Kategoria: Sezon 15

II Liga: TOP4+ półfinałów

Zawodnicy nominowani w półfinałach najniższej klasy rozgrywkowej w 15 sezonie ISQ. 

TOP4 półfinałów:

  1. Igła (Champions Team II) [G] – 14 (3,3,0,3,3,-,2) & 14+1 (3,1*,-,3,3,1,0,3)
  2. Cinek (SMS ISQ) – 21 (3,3,3,3,3,3,3,w) & 15 (3,2,2,0,1,3,2,2,0)
  3. mk (Black Sox) [G] – 5 (0,0,-,-,3,w,-,2) & 22+1 (3,3,3,2*,3,2,3,3)
  4. vaikai (SMS ISQ) [D] – 8+3 (2*,1,1,w,2*,-,2*) & 13+1 (2,2,1*,2,2,0,2,2)

+Spisywacz półfinałów:

  • vaikai (SMS ISQ) [D] – 8+3 (2*,1,1,w,2*,-,2*) & 13+1 (2,2,1*,2,2,0,2,2)

+Guzdrała półfinałów:

  • Mariano (Rycerze Zodiaku) – 0 (0,0) & 2+1 (0,0,w,-,2*,-,-)

Autor: Osvald 

Duszki w euforii. „Najwyższy czas zdetronizować mistrza”

Ekipa Dobrych Duszków po dwóch półfinałowych zwycięstwach z Buoni Fantasmas zameldowała się w Wielkim Finale. Tam czeka już na nich Fajrant Team, a więc zespół, który w tamtym roku stanął na przeszkodzie do zdobycia upragnionego złota. Czy tym razem podopiecznym Wojtasa uda się wziąć rewanż na drużynie prowadzonej przez Plonka? M.in. o to zapytaliśmy gorąco po wczorajszym meczu głównych aktorów widowiska.

Misi: „Dobre Duszki w finale! Przede wszystkim dzięki fantastycznemu występowi w pierwszym meczu półfinałowym ale i w drugim udało się postawić „kropkę nad i” i pokazać, że drużyna zdecydowanie zasłużyła na awans. Miałeś jakieś wątpliwości przed rewanżem?”

Wojtas: „Po pierwszym meczu byłem prawie pewny awansu. Jednak z tyłu głowy, siedziała cały czas myśl, że skoro była możliwa nasza wysoka wygrana w pierwszym meczu, to równie dobrze taki wynik mogłoby wykręcić BF. Jednak zbudowany postawą zespołu w sezonie ze spokojem przyglądałem się rewanżowej potyczce.”

Misi: „Finał to powtórka z zeszłorocznych zmagań. Wtedy się nie udało, co tegoroczne Duszki mają, a czego zabrakło w poprzednim sezonie by zawiesić na szyi złoty medal?”

Wojtas.: „Myślę, że po prostu zabrakło szczęścia. W zeszłym roku było naprawdę blisko. Do końca walczyliśmy o złoto. Jesteśmy zespołem, który stać na wygranie ligi i zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby tak się stało.”

Misi: „Dwa wyraźne zwycięstwa Dobrych Duszków w meczach półfinałowych, można chyba stwierdzić że rywal Wam odpowiadał?”

Lowigus: „Trafiliśmy na BF po tym jak Fajranci zdecydowali się walczyć z CT. Jak się okazało nasz dwumecz był zdecydowanie mniej zacięty, właściwie z przebiegu meczów były to chyba najłatwiejsze dla nas spotkania w tym sezonie. Cieszę się również z mojej postawy w tych meczach, w końcu coś drgnęło i zacząłem wygrywać wyścigi.”

Misi: „Jak ocenisz szanse BF w starciu o brązowy medal z CT? Która z drużyn będzie faworytem?”

Lowigus: „Ciężko mi ocenić obecna formę BF… Na pewno po pierwszym meczu półfinałowym, w którym wszystko nam wychodziło rywale byli rozbici i na rewanż nie mieli już zbyt dużej motywacji. CT z kolei walczyło do ostatniego wyścigu o finał i mało brakowało by się tam znaleźli. Morale w CT są więc chyba na wyższym poziomie, wydają się być też szybsi jako zespół. Gdybym miał jednak oceniać wiedzę poszczególnych zawodników to stawiam na BF. Dużo zależeć więc będzie od tego jakie pytania zostaną przygotowane na te pojedynki.”

Misi: „Świetne półfinały w wykonaniu Duszków! Po pierwszym meczu finalista był raczej znany, ale należało zachować koncentrację do końca. Czy to DD było tak szybkie i skuteczne, czy też BF wpadło w dołek formy?”

