

Champions Team przegrało z Red Sox 43:47. Zespół prowadzony przez Aszotka nie może odzyskać formy z początku sezonu. Oto, co do powiedzenia mieli zawodnicy tego klubu.

MasTerek: Niestety po raz kolejny drużyna nie wygrała, więc nic dobrego o tym spotkaniu nie można powiedzieć. Po mocnym początku sezonu coś poszło w złą stronę i ciężko idzie drużynie zdobywanie punktów, miejmy jednak nadzieję, że już w kolejnych spotkaniach nadejdzie przełamanie. Swój występ natomiast uważam za poprawny, chociaż można było z tego wyciągnąć więcej przy nieco szczęśliwszym trafianiu pytań w swoich biegach.

PeeR: Nowy rok i od razu dymy! No cóż, trochę pikanterii nigdy nie zaszkodzi. Grunt, że ostatecznie udało się odjechać całe zawody w komplecie. Sportowo kolejna nieznaczna porażka. Przerwa mundialowo-świąteczna trochę nas chyba rozregulowała, ale myślę, że jeszcze wrócimy do formy. U mnie to był dziwny dzień, bo najpierw pojechałem w II lidze i totalnie cieniowałem, więc spodziawałem się, że mecz CT też będzie dla mnie rzezią. Ale o dziwo okazało się inaczej.

Autor: Aszotek

Rude myśli (1). Liga Dwójek

Rude Myśli to cykl felietonów autorstwa Rudolfa. Oto pierwszy odcinek, w którym poruszona zostanie kwestia Ligi Dwójek.

Liga Rezerw, Grand Prix dywizji, II liga z gośćmi, Turnieje Zaplecza ISQ, turnieje towarzyskie w tym CeTe Cup. Po powrocie ISQ do żywych było wiele okazji do zwiększenia ilości startów / potrenowania / zabicia czasu. Stosunkowo niedawno na tym pejzażu pojawił się nowy element – Liga Dwójek. Twór odwołujący się do jednego z najbardziej pierwotnych elementów rywalizacji – walki w parach.

Twórca tego formatu – Bosky – podzielił się myślą, która dała początek tej formie zawodów. „Chęć większej ilości jazdy dla Faraona i Rycha. Treningi można było przemienić w rywalizację „o coś”.” Całość jego wypowiedzi można znaleźć w rozmowie Inicjatora z Witkiem (https://isq.com.pl/2022/12/24/ruszyla-liga-dwojek-treningi-mozna-przemienic-w-cos-ciekawszego/) ale to jak się rywalizacja potoczyła to już dalsza historia.

Podział dywizyjny – dla jednych słuszna opcja przy różnicy poziomów, dla innych to niepotrzebne zamykanie ludzi w tym samym sosie. Jeżeli miałbym wybierać między przegraną „X” pojedynków z rzędu ale z ludźmi których poziom jest wysoki, a gromienie kogoś kto dopiero powraca / debiutuje w ISQ to dla podbudowania ego wybrałbym drugie. Ale tu nie chodziło o EGO a o sprawiedliwość. I dlatego ten podział się sprawdził. I dał nam też odpowiedź na pytanie ilu ludzi może częściej jeździć.

Osobiste doświadczenia moje i kolegi z pary Wazzupa były brutalne – 4 kolejki, 4 porażki. Żal jest, ale nie mogę powiedzieć że nie odczuwałem dreszczyku rywalizacji. Bo dane mi było zmierzyć się z lepszymi od siebie i nawet ich pokonać – z rzadka, ale jednak. Jedyną sprawą która wpływa na moją ocenę był szybki koniec rywalizacji. Wazzup skwitował to trafnie: „No dla mnie super, tylko trochę mało tych meczyków, nie.” Obaj jesteśmy świadomi że można rozegrać więcej spotkań „Aczkolwiek rozumiem że to pochłania pytania z prędkością światła” – ten komentarz mojego kolegi z BF jest esencją problemu.

Czy widzę miejsce dla tej rywalizacji? Oczywiście. Czy chcę żeby Zarząd ją sformalizował jako rozgrywki OBOK ligi? Tak. Czy powinniśmy zmieniać ilość biegów? Nie – 15 razy walka z tymi samymi przeciwnikami pozwala na „czutkę” emocji. Że nawet jeśli przegrasz mecz, to możesz samemu sobie udowodnić że jest potencjał by w przyszłości, to oni spisywali po Tobie częściej, niż Ty po nich.

To może być remedium na wysoki próg wejścia do ISQ – łatwiej wziąć kumpla, pojechać kilka razy, poznać rywalizację i potem dołączyć do kogoś w lidze.

