Kategoria: SMS ISQ

Ruszają Juniorskie Wtorki

Od 31 października organizowane będą zawody „Juniorski Wtorek”. Przeznaczone są one głównie dla debiutantów, którzy będą mogli podszkolić swoje umiejętności na stosunkowo łatwych pytaniach używanych głównie w IV dywizji Ligi Dwójek oraz meczach II ligi. W zawodach będą mogli także startować uprawnieni zawodnicy, których lista znajduje się poniżej. Kluczem do nominacji był prezentowany poziom, staż w quizie lub zaangażowanie. Jeśli trenerzy uznają, że ktoś powinien znaleźć się na liście, proszę o kontakt

Zawody odbywać będą się co tydzień. Wszystkich chętnych do pomocy zapraszam do kontaktu. Potrzebni są sędziowie, technicy, pytania.

Początek zawodów zawsze o godzinie 21:00.

Uprawnieni do startów:
Julgo
aHead
Karlik
QBYST
Master1922
Tomicek
Ovia_Speedway
Raipgawn
Vaikai
RDrabiniok
Scott
Tusia
BomberAŻ
MartineS
Rafał
VladAŻ
Dada
Agent
Rychu
Wks88
Mumak
Veronek
Eryk
Wazon
Rafas
Elliot
Łukasz Wroński

Druga wygrana Ghost Academy

Ghost Academy w spotkaniu 2. kolejki II ligi wygrała z SMS ISQ 46:38. Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był mmmaciekk – 20 punktów. W zespole SMS świetnie spisał się Julgo – 13 „oczek”.

Ghost Academy – 46:
9. mmmaciekk 20+1 (3,2*,3,0,3,3,3,3)
10. Wazon 6+1 (1,0,1,2,0,0,2*)
11. Misi 18+2 (2,3,3,2,2*,2,2,2*)
12. Eryk 2 (0,1,1,0,0,0,0)

SMS ISQ – 38:
1. Master1922 4 (0,0,-,3,0,-,1)
2. Tomicek 9+1 (2,3,2,-,1,1*,-)
3. QBYST 6 (1,1,-,1,0,-,3)
4. Julgo 13+1 (3,2*,2,3,-,3,-)
5. aHead 3 (0,1,2,0,d)
6. Raipgawn 3 (0,0,1,1,1)

Bieg po biegu:
1. mmmaciekk, Tomicek, Wazon, Master1922 ……..4:2
2. Julgo, Misi, QBYST, Eryk ……..2:4 (6:6)
3. Misi, mmmaciekk, QBYST, Master1922 ……..5:1 (11:7)
4. Tomicek, Julgo, Eryk, Wazon ……..1:5 (12:12)
5. mmmaciekk, Julgo, Eryk, aHead ……..4:2 (16:14)
6. Misi, Tomicek, Wazon, Raipgawn ……..4:2 (20:16)
7. Julgo, Wazon, QBYST, mmmaciekk ……..2:4 (22:20)
8. Master1922, Misi, aHead, Eryk ……..2:4 (24:24)
9. mmmaciekk, Misi, Tomicek, Raipgawn ……..5:1 (29:25)
10. Wazon, Eryk, Master1922, Master1922 ……..0:0 (29:25)
11. mmmaciekk, aHead, Tomicek, Eryk ……..3:3 (32:28)
12. Julgo, Misi, Raipgawn, Wazon ……..2:4 (34:32)
13. mmmaciekk, Wazon, Master1922, aHead ……..5:1 (39:33)
14. QBYST, Misi, Raipgawn, Eryk ……..2:4 (41:37)
15. mmmaciekk, Misi, Raipgawn, aHead (d) ……..5:1 (46:38)

Sędzia: Kwiti
Technik: Eryk

Gołąb Tampere z premierową wygraną

Ekipa Gołąb Tampere wygrała z SMS ISQ 52:38. W zwycięskim zespole najlepszy był LyderKKŻ, który zdobył 19 „oczek”. W SMS-ie liderowali Julgo i Tomicek – po 9 punktów.

