Red Sox po siedmiu biegach przegrywało z Rycerzami Zodiaku 17:25. Wtedy Skarpetki rzuciły się do odrabiania strat i ostatecznie wygrały 51:39. Po tym spotkaniu najwięcej mówiło się o Guru, Jessupie i Witku, ale cichym bohaterem Red Sox był Strc.
Zdobył on 8 punktów i dwa bonusy. W najważniejszych momentach meczu popisał się świetnym spisem. – Szczerze powiedziawszy nie jestem zadowolony z tego wyniku indywidualnie. Zrobiłem 0 na prostym pytaniu, ale jak to się czasem zdarza palce odmówiły współpracy z klawiaturą – powiedział.
– Szkoda też 1 punktu z biegu 14, bo o Marka Muszyńskiego byliśmy całkiem niedawno pytani na treningu ale ogólnie występ chyba trzeba zaliczyć do tych z kategorii pozytywnych. Cieszy mnie natomiast zdecydowanie bardziej postawa całej drużyny i pewna wygrana – dodał.
Strc w trudnym momencie nie zwątpił w swoją drużynę. Wierzył w wygraną. – Gdzieś z tylu głowy pojawiła się myśl o meczu z White Sox i naszej sensacyjnej przegranej. Byłem pewien że zmianami taktycznymi czy Guru, czy Witek czy też Jessup wyciągną wynik i tak też się stało. W drugiej części zawodów wprowadziliśmy kilka ciosów i taktyka ze zmianami przyniosła oczekiwany efekt – dodał.
Kolejnym rywalem Red Sox będzie Bad Company, które jest jedynym niepokonanym zespołem w lidze. Czerwone Skarpetki mają cel, by pokonać mistrzów ISQ, ale zadanie nie będzie łatwe.
– Co trzeba zrobić? Na pewno zdobyć 46 punktów. To zdecydowanie sprawi, że wygramy ten mecz. Poważnie natomiast mówiąc wydaje mi się że potrzebujemy spokojnego podejścia do meczu i walki o każdy punkt bez zakładania sobie presji wyniku przed meczem. Stać nas na wygraną, a jak często pokazuje sport czy zawodowy czy amatorski – nawet niepokonana drużyna w końcu przegra i ze zwycięstwa będzie cieszył się ten drugi. Jeżeli każdy powtórzy mecz DD czy też ostatni z RZ powinniśmy być spokojni o wynik – zakończył.