Kasper: „Absolutnie nie lekceważyliśmy naszego rywala, który posiada w składzie bardzo mocnych i szybkich zawodników. Mogłoby się wydawać z boku, że przewaga 31 punktów jest uspokajająca, ale nie takie powroty żużlowy światek widział. Dlatego utrzymywaliśmy skupienie i koncentrację, co zaowocowało pewnym zwycięstwem, i to pomimo braku jazdy Wojtasa. Nie powiedziałbym, że BF jest w dołku formy, bo przecież weszli do play-off z wysokiej lokaty. Powiedziałbym, że to my jesteśmy mocni i rozkręcamy się w miarę zbliżania się do decydujących rozstrzygnięć.”

Misi: „Można by rzec, że im bliżej finałowych starć w lidze, tym Kasper przywozi więcej punktów. Forma eksplodowała w najlepszym momencie, ale jak oceniasz szanse całego zespołu w finale z Fajrant Teamem? Weźmiecie rewanż za poprzedni sezon?”

Kasper: „Jechałem dziś z chorobą, może to jest klucz do sukcesu? Szybkie pisanie (bez literówek!) połączone z błyskawicznym kojarzeniem zaowocowało najlepszym występem w tym sezonie w moim wykonaniu. Życzyłbym sobie, by forma się utrzymała, ale przeciwnik jest z najwyższej półki. Najwyższy czas zdetronizować mistrza i przywdziać koronę. Zrobimy wszystko, by tak się stało!”

Misi: „Brawo, pokazaliście moc w półfinale, czy Fajranci mają się czego obawiać?! Rewanż za poprzedni sezon zapowiada się wyśmienicie…”

Speed: „Mam po półfinałach umiarkowany optymizm. Ciężko mi ocenić czy niespodziewanie wysoki wynik dwumeczu to faktycznie nasza zwyżka formy czy też jednak niemoc rywala. Buoni Fantasmas to świetna drużyna, lecz w pojedynkach derbowych ewidentnie się gubią. Szczególnie pierwszy mecz był przedziwny, wszystkie stykowe sytuacje rozstrzygaliśmy na swoją korzyść, a 14 trójek to chyba rekord ligi. Jestem jednak przekonany, że BF stoczą zacięty bój o medal z CT i życzę im sukcesu. Fajrant Team to najlepszy zespół w lidze jednak również im zdarzają się wpadki, a doskonała postawa CT w rywalizacji półfinałowej o mało nie wyrzuciła ich z walki o złoto. Mamy w pamięci zeszłoroczną rywalizację. Też nie byliśmy faworytem, lecz stoczyliśmy pasjonującą walkę do ostatniego biegu sezonu. Postaramy się pokazać nasze walory.”

Misi: „Czy planujesz jakieś specjalne przygotowania przed finałem?”

Speed: „Przygotowania rozpisał już trener. Ja zaczynam w najbliższą sobotę od szusowania z hałdy w Bogdance. Żeby z FT też było z górki.”

Dobre Duszki w finale

Dobre Duszki dopełniły formalności. W rewanżowym półfinale I ligi DD pokonało Buoni Fantasmas 50:40. Liderem zwycięskiej ekipy był Kasper (14), a po stronie BF najlepszy był Daniel (11).

Dobre Duszki – 50:
9. Misi 4+1 (0,0,2*,2,0)
10. Speed 10 (0,2,3,3,2)
11. Kasper 14 (3,3,2,3,3)
12. Magik 2+1 (2*,0,0,0,-)
13. Lowigus 9+2 (3,1*,3,2*,w)
14. brindel 10+2 (1,2,2*,2*,3)
15. Wojtas 1+1 (1*)

Buoni Fantasmas – 40:
1. Rudolf 5 (2,0,0,3,0)
2. Leigh 8 (1,3,1,0,3)
3. Wazzup 5+1 (1*,2,0,0,2)
4. hN 9+3 (2*,1*,1,3,1,1*)
5. ŁukaszWroński 2 (0,1,-,-,1)
6. Daniel 11 (3,3,1,1,1,2)

Bieg po biegu:
1. Kasper, Rudolf , Wazzup, Misi ……..3:3
2. Lowigus, Magik, Leigh, ŁukaszWroński ……..5:1 (8:4)
3. Daniel, hN, brindel, Speed ……..1:5 (9:9)
4. Kasper, Wazzup, hN, Magik ……..3:3 (12:12)
5. Leigh, brindel, Lowigus, Rudolf ……..3:3 (15:15)
6. Daniel, Speed, ŁukaszWroński, Misi ……..2:4 (17:19)
7. Lowigus, brindel, hN, Wazzup ……..5:1 (22:20)
8. Speed, Misi, Leigh, Rudolf ……..5:1 (27:21)
9. hN, Kasper, Daniel, Magik ……..2:4 (29:25)
10. Rudolf , Misi, hN, Magik ……..2:4 (31:29)
11. Kasper, brindel, Daniel, Leigh ……..5:1 (36:30)
12. Speed, Lowigus, Daniel, Wazzup ……..5:1 (41:31)
13. Kasper, Wazzup, hN, Misi ……..3:3 (44:34)
14. brindel, Daniel, ŁukaszWroński, Lowigus (w) ……..3:3 (47:37)
15. Leigh, Speed, Wojtas, Rudolf ……..3:3 (50:40)

Sędzia: Slayu
Technik: Wojtas

Grand Prix Spisu Buoni Fantasmas dla Kaspera

Kasper wygrał w II rundzie Grand Prix Spisu, którego organizatorem było Buoni Fantasmas. W finale A pokonał on Vaikaia, Kwitiego i PeeRa.