Gołąb Tampere – 52:
9. LyderKKŻ 19 (3,3,3,3,3,1,3)
10. Agent 14+1 (2*,3,3,1,2,3,0,0)
11. Wazza 12+3 (3,w,2*,2,2*,1,2*)
12. Dada23 7+1 (ns,ns,0,0,1*,0,3,3)

SMS – 38:
1. aHead 7+1 (1,2,-,3,-,0,1*)
2. Master1922 6 (0,2,-,1,1,-,2)
3. Julgo 9 (2,1,1,2,-,3,-)
4. Raipgawn 3+1 (1,1,1*,0,w,-,-)
5. Tomicek 9+2 (2,3,2*,1,1*)
6. QBYST 4 (0,0,2,0,2)

Bieg po biegu:
1. LyderKKŻ, Agent, aHead, Master1922 ……..5:1
2. Wazza, Julgo, Raipgawn, Dada23 (ns) ……..3:3 (8:4)
3. LyderKKŻ, aHead, Julgo, Wazza (w) ……..3:3 (11:7)
4. Agent, Master1922, Raipgawn, Dada23 (ns) ……..3:3 (14:10)
5. LyderKKŻ, Tomicek, Raipgawn, Dada23 ……..3:3 (17:13)
6. Agent, Wazza, Julgo, QBYST ……..5:1 (22:14)
7. LyderKKŻ, Julgo, Agent, Raipgawn ……..4:2 (26:16)
8. aHead, Wazza, Master1922, Dada23 ……..2:4 (28:20)
9. LyderKKŻ, Wazza, Master1922, Raipgawn (w) ……..5:1 (33:21)
10. Tomicek, Agent, Dada23, QBYST ……..3:3 (36:24)
11. Julgo, Tomicek, LyderKKŻ, Dada23 ……..1:5 (37:29)
12. Agent, QBYST, Wazza, aHead ……..4:2 (41:31)
13. LyderKKŻ, Master1922, aHead, Agent ……..3:3 (44:34)
14. Dada23, Wazza, Tomicek, QBYST ……..5:1 (49:35)
15. Dada23, QBYST, Tomicek, Agent ……..3:3 (52:38)

Sędzia: Rudolf
Technik: Witek

Uznałem, że nie jestem w tym gronie potrzebny – II część rozmowy z Cinkiem

Witek: W SMS-ie tych konfliktów w zasadzie nie ma. Atmosfera jest fajna, z chłopakami na luzie żartujemy sobie. Dlatego dziwię się, jak tam mogły powstawać konflikty w DD i Wigrach?

Cinek: Co ja ci mogę powiedzieć. W Dobrych Duszkach tak naprawdę wszystko ocierało się o jedną osobę, której zbyt mocne podejście do Internet Speedway Quiz mnie akurat mocno męczyło. Psychicznie może jest złym określeniem, ale ciągła napinka, treningi, jakieś inne cuda na kiju sprawiały, że nie czerpałem żadnej radości z gry. Chociaż tu też trzeba pamiętać, że ja w Dobrych Duszkach byłem młokosem, a jechałem u boku doświadczonych graczy. Myślałem, że tak trzeba. W Fajrant Teamie chyba nie było jakiejś wielkiej spiny ze mną w roli głównej w zespole, ale mogę też nie pamiętać. Ja odszedłem z drużyny tylko dlatego, że Plonek zachował się tak, jak się zachował i o czym już kiedyś wspominałem. Trochę mnie to zabolało i to był też taki moment, w którym stwierdziłem, że szkoda moich nerwów. ISQ było fajne, ale widocznie beze mnie będzie znacznie lepsze. No i gdyby nie SMS, a właściwie, gdyby nie twoja osoba, to dziś moglibyśmy rozmawiać wyłącznie prywatnie i służbowo, a o quizie jedynie wspominkowo.

Co sprawiło, że ostatecznie zgodziłeś się na jazdę w SMS? Pamiętam, że dosyć długo z tym zwlekałeś.