Vaikai: Często podpalam się w trakcie biegu

Vaikai to debiutant, który swoich sił próbuje w SMS ISQ. Był jako gość w kadrze White Sox, ale ostatecznie szansę debiutu w I lidze dostał w Red Sox. I wykorzystał ją w stu procentach. Zdobył 7 punktów w pięciu biegach. Dwa z nich wygrał podwójnie i walnie przyczynił się do wygranej nad Champions Team. Na co dzień Vaikai ściga się w barwach SMS ISQ w II lidze.

Witek: Jesteś jednym z nielicznych debiutantów w sezonie 15. Skąd dowiedziałeś się o ISQ?

Vaikai: ISQ kojarzę z dawnych czasów, gdzieś pomiędzy 2006 a 2008 rokiem. Gdy jeszcze przynależałem do nieobecnej już w naszym kraju grupy społecznej gimbusów, to brałem udział w siostrzanej zabawie pt. Internet Football Quiz. Wiedziałem, że istnieje też żużlowy odpowiednik, ale mimo tego jakoś nigdy mnie nie ciągnęło, żeby sprawdzić jak to wygląda, bo uważałem, że mam za małą wiedzę, żeby się mierzyć z innymi maniakami speedway’a.

Z kolei w październiku 2022, na forum żużlowym lubelskiej drużyny zobaczyłem post Osvalda o zawodach dla debiutantów. Było to niedługo po mojej wyprowadzce z domu rodzinnego, w którym został komputer stacjonarny, natomiast ze sobą miałem jedynie laptopa, praktycznie bez gier, ze średnim internetem z telefonu i mając bezczynny wieczór postanowiłem udać się na turniej, żeby jakoś ten wolny czas sobie zapełnić. A o samym ISQ chyba powiedział mi kolega, który ze mną startował w IFQ, właśnie między 2006 a 2008 rokiem.

Startujesz w SMS ISQ w II lidze. Jak ocenisz pomysł powstania tej drużyny?

Ciężko mi powiedzieć jak wyglądałoby znalezienie pierwszej drużyny w ISQ, gdyby nie SMS, ale na pewno miło, że taka inicjatywa powstała. Jeżeli tylko ma się czas i chęć, to dla nowego gracza reprezentowanie barw SMS jest praktycznie równe z gwarancją startu w każdym meczu, co pozwala zdobywać doświadczenie. Nie można tutaj też pominąć opiekuna SMS czyli Witka, który cierpliwie tłumaczy wszystkie niuanse ISQ, przypomina o meczach i dba o to, żeby nowym graczom nie zabrakło miodu, dzięki czemu można się skupić na jeździe i zdobywaniu kolejnych punktów. SMS zdecydowanie obniża próg wejścia do zabawy dla nowych graczy, a przy okazji dobrze wprowadza do quizowej społeczności

Początkowo jako gość trafiłeś do White Sox, ale tam nie dostałes szansy. Potem starało się o Ciebie Red Sox. Dlaczego zdecydowałeś się na zmianę?

Była to przemyślana operacja, której mózgiem został Slayu, a ja miałem za zadanie rozwalić ligowych rywali od środka. A tak na serio, to Witek skusił mnie możliwością występów w pierwszej lidze, tak więc wydawało mi się, że będę miał trochę więcej szans na pojawienie się na tym najwyższym poziomie. White Sox jest bardzo skonsolidowaną drużyną, która chyba zawsze pojawia się na swoich meczach w komplecie. To w porównaniu z moją raczej marną wiedzą o żużlu sprawia, że ciężko mi było zadebiutować w najwyższej klasie rozgrywkowej. A że Witkowi najwyraźniej brakowało quizowego szrotu w drużynie, to zwietrzyłem w tym swoją szansę na dodatkową możliwość jazdy.

W meczu z Champions Team dostałeś szansę jazdy w Red Sox. Jak ocenisz swój debiut w I lidze?

Cieszę się, że mój debiut przypadł na mecz z podwyższoną temperaturą na czacie i dużymi emocjami. Zdobyłem raczej maksymalną liczbę punktów na jaką mnie było stać. Jedna z przywiezionych „jedynek” to był spis, gdzie odpowiedzi przede mną były udzielone przez graczy, którzy tę odpowiedź znali, więc tylko tyle mogłem zrobić. Z Boskim udało mi się zdobyć dwie trójki z bonusem czyli idealnie, natomiast w pozostałych dwóch „jedynkach” pewnie mogłem trochę więcej podziałać jeśli chodzi o moją specjalność czyli spis. Pytania były dosyć trudne, aczkolwiek trafiały się takie, na które znałem odpowiedź bądź część odpowiedzi (np. pytanie o Frasera Bowesa i jego ojca). Miałem też pytanie o Adriana Śmieję, którego kojarzę z występów w lubelskich barwach, ale zabrakło mi szybkości przy przeszukiwaniu danych w pamięci mojej głowy. Na pewno na plus mogę zaliczyć to, że wszystkie biegi z moim udziałem były wygrane drużynowo, aczkolwiek wszelkie zasługi trzeba oddać moim kolegom z pary.

