W drugiej części rozmowy z Witkiem dowiemy się o planowanych zmianach na nowy sezon, a także o tym, co działo się w Red Sox. Witek opowie też o swojej pracy i kierunku, w jakim zmierzają media. Choć chciałby powiedzieć więcej…
Lowigus: Wspomniałeś o powrocie Rady Trenerów. Mam nadzieję, że będzie ona aktywnie działać. Jakie są jeszcze plany na przyszły sezon. Czy możesz uchylić rąbka tajemnicy i przedstawić zarys działania? Oczywiście wszyscy wiemy, że dopiero zaczynacie pracę nad przyszłym sezonem i być może nie wszystko uda się zrealizować.
Witek: Też mam taką nadzieję. Na pewno I liga nie będzie składać się z 6 drużyn. Czynione są starania, by było to osiem zespołów. Finaliści II ligi dostali zaproszenie do rywalizacji w I lidze. Mogę tu chyba ujawnić, że obie drużyny skorzystały z tego zaproszenia. Jednakże w przypadku Black Sox trwają starania dotyczące budowy zespołu, ale wielu zawodników odmawia. Chcemy zreformować II ligę. Być może dojdzie do zmiany tabeli biegowej z 4vs4 na 3vs3. Tutaj PiotrekSL przedstawił ciekawą propozycję. Jakieś ograniczenia powinny też spotkać przepis „gościa”, bo był on krzywdzący dla niektórych zawodników. Z własnego podwórka obserwuje też, że warto umożliwić tym teoretycznie słabszym zawodnikom możliwość jazdy w II lidze. Bo różnica między ligami jest ogromna, a nie wszystkich jara jak wożą 0 lub 1 punkt. Tu trzeba znaleźć odpowiedni kompromis. Do tego reformę przejdzie sam Zarząd, ale o tym jeszcze za wcześnie, by mówić. Cieszy mnie natomiast, że mam już trzy kandydatury do Zarządu.
Lowigus: Brzmi to jak dość spora reforma rozgrywek, jednak coś trzeba zrobić, bo tak jak mówisz różnica poziomu lig jest ogromna. Ze swojej strony powiem, że cieszę się, że udało się wrócić do tego co było kiedyś czyli do zestawów dostosowanych to klasy rozgrywkowej, bo różnie to bywało. Czy kandydatury pojawiły się od samych zainteresowanych czy jako Zarząd złożyliście taką propozycję? Czy ktoś jeszcze oprócz Pirka odejdzie z Zarządu?
Witek: Kandydatury pojawiły się same, ale tak jak mówiłem wcześniej, pochodzą one głównie od trenerów, którzy i tak będą w Radzie Trenerów. Ten organ ma być niejako zapleczem Zarządu, organem pomocniczym, który będzie pracować nad różnymi rozwiązaniami. Trudno mi powiedzieć czy obecny skład Zarządu się zmieni, bo nie rozmawiałem na temat przyszłości ze wszystkimi.
Lowigus: Trzymamy kciuki! Ten sezon przebiegł dość spokojnie i na pewno pozostawił po sobie dobry odbiór. Wróćmy teraz do tematu RS. Pierwszy sezon po reaktywacji wypadł nieźle, walczyliście wtedy w play offach o medal. Później było już gorzej, a w tym sezonie dość wcześnie wiedzieliście, że wyniku nie będzie. Czy przeprowadziliście analizę i znacie przyczyny tego stanu? Czy w głównej mierze wpływ miało na to odejście Guru? Jak ta sytuacja wpłynęła na wasze relacje z WS? Czy „Skarpetki” są jeszcze quizową rodziną czy każdy klub działa autonomicznie?