Ja w zasadzie podjąłem decyzję, że kończę z ISQ. Nie dostałem żadnego zapytania, czy chciałbym gdzieś powalczyć o skład, więc uznałem, że nie jestem w tym gronie potrzebny. Wtedy złożyłeś mi propozycję, więc musiałem sobie to przemyśleć, czy jechać dalej. Wiedziałem, z czym się wiąże SMS, jakie byłby wobec mnie oczekiwania. Ostatecznie ze względu na twoją osobę zdecydowałem się podjąć rękawicę i zobaczyć, co za projekt planujesz wprowadzić w życie.

I jak oceniasz ten projekt?

Chyba najwłaściwszą oceną będzie naturalnie pozytywna. Na pewno włożono w to dużo serca i zaangażowania, choć podobno pojawiały się jakieś nieprzychylne komentarze. No ja jestem tym trochę zdziwiony, ale widocznie to też pokazuje, że rywale mieli respekt wobec SMS. Na plus to, że wybił się vaikai, wrócił Scott i coś tam kilka biegów odjechali Barnej z Karlikiem. Na pewno szkoda, że nie udało się zwerbować więcej nowych graczy, by ten SMS był faktycznie drużyną stricte szkoleniową. Ja miałem być uzupełnieniem i wystartować w maksymalnie kilku biegach w całym sezonie, a tymczasem trzeba było jechać w każdym, a także wspierać się gośćmi. Na pewno jest to projekt warty rozwoju i mam nadzieję, że ostatnie prace mające na celu pozyskanie nowych graczy zaowocują zbudowaniem fajnej, młodej i gniewnej kadry, która w SMS dostanie szansę nauki quizu.

Z Tobą w składzie?

To już zależy od trenera. Ja jestem otwarty na dalszą współpracę i z tego co rozmawialiśmy z chłopakami, to oni też chcieliby tutaj dalej startować. Jednak uważam, że jeśli Witkowi uda się pozyskać nowe twarze do ISQ, to właśnie one powinny zająć miejsca w SMS. Ja mogę być atmosferovicem albo rzecznikiem prasowym.

Jak ocenisz sezon w swoim wykonaniu?

Na pewno mogę być z niego zadowolony, ale do takiej pełnej satysfakcji wiele zabrakło. Gdybym miał sobie wystawić ocenę, to taką czwórkę z minusem. Na pewno na plus było to, że wygraliśmy z Tusią Ligę Dwójek, a indywidualnie stanąłem na podium Kryterium Asów, co było dla mnie mocnym rozpoczęciem sezonu. Pozytywnie też postawa w lidze, gdzie otarliśmy się o ogromną niespodziankę. To i kilka moich indywidualnych występów jest na pewno niedosytem. Zdarzyły się mecze, po których wstyd było powiedzieć kolegom coś więcej niż „przepraszam”. Szkoda mi też Srebrnego Kasku, gdzie zacząłem dobrze, a skończyłem, jak zwykle i przede wszystkim IM Spisu.

Zdarzały Ci się w tym sezonie rewelacyjne występy, jak choćby 21 punktów w II lidze. Żałujesz, że nie komplet 24?

Kurcze, no na pewno żałuję. Ten mecz był dla mnie kontynuacją niezłej passy, bo do tego feralnego biegu, w którym pojawiło się wykluczenie miałem trzynaście zwycięstw w czternastu wyścigach, z czego bodajże dwanaście z rzędu. Po tym pierwszym komplecie apetyt był ogromny. Na tyle, że dwa kolejne mecze schrzaniłem. Przyszła sportowa złość i udało się odbić od dna. Do pełni szczęścia zabrakło niewiele. Czuję większy niedosyt, bo gdybym zwyciężył, to i wynik półfinałowego dwumeczu byłby inny.

Dość sensacyjnie wygraliście z Tusią 4. Dywizję Ligi Dwójek. Spodziewałeś się takich wyników?