Jak ocenisz swoją jazdę w II lidze?

Są lepsze i gorsze mecze, aczkolwiek 21 średnia biegowa, która wynosi 1,338 raczej wielkiej chluby mi nie przynosi. Zdarzają się trudne dla mnie pytania, chyba nawet na większość nie znam odpowiedzi, a jak znam to leżą zakurzone gdzieś w pamięci i trudno je pod presją biegu znaleźć, więc polegam raczej na spisie. Na pewno mam rezerwy jeśli chodzi o wiedzę – kwestia uporządkowania pewnych faktów i przypomnienia sobie różnych zdarzeń, natomiast nigdy nie będę typem zawodnika, który będzie kojarzył każdego juniora z lat 60 czy innych zawodników-meteorytów. Patrząc czysto na wiedzę żużlową to pewnie jestem w ogonie ligi, ale udaje mi się przykryć mankamenty szybkością pisania. Z innych aspektów, to muszę popracować nad szybkością myślenia i kojarzenia – bardzo frustrujący jest moment kiedy zna się odpowiedź, ale nie można jej sobie przypomnieć. Poza tym jeszcze często podpalam się w trakcie biegu i wykorzystuję bezsensownie swój limit odpowiedzi – na pewno kilka punktów uciekło mi w ten sposób. Niemniej jednak suma summarum jak na debiut nie jest źle, ale wiadomo, że zawsze chce się być coraz lepszym w tej zabawie.Otwórz

Jak z perspektywy debiutanta ocenisz całe ISQ?

Na pewno jest to fajna rozrywka jak każda forma rywalizacji. W obecnych czasach z tego co wiem to na rozmaitych portalach bardzo dobrze się klikają quizy, więc jest to powszechnie lubiana forma rozrywki, a format ISQ jako rozgrywek na wzór żużlowych tylko uatrakcyjnia całość. Można zdobyć trochę wiedzy i rozruszać szare komórki. Widać, że w ISQ wytworzyła się zwarta i dobra społeczność, a wszystkie niesnaski są tylko dowodem na to jak ta zabawa jest ważna dla wielu osób. Wydaje mi się, że kłótnie wynikają tylko i wyłącznie z tego, że koktajl złożony z chęci zwycięstwa, mieszanki różnych osobowości i dbaniu o „quizowe” dziecko potrafi być niekiedy zabójczy, ale zachowując humor i dystans do pewnych spraw można wiele rzeczy przetrwać. Jedyny minus jest taki, że żużel mimo wszystko jest niszowy a ISQ to nisza żużla, co sprawia, że siłą rzeczy z perspektywy nowego gracza taka społeczność może wydawać się zamknięta. Gdyby było na to lekarstwo, to pewnie nadal byśmy korzystali z forów internetowych jeśli chodzi o zainteresowania, a nie grup na facebooku. W quizie jest wiele łebskich osób, więc pozostaje mi mieć nadzieję, że cała zabawa będzie się dalej prężnie rozwijać, pomimo tego, że w naturalny sposób nowy narybek jest ograniczony czego sobie i wszystkim czytelnikom życzę.

Mecz Fajrant Team – Buoni Fantasmas od kulis

Arena zespołu Fajrant Team gościła jedne z najznamienitszych umysłów wiedzy żużlowej w tym kraju, gdzie liderzy pierwszoligowych zmagań podejmowali będąca na trzecim miejscu drużynę Buoni Fantasmas. Cele obu ekip były jasne: Fajranci chcą się wygodnie umościć na stołku lidera, podczas gdy BF pragnie ich z tego stołka zrzucić. Która z obu drużyn ten stołek będzie dzierżyć na koniec sezonu i zamieni go na tron, to już pokaże przyszłość, a póki co byliśmy świadkami jednego z odcinków 15 sezonu naszego sympatycznego quizu.

 Atmosfera święta rosła przez cały dzień, a trenerzy obu ekip zechcieli podzielić się swoimi wrażeniami przed spotkaniem w ekskluzywnym materiale dla portalu isq.com.pl. W ich wypowiedziach dało się wyczuć wiarę w dobry wynik. Obaj szkoleniowcy zwrócili również uwagę na fakt, że o rezultacie może zadecydować algorytm losujący pytania z puli.

 – Naszą główną siłą są pytania o Węgrów w Krośnie, Bohumira Bartonka czy żużlowców z Klęczan. Liczymy, że chociaż jedno pytanie z powyższej tematyki się pojawi w naszym meczu – powiedział Plonek z właściwą sobie ironią w stosunku do zawracających głowę dziennikarzy.

