Moje subiektywne TOP5 (5) – rafas

W ostatnim czasie wystartował na Portalu ISQ cykl “Moje subiektywne TOP 5”. W nim zawodnicy Internet Speedway Quiz mają za zadanie przedstawić swoich pięciu ulubionych żużlowców oraz uzasadnić w kilku zdaniach każdy z tych wyborów. Komu kibicowali, kibicują lub nadal będą kibicować uczestnicy ISQ? A może komu kibicowaliby gdyby urodzili się trochę wcześniej? Na czyich występach i wynikach najbardziej im zależy? Kogo uwielbiają oglądać na archiwalnych nagraniach? Z kim mają najlepsze żużlowe wspomnienia? Tego będziecie dowiadywać się w tym oraz kolejnych odcinkach. Zapraszamy do śledzenia.

W piątej odsłonie cyklu zawodnik Ghost Academy – rafas.

5. Mariusz Puszakowski – prawdopodobnie najbardziej znany żużlowiec, który pochodzi z mojego rodzinnego powiatu 😉 Na pierwszy rzut oka statystyki i osiągnięcia nie robią wrażenia na przeciętnym kibicu. Od lat juniorskich musiał ostro walczyć o miejsce (konkurentami byli np. R. Kościecha, T. Chrzanowski). Gdy jednak znalazł się już w składzie meczowym, to dał się poznać jako świetny startowiec. Szczególnie pamiętam mecz przeciwko Sparcie Wrocław w 2005 r., myślę że również pamięta go dobrze Krzysztof Słaboń 😉 W późniejszych latach Mariusz zszedł do niższej klasy rozgrywkowej. Przypuszczam, że kibice z Grudziądza, Lublina, Łodzi czy Krosna dobrze wspominają „Puzona”. Po zakończonej karierze jest ceniony w środowisku, pracował m. in. jako członek teamu K. Buczkowskiego.

4. Mark Loram – początki mojego aktywnego zainteresowania żużlem to czas, gdy Anglik był zagranicznym liderem Apatora. Zawsze waleczny, zostawiał serce na torze. Należał do światowej czołówki. Nie był liderem drużyny, który co mecz „kręci się” koło kompletu punktów, ale zawsze jeździł równo i solidnie. Ta równa forma pozwoliła mu zdobyć tytuł IMŚ w 2000 r. mimo, że nie wygrał żadnej pojedynczej rundy SGP! (chyba jedyny taki przypadek w historii cyklu). Co ciekawe lubiłem go nawet wtedy, gdy Anioła na plastronie zamienił na Gryfa 😉

3. Ryan Sullivan – trafił do Apatora jako zastępca „Loramskiego” i szybko wygryzł go ze składu (wówczas drużyny pierwszoligowe miały jednego obcokrajowca). Uwielbiałem go już od pierwszego meczu na torze w Rzeszowie. Jemu również wybaczam epizod w Bydgoszczy, nie gniewam się nawet za kilka sezonów we Włókniarzu 😉 Po powrocie do Torunia w 2007 r. był liderem i najbardziej pewnym punktem drużyny. Mecz o brąz na stadionie Falubazu w 2012 r., ostatni bieg i ostatni łuk w wykonaniu Ryana to jeden z najbardziej epickich momentów w historii toruńskiego żużla.

2. Darcy Ward – wszelkie słowa są zbędne. Mam jedno wspomnienie – jadąc do Bydgoszczy na Derby Pomorza w 2009 r. mocno rozkminialiśmy z kumplami, czy aby na pewno młodziak (17 lat) poradzi sobie w takim meczu. Ówczesny debiutant szybko nas wyjaśnił zdobywając 7 punktów i pokonując dwukrotnie Emila Sajfutdinowa (wówczas już światową gwiazdę) na jego torze! Banalne jest stwierdzenie, że speedway stracił wiele po kontuzji Darky’ego. Jednak sam często łapię się na rozmyślaniach, co by było gdyby w 2015 r. podpisał kontrakt w Toruniu, ile miałby już medali IMŚ i jak wyglądałyby jego pojedynki z Bartkiem Zmarzlikiem…

1. Jan Ząbik – gdy zacząłem interesować się żużlem, to Pan Jan był już trenerem. O jego karierze zawodniczej tylko słyszałem od starszych i czytałem, polecam świetną książkę autorstwa Daniela :). Dla mnie postać legendarna. Przez długie lata kariery nie schodził poniżej solidnego poziomu. Jeździł w lidze angielskiej. Jako trener wychował wiele pokoleń toruńskich żużlowców. Oczywiście wprowadził w świat żużla swojego syna Karola (jedyny nasz wychowanek z tytułem IMŚ, pewnie na długo takim pozostanie…). Jan Ząbik był przy klubie podczas wielu ważnych wydarzeń w historii klubu – awans do I ligi DMP, pierwszy medal DMP, później pierwsze złoto, przeplatanka lat gorszych i lepszych na przełomie stuleci. Nawet podczas krótkich rozmów Pan Jan dał się poznać jako przyjaźnie usposobiona osoba. Nie dziwię się, że młodzież lgnęła do takiego trenera.