Champions Team przegrało z Red Sox 42:46. Ostatni zespół w tabeli był bliski sprawienia sensacji w starciu z drugimi w ligowym zestawieniu Czerwonymi Skarpetkami. Po sześciu biegach RS prowadziło już trzynastoma punktami, co zwiastowało łatwy mecz.
Nic bardziej mylnego. CT odrobiło straty i po jedenastu wyścigach przegrywało trzema „oczkami”. – Na pewno możemy żałować początku spotkania, potwierdziła się tu moja teza, że gdy są pytania o Anglię, Champions Team musi odrabiać straty – tutaj cała pierwsza seria była właśnie o Anglię, co wykorzystali nasi rywale. Szkoda też biegu, w którym przegraliśmy 0:5 przez limit. Trudno, by nie było niedosytu, skoro przegraliśmy czterema punktami – powiedział Speedi.
Dla Champions Team zdobył on 8 punktów i był jednym z najlepszych zawodników, który pomógł swoją dobrą postawą w odrobieniu strat. – Liderem był na pewno Peer i fajnie, że kilka razy mogłem mu pomóc jadąc z nim w parze. Na pewno mogło być lepiej, choć jak już wcześniej wspominałem, moim celem na ten sezon było ustabilizowanie formy na poziomie przynajmniej 8 punktów na mecz. Limit minimalny wykonany, a do tego w pięciu biegach z moim udziałem wygraliśmy 20:10 – całkiem sympatycznie – dodał Speedi.
Jak ocenia swój powrót do ISQ? – Potrzebowałem trochę czasu, by się wdrożyć i jak najbardziej nie żałuję swojej decyzji. Mam swoje przemyślenia dotyczące ISQ i czasami trochę rażą mnie pytania o zawodników, których przygoda z żużlem zakończyła się na kilku turniejach młodzieżowych lub o nieco anonimowych żużlowcach z zagranicy. Uważam, że próg wejścia do ISQ jest trochę za wysoki, co może skutkować tym, że będzie problem z narybkiem – liczę tu na sprawne działania Zarządu. Gdy zmruży się czasem oczy, jest naprawdę fajnie! – zakończył.