W niedzielny wieczór na czacie Black Sox rozegrano pierwsze spotkanie w ramach finału 2. Ligi. Gospodarze podejmowali tego dnia Wigry Suwałki, które po raz kolejny okazały się lepsze od „Czarnych Skarpetek”. Duża w tym zasługa Wazzy.
Dla obu drużyn było to piąte spotkanie w ramach drugoligowej rywalizacji. Do niedzielnego meczu z lepszym bilansem bezpośrednich starć podchodziły Wigry Suwałki, które po porażce z Black Sox w 3. kolejce (44:46), trzy kolejne mecze pewnie wygrali (48:41, 59:30, 60:30). Na papierze faworytem meczu były Wigry, jednak jak mawia klasyk – play-offy rządzą się swoimi prawami.
I to było widać w niedzielę. Pierwsze cztery biegi, to seria remisów, a pierwszą przewagę osiągnęli w 5. biegu Wazza z Cinkiem, którzy pokonali podwójnie Osvalda i Igora. W kolejnych biegach Wigry dołożyły jeszcze sześć „oczek”, w efekcie czego po 10. biegu na tablicy wyników widniał rezultat 25:35 dla Wigier. – „Ogoliliśmy” prawie wszystko w sezonie, wkradła nam się zaledwie jedna wpadka. Myślałem, że tu też pójdzie łatwo i wszystko na to wskazywało. Po dwóch moich pierwszych trójkach uzyskaliśmy sezść punktów przewagi, którą powiększyliśmy do dziesięciu i myślałem, że mój udział w tym meczu się zakończy, że nie będzie konieczności dalszej jazdy. „Czarne skarpetki” się jednak podniosły… – powiedział nam po meczu Wazza, którym wystąpił w tym spotkaniu z numerem piątym.
Końcówka niedzielnego meczu zmieniła się o 180 stopni. Black Sox wygrało dwa biegi pod rząd – 4:2 oraz 5:0, a do tego dorzucili podwójny triumf w 14. biegu. W efekcie przed ostatnią gonitwą, to gospodarze prowadzili 42:41. – Sasla w ostatnim biegu pokazał klasę, a mnie nie pozostało nic innego, jak tylko po nim spisać. Szacune dla rywali za podniesienie się i twardą walkę do końca. To tylko sprawiło, że ten mecz był ciekawszy – dodał Wazza.
Rywalizacja w play-offach toczy się do dwóch zwycięstw. To oznacza, że bliżej celu przed środowym rewanżem są Wigry Suwałki. – Awansu nikt nam w tym sezonie nie zabierze, nie będzie casusu Unii Tarnów z 2014 roku. Wjeżdżamy do 1. ligi! – zapowiada zawodnik.
Nasz rozmówca w niedzielny wieczór wywalczył dziesięć punktów z bonusem (3,3,2,2*) tracąc jedyny punkt w 13. biegu na rzecz Osvalda. Zawodnik idealnie odnalazł się w roli rezerwowego i był kluczem do sukcesu Wigier. – Nie ma dla mnie żadnego znaczenia, czy jadę w podstawie, czy z rezerwy. Dostosuję się do strategii „trenejro”. Najważniejsze, aby on miał komfort i żeby strategia przyniosła wygraną. A mój występ? Był zajebisty, jak zawsze. Chociaż nie zawsze odzwierciedla to wynik. Jednak jak wynik jest gorszy, to wpływ na to mają czynniki losowe, albo ustawione zawody (śmiech).
Zawodnik poprosił także o możliwość przekazania kilku zdań od siebie: – Chciałbym pozdrowić kolegę trenera Plonka. I poprosić, aby już się na mnie nie gniewał za to, że mu wytknąłem wała w ISQ Fantasy NBA. Drogi Plonku, jak wygrać to tylko uczciwie!