Grand Prix Spisu Buoni Fantasmas

1. (8) Kasper 10+3 (2,3,2,3)
2. (5) Vaikai 10+2 (3,1,3,3)
3. (18) Kwiti 10+1 (3,2,3,2)
4. (15) PeeR 10+0 (2,3,2,3)
5. (3) Strc 9+3 (3,3,1,2)
6. (10) Plonek 8+2 (3,1,3,1)
7. (4) Wojtas 8+1 (2,3,1,2)
8. (20) Misiowy 8+0 (2,0,3,3)
9. (11) hN 6+3 (0,1,2,3)
10. (13) Cinek 6+2 (3,0,3,0)
11. (12) Falanga 5+1 (2,1,0,2)
12. (14) Igor 6+0 (1,3,0,2)
13. (2) Witek 4+3 (1,2,1,0)
14. (16) Misi 5+2 (0,2,2,1)
15. (6) Rudolf 5+1 (1,2,1,1)
16. (9) Tusia 5+0 (1,2,2,0)
17. (19) RDrabiniok 1+3 (1,0,0,0)
18. (1) Bosky 2+2 (0,0,1,1)
19. (7) Eryk 2+1 (0,1,0,1)
20. (17) Magik 0+w (0,0,0,0)
21. (21) 21 NS
22. (22) 22 NS

Bieg po biegu:
1: STRC, Wojtas, Witek, Bosky
2: VAIKAI, Kasper, Rudolf, Eryk
3: PLONEK, Falanga, Tusia, hN
4: CINEK, PeeR, Igor, Misi
5: KWITI, Misiowy, RDrabiniok, Magik
6: KASPER, Misi, Plonek, Bosky
7: IGOR, Witek, Eryk, Misiowy
8: PEER, Tusia, Vaikai, RDrabiniok
9: STRC, Kwiti, hN, Cinek
10: WOJTAS, Rudolf, Falanga, Magik
11: MISIOWY, Tusia, Bosky, Igor
12: CINEK, Kasper, Wojtas, RDrabiniok
13: KWITI, hN, Strc, Eryk
14: PLONEK, Misi, Rudolf, Magik
15: VAIKAI, PeeR, Witek, Falanga
16: VAIKAI, Kwiti, Bosky, Cinek
17: HN, Wojtas, Misi, RDrabiniok
18: MISIOWY, Igor, Rudolf, Tusia
19: KASPER, Strc, Plonek, Magik
20: PEER, Falanga, Eryk, Witek
Finał E: RDRABINIOK, Bosky, Eryk, Magik (w)
Finał D: WITEK, Misi, Rudolf, Tusia
Finał C: HN, Cinek, Falanga, Igor
Finał B: STRC, Plonek, Wojtas, Misiowy
Finał A: KASPER, Vaikai, Kwiti, PeeR

Sędzia główny: Rudolf, hN
Sędzia techniczny: Witek

Brutalne zderzenie z I Ligą. „Różnica jest horrendalna”

RDrabiniok w tym sezonie ścigał się na obu ligowych frontach. Rybniczanin przyznaje, że mocno odczuł różnicę między pierwszą ligę, w której bronił barw Red Sox, a drugą, gdzie reprezentował SMS ISQ.

Cinek: Sezon ligowy dla Red Sox oraz SMS dobiegł już końca. Jak podsumowałbyś swoje występy w lidze w barwach obu drużyn?
RDrabiniok:  W obu przypadkach pozostał pewien niedosyt. W Red Sox wszyscy liczyli na fazę play-off, zaś w SMS-ie apetyt rósł w miarę jedzenia. Po pierwszym z półfinałów przez głowę przewinęła się myśl o wygraniu całych rozgrywek. Szybko jednak ten pomysł został nam wybity z głowy.

W 1. Lidze jesteś przedostatnim zawodnikiem wśród tych sklasyfikowanych, z kolei w 2. Lidze w TOP 10. Jak dużą różnicę odczuwasz pomiędzy pierwszą a drugą ligą?
Różnica pomiędzy 1. a 2. Ligą jest horrendalna. Mój przypadek jest tego dość idealnym przykładem. Na niższym szczeblu rozgrywkowym jestem w stanie punktować na dobrym poziomie, zaś w Red Sox każdy zdobyty przeze mnie punkt, zarówno przeze mnie jak i pozostałych był traktowany niczym z kategorii niespodzianek.

