Pirek zajął siódme miejsce w ćwierćfinale IM ISQ, co oznacza, że w półfinale będzie rezerwowym. Był blisko awansu, ale może mówić o sporym pechu. Przed swoim pierwszym biegiem miał awarię internetu. Był już dodany do obsady, ale w biegu nie wystąpił.
– Padł mi internet w pracy i zanim doszedłem z nim do ładu – było pozamiatane. Liczyłem, iż uda mi się awansować mimo tych kłopotów, ale 8 punktów to jednak zbyt mało. Przejrzałem zapis z opuszczonego biegu i pewnie wyrobiłbym się w nim przed Maticiem, a dwójka dałaby mi dodatkowy start o podium (w najgorszym razie „jedynka” i dodatkowy z krzysinhem) – powiedział Pirek.
Trener nie był zadowolony ze swojego występu. – Jak można ocenić odpadnięcie na tym etapie? To był fatalny występ z mojej strony i aż brakuje mi słów, żeby wyrazić złość z tego powodu. Szczególnie, że szansa na awans była bardzo realna. Cieszę się jedynie z faktu, że spis wreszcie zaczyna u mnie funkcjonować – ale pod tym względem miałem dziś dostęp do fajnego sprzętu. Szkoda, ale dalej twierdzę, iż powinienem to udźwignąć w kolejnych startach – dodał.
W ligowych rozgrywkach Pirek startuje niezwykle rzadko. Wystąpił tylko w pięciu biegach, w których zdobył 5 punktów. Niewiele wskazuje na to, że trener zacznie się wystawiać w składzie.
Na pytanie, czy po tak dobrym występie będzie częściej jeździł, odpowiedział: – Jak widać „dobry” to pojęcie względne. Za kogo miałbym się wstawić do składu, jeśli przy trudniejszych obsadach White Soxi robią lepsze lub takie same wyniki, jak ja? Miałem nadzieję, że trening z ostatnich tygodni pozwoli mi na szybszy progres, ale chyba pozostanie mi kierowanie drużyną z ławki rezerwowych – w tej formie nie jestem godny nawet numeru ósmego – zakończył.