Witek: Już przed startem sezonu wiedziałem, że będziemy „walczyć o spadek”. Odszedł od nas Guru i trudno było znaleźć jego zastępcę. Próbowałem ściągnąć kogoś, kto też zagwarantuje punkty i będzie jednym z liderów zespołu. Wiem, że w ISQ transfery i rozmowy z zawodnikami to temat tabu, ale jednocześnie przeprowadzona przeze mnie ankieta pokazuje, że quizowicze chcą newsów z życia klubów. Dlatego nie będę się gryzł w język. Mój wybór padł wtedy na Falangę, ale on ostatecznie wybrał Champions Team. Czy żałuję jego decyzji? Nie, wybrał tak jak czuł, a ja nikogo siłą nie nakłonię, by jeździł w Red Sox. Postawiliśmy na zabawę, choć wiem, że są w quizie osoby, które twierdzą, że im bardziej mówi się o „zabawie”, tym bardziej zależy na wyniku. No to nie nam. Owszem, fajnie byłoby awansować do play-off i przedłużyć ten sezon, ale to się nie udało. Rzutem na taśmę zajęliśmy piąte miejsce i to nas cieszy. Nie da się ukryć, że kiedyś mieliśmy lepsze relacje z White Sox. Wydaje mi się jednak, że wraz ze Slayem wszystkie niesnaski puściliśmy w niepamięć i działamy wspólnie na rzecz ISQ i rozwijamy swoje drużyny. A że sobie czasem podbieramy zawodników? No trudno. Bez wątpienia „Skarpetki” są jeszcze wielką quizową rodziną, ale przynajmniej na ten moment każdy klub działa autonomicznie.
Lowigus: Pod koniec sezonu jechaliście już jednak lepiej. Choćby w meczu z DD wszystko zagrało jak należy. Czy widzisz w tym składzie potencjał i szansę na lepsze wyniki czy jednak będzie o to trudno? Czy możesz już zdradzić czy i ewentualnie jakie zmiany będą miały miejsce w waszym składzie?
Witek: Składu nie mieliśmy złego, ale w każdym przegranym meczu czegoś brakowało. Analizowałem to jeszcze w trakcie sezonu i brakowało nam zazwyczaj punktów jednego z liderów. Zazwyczaj tym liderem byłem ja. Fajnie odpalił nam Strc, który wreszcie miał pewność jazdy i nie zawodził. Jessup jechał na swoim poziomie, choć i jemu zdarzały się wpadki. Zwłaszcza w początkowej fazie sezonu, gdy głową był gdzie indziej. Solidnym wsparciem był Boski. To ambitny chłopak, którego stać na dużo, ale sam wie, jaki ma problem z podejściem do meczu. Igor i Rafał przyszli z II ligi i przekonaliśmy się na własnej skórze, że różnica między ligami jest ogromna. Gośćmi byli bardziej doświadczeni Osvald i Kwiti, ale frekwencyjnie też zawsze nie mogli. W końcówce sezonu dołączył do nas Vaikai i był bardzo dużym wzmocnieniem. To jest ciekawe zagadnienie, że on lepiej ścigał się w I lidze niż w barwach SMS. Vaikai bardzo nam pomógł i to był ten brakujący element układanki w zeszłym sezonie. Gdyby trafił do nas wcześniej, to może bilibyśmy się o play-offy. Wierzę, że w nowym sezonie pójdzie nam dużo lepiej. To będzie nowe Red Sox, ale o transferach poinformujemy w swoim czasie.
Lowigus: Wasz skład był mocno gorzowski, jak się domyślam większość kibicuje Stali. Czy w sezonie żużlowym forum/czat Red Sox żyje głównie tym tematem czy raczej mało rozmawiacie o żużlu?
Witek: Żyjemy cały rok. Zaprzyjaźniliśmy się ze sobą i gadamy o wszystkim i o niczym. Są specyficzne żarty, tzw. szydera, ale są też poważne dyskusje. Najwięcej rozmawiamy o Potężnym Przyjemskim i Stali Gorzów, to zrozumiałe. Ale pojawiają się też wątki rybnickie czy wszelakich no nameów, które nawet nie pamiętają, że jeździli na żużlu. Jest wesoło.
Lowigus: A jakim jesteś trenerem? Czy możesz w kilku zdaniach opowiedzieć o tym? Czym jest dla Ciebie trenowanie, robisz to z obowiązku czy dobrze się z tym czujesz?
Witek: Gdybym miał więcej czasu, to z pewnością byłbym lepszym trenerem. Potrafiłbym wtedy zadbać o regularne treningi. Trenowanie to dla mnie dodatkowa mobilizacja, by nie zawieść swoich zawodników. Czuję się w tym dobrze. Nawet lepiej niż przed reaktywacją. Wtedy robiłem to niejako z obowiązku, teraz jest to dla mnie przyjemność
Lowigus: Brak czasu z pewnością nie ułatwia trenerskiej pracy, ale czy przed meczami ligowymi próbujesz przeanalizować jakoś rywala i przemyśleć taktykę na mecz lub choćby dopasować ustawienie par? A może stosujesz inne praktyki mające choćby wybić z rytmu rywala? Parę kontrowersji związanych z waszymi meczami by się znalazło, czy to pewien rodzaj gry z twojej strony?