Większą satysfakcję sprawiają ci wyniki w pierwszej lidze, gdzie jednak mimo wszystko masz średnią niewiele ponad punkt, czy w drugiej, gdzie zdobywasz praktycznie dwa razy więcej?
Jeśli mam być szczery to zdecydowanie jazda w barwach SMS-u. Wyniki szły w parze z głową w dobrą stronę, co przekładało się na kolejny dobry występ. W 1. Lidze natomiast gdy podchodzisz do biegu ze świadomością, że i tak nie znasz odpowiedzi, to nie ma to zbytniego sensu. Gdyby nie ludzie z drużyny to z pewnością bym odpuścił starty na tym szczeblu już podczas sezonu.

Czego twoim zdaniem zabrakło Red Sox, by znaleźć się w play-offach?
Pewnie nikogo nie zaskoczę, ale punktów w tabeli (śmiech). Red Sox w kończącym się już sezonie miał jeden problem. Sinusoidalna forma całego zespołu. Liderzy nie potrafili się razem „wstrzelić” w dane spotkanie i tych punktów zabrakło w ostatecznym rozrachunku. Swoje też zrobiły literówki, lecz te w ISQ są czymś naturalnym. Niestety w naszym przypadku często były one w liczbie więcej niż ta, która dopuszczone jest regulaminowo.

SMS z kolei zaskoczył pozytywnie i był bliski sprawienia bardzo dużej niespodzianki, czyli awansu do finału Ligi. Czujecie niedosyt?
Zdecydowanie. Tak jak wcześniej mówiłem po meczu, w którym byliśmy gospodarzami i udało nam się zwyciężyć różnicą aż 11 punktów, najwyraźniej poczuliśmy się zbyt pewnie. Dostaliśmy lekcję pokory od BS – chociaż jeśli mam być szczery to samego mk i tyle. Pozostaje nam jednak wyciągnąć z tego lekcję na przyszłość, by pozostać skupionym do ostatniego biegu.

Przyzwyczaiłeś kolegów do tego, że punktujesz solidnie, często na poziomie w okolicach piętnastu punktów. Co się stało w rewanżu z Black Sox, że nagle punktów było tylko pięć?
Nie chciałbym, by to było jakiekolwiek wytłumaczenie, ale mój występ w rewanżu do samego końca stał pod ogromnym znakiem zapytania. Niestety luty po raz kolejny nie okazał się być dla mnie zbyt łaskawy pod względem zdrowia. Okres grypowy dopadł tym razem i mnie, a na domiar złego pojawiły się dość duże problemy z gardłem. Z takiego combo nie mogło wyniknąć nic dobrego.

Masz taki niedosyt, że tych twoich punktów brakło?
Wiadomo, że tak. Przez niemal cały sezon to właśnie ja z Cinkiem wzięliśmy na swoje barki odpowiedzialność za wynik całej drużyny. Tym razem na moje miejsce wskoczył Vaikai, lecz z trzema indywidualnymi zwycięstwami nie mogliśmy myśleć o niczym pozytywnym. Należy jednak pamiętać, że na końcowy wynik nie składa się dyspozycja jednego, czy dwóch zawodników, a czterech.

Sezon powoli zbliża się ku końcowi. Jak wstępnie podsumowałbyś go w takim ogólnym swoim wykonaniu, nie takim stricte ligowym?
Dla mnie ostatni sezon był poligonem doświadczalnym. Regularna styczność z najlepszymi zawodnikami oraz liczne występy w SMS-ie i turniejach. Na pewno czasu nie zmarnowałem i mam nadzieję, że to w przyszłości zaprocentuje.

Któryś mecz ligowy lub turniej z jakiegoś powodu zapadł ci szczególnie w pamięci z tego sezonu?
Tu wybór mógł być tylko jeden. Zdecydowanie jest to mecz pomiędzy Red Sox a Champions Team z 10. kolejki i słynna afera Jessupa. Content w trakcie pojedynku, jak i po jego zakończeniu okazał się być dość gówniany, lecz to właśnie takie mecze najmocniej zapadają w pamięci.

A czy jest jakaś impreza, z której czujesz ogromny niedosyt, bo czułeś, że stać cię na więcej?
Zawody, które polegają na spisie. W przeciwieństwie do innych jest to turniej, gdzie każdy ma równe szanse, a nie liczy się wiedza. Zawsze czułem się w tym dość dobry, lecz moje umiejętności szybko zostały zweryfikowane. Pozostają mi jeszcze kolejne rundy GP Spisu, gdzie mam nadzieję, że pokaże się z lepszej strony niż podczas inauguracyjnych zawodów.

Na koniec nie sposób nie zapytać, co dalej. Jakie plany startowe na kolejny sezon? Rozmawiałeś już ze sztabem Red Soxów na temat swojej przyszłości?
Nie przywykłem do zmian, więc jeśli nie stanie się nic nieoczekiwanego, a sztab będzie dalej chętny to pozostanę w Red Sox. Czekamy jeszcze na końcową wersję regulaminu na przyszły sezon, by ponownie poszukać jazdy w niższej lidze. Gdyby się udało pozostać w SMS-ie, to byłbym jednak zadowolony.