Tutaj przydałaby się jakaś dyplomatyczna gadka w stylu pomidora (śmiech). Mówiąc całkiem poważnie, to nie i chyba Tusia się na mnie nie obrazi, że to powiedziałem. Chcieliśmy to potraktować, jako fajną zabawę i możliwość dodatkowej rywalizacji. Nie nastawiałem się na to, że musimy wygrać, czy coś w ten deseń. Chciałem, aby Tusia nabrała kolejnego doświadczenia, poćwiczyła spis, dowiedziała się kolejnych wątków z żużlowego świata. A to, że nam się udało rozpatruję, jako miłą niespodziankę i znak, że to jej się udało zrealizować. Ona powie, że wygrane to moja zasługa, ale gdyby nie jej cenne punkty, to sam mogłem co najwyżej remisować mecze.

Teraz przed Wami 3. Dywizja i większe wyzwania. Uważasz, że macie szanse na utrzymanie?

A czemu mamy nie mieć szans? Już był taki jeden, co uznał, że Tusia może sobie nie poradzić, ale nie po to awansowaliśmy sportowo, by teraz zmieniać skład albo rezygnować z awansu. Jeśli uda się utrzymać, to będzie fajnie. Jeśli spadniemy, to powalczymy o to, by wrócić do 3. Dywizji. A może w kolejnym sezonie pojedziemy w 2. Dywizji?

Na czatach i w ISQ może się wszystko zdarzyć. Idźmy tym tropem. Co by zrobił Cinek, gdyby dostał ofertę na starty w sezonie 16 z Dobrych Duszków?

Cinek: Nie muszę o tym myśleć, bo takiej oferty nie dostanę.

Ale załóżmy, że dostaniesz. Albo np. z Buoni Fantasmas.

A dlaczego właśnie Buoni Fantasmas?

Tak rzuciłem, bo to klub, w którym nie startowałeś i wydaję mi się nie masz żadnych animozji z zawodnikami, a przynajmniej z większością.

Odrzuciłbym.

Rozumiem, że nie chciałbyś startować w I lidze?

Nie, nie czuję się na siłach, by rywalizować w I lidze. Ktoś powie, że to brak ambicji, bo lepiej podjąć rękawicę i walczyć. Na pewno. Ale wolę powalczyć o miejsce w TOP II ligi niż odcinać kupony w I lidze.

Twoim atutem jest spis, zostałeś nawet mistrzem w tej dziedzinie. Czy to Twój największy sukces w ISQ?

Indywidualnie na pewno tak, bo to jedyna oficjalna impreza, którą udało mi się wygrać. Trochę szkoda, bo w kilku imprezach jeden wyścig decydował o tym, że dziś w swoim ISQ-owym CV mam tylko trzy turniejowe miejsca na podium. Ogólnie równie wysoko stawiam sobie też Drużynowe Mistrzostwo I Ligi z sezonu ’14. Co prawda pojechałem tylko osiem biegów, ale jednak miałem jakiś wpływ na końcowe złoto.

Co trzeba robić, żeby tak szybko pisać?

Gdybym znał na to receptę, to dziś byłbym dwukrotnym mistrzem spisu i liderem klasyfikacji generalnej Grand Prix Spisu (śmiech). Szczerze mówiąc, to wydawało mi się, że pomagała mi w tym praca, jaką na co dzień pełnię. Często trzeba działać pod presją czasu, więc gdzieś te szybkie palce idzie wyćwiczyć będąc dziennikarzem. Jednak ostatnie turnieje spisu pokazują, że równie szybko można pisać będąc księgowym, robotnikiem, kierowcą, czy wesołym działkowcem.

Jestem uzależniony od żużla – I część rozmowy z Cinkiem, zawodnikiem SMS

Witek: Gdy poprosiłem Cię o wywiad na Portal ISQ, nie ukrywałeś zaskoczenia. I dodałeś: „tylko kogo interesuje taki spaślak jak ja”. Myślę, że jest dużo osób, które chciałyby poznać, jaki naprawdę jest Cinek. Zatem: jaki jest Cinek prywatnie?