Witek: Od razu kontrowersji. Czasem jestem zmuszony do tego, że trzeba przeciągnąć spotkanie. Pamiętamy chyba „aferę kiblową” w trakcie meczu z Champions Team, ale i z Dobrymi Duszkami pamiętam, że dość mocno przeciągaliśmy rozpoczęcie spotkania i start do kolejnych biegów. Nie jest to jednak rodzaj gry, a reakcja na spóźnienie kolegów z drużyny. Bez któregoś z nich tracimy ogromnie na naszej sile, która i tak dotąd nie była jakaś duża. Dlatego nie mogę sobie pozwolić, by jechać bez kogoś, kto na przykład jest w drodze. Wiem, że jest to brak szacunku dla tracącego cierpliwość przeciwnika, z którym przecież umówiłem się na daną godzinę. Mogę za to tylko przeprosić. Na pewno nie robię tego z satysfakcją czy uśmiechem na ustach. Robię to, bo muszę. Teraz uśmiech na mojej twarzy wywołuje to, jak przypomnę sobie „poszukiwanie” programu na pulpicie czy zagadywanie Rudolfa na sto różnych tematów. Co do analizy, to przed meczami robimy taką małą analizę ze Strcem, ale to raczej naszej drużyny. Z doświadczenia nauczyłem się, że im bardziej analizuję przeciwnika, tym mniej o nim wiem. Teraz można już zamieszać składem, pary są różne i choć możliwości taktycznych jest dużo, to trudno na wszystkie odpowiedzieć. Najlepiej mieć jokera na rezerwie, ale cierpi na tym atmosfera w zespole, bo trzeba kogoś zmienić nawet kilka razy, a nie po to przychodzimy na czat, by być zmienianym. A atmosfera jest dla mnie najważniejsza. Wynik – mimo wszystko – to sprawa drugorzędna. Wiadomo, fajnie się wygrywa i o coś walczy. Mam nadzieję, że znów będzie nam to dane, a Red Sox przetrwa swoje najtrudniejsze chwile w historii. Wszak rok temu o tej porze, gdy nieoficjalnie wiedziałem o czekających nas zmianach, a drużyna przegrywała mecz za mecze, istniało zagrożenie, że nie przystąpimy do rozgrywek. Ale ja się tak łatwo nie poddaję.
Lowigus: Mówiłeś już, że w drużynie atmosfera jest bardzo dobra, jednak chciałbym jeszcze zapytać czy musisz czasem przeprowadzać z zawodnikami poważniejsze rozmowy lub stopować ich zachowania na czacie czy raczej odcinasz się od tego i każdy robi co uważa? Choćby Jessup potrafi podejść do meczu dość emocjonalnie, pamiętam też sytuacje, gdy inni zawodnicy nie do końca byli zadowoleni z faktu, że na przykład zostali w danym wyścigu zmienieni. Czasem chyba ciężko być trenerem ?
Witek: Zdarza się, że chłopaki trochę za mocno polecą, czy to podczas meczu, czy na czacie klubowym i muszę ich stopować. Ale to są krótkie uwagi i po sprawie. Wychodzę jednak z założenia, że każdy jest dorosły i odpowiada za siebie. Emocjonalne podejście do meczu to nic złego, pokazuje, że komuś zależy. Ale czasem te granice są przekroczone. Zdarzają się też problemy ze zmianami. Uwielbiam taktykę, w której to ja jestem rezerwowym i wchodzę na te trudniejsze biegi. Tak było przed reaktywacją, gdzie z szybką drużyną potrafiliśmy wygrywać nawet wtedy, gdy trójki zdobywałem tylko ja. Teraz już nie ta forma, nie ta pamięć, nie ten refleks. No i nie ta taktyka. Odszedłem od niej definitywnie już w trakcie sezonu 14 i zdarza się teraz incydentalnie Taka taktyka wywołuje zmiany, a czasem zdarza się, że nie ma kogo zmienić. Tak jak mówiłem, nie po to przychodzimy na czat, by trener nas zmieniał. To nie te czasy, gdy jak nie to ISQ, to następne. Jest jeden mecz w tygodniu – albo rzadziej – i chcemy się pobawić. Dlatego staram się każdemu mojemu zawodnikowi zapewnić jazdę choćby w II lidze, oczywiście jeśli on tego chce. ISQ ma sprawiać przyjemność, a nie frustrację zmianami. I w tym sezonie takie frustracje niekiedy się zdarzały, ale wszystko szybko sobie wyjaśnialiśmy, przepraszałem zawodników i na drugi dzień nie pamiętaliśmy o sprawie.