Moje subiektywne TOP5 (4) – RavLit

W ostatnim czasie wystartował na Portalu ISQ cykl “Moje subiektywne TOP 5”. W nim zawodnicy Internet Speedway Quiz mają za zadanie przedstawić swoich pięciu ulubionych żużlowców oraz uzasadnić w kilku zdaniach każdy z tych wyborów. Komu kibicowali, kibicują lub nadal będą kibicować uczestnicy ISQ? A może komu kibicowaliby gdyby urodzili się trochę wcześniej? Na czyich występach i wynikach najbardziej im zależy? Kogo uwielbiają oglądać na archiwalnych nagraniach? Z kim mają najlepsze żużlowe wspomnienia? Tego będziecie dowiadywać się w tym oraz kolejnych odcinkach. Zapraszamy do śledzenia.

W poprzednich dwóch odcinkach swoje piątki przedstawiali Bosky, Vanpraag oraz Bili.

W czwartej odsłonie cyklu były zawodnik zespołów Crazy Outsiders oraz Gib Skład. – RavLit.

5. Tomasz Piszcz – chłopak z mojego osiedla, więc musiał się tutaj znaleźć, może bez wielkiego talentu, ale z ogromną ambicją i chęcią walki. Zaczynał w okresie, gdy w Lublinie nie było dosłownie niczego dla liderów, a on jako nastolatek na łatanym sprzęcie musiał zrobić coś z niczego, aby ktokolwiek go dostrzegł. Gdy zaczął się wybijać w drużynie, zrobiono „wielkie show”, gdy sponsorzy zakupili dla niego dwa motocykle, które potem zajeżdżał cały sezon. I chyba właśnie stabilności finansowej zabrakło, żeby osiągnąć coś więcej niż starty na zapleczu, bo znacznie częściej jeździł w klubach z problemami niż z sukcesami.

4. Grigorij Łaguta – są ludzie, którzy są stworzeni tylko do jednej rzeczy i tak jest chyba właśnie z najstarszym z Łagutów. Gdyby nie jazda i wyścigi, trudno go sobie wyobrazić w „standardowym życiu”, a jego zachowanie poza torem można, co najwyżej, zbyć uśmiechem politowania. A tak naprawdę niewiele zabrakło, żeby w ogóle ktokolwiek o nim pamiętał, bo jako junior prawie w ogóle nie startował przez konflikty z klubami i zawieszenia federacji. Jednak jego panowanie nad motocyklem, połączone z brakiem hamulców w głowie powoduje, że jest to zawodnik, którego bardzo przyjemnie się ogląda, zwłaszcza na torach, które pozwalają na dużą porcję szaleństwa.

3. Emil Sajfutdinow – kiedy w 2006 r. Polonia Bydgoszcz sprowadzała do siebie 17-letniego chłopaka, może i w Polsce niewiele osób o nim słyszało i można było mówić, że to inwestycja z dużą dozą ryzyka. Ale w Rosji, każdy średnio interesujący się żużlem kibic wiedział, że to jest zdecydowanie największy talent od czasów sukcesów sowieckich żużlowców w latach 60- i 70-tych. Nie mając ukończonych 16 lat został warunkowo dopuszczony do ligi rosyjskiej, będącej wtedy na dużo wyższym poziomie niż obecnie, i uzyskał średnią biegową 2,28. Jego akcje do dzisiaj można sobie wyszperać na youtubie, gdy po przegranym starcie mija kolejnych rywali raz z lewej, raz z prawej. I do pewnego momentu wszystko się zgadzało, ale „tylko” trzy brązy IMŚ, to jak dla mnie gigantyczne rozczarowanie. Zabrakło chyba „fokusa na targecie”, tak jak miał Rickardsson, Nielsen czy chociażby Artiom Łaguta. Dla mnie to jednak niewykorzystany potencjał.

2. Janusz Kołodziej – jeśli miałbym wskazać topowego polskiego zawodnika, z którym najchętniej bym się utożsamiał to właśnie tarnowianin. Talent jest, praca jest, waleczność i kultura na torze jest, kultura poza torem jest, głowa też jak najbardziej się zgadza. Zaczynał gdy w Unii była bida z nędzą, ale mimo wszystko zdołał się wybić. Gdy przyjechał pierwszy raz do Lublina na jakieś zawody juniorskie widać było, że sprzęt nie bardzo, umiejętności trochę jeszcze brakuje, ale jak się nie połamie to jest szansa, że wyjdzie na ludzi. A potem w Tarnowie zrobiło się eldorado i mimo że dosyć szybko się skończyło, to tamtejsi kibice w większości też pewnie podzielają moją opinię, że chodziło się „na Kołodzieja”. A teraz w Lesznie pewnie też jest podobnie, bo tego zawodnika, niezależnie od stawki meczu i warunków torowych po prostu bardzo przyjemnie się ogląda.