Cinek: Śmiem twierdzić, że takiej osoby nie ma nawet jednej (śmiech). Odpowiadając na pytanie, to powiem ci, że w sumie… nie wiem. Trudno jest tak mówić o sobie, na pewno Cinek prywatnie uzależniony jest od pracy i żużla, ale mam to szczęście, że mogę jedno z drugim łączyć, więc od prawie piętnastu lat jest to dla mnie ogromna przyjemność. Cinek lubi też obejrzeć dobry film, posłuchać wpadającej w ucho muzyki, pograć w wolnych chwilach w Fifę, a wieczorami przesiadywać na czatach ISQ.

Masz dystans do siebie?

Wydaje mi się, że mam. I to większy niż jeszcze kilka lat temu, kiedy to stawiałem pierwsze kroki w ISQ i byłem gówniarzem. Jednak co za dużo, to nie zdrowo i to nie tylko w zakresie żywieniowym, ale i podejściu do innego człowieka. Efekt jest taki, że zdarza mi się na marną zaczepkę, czy głupi tekst wybuchnąć i kogoś niepotrzebnie wyzwać.

Współpracujemy w jednej redakcji i mogę śmiało stwierdzić, że takiego żużlowego freaka to ze świecą szukać. Kobiety, juniorzy, noname’y z zagranicy. Czy jest coś z żużla, o czym nie wiesz?

Oczywiście, że tak, czego przykładem jest zresztą Internet Speedway Quiz. Nie wiem czemu, ale mimo, że gdzieś tam interesuje się tym, co było w przeszłości i szukam różnych ciekawych tematów, to nie mam do tego głowy i pamięci. Przeczytam coś gdzieś, a za kilka minut ulatuje z głowy. Ba, czasem mogę mieć w trzech meczach to samo pytanie i trzy razy odpowiem źle, jak to miało miejsce w lidze dwójek. A znowu to, co gdzieś na co dzień ludzi nie interesuje, to mnie to właśnie jara. I dzięki Wojtkowi, którego znacie z czatów, jakiego Bazyliego mogę łączyć przyjemne z pożytecznym i dzielić się tym na łamach WP SportoweFakty.

Tych miejsc pracy w mediach to już trochę masz za sobą. Wyliczyłem, że zaczynałeś jako 13-latek. Dziwisz się, że ktoś dał szansę pisać o żużlu tak młodemu człowiekowi?

Tyle tego było, że jak kiedyś chciałem odtworzyć swoje dziennikarskie CV, to sam już trochę się gubiłem, gdzie byłem i czy w danej redakcji, to ja faktycznie byłem, czy jednak mnie nie było. Tak na poważnie zacząłem w zasadzie pod koniec 2008 roku w Max Speedway, redakcja wówczas dopiero startowała, a był w niej m.in. Radosław Zieliński, który dziś jest dyrektorem działu Marketingu i Komunikacji One Sport. Na pewno 13-latek w mediach był ewenementem. Dziś nie wiem, czy ktoś by się na to zgodził, bo gdyby to wypłynęło, to ludzie nie zostawiliby na takiej redakcji suchej nitki. Taki mamy klimat. Nie wiem, czy to, że gdzieś przejawiałem smykałkę do pisania było moim atutem, czy nie, ale gdzieś nawet szybko udało się wybić na tyle, że szybko moje nazwisko pojawiło się na eSpeedway.pl (2009) i w Tygodniku Żużlowym (2010).

Niewiele osób pewnie wie, że miałeś nawet swój/twój portal żużlowy. Projekt niestety nie przetrwał, ale można tam było znaleźć wiele ciekawych i ambitnych publikacji. Myślisz, że historia powinna być bardziej popularyzowana przez żużlowe media?