Trener Daniel docenił klasę rywali i zwrócił uwagę na mocny spis swojej ekipy: Myślę, że spore znaczenie może mieć tematyka pytań. Jeśli pojawi się sporo pytań o historię, rzeczywiście trudnych, wówczas skuteczny powinien być Vanpraag. Gdyby natomiast był to mecz pełen „banałów” i pytań na spis, wówczas nasi szybcy zawodnicy będą mieli bardzo dużo do powiedzenia.

Da się u Daniela niewątpliwie zauważyć szacunek do wiedzy rywali, ale również sporą motywację do potwierdzenia klasy swojej i swojego zespołu: W FT bardzo groźny powinien być Cysu, który teraz jest w takiej formie, jak rok temu. Osobiście chciałbym w tym meczu również wrócić na właściwe tory, bo ostatnio radziłem sobie nieco słabiej, co odbiło się na tej średniej. Przed nami ciekawe zawody. Stawiam na BF.

Z kolei Plonek w swoich wypowiedziach prężył fajrantowe muskuły i nie wydają się to być muskuły napompowane syntholem, a wyrzeźbione w pocie czoła żużlową wiedzą: Myślę, że szanse w dzisiejszym meczu dostaną zawodnicy, którzy jak dotąd mniej jeździli w lidze z uwagi na to, że nie było ich na meczach. Czy będzie pierwszy garnitur? U nas można powiedzieć, że każdy zawodnik to pierwszy garnitur, nie mamy stricte rezerwowych, a jedzie ten kto przyjdzie na mecz, efektem czego jest fakt, że w całym sezonie dla naszej drużyny punktowało już jedenastu zawodników. Jestem pewien, że o frekwencję mogę być dzisiaj spokojny, co więcej spodziewam się nadkompletu.

Dodatkowo Plonek postanowił podzielić się tajną taktyką rodem z klasycznego azjatyckiego filmu akcji z Jackiem Chanem pt. Pijany Mistrz: Planuję wystawić naszą tajną broń – Krzysinha. Do tego na rezerwie usiądą prawdopodobnie nasze dwie armaty w postaci Cysa i Paboła. Mam nadzieję, że w składzie znajdą się również Bartass i Wazza chociaż z uwagi na to, że dzisiaj zaczyna się weekend mogą się w tym czasie alkoholizować. Specjalną taktyką może być wystawienie w pierwszym składzie pijanego Wazzy.

Dzisiejsze starcie było też pojedynkiem dwóch gigantów trwającego sezonu pod względem średniej. Daniel i Paboł, bo o nich mowa, zdecydowanie przewodzą tej klasyfikacji, jako jedyni legitymując się średnią ponad 2 pkt na bieg. Zanim te dwie armaty odpaliły swoje wiedzowe salwy na czacie Fajrant Team, swoimi przemyśleniami na ten temat podzielił się z nami niezawodny Plonek: Oczywiście Paboł jako Indywidualny Mistrz Polski ISQ ma szanse na najlepszą średnią i MVP ligi, powiem więcej te szanse są dużo większe z uwagi na fakt, że jego trenerem jest moja skromna osoba, która potrafi budować zawodników. Myślę, że oprócz Daniela jego najgroźniejszym przeciwnikiem w drodze o tytuł MVP, będzie niewidoczny w pierwszej części sezonu Cysu, który sporo ostatnio nawygrywał i widać, że się rozkręca. Gdyby nie słaby początek sezonu to oczywiście ja liczyłbym się w walce o najlepsze średnie i MVP co widać po moich wynikach w lidze dwójek, gdzie jestem niekwestionowanym liderem wśród trzecioligowców.

Na tym pokaz siły Plonka się nie skończył, a zapas szpileczek w arsenale dowódcy Fajrant Team zdaje się być większy niż u wszystkich krawców z województwa podkarpackiego razem wziętych: Obawiamy się zawsze groźnego i nieobliczalnego Rudolfa, którego dyspozycja może być kluczowa dla końcowego wyniku spotkania. Ten młody i szalenie perspektywiczny zawodnik, potrafi wzbudzić strach w obozie rywali. Poza tym boimy się hN, który często lubi robić protesty o pytania, które go nie zmyliły a twierdzi, że go zmyliły. Obawialibyśmy się również Daniela, ale na biegi z nim będę wyjeżdżał ja, a jak wiadomo zawsze pozostawiam w pokonanym polu tego sympatycznego quizowicza z Torunia.

Z kolei na godziny przed meczem w szeregach BF dokonała się zmiana trenera i Daniela zastąpił Rudolf. Wielkich podtekstów nie należy się tu jednak doszukiwać, jak wskazał nam sam Daniel: u nas w BF dość mocno płynne są funkcje trenerów i od taktyki meczowej i prowadzenia drużyny w trakcie zawodów jest Rudolf.

