White Sox po dwóch wyścigach prowadziło z Bad Company 10:2. Tak złego początku meczu lider tabeli I ligi w tym sezonie jeszcze nie miał. Podopieczni Mezziego szybko odrobili jednak straty i ostatecznie wygrali 51:39.
Dla White Sox była to już ósma w tym sezonie porażka. To definitywnie zamknęło drzwi do fazy play-off. – No tak, przegraliśmy kolejny mecz. Do końca sezonu jedziemy jednak o jak najlepsze miejsce w tabeli. Jedziemy od początku sezonu bez żadnej presji na wynik, co wyjdzie to wyjdzie, a jak czasami nie wyjdzie no to trudno, to przecież nie koniec świata – powiedział mk.
Zawodnik ten tym razem wystartował jako rezerwowy i zrehabilitował się za ostatni nieudany występ. Zgromadził na swoim koncie 8 punktów. – Ze swojego występu nawet jestem w miarę zadowolony, oby tylko udało się utrzymać taki poziom do końca sezonu – dodał.
Wracając do wyniku 10:2 po dwóch biegach, to można odnieść wrażenie, że to bardziej przeszkodziło niż pomogło White Sox. Bad Company po takim zimnym prysznicu była jeszcze bardziej zmobilizowana do jazdy o wygraną.
– Patrząc na początek to byłem trochę zszokowany, że tak idzie, ale szybko to zdechło. Jeżeli drużyna utrzymałaby poziom z początku meczu to bym sobie go w całości spokojnie obserwował z „parku maszyn”. Ciężko powiedzieć co się stało po tych dwóch biegach. Może nie dopasowaliśmy się do warunków „torowych” – zakończył mk.