Paweu jest jednym z zawodników, którzy pojadą w finale Indywidualnych Mistrzostw ISQ. Był jednym z faworytów półfinału i nie zawiódł. Zdobył 13 punktów, choć w głowie miał zupełnie co innego niż żużel.
Trzy godziny przed zawodami dowiedziałem się o śmierci mojej mamy. Przed samym turniejem poprosiłem Matica i Apocalipsa o krótki trening, żeby sprawdzić, czy w ogóle będę w stanie trafiać w odpowiednie klawisze. 13 punktów w takim stanie psychicznym to chyba nie jest zły wynik. Szkoda tylko, że koledzy z Kompanii nie awansowali do finału – powiedział Paweu.
Awans do finału był jednym z celów zawodnika Bad Company. – Ponad cele indywidualne stawiam sukcesy w drużynie, aczkolwiek skłamałbym, gdybym powiedział, że nie zależałoby mi na awansie do finału. W końcu rozstawienie w tej fazie rozgrywek do czegoś zobowiązuje – przyznał.
W finale Paweu chciałby stanąć na najwyższym stopniu podium, ale wie, że będzie to bardzo trudne. – Po tym, jak Lezaw bezczelnie orżnął mnie z walki o złoty medal w finale IM ISQ w sezonie ’07, pałam żądzą zwycięstwa. Oczywiście zadanie będzie piekielnie trudne, bowiem jeszcze przed tragicznymi wydarzeniami z tego tygodnia czułem się słabszy od rywali z umownej „potężnej trójki ISQ”. Jakikolwiek medal także jest zagrożony, jeżeli ktoś z niżej notowanych graczy zaliczy „dzień konia” – dodał.
Na koniec zaapelował do quizowiczów i nie tylko. – Rzućcie palenie, a jak ktoś nadal mieszka w domu, gdzie dach jest z domieszką azbestu, wyprowadźcie się z niego albo zróbcie generalny remont. Przez ostatni rok widziałem, jakie spustoszenie w organizmie powoduje rak płuc u stosunkowo młodej osoby. Nawet mistrz ceremonii, który ma wygłosić mowę na pogrzebie mojej mamy stwierdził, że to nie jest czas na umieranie – zakończył.