Determinacja Daniela do odbudowania swojej średniej a także reszty zespołu Buoni Fantasmas do atakowania liderów, spotkała się dzisiaj z buńczucznymi zapowiedziami Plonka. Kto wyszedł zwycięsko z tej batalii? Klasyk filmowy mówi, że wszystko musi się zacząć od trzęsienia ziemi, a dalej napięcie powinno tylko rosnąć. I tak było tym razem, choć przez długi czas wydawało się, że będzie to fajrantowa masakra piłą łańcuchową.

Trzęsieniem ziemi, o którym mowa wyżej z pewnością mogło być starcie gladiatorów obu drużyn już w pierwszej gonitwie. Danielowi i Pabołowi towarzyszyli odpowiednio Leigh oraz Vanpraag. Wydawać się mogło, że zawodnicy BF już od pierwszego biegu zaczną budować swoją przewagę – w końcu Daniel i Leigh to obecnie pierwsza i trzecia siła ISQ pod względem średniej, lecz jak mawia klasyk nic bardziej mylnego. Pytanie o Grzegorza Rempałę zdecydowanie bardziej podeszło zawodnikom gospodarzy i to oni mogli po pierwszym biegu wpisać sobie 5 punktów do programu. Dodatkowo problemów technicznych doświadczył Leigh, który w trakcie biegu opuścił czat.

W drugim biegu Christian Hefenbrock pozwolił obronić Fajrantom przewagę z pierwszej gonitwy, a trójkę na wagę remisu przywiózł będący ostatnio w spektakularnej formie Cysu. Większe emocje za to przyniósł nam trzeci start, gdzie padło pytanie powoli zamieniające się w quizowy klasyk. Swego czasu było głośno o konflikcie argentyńskiego żużlowca z Dawidem Stachyrą, a bohaterem pytania był właśnie owy Argentyńczyk – Cristian Zubillaga. Żadnemu z uczestników trzeciego biegu nie udało się odpowiedzieć na pytanie, więc aby rozstrzygnąć losy gonitwy potrzebna była powtórka, w której Plonek i Krzysinho pokazali swój pazur przywożąc na 5:1 Eliotta i Rudolfa.

Ośmiopunktowa przewaga utrzymywała się przez kolejne cztery wyścigi, które kończyły się remisami. W czwartym wyścigu spotkali się ponownie Paboł oraz Daniel i tym razem w pojedynku liderów ten pierwszy musiał się obejść smakiem, albowiem Daniel doskonale znał personalia tragicznie zmarłego żużlowca typowanego na następcę Alfreda Smoczyka. Z kolei piąty wyścig to remis bez historii – swoją klasę po raz kolejny potwierdził Cysu przywożąc łatwą “trójkę”. Tutaj z pewnością na uwagę zasługuje fakt, że była to druga trójka po odpowiedzi udzielonej w piorunująco szybkim czasie. Cysu najpierw w 6,12s udzielił odpowiedzi na pytanie o Hefenbrocka, a tym razem nieznacznie wolniej bo w 6,91s wymyślił Ray’a Wilsona.

Szósta odsłona tego spotkania ponownie wymagała drugiego pytania, żeby ustalić wynik spotkania – żaden z obecnych graczy nie potrafił powiązać z prawidłową odpowiedzią wychowanka Stali Gorzów, który startował również w Gdańsku i Warszawie, będącego finalistą Złotego Kasku i Indywidualnych Mistrzostw Polski. Kolejne zaś pytanie dotyczyło już nowszych czasów w historii żużla i tutaj swoją tradycję podtrzymał Plonek, pokonując w bezpośrednim starciu Daniela i hN.

Po siódmej odsłonie trener Rudolf mógł zwątpić w quizowy los. Kolejna rezerwa taktyczna, kolejny raz najmocniejsze ogniwa w postaci Daniela i Leigh i kolejny raz walenie głową w mur. Tym murem okazał się być nie kto inny jak Cysu, który swoją “trójką” zapewnił cenny remis i utrzymanie przewagi w spotkaniu.

Jeżeli kibice Buoni Fantasmas obserwowali z niepokojem to co się dzieje na czacie do tej pory, to po ósmym biegu już z pewnością drżeli o wynik swojego zespołu. Vanpraag i Plonek pokazali klasę w pytaniu o Stefana Anderssona i tym samym popularni Fajranci osiągnęli największą w tym meczu dziesięciopunktową przewagę.

Na całe szczęście dla BF, parszywy los zaczął się od nich odwracać od dziewiątej gonitwy, która zakończyła się nietypowym wynikiem 3:2 dla gości. Pytanie o Nowozelandczyka sprawiło nie lada problemy Pabołowi, hN, Sasli i Rudolfowi. Dwóch pierwszych przekroczyło limit czterech odpowiedzi, a w brodę może sobie pluć hN, który jako pierwszy napisał Ronnie Moore’a. Na jego nieszczęście była to piąta odpowiedź w tym biegu, tak więc punkty między sobą podzielili Rudolf i Sasla.