1 Jerzy Mordel – są ludzie, którzy całe życie chcą zabłysnąć, a wszyscy szybko o nich zapominają, są ludzie, którzy chcieliby być całe życie w cieniu, a zostają legendą. W historii lubelskiego żużla „Ojciec” jest liderem tylko w klasyfikacji odjechanych sezonów. Więcej punktów zdobył Kępa, sukcesy indywidualne, nic rzucającego na kolana, przywiązanie do klubu, no cóż… liczba opuszczonych spotkań przez konflikty z działaczami, oj spora. Gdzie nie spojrzeć brakuje argumentów, ale w głowach lubelskich kibiców, którzy pamiętają jeszcze czasy przed Michelsenem, to Mordel ma największy sentyment, mimo że wcale o to nie zabiegał. Ale to z jednej strony był on ostatnim symbolem starych czasów Nielsena, który przez wiele lat ciągnął kibiców przez dno drugoligowej tabeli, sprawiała że na długo przed końcem kariery tak został wszystkim w głowach, a z drugiej ta niesamowita otoczka, mentora drużyny, który zawsze stoi obok, osoby publicznej, która stroni od mediów, sportowca, którego styl życia wielokrotnie sportowy nie był. Wypowiadając w Lublinie przy piwku zdanie „kiedyś to był żużel” ma ono twarz Jurka Mordela.

SMS zakończył sezon. „Nie trzęśliśmy portkami”

SMS ISQ na półfinale zakończył rywalizację w II lidze. W nim zadał sporo trudu ekipie Black Sox. Pierwsze starcie zakończyło się wygraną SMS-u 50:39. W rewanżu górą było Black Sox, które triumfowało 53:37 i awansowało do finału.

– Chociaż samo osiągnięcie fazy playoff jest dla SMSu sukcesem, to jednak chcieliśmy iść po więcej i nie trzęśliśmy portkami przed półfinałowym rywalem. Pierwszy mecz pokazał, że jesteśmy w stanie uciec przeznaczeniu i nie tylko nie przegrać 37:53, ale również pokazać lwi pazur i przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę – powiedział Vaikai, jedno z objawień sezonu.

– W rewanżu długo dawaliśmy opór i do pewnego momentu bardzo dobrze wyglądało utrzymywanie przewagi z pierwszego meczu. Wydaje mi się, że pojechałem w miarę solidnie, dobrze czułem klawiaturę i te dwójeczki mi wpadały na konto. Trochę żal mi jednak zera z dwunastego wyścigu i kilku pytań, gdzie z pewnością mogłem wykombinować odpowiedź przed rywalami – dodał Vaikai.

Zawodnik SMS-u w spotkaniu z Black Sox wywalczył 13 punktów. – Mogę powiedzieć, że klasycznie „zabrakło detali” i gdyby każdy z nas popełnił jeden mały błąd mniej, to teraz byśmy żądni krwi czekali na finałowego rywala. Mimo wszystko rozgrzebywanie tych błędów nie ma większego sensu, bo taka jest esencja tej gry i gdyby Czarne Skarpetki przegrały, to mogłyby pisać dokładnie to samo o detalach – powiedział Vaikai.

– Cieszę się, że trochę nastraszyliśmy ekipę Black Sox i podejrzewam, że nawet jeszcze w trakcie tego rewanżowego spotkania musieli się lekko patrzeć za siebie na czyhającą otchłań. Ostatecznie z dużym bólem muszę przyznać, że wygrała drużyna lepsza i mogę tylko pogratulować ładnego comebacku – stwierdził.

Vaikai jest zadowolony z postawy drużyny w całym sezonie. – Odnośnie naszej postawy, to cieszę się, że jako SMS pokazaliśmy w przekroju całego sezonu, że te dzieciaki to nie są chłopcy do bicia i dostarczyciele punktów. W kilku przypadkach potrafiliśmy oddać i to rywale się potem zastanawiali jak to się stało, że zbieranina quizowych gołowąsów pokazała im gdzie raki zimują – zakończył.

Podsumowanie pierwszego sezonu Silver Sox – jak zespół poradził sobie w II Lidze?

Pierwszy sezon ligowy w historii Silver Sox już za nami. Zespół zajął ostatecznie piąte miejsce w tabeli II Ligi w sezonie 15.

Postanowiliśmy podsumować debiutancki sezon tej nowej, czwartej już ligowej drużyny ze skarpetkami w herbie. Zespół został zgłoszony jako ostatnia, dwunasta ekipa w przedłużonym czasie zgłoszeń do sezonu numer 15. Niewątpliwie bodźcem do powstania drużyny były nowe zasady umożliwiające korzystanie z gości z I Ligi oraz szeroka kadra w Black Sox, co widać było po składzie drużyny zgłoszonym do rozgrywek, gdzie pojawili się trzej byli zawodnicy czarnych skarpetek: Osvald (jako trener), Faraon oraz Rychu (zmienił nick z MZarwanski). Oprócz nich w składzie widniały także uznane pierwszoligowe marki wśród gości, takie jak Jessup, Bosky, Strc i Igor (wszyscy z Red Sox). Jedyną nową twarzą przed sezonem był Mumak, dla którego była to powtórna przygoda z ISQ po wielu latach od pierwszej.

Nowe zasady i obecność licznych gości w drużynie powodowały, że ambicje Silver Sox na pewno sięgały do awansu do fazy play-off. Jednak już pierwszy mecz pokazał, że nie będzie to łatwe, gdyż tuż przed ligowym spotkaniem z innym debiutującym zespołem – SMS – drużynę opuścił Igor i zasilił rywali. Jego zdobycze punktowe walnie przyczyniły się do zwycięstwa nad SvS.

W trakcie sezonu do drużyny dołączyli dwaj kolejni goście: Guru z White Sox oraz LyderKKZ z Fajrant Team. Nową twarzą był także kolejny powracający po latach zawodnik – Wks88.

Pierwsze punkty i pierwsze zwycięstwo Srebrni odnieśli dość niespodziewanie, pokonując rezerwy Champions Team w 4. kolejce. Do zwycięstwa poprowadził ich Guru, dla którego jak się okazało, był to jedyny w sezonie występ w drugiej lidze.

Kolejne dwie kolejki i dwa zwycięstwa nad Ghost Academy sprawiły, że zespół realnie spoglądał na pierwszą czwórkę. Jednak kolejne porażki spowodowały zmianę podejścia sztabu trenerskiego. Więcej szans zaczęli dostawać mniej doświadczeni zawodnicy, co niewątpliwie było świadomą decyzją. Być może miało to przyspieszyć zakończenie sezonu, ale takie podejście dało szansę regularnych występów zawodnikom takim jak Rychu, Mumak czy Wks88, aby nabrali doświadczenia przed kolejnym sezonem.

Mimo jednego zwycięstwa nad SMS, ostatecznie po pięciu kolejnych porażkach w ostatnich kolejkach, Silver Sox zajęło 5. miejsce po rundzie zasadniczej i zakończyło sezon.

Obecnie zespół udał się na odpoczynek, a sztab trenerski bacznie obserwuje kończące się sezon play-offy i oczekuje na decyzje w sprawie kształtu rozgrywek w sezonie 16.

Oto jak podsumowali ten sezon poszczególni zawodnicy Silver Sox:

Osvald (trener):

Mimo początkowych wysokich aspiracji, uważam, że ten sezon zespołu był dobry. Oczywiście, mogło być lepiej, a awans do fazy play-off był naszym celem, ale warto zauważyć postawę zawodników z podstawowego składu, którzy udowodnili, że mają potencjał do jeszcze lepszych wyników w przyszłości. Osobiście uważam, że poziom pytań drugoligowych nie jest korzystny dla takich graczy jak ja, którzy bardziej skupiają się na historii niż na obecnych wydarzeniach. Być może moje wyniki nie były wystarczająco wysokie, aby wygrywać więcej spotkań, ponieważ kilka z nich przegraliśmy z małą stratą punktową.

Faraon:

Uważam, że zawiodłem, choć w sumie znam swoje miejsce w szeregu i moje oczekiwania wobec siebie nie były wygórowane. Szkoda, że nie udało nam się awansować do play-off, ale jak niemal najwięcej biegów ma tak słaby zawodnik jak ja to też trudno liczyć na dobry wynik.

Rychu:

Początek sezonu w moim wykonaniu był bardzo słaby jednak po lidze dwójek coś jakby ruszyło. Może być lepiej ale nie ma co narzekać. Drużyna ma potencjał tylko nie możemy się zgrać żeby każdy pojechał dobry mecz. Mam nadzieję że przyszły sezon będzie dużo lepszy i powalczymy o awans.

Wks88:

To był moj powrót po kilku latach, nigdy nie byłem typem lidera, ISQ to dla mnie totalny relaks i tak ciągle do tego podchodzę. Gdy napisał Osvald czy chciałbym znów się w to bawić, trochę miałem obawy przede wszystkim brakiem czasu a także brakiem wiedzy, jednak Osvald uświadomił mnie, że w zespole Silver Sox nie ma dużej presji na wynik i 2 ligę traktujemy bardziej treningowo, to mnie przekonało. Koledzy z drużyny szybko zaakceptowali moja osobę, ja osobiście starałem być się na każdym meczu jeśli tylko mogłem. Co do wyników to nie narzucałem na siebie żadnej presji, wyniki może nie powalają, aczkolwiek satysfakcja z wyboru do drużyny kolejki to dość fajne uczucie bodajże w 13 kolejce, zdarzył się też słabszy wynik (0,0,0) z czego nie mogę być zadowolony. Ja po ostatnim meczu zadeklarowałem że z miłą chęcią zostanę w Silver Sox, jeśli oczywiście trener i koledzy będą chcieli mnie w drużynie. Dużym plusem była liga dwójek która daje szansę słabszym zawodnikom. Wrócimy silniejsi.