Lowigus: Tyle lat w ISQ sprawia, ze poznałeś tu kilkaset osób. Myślę, że kojarzy Cię każdy uczestnik tej zabawy. Czy w tym czasie pojawiły się jakieś przyjaźnie lub chociaż utrzymujesz z kimś większy kontakt, rozmawiasz o życiu, pracy, rodzinie?
Witek: Te przyjaźnie z osobami z Częstochowy, które były kiedyś, jakoś się pokończyły. Kontakt się urwał, każdy ma swoje życie, pracę, rodzinę. Trzeba gonić, by się jakoś utrzymać, wszyscy to znamy. Pozostaje mi jedynie wspominać wspólne wypady rowerowe, wizyty na stadionie czy zjazdy w Płotkach u Orzecha w domku, którego już zresztą nie ma. Kontakt utrzymuję tylko z Cinkiem, z którym razem pracujemy w jednej redakcji. Czasem widujemy się z Kwitim, na przykład jak kupuję choinkę w Castoramie. Los rzucił go do Tychów i tak tu sobie mieszkamy w tym spokojnym mieście. Jest jednak wiele znajomości, które przetrwały lub odżyły. Dla przykładu, kiedyś godzinami gadałem z Magikiem i teraz znów tam czasem porozmawiamy o pierdołach, a nawet startujemy razem w Lidze Dwójek. Stale kontaktuję się z Danielem, ale głównie w sprawach zawodowych, choć ostatnio też o bieganiu trochę gadaliśmy. Będziemy razem startować w Półmaratonie w Toruniu, a dla Daniela to ma być debiut na tym wymagającym dystansie. Oczywiście mówię o osobach z innych drużyn, bo z każdą ze Skarpetek mam większy lub mniejszy kontakt.
Lowigus: Do ISQ trafiła też twoja żona. Niezwykła sytuacja. Czy u Tusi to była ciekawość zobaczenia na co jej mąż poświęca tyle godzin? W końcu żużlem chyba zbytnio się nie interesuje?
Witek: Tusia nie ma nic wspólnego z żużlem. Na pierwszym była ze mną, ten sport ją kompletnie nudzi. W Tychach żużel jest nieobecny, nie ma żadnych tradycji. Tutaj żyje się hokeje, miejscowy GKS to jedna z najlepszych drużyn w kraju. Do ISQ Tusia trafiła z ciekawości. Wchodziła na czat, obserwowała jak mi idzie. I w końcu sama spróbowała. Ambitnie podchodzi do tematu, ćwiczy spis. Do tego gra na telefonie i potrafi punktować, co dla wielu z nas jest trudnym zadaniem.
Lowigus: Punkty zdobyte z telefonu, szczególnie na spisie, to faktycznie niezły wyczyn. A czy zdarza Wam się w domu komentować wydarzenia quizowe czy raczej nie rozmawiacie na te tematy?
Witek: Oczywiście, że rozmawiamy. Zwłaszcza na temat jakiś kontrowersyjnych zachowań. Jej zdaniem są osoby, które niepotrzebnie tak się spinają, by tylko komuś udowodnić, że są lepsze w internetowej grze. Naprawdę są ważniejsze rzeczy w życiu. Co do punktów, to ja nie mam pojęcia jak ona to robi. Jestem bardzo dumny z każdego jej punktu. Czasem nawet sama coś wie, zwłaszcza z ostatnich dwóch sezonów
Lowigus: A jak udaje Wam się łączyć angażowanie się w ISQ z opieką nad synem? Czy w godzinach meczowych już śpi czy kibicuje mamie i tacie?
Witek: Na szczęście już śpi. W innym przypadku nie byłoby możliwości jazdy w Internet Speedway Quiz.
Lowigus: Na koniec wywiadu chciałbym poruszyć temat twojej pracy zawodowej. Jak większość pewnie zauważyła od kilku lat piszesz dla portalu sportowefakty.wp.pl. Czy zostanie dziennikarzem od zawsze było twoim celem czy trafiłeś do tej branży przez przypadek?
Witek: Już ponad połowę życia zajmuję się dziennikarstwem. Pamiętam obrazki z dzieciństwa, gdy biegałem po boisku i komentowałem to, co się dzieje. Już wtedy widocznie chciałem zostać dziennikarzem. Spełnienie tego celu to jednak zbieg okoliczności, jakich wiele w moim życiu. Po zakończeniu gimnazjum rozmawiałem z kolegą, który coś tam próbował pisać na poprzedniku espeedway.pl. Powiedział, żebym spróbował, to napisałem maila i tak się złożyło, że go zastąpiłem. Od 14 lat pracuję w WP SportoweFakty. Początkowo w dziale żużel, teraz już zajmuję się wszystkim. Zresztą zmiana redakcji to też przypadek, ale – tak jak w życiu – niczego nie żałuję.
Lowigus: Rozumiem, że to praca na tzw. pełen etat? Skoro piszesz o wszystkim to pewnie musiałeś zainteresować się kilkoma innymi dyscyplinami. Czy trudno pisać o tym czym niekoniecznie się interesujesz?
Witek: Tak, to praca na pełen etat. Mam zachowany ten mityczny worklife balance, jest nawet czas żeby popisać o historii żużla. Był też czas, że sporo chodziłem na mecze piłki nożnej na Śląsku, ale po wybuchu pandemii nie byłem już na żadnym meczu. Po prostu mi się to nie opłaca. Piszę o wszystkim, ale nie oznacza to, że się tym interesuje. Taka niestety jest obecnie specyfika mediów, ale więcej powiedzieć nie mogę. Na pewno trudno pisać o tym, o czym się nic nie wie, no ale co zrobić.
Lowigus: No właśnie, czy media nie idą w dziwnym kierunku? Szczególnie tytuły artykułów są czasami wręcz żenujące, jak się domyślam chodzi pewnie tylko o kliknięcie? Wy jako redaktorzy podpisujący się pod tymi artykulami zbieracie często sporo cierpkich słów, czy przechodzisz obok tego czy jednak trochę się tym przejmujesz? I czy macie jakikolwiek wpływ na to pod jakim tytułem wyjdzie wasz tekst czy decyduje o tym kto inny?
Witek: Nie mamy większego wpływu. Moim osobistym zdaniem media idą w złą stronę. Nastawiają się tylko na kliki. Jakościowe dziennikarstwo też istnieje, ale ktoś bez nazwiska nie ma w zasadzie szans się przebić. Chodzi tylko o to, żeby czytelnik kliknął. A czytelnik klika największe głupoty. I tak koło się zamyka.
Lowigus: Rozumiem, szukanie sensacji jest obecnie w modzie. Może jeszcze karta się odwróci. Wspominałeś też, że w dzieciństwie lubiłeś komentować wydarzenia sportowe. Czy wiedziałbyś się także w takiej roli lub w innej na szklanym ekranie? Myślałeś kiedyś o tym, a może pojawiły się nawet jakieś propozycje?
Witek: Mimo wszystko jestem introwertykiem i nie wyobrażam sobie takiej pracy. W obecnych czasach, gdzie każdy błąd jest wyłapywany i na Twitterze są śmieszki? To nie dla mnie. Wystarczy mi, że za jeden tekst podczas MŚ 2018 byłem grillowany przez Weszło, a moja wina w tym jest taka, że podpisałem się pod artykułem. Owszem, były propozycje, by wystąpić w programach, nawet w zeszłym sezonie w jakimś żużlowym, ale odmówiłem, bo w ogóle przy żużlu nie pracowałem. Ale teraz jak taką dostanę, to może coś tam powiem.
Lowigus: Jeśli Cię to pocieszy to do mnie to „grillowanie” nie dotarło, nie miałem o nim pojęcia. Wracając do występu w programie, jeśli nadarzy się okazja nie zapomnij promować ISQ, wszyscy czekamy na nowych graczy. Na tym chciałbym zakończyć nasz wywiad, życzę Ci wytrwałości w dalszym działaniu na rzecz ISQ, przy okazji chciałbym podziękować w imieniu naszej społeczności za dotychczasowy wkład w rozwój Quizu. No i oczywiście zdrówka dla rodziny Witczyków, czekamy na kolejnego reprezentanta w ISQ!
Witek: Hehe, to taka mikro aferka była. Dziękuję za życzenia. Książki Bartek już czyta, więc kto wie. Dzięki też za tę długą rozmowę. Pozdrawiam każdego, kto przeczytał ją do końca. Wszystkim życzę dużo dobrego.