Rudolf jak przystało na dobrego trenera niczym Napoleon dał przykład swoim zawodnikom jak zwyciężać mają. Głową co prawda muru przebić się nie da, ale jeżeli nie ma innej opcji to dlaczego by nie spróbować? Może nie przebili, ale choć trochę skruszyli w dziesiątym biegu fajrancki mur Leigh oraz Eliott. Ten pierwszy odrodził się niczym feniks z popiołów i na miarę oczekiwań przywiózł cenną “trójeczkę”.

Przewaga Fajrantów stopniała do siedmiu punktów i z zaciekawieniem można było obserwować poczynania ich oponentów. Odrodzą się czy nie? Jedenasty bieg przyniósł kolejną dwupunktową wygraną gości. Tym razem Wazzup rozpoczął swoje tango i po “jedynce” oraz dwóch “dwójkach” przywiózł wreszcie trzy punkty dla swojego zespołu. Wtórował mu w tym Eliott dorzucając cenne “oczko”.

Choć sylwestra mamy za sobą, to prawdziwe fajerwerki z pewnym opóźnieniem odpalili hN i Daniel, którzy w dwunastej gonitwie przywieźli niezawodnego do tej pory Cysu oraz Wazzę. U gości w końcu wszystko zagrało i po podpowiedzi sędziego Aszotka przywieźli pięć punktów po pytaniu o Johna Daviesa.

To wszystko nam dawało znakomite emocje przed biegami nominowanymi. Fajranci mogli się zastanawiać, gdzie się podziała ta dziesięciopunktowa przewaga, ale nie mogli sobie pozwolić na wielkie filozoficznie rozmyślania czując na plecach oddech swoich przeciwników. Ta wojna nerwów miała się rozstrzygnąć na ich korzyść, ale cytując Wołoszańskiego – nie uprzedzajmy faktów.

Bieg 13 miał być pojedynkiem Daniela i Paboła, ale tę dwójkę pogodził Sasla przywożąc cenną “trójkę” na wagę biegowego remisu. Z kolei Eliott podtrzymał swoją passę i dorzucił cenny punkt ubiegając właśnie Paboła i w ten sposób napięcie dalej rosło.

W biegu 14 kunsztem taktycznym popisał się Plonek, który w miejsce desygnowanego Krzysinho wstawił nieprzetestowanego jeszcze w tym meczu LyderaKKŻ. Zmiana okazała się skuteczna, bo ten wespół z Cysu przywieźli remis i wszystko miało się rozstrzygnąć w ostatniej gonitwie. Warto tutaj wspomnieć, że dramatyczne wydarzenia znowu dotknęły zawodnika BF – Leigh, nad którym wisiało dzisiaj jakieś fatum. Po problemach technicznych z czatem tym razem Leigh udzielił prawidłowej odpowiedzi i zdobyłby trzy punkty, gdyby psikusa nie sprawiła mu klawiatura. Cztery literówki w odpowiedzi o Johna Louisa sprawiły, że pewna “trójka” przerodziła się w okrągłe zero, dając tym samym cenny oddech gospodarzom przed ostatnim biegiem.

Finałowa 15 gonitwa, to było apogeum emocji. Jednopunktowa przewaga Fajrantów była tak bezpieczna jak kibic Torunia w klubowych barwach, gdzieś w ciemnej bydgoskiej uliczce po godzinie 23. Zwycięstwo w tym meczu było jak panna na wydaniu, a o jej względy mieli walczyć Vanpraag, Plonek, Rudolf i hN. Vanpraag i hN mieli typowy mecz w kratkę, przywozili na zmianę zera oraz punkty. Plonek i Rudolf jako trenerzy obu ekip posłali samych siebie na to ostateczne starcie. Plonek świetnie zaczął od dwóch trójek i potem lekko zgasł, z kolei Rudolf startował przed ostatnim biegiem tylko dwa razy, zbierając siły na finał meczu. Vanpraag w swoim poprzednim wyścigu przywiózł “zerówkę”, natomiast hN dwójkę z bonusem i tym samym 15 bieg stał się dla nich gonitwą o oszukanie “kratkowego” przeznaczenia. Wszystkie wątpliwości rozstrzygnęło niełatwe pytanie o wrocławskiego żużlowca urodzonego w 1971 roku. Napięcie osiągnęło swój szczyt po kolejnych błędnych odpowiedziach. Nie był to Bruzda, nie był to Jankowski i nie był to Zieliński. Nie był to również Słaboń, Jasik czy Hebda. Im więcej nazwisk padało tym bardziej kurczyły się poczwórne limity odpowiedzi. Ze swoich naboi najpierw wystrzelał się hN, a niedługo po nim Plonek i tym samym mieliśmy drugi bieg zakończony wynikiem 3:2. Na całym czacie było słychać huk spadającego ciężaru presji z pleców drużyny Fajrant Team, bo ostatecznie to oni nie dali swoim rywalom nawet powąchać remisu i wyszarpali z gardeł Buoni Fantasmas meczowe zwycięstwo, umacniając się na pozycji lidera tabeli pierwszej ligi.

