Moje subiektywne TOP5 (7) – Eric

W ostatnim czasie wystartował na Portalu ISQ cykl “Moje subiektywne TOP 5”. W nim zawodnicy Internet Speedway Quiz mają za zadanie przedstawić swoich pięciu ulubionych żużlowców oraz uzasadnić w kilku zdaniach każdy z tych wyborów. Komu kibicowali, kibicują lub nadal będą kibicować uczestnicy ISQ? A może komu kibicowaliby gdyby urodzili się trochę wcześniej? Na czyich występach i wynikach najbardziej im zależy? Kogo uwielbiają oglądać na archiwalnych nagraniach? Z kim mają najlepsze żużlowe wspomnienia? Tego będziecie dowiadywać się w tym oraz kolejnych odcinkach. Zapraszamy do śledzenia.

W siódmej odsłonie cyklu zawodnik Champions Team II – Eric.

5. Sebastian Ułamek – kiedy byłem mały i zaczynałem interesować się żużlem to jakoś sama z siebie wyrobiła mi się sympatia do tego zawodnika – pewnie każdy za młodu tak ma, że skądś to się bierze, że nagle akurat jakiegoś zawodnika się polubi. Pierwsze turnieje GP, które pamiętam były z udziałem właśnie między innymi jego, kibicowałem mu. Nie były to czasy, w których Polska była jakimś dominatorem w różnych sportach, więc nie oczekiwałem zwycięstw w turniejach, ale dobrej jazdy i walki. I z Ułamkiem już mi to zostało na lata późniejsze, kiedy często pojawiał się np. na zawodach o Łańcuch Herbowy w Ostrowie. W tych czasach praktycznie co sezon krążyły plotki o jego ewentualnym przyjściu do klubu z Ostrowa, niestety co sezon żałowałem, że nie doszło to do skutku. To też czasy różnych internetowych menadżerów żużlowych czy też menadżer Mańskich, w których zazwyczaj próbowałem go zgarnąć do swojego składu.

4. Chris Harris – zawodnik nie dający o sobie zapomnieć, często pozornie outsider cyklu GP, ale jakoś ciągle udawało mu się w tym GP utrzymywać czy też awansować inną drogą. Mnie osobiście zawsze cieszyła jego jazda, która była ciekawa, niestandardowa i wiele razy była jednym z nielicznych ciekawych fragmentów podczas tych „nudniejszych” rund. Zdarzało mu się zaskakiwać nie tylko moich znajomych, ale nawet i mnie, kiedy udawało mu się przecież stawać na podium pojedynczych rund (a nawet wygrać) i to po świetnej jeździe. Do KMu Ostrów przychodził jako gwiazda i niestety nie do końca spełnił oczekiwania, ale mi tam bardzo chętnie się go zawsze oglądało w Ostrowie, lubiłem jego jazdę. Był też rekordzistą naszego toru. Do tego zawodnik mega waleczny, niestrudzony, w lidze angielskiej zupełny pewniak.

3. Tomasz Jędrzejak – nieodżałowany wychowanek ostrowskiej drużyny, dokonał rzeczy fantastycznych dla ostrowskiego żużla. A podczas braku sukcesów drużynowych dawał radość udanymi i spektakularnymi występami w IMP. Był szał kiedy jako uznany już zawodnik wrócił do ostrowskiej drużyny w 2004 roku. Zawsze bardzo widowiskowa jazda ciesząca kibiców, zawsze skromny i ambitny. Aż brakuje słów jak smutno to się wszystko potoczyło na koniec. Na zawsze będzie pozytywnie zapamiętany przez wszystkich. Były bardzo wzruszające chwile podczas pogrzebu, na którym wspominało go wiele osób. Również bardzo ładnie upamiętniany przez drużynę z Wrocławia i jej zawodników.

2. Bartosz Zmarzlik – kiedy pierwszy raz go zobaczyłem w wieku lat 16 na treningu na ostrowskim torze to wiedziałem, że to będzie wymiatacz. I mimo, że znajomi cały czas usilnie twierdzili i przekonywali, że Pawlicki lepszy to cieszę się, że finalnie „wyszło na moje”. Z perspektywy czasu śmieszne wydają się rozmowy podczas tamtego treningu, a nawet zakłady odnośnie ww. zawodników, które udało mi się powygrywać. Od samego początku mu kibicowałem, podoba mi się jego profesjonalizm, chyba nie umiałbym wskazać żadnego zawodnika tak poukładanego, świadomego i profesjonalnie podchodzącego do pracy. Widowiskowa jazda, waleczność, sukcesy i dalszy głód sukcesów – wszystko bez zarzutu. Zadziorna jazda, ale pomimo tego względnie bezpieczna. Indywidualny mistrz świata na wiele lat.

1. Tomasz Gollob – dostarczał zdecydowanie największych emocji. Wszystko w sumie oczywiste i dużo by trzeba pisać. Ja się osobiście bardzo cieszę, że trafiłem dobrze z wiekiem. To były bardzo fajne czasy kiedy z kumplami spotykaliśmy się podczas wszystkich zawodów GP czy DPŚ i wspólnie kibicowaliśmy Tomkowi. Takie akcje gdzie np. podczas DPŚ holował do mety zawodnika z przeciwnej drużyny, żeby wynik był korzystny dla Polski utkwiły mi mocno w pamięci. Podobnie jak każde zawody GP w Bydgoszczy, gdzie było oczywiste, że będzie jeździł swoimi ścieżkami i rozstawiał rywali po kątach. Pięknie ukoronowanie upragnionym wreszcie indywidualnym mistrzostwem świata. Pewne jest, że już na zawsze czasy, w których najbardziej interesowałem się żużlem kojarzyć mi się będą z jazdą i sukcesami Tomka Golloba.