Jessup (gość):

Pytania dramat które nie powinny być dopuszczone nawet w sparingach. A tak drużyna z potencjałem. 

Boski (gość):

Indywidualnie wyniki w 2. lidze nie były dla mnie najważniejsze – to było coś pomiędzy chęcią rozjeżdżenia się, a dodania tlenu drużynie jeśli sytuacja w meczu się wymykała. Nie ma nad czym się rozwodzić, jedyny mecz w którym pojechałem z premedytacją był ostatni, w którym chciałem zagwarantować sobie sklasyfikowanie, ale po 1,0,0 dałem chłopakom bawić się w ISQ i zrobili to z dużo lepszym skutkiem. Drużynowo bardzo cieszę się, że trzon składu łapał zajawkę quizem i za to ogromne dzięki temu, który to wszystko zorganizował (mam na myśli trenera Osvalda). Faraon miał „up and downy”, Mumak i Rychu złapali tą zajawkę gdzieś pomiędzy ligą dwójek, a częstszymi startami w drugiej lidze. WKS był może najmniej regularny z tej czwórki jeśli chodzi o obecność, ale za to najbardziej regularny pod względem wyników. Generalnie uważam, że dzięki obecności SvS w lidze jest 4 gości, którzy w innych okolicznościach prawdopodobnie skończyliby ze startami, za to śmiało można okrzyknąć powstanie drużyny sukcesem nas wszystkich. Wszystkim wymienionym chłopakom życzę wytrwałości i przełamania, bo czasami o tym, że idzie lepiej decyduje jakiś jeden fartowny występ.

Black Sox odrobiło straty. To nie była łatwa przeprawa

Black Sox było faworytem półfinałowego dwumeczu z SMS ISQ. Jednak już pierwsze starcie tych drużyn pokazało, że Czarne Skarpety czeka trudne zadanie. SMS wygrał 50:39 i zwycięzca fazy zasadniczej musiał się sporo natrudzić, by zameldować się w finale.

Ostatecznie rewanż zakończył się wynikiem 53:37 na korzyść Black Sox, a ogromna w tym zasługa mk, który wywalczył aż 22 punkty. Trener Czarnych Skarpet Pirek żałował, że musiał skorzystać z dwóch gości w rewanżowym starciu.

– Na początku chciałem pochwalić drużynę rywali, bo w tym dwumeczu pokazali się z doskonałej strony. U każdego z eSeMeSowców widać rozwój. Szkoda, że od połowy sezonu mamy spore problemy z frekwencją i ciągle kogoś brakuje – nawet z dwoma gośćmi, nie byliśmy w stanie zebrać sześcioosobowej kadry – powiedział Pirek.

Black Sox poradziło sobie bez Kwitiego, który jest jednym z liderów zespołu. – Widać było szczególnie brak Kwitiego, ale Michał i Dawid doskonale wypełnili tę lukę. Chłopaki zrobili mi psikusa i przedłużyli nieco mój pobyt w Quizie. Może nawet uda się na pożegnanie wygrać ligę – byłoby śmiesznie. Ja wierzę w nasze Skarpety – dodał Pirek.

On sam zdobył 10 punktów, lepsze biegi przeplatając słabszymi. – Moja postawa była jaka była, te pytania o Szczakiela (mimo trójki) i Miedzińskiego niech będą najlepszym podsumowaniem <śmiech>. Widać można napisać pierdyliard pytań i być coraz gorszym – zakończył Pirek.

„Czuję lekki niedosyt” – medaliści po Złotym Kasku

Paboł (Fajrant Team): Bardzo się cieszę z wygranej. To moja pierwsza wygrana w Złotym Kasku. Jechało mi się bardzo dobrze i mam nadzieję, że równie dobre występy uda mi się zanotować w finałowych meczach z Duszkami.

Daniel (Buoni Fantasmas): Czuję lekki niedosyt, bo gdybym nie miał literówek w trzecim starcie, to zdobyłbym 14 punktów. W wyścigu dodatkowym największe szanse powinienem mieć na pytaniu o adepta z Piły, jednak nie mogłem sobie przypomnieć jego nazwiska. W ostatniej powtórce Paboł wygrał zasłużenie i gratuluję mu tego sukcesu. U siebie po stronie plusów zaliczam poprawną dwuczłonową odpowiedź w 2,97 sekundy.

Kasper (Dobre Duszki): Cieszę się z osiągniętego rezultatu, mam poczucie, że mój wynik był lepszy, niż jazda. Udało się zawędrować na podium, które notabene ma ten sam skład, co na niedawnym finale IM. Gratulacje dla współpodiumowiczów oraz pochwały dla sędziego Aszotka, który przygotował ciekawy zestaw pytań i bardzo sprawnie przeprowadził te prestiżowe zawody dla najlepszych ligowców.