Z pewnością można zawodnikom obu drużyn podziękować za wielkie emocje, a wszyscy kibice, którzy przywędrowali na fajrancką arenę nie pożałowali swojej decyzji. Choć od pewnego momentu wydawało się, iż będzie to jednostronny pojedynek to zawodnicy BF pokazali, że nie są z pierwszej łapanki i zaczęli w dobrym stylu odrabiać przewagę. Fajranci mogą odetchnąć, bo gdy wydawało się, że mają całe spotkanie pod kontrolą, to meczowe zwycięstwo niemal wymknęło im się z rąk. Teoretycznie nie stracili prowadzenia ani na moment, to jednak doprowadzenie do wygranej nie było takie proste. Pokazali oni mistrzowską klasę i nie dali się przygnieść presji, dzięki czemu rozpoczynają ten długi weekend w lepszych humorach, a Plonek ma dodatkową satysfakcję, że jego przedmeczowe przepowiednie się w dużej mierze sprawdziły. Z kolei zawodnicy Buoni Fantasmas będą mieli trochę czasu na uprawianie “gdybologii”, zastanawiając się co by było gdyby w tym czy innym momencie odwrócili wynik meczu. Mimo wszystko jednak nie warto ich krytykować, bo koniec końców byli współautorami wspaniałego widowiska i nawet mimo słabszych momentów, pokazali że lekceważenie ich w przyszłości w jakimkolwiek momencie meczu może się okazać dla przeciwników zgubne. Dla kronikarskiego obowiązku należy odnotować, że mecz był poprowadzony całkiem sprawnie przez Aszotka oraz Saslę i tym samym 10 kolejka nie dostarczyła póki co nowych kontrowersji. Halo Warszawa!

Autor: Vaikai

Byli najlepsi w IV Lidze Dwójek. „Dziewczyny też potrafią wygrywać”

Cinek i Tusia startujący w drużynie Psiapsiki wygrali IV dywizję Ligi Dwójek. Triumfowali w trzech spotkaniach, a jedno zakończyło się remisem.

– Był to dla nas bardzo owocny sezon. Wydaje mi się, że wraz z Tusią przystępowaliśmy do niego z takim samym nastawieniem, czyli potrenować i dobrze się bawić, a co ma być z wynikami, to będzie. Na pewno podobało mi się to, że Tusia pokazała pazur i że dziewczyny też potrafią wygrywać, bo to dzięki niej wygraliśmy te mecze, a w efekcie całą ligę – powiedział Cinek.

Oboje do rywalizacji przystępowali ze spokojem. Chcieli się po prostu bawić, korzystając z formatu Ligi Dwójek. Liderem zespołu był Cinek, ale Tusia dorzucała cenne punkty do dorobku zespołu.

– Nie spodziewałem się awansu. Ja chciałem po prostu jednego, by Tusia czerpała radość z gry, a zarazem podnosiła swoje umiejętności, o czym sama mi mówiła, że zależało jej przede wszystkim na spisie. Podchodziłem do tego tak, że co ma być, to będzie, a tu udało się skończyć sezon niepokonanym – dodał.

Cinek był zadowolony z tego, jak w Lidze Dwójek spisywała się Tusia. Jak ocenia jej występy?

– Bardzo pozytywnie! Tusia ma to do siebie, że bardzo przeżywa mecze i w trakcie ich rozgrywania bardzo panikuje, kiedy wynik nie jest na naszą korzyść, a ja jej powtarzałem, że wszystko mamy pod kontrolą. W meczu z Silver Sox też już mi pisała, że przez nią przegramy, a za chwilę odpaliła niczym Bartosz Zmarzlik wygrywający osiemnaście turniejów Grand Prix. Fajnie, że to właśnie nie dzięki mnie, a dzięki niej i jej przełamaniom odrabialiśmy straty i wygrywaliśmy – zakończył Cinek.

Fajrant Team utrzymał przewagę nad Buoni Fantasmas

Fajrant Team wygrał z Buoni Fantasmas 45:43. Liderem Fajrantów był Cysu (11), a po stronie BF najlepszy był Daniel (12).