Zgadza się, było i minęło. Pojawił się pomysł, który był analizowany przez wiele tygodni. Kiedy zapadła decyzja, że robimy to, to nagle jedna z głów tego projektu się wycofała i wszystko zostało na moich barkach. Choć wielu z tego się śmiało i były, a nawet i do dziś są szyderze komentarze, to nie żałuję. Chciałem spróbować i spróbowałem, przekonałem się o tym na własnej skórze. Chociaż niewiele zabrakło, a portalu by nie było, bo w trakcie „narodzin” tego wszystkiego pojawiło się też zapytanie od Bazyliego. Ostatecznie życie pokierowało mnie do WP SportoweFakty, ale rok później. Odpowiadając konkretnie na twoje pytanie, to na pewno. Ale nie tylko taka stricte historia, ale ogólnie wątki nieoczywiste. Dziś jednak sam wiesz, że portalami rządzą kliknięcia i nie ma co oszukiwać rzeczywistości. Sam po swoim portalu widzę, jakie jest podejście kibiców. Co prawda na co dzień przeczytasz komentarze, że za dużo ognia w mediach, a za mało takich wątków właśnie, chociażby historycznych. Ale potem artykuł o tym, że ktoś nie pojechał na obóz ma pięć, czy sześć razy więcej odsłon od historii Bolesława Procha, Mariana Kaznowskiego, czy Petera Cravena, które zapisały się w historii światowego żużla.

Niestety to prawda. Sam kiedyś miałem pomysł, by Portal ISQ zajmował się nie tylko ISQ, ale też żużlem. Na szczęście w międzyczasie ISQ upadło, a ja wyleczyłem się z tego pomysłu. Skoro już jesteśmy przy ISQ. Jak tutaj trafiłeś?

Chociaż na moim liczniku jeszcze dwójka z przodu, to nie pamiętam. Zakładam, że musiałem się gdzieś natknąć na reklamę Internet Speedway Quiz, bo kiedy ja startowałem ze swoją przygodą z grą, to nie znałem żadnego uczestnika. Nawet chyba my poznaliśmy się jakoś w międzyczasie albo i nawet po tym, kiedy pojawiłem się w Toxic Lizards.

Mogło tak być, ja nawet nie pamiętam dokładnie, kiedy się poznaliśmy. Zaczynałeś w Toxic Lizards, a co było potem?

Potem były Dobre Duszki, Fajrant Team, Wigry Suwałki i teraz SMS. Gdzieś taki trochę ze mnie Rune Holta quizu i nie mogę nigdzie dłużej zagrzać miejsca.

No i tu przejdziemy do Twojej quizowej twarzy. Jak sądzisz, dlaczego jesteś przez większość quizowiczów nie do końca lubiany?

Bo jestem konfliktowy.

Druga część rozmowy z Cinkiem w niedzielę. W niej poruszymy temat sezonu 15, sukcesów, występów w Lidze Dwójek i ofert z klubów I ligi.

Wrócił po piętnastu latach. „Jak ten czas szybko mija”

Jednym z wielu graczy, którzy pojawili się w tym sezonie na czatach Internet Speedway Quiz był Scott. Dla sulechowianina był to powrót do rozgrywek po… piętnastu latach. Ostatni raz rywalizował w sezonie ’08.

Cinek: Sezon ’15 był dla ciebie wielkim powrotem do Internet Speedway Quiz po siedmiu sezonach absencji na naszych wirtualnych torach. Opowiedz trochę, co tam się działo u ciebie przez te… piętnaście lat.

Scott: Działo się i to wiele! Poznałem piękną dziewczynę, z którą mam dwójkę dzieci. Nawet nie wiesz, jak po dzieciach widać, jak ten czas zapie*****. Jeszcze niedawno nosiłem je narękach, a tu nagle, cyk, pyk i budzisz się z ośmioletnim synem i czteroletnią córką (śmiech).

Ile zostało tego Scotta z sezonu ’08, który jest teraz?

Niewiele. Oprócz tego, że nadal jest zamiłowanie do ciężarówek. Miałem kiedyś plan, aby zostać spedytorem, ale doszedłem do wniosku, że siedzenie za biurkiem nie jest dla mnie. Pozostałem w transporcie, ale  tej bardziej niewdzięcznej strony.

Opowiedz trochę o takim graczu jak Scott tym, którzy cię nie znają albo nie pamiętają.
Nawet nie wiem, skąd się wziął pomysł na taki nick. Może dlatego, że mocno interesowałem się wtedy karierą tego Brytyjczyka. Sukcesów większych nie osiągnąłem, ale potrafiłem punktować na poziomie tych 1,8-2,0 punktu na bieg. Startowałem w lidze polskiej w White Sox, w lidze szwedzkiej w Black Horda Team i w lidze rosyjskiej w Aligator Club.


Jak wspominasz tamte czasy ISQ?

Tamte czasy wspominam bardzo miło. Ludzie zbierali się na czatach, by ze sobą rywalizować i było miło spędzić w ten sposób czas. Była taka fajna, piknikowa atmosfera.

A jak ci się udało odnaleźć w teraźniejszych realiach quizu?

Ciężko… Niestety, ale to widać po moich wynikach.

Jak bardzo zmienił się quiz przez ten czas?

Na pewno bardzo dużo. Poszło to z duchem czasów, nowszy czas, strona internetowa, całkowicie inna budowa pytań. Fajnie to wszystko się rozwinęło.

Jak doszło do tego, że wróciłeś do quizu?

Kiedyś natknąłem się na wzmiankę na Facebooku, ale także i mój kolega, Nicki kiedyś coś przebąknął, że Internet Speedway Quiz nadal istnieje.

A skąd się znacie z Nickim?
Z Nickim znamy się od piątej klasy podstawówki, kiedy to nasze klasy zostały połączone. O dziwo fakt jest taki, że to ja zaprosiłem kiedyś Nickiego do zabawy, a on wytrwał trochę dłużej jak ja. Pozdrawiam Cię Nickuś serdecznie.

Trafiłeś do drugoligowego SMS-u, ale twoje wyniki były dalekie od zadowalających. To efekt tego, że zmieniło się ISQ, czy też może żużel na tyle ci odjechał z bieżących spraw, że trochę ci modsi mieli przewagę?
Może nie tyle odjechał żużel, co po prostu nie ma na co dzień tyle czasu, by śledzić to, co się dzieje w naszym sporcie.

Mimo wyników byłeś pewniakiem do składu, bo takie było założenie drużyny SMS. Twoim zdaniem to dobre miejsce dla początkujących i takich wracających dinozaurów?

Myślę, że SMS jest idealnym miejscem dla tych, którzy chcą zacząć przygodę z ISQ albo po prostu chcą wrócić po iluś latach, by po prostu świetnie się bawić. Trenerzy w SMS są z najwyższej półki, nie mogę też tutaj zapomnieć o kolegach z drużyny, bo to naprawdę fajni ludzie, od których można się wiele nauczyć.

Zostajesz w zespole na kolejny sezon?

Jeśli trener Witek uzna mnie za osobę, która jest potrzebna zespołowi, to zostaję!

To teraz pozostaje wyżej zawiesić sobie poprzeczkę.

I to zdecydowanie!

Może kluczem do sukcesów w kolejnym sezonie będzie baczne śledzenie mediów żużlowych w tym roku?

Staram się śledzić dużo i też jak najwięcej czytać, ale nie da się wszystkiego. Zawsze gdzieś w ciągu dnia coś umknie człowiekowi.

Tylko żużel jest w twoim sercu, czy interesujesz się innymi sportami?

Żużel jest tak na co dzień, ale lubię też piłkę nożną, siatkówkę, piłkę ręczną, czy koszykówkę. Mam też duży szacunek do lekkiej atletyki, bo sam trenowałem w przeszłości biegi.

Jesteś z Sulechowa, więc twoje serce bije dla Falubazu. Jak oceniasz skład drużyny i czy widzisz w nim jakiekolwiek słabe strony?
Najsłabszą stroną będą niewątpliwie młodzieżowcy, a reszta drużyny myślę, że robi swoje. Wiadomo jednak, że żużel zna przypadki, kiedy zawodnik miał jeden sezon naprawdę zajebisty, a w kolejnym zaliczył zjazd po równi pochyłej.

Ewentualny brak przepustki drugi rok z rzędu może być totalną katastrofą, prawda?

To może oznaczać dla Zielonej Góry bardzo wiele, bo długie lata w pierwszej lidze, a może i nawet w drugiej. Znamy przykład z siatkówki i to z twojego miasta. Kiedy AZS Częstochowa zaczął miewać problemy, to już nigdy nie wrócił do poziomu, który prezentował za czasów Galaxii czy Wkręt-Metu.

Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na czatach.
Również dziękuję. Korzystając z okazji, chciałbym również podziękować drużynie SMS-u za wspaniały sezon, niewiele brakowało, a znaleźlibyśmy się w finale. Myślę, że tworzymy naprawdę fajną ekipę. Pjona!

Dobre wyniki zaowocowały transferem. „Liczę, że się sprawdzę”

Dla Vaikaia sezon ’15 był debiutanckim w Internet Speedway Quiz. Dobre wyniki w 2. Lidze zaowocowały szybko angażem w roli „gościa” w Red Sox, a na kolejny rok rozgrywek „Czerwone Skarpetki” będą już bazowym klubem tego gracza.

Cinek: Półfinały 2. Ligi za nami. Drużyna SMS-u do ostatniego biegu rywalizowała o to, by awansować do finału i sprawić ogromną niespodziankę. Duży czujecie niedosyt w związku z porażką w dwumeczu z Black Sox?
Vaikai: Niedosyt zawsze jest, kiedy się przegrywa. W tym przypadku może jest odrobinę mniejszy, bo zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby oszukać przeznaczenie. W pierwszej półfinałowej odsłonie mocno nacisnęliśmy Black Sox i można było liczyć, że pękną, jednak niestety dla nas pokazali oni stalowe nerwy i odmienili na swoją korzyść losy rywalizacji. Nie bez problemów, co może sprawiać nam satysfakcję. Niespodzianki to sól sportu i nawet jeżeli po raz tysięczny kolejny Dawid pokonuje kolejnego Goliata, to jest to fajne, jednak cały urok takich wyników jest w tym, że nie pojawiają się one często. Szkoda, że tym razem się nie udało, ale głowy mamy podniesione. Wstydu nie było, a takich testów obciążeniowych jak tych od nas, drużyna Black Sox w tym sezonie nie zaznała.

Zaskakująco mocno rozpoczęliście pierwszy mecz z Czarnymi Skarpetkami, co pozwoliło wam objąć prowadzenie i nie oddać go do samego końca. W czym tkwiła wasza recepta na tak mocne otwarcie?
Kombinacja odpowiednich pytań oraz formy liderów drużyny. Cinek i Rafał bardzo dobrze się czuli w pytaniach o U24 Ekstraligę, która pozwoliła nam przywieźć cenne trójki. Ja ze swojej strony starałem się niczego nie zepsuć i dorzucać punkty ze spisu, żeby przywozić kolejne biegowe zwycięstwa. Niestety, mimo że ostatnio trochę o tej U24 Ekstralidze czytałem, to jednak w mojej pustej głowie niewiele zostało i polegałem tylko na spisie. Dodatkowo w dwóch moich biegach przegrywaliśmy 1:5 i miałem już trochę ciepło, że koniec końców ten mój spis niewiele da. Na szczęście końcówka już lepiej wyglądała z mojej strony, a równa forma liderów dała nam upragnione zwycięstwo.

Ta wygrana z Black Sox dała wam takiego kopniaka przed rewanżem? To, że w głowach siedział rewanż, to jest pewne, ale to was napędzało, czy jednak trochę ciążyło?
Ja ze swojej strony na pewno nie czułem obciążenia. Lekki stresