Moje subiektywne TOP5 (9) – Sasla123

W poprzednim sezonie wystartował na Portalu ISQ cykl “Moje subiektywne TOP 5”. W nim zawodnicy Internet Speedway Quiz mają za zadanie przedstawić swoich pięciu ulubionych żużlowców oraz uzasadnić w kilku zdaniach każdy z tych wyborów. Komu kibicowali, kibicują lub nadal będą kibicować uczestnicy ISQ? A może komu kibicowaliby gdyby urodzili się trochę wcześniej? Na czyich występach i wynikach najbardziej im zależy? Kogo uwielbiają oglądać na archiwalnych nagraniach? Z kim mają najlepsze żużlowe wspomnienia? Tego będziecie dowiadywać się w tym oraz kolejnych odcinkach. Zapraszamy do śledzenia.

W dziewiątej odsłonie cyklu zawodnik Fajrant Team – Sasla123.

5. Cameron WoodwardPrzyszedł do Lublina w trakcie sezonu 2011. O ile pierwsze spotkanie miał niemrawe, bowiem zdobył 7-8 punktów, to w następnych meczach pokazał że jest liderem lubelskiego zespołu. Szybko stał się ulubieńcem lokalnej publiczności, którą cieszył jazdą w zasadzie do sezonu 2013. Waleczność na trasie i rozegranie pierwszego łuku, to go cechowało. Niestety zmiany regulaminowe – obligatoryjny komisarz toru w I lidze – i ogólny stan nawierzchni toru przy Alejach Zygmuntowskich 5 skutkowały że w sezonie 2014 był cieniem dawnego Cama. Nie potrafił odnaleźć się na twardych torach. Natomiast odniesiona kontuzja w ostatnim spotkaniu z Lokomotivem Daugavpils, w zasadzie zakończyła jego karierę. Jednakże w mojej pamięci pozostaje na zawsze walka z Peterem Ljungiem w sezonie 2013 gdzie po walce przez trzy okrążenia pozbawił Szweda dwóch punktów, wobec czego lubelska drużyna wygrała bieg w stosunku 5:1.

4. Paweł MiesiącJego występy w Lublinie należy podzielić na dwa rozdziały. Najpierw od 2011 r. do 2013 r., a potem od 2017 r. do 2020 r. Waleczność, często aż za brawurowa jazda, nieustępliwość i kolejno zdobywane skalpy uczestników GP w sezonie 2019, to jest to za co go zapamiętam. Dla Łełka nie było ważne, czy obok niego na starcie stoi Zmarzlik, Doyle bądź Vaculik. Jak dobrze wystartował, to był w stanie pokonać każdego, a przy słabszym starcie nie ustępował i potrafił z 3 pozycji awansować na 1, co udowodnił w pierwszym biegu sezonu 2019. Zresztą, cytując pewnego komentatora z Canal+ – „Paweł Miesiąc ostatni raz zamknął gaz w 1997 r. gdy była awaria elektrociepłowni”. Szkoda tylko zmarnowanego sezonu 2020, gdy rotowano nim i Jakubem Jamrogiem po zakontraktowaniu Jarosława Hampela.

3. Lee Richardson – Na żużel chodzę od 2001 roku, a Lee który podpisał kontrakt na starty w sezonie 2003 był dla mnie pierwszym „powiewem wielkiego żużla” w Lublinie. Na torze przy Al. Zygmuntowskich był w stanie pokonać każdego, łącznie z Nicki Pedersenem, który w tym sezonie został Mistrzem Świata. Niekwestionowany lider lubelskiej drużyny w 2003 r., a jedynie zmiany regulaminowe które zablokowały starty zawodników z cyklu GP w niższych ligach uniemożliwiły jego występy w Lublinie pomimo podpisanej umowy na 2004 r. Mimo tego, cały czas żyłem nadzieją, że jeszcze zobaczę Lee w lubelskich barwach. Niestety to już się nie stanie.

2. Andreas Jonsson – Jeden z ojców awansu do Ekstraligi w 2018 r. Przyszedł do Lublina w zasadzie w ostatniej chwili, gdy pewien wielokrotny mistrz świata doznał nagłej migreny na widok diamentów. O ile Lee Richardson był wyłącznie uczestnikiem cyklu GP, to Jonsson był drugim zawodnikiem na świecie. Dla większości lubelskich kibiców kojarzony głównie z telewizji, gdzie transmitowano zawody GP czy Ekstraligi. Człowiek z innego świata. Mądra jazda na trasie, walka do samego końca, umiejętność wykorzystania każdego fragmentu toru – za to go pamiętam. Kto wie, jakby potoczyła się jego dalsza kariera gdyby nie wypadek w pierwszym meczu sezonu 2019. Aczkolwiek w samej jego końcówce pokazał, że pomimo kontuzji z początku sezonu umie jeździć, bowiem w bardzo ważnym spotkaniu ze Stalą Gorzów wygrał bieg pokonując Zmarzlika, a zwycięstwo w tym meczu za trzy punkty skutkowało przynajmniej bezpośrednim utrzymaniem.

1. Jarosław Hampel – Oczywiście mógłbym dać na pierwsze miejsce Tomasza Golloba czy Bartosza Zmarzlika, ale zdecydowałem się umieścić na tej pozycji Małego. To był czerwiec 2020 r. Gdzieś pomiędzy pierwszą, a drugą falą COVID-19. Sprawdzam odruchowo telefon, a tam powiadomienie z aplikacji PGE Ekstraligi – Jarosław Hampel w Lublinie. Zadałem sobie od razu pytanie – „to jakiś żart czy sen”, zwłaszcza że mówiono o nim jako o potencjalnym wzmocnieniu Rybnika. Włączam Facebooka i na profilu klubu informacja o kontrakcie z Hampelem. Przyznam, że długo byłem w szoku. Zresztą nie tylko ja. Kolejny zawodnik z wspaniałą przeszłością, a i po różnych przejściach związanych z kontuzjami. Zwłaszcza po tej z 2015 roku, która być może pozbawiła Małego kolejnego medalu Mistrzostw Świata być może z najcenniejszego kruszcu. Swoje pierwsze kroki w ligowym żużlu stawiał przy Hansie Nielsenie, a po zakończeniu kariery przez Profesora z Oxfordu był jednym z liderów pilskiej Polonii. Później kontrakty we Wrocławiu, Lesznie, Zielonej Górze i znowu Lesznie. Po podpisaniu kontraktu w Lublinie od początku był solidnym punktem zespołu, przynajmniej w spotkaniach domowych, jednakże głównie opierał swoje wyniki o dobre starty a sprzęt którym dysponował nie zawsze na to pozwalał. Przełom przyszedł 1 maja 2022 roku podczas meczu na Motoarenie. Drużyna Motoru osłabiona wobec braku Dominika Kubery, a do tego pamiętne ZZ za rodaków Fiodora Dostojewskiego. Hampel początek sezonu miał bardzo niemrawy, a wraz z znajomymi czekającymi w kolejce do wejścia na sektor gości mieliśmy nadzieję chociaż na jedno czy dwa zwycięstwa biegowe Małego. Jak było każdy wie, a remedium na kłopoty była zmiana dostawcy silników. Z biegiem sezonu oglądaliśmy zupełnie innego sezonu zupełnie innego Jarosława. Jak z najlepszych czasów GP. Szybki ze startu, odważny na trasie. Nazywany przez redaktora Noskowicza – Generałem Jarosławem Hampelem. Podobnie i w tym roku w fazie play-off. Niestety, słabsza runda zasadnicza w sezonie 2023 zadecydowała o tym, że Małego nie będzie w Lublinie w 2024 r. Dobry duch zespołu, a dwa złota dla Motoru to była w dużej mierze jego zasługa. Będzie go brakowało, aczkolwiek dotychczas wybory Prezesa Kępy broniły się.