Fajrant Team – 45:
9. Vanpraag 8+1 (2*,0,3,0,3)
10. Plonek 7 (3,3,1,-,w)
11. Paboł 7 (3,2,w,2,0)
12. Sasla 6+1 (0,1*,2,-,3)
13. Cysu 11+1 (3,3,3,1,1*)
14. Krzysinho 2+1 (2*,0,0,0,-)
15. Wazza 2 (2,0)
16. LydderKKŻ 2 (2)

Buoni Fantasmas – 43:
1. Leigh 5+2 (w,1*,1*,0,3,0)
2. Wazzup 11+1 (1*,2,2,3,3)
3. Daniel 12+1 (1,3,1*,2,3,2)
4. Elliot (G) 3+1 (w,-,-,1,1,1*)
5. hN 6+1 (2,0,2,w,2*,w)
6. Rudolf 6 (1,-,3,-,2)
7. ŁukaszWroński ns
8. Lirasz ns

Bieg po biegu:
1. Paboł, Vanpraag, Daniel, Leigh (w) ……..5:1
2. Cysu, hN, Wazzup, Sasla ……..3:3 (8:4)
3. Plonek, Krzysinho, Rudolf, Elliot (G) (w) ……..5:1 (13:5)
4. Daniel, Paboł, Sasla, hN ……..3:3 (16:8)
5. Cysu, Wazzup, Leigh, Krzysinho ……..3:3 (19:11)
6. Plonek, hN, Daniel, Vanpraag ……..3:3 (22:14)
7. Cysu, Daniel, Leigh, Krzysinho ……..3:3 (25:17)
8. Vanpraag, Wazzup, Plonek, Leigh ……..4:2 (29:19)
9. Rudolf, Sasla, Paboł (w), hN (w) ……..2:3 (31:22)
10. Leigh, Wazza, Elliot (G), Vanpraag ……..2:4 (33:26)
11. Wazzup, Paboł, Elliot (G), Krzysinho ……..2:4 (35:30)
12. Daniel, hN, Cysu, Wazza ……..1:5 (36:35)
13. Sasla, Daniel, Elliot (G), Paboł ……..3:3 (39:38)
14. Wazzup, LydderKKŻ, Cysu, Leigh ……..3:3 (42:41)
15. Vanpraag, Rudolf, Plonek (w), hN (w) ……..3:2 (45:43)

Sędzia: Aszotek
Technik: Sasla

Red Sox wytrzymało wojnę nerwów

Red Sox wygrało w nerwowym spotkaniu z Champions Team 47:43. Czerwone Skarpetki do wygranej poprowadził Boski (9 punktów). W CT najskuteczniejszy był PeeR – 12 „oczek”.

Red Sox – 47:
9. Jessup 7+1 (1*,0,0,3,3)
10. Rdrabiniok 5 (0,1,1,-,3)
11. Boski 9+1 (2,3,3,1*,0)
12. Vaikai (G) 7+2 (1,2*,2*,1,1)
13. Strc 8 (3,3,0,2,-)
14. Witek 8+1 (1,2*,3,2,-)
15. Igor 3 (1,2)
16. Scott (G) 0 (0)

Champions Team – 43:
1. Falanga 6 (0,1,3,2,0)
2. Masterek (G) 6+1 (2,0,2*,0,2)
3. Speedi (G) 10+1 (3,1,1*,3,2)
4. Aszotek 5+2 (2*,w,2,0,1*)
5. Igła 4 (0,3,0,d,1)
6. PeeR 12+1 (3,2*,1,3,3)

Bieg po biegu:
1. Speedi (G), Boski, Jessup, Falanga ……..3:3
2. Strc, Masterek (G), Vaikai (G), Igła ……..4:2 (7:5)
3. PeeR, Aszotek, Witek, Rdrabiniok ……..1:5 (8:10)
4. Boski, Vaikai (G), Speedi (G), Aszotek (w) ……..5:1 (13:11)
5. Strc, Witek, Falanga, Masterek (G) ……..5:1 (18:12)
6. Igła, PeeR, Rdrabiniok, Jessup ……..1:5 (19:17)
7. Witek, Aszotek, Speedi (G), Strc ……..3:3 (22:20)
8. Falanga, Masterek (G), Rdrabiniok, Jessup ……..1:5 (23:25)
9. Boski, Vaikai (G), PeeR, Igła ……..5:1 (28:26)
10. Jessup, Falanga, Vaikai (G), Aszotek ……..4:2 (32:28)
11. PeeR, Witek, Boski, Masterek (G) ……..3:3 (35:31)
12. Speedi (G), Strc, Igor, Igła (d) ……..3:3 (38:34)
13. Jessup, Masterek (G), Vaikai (G), Falanga ……..4:2 (42:36)
14. Rdrabiniok, Speedi (G), Aszotek, Boski ……..3:3 (45:39)
15. PeeR, Igor, Igła, Scott (G) ……..2:4 (47:43)

Sędzia: Slayu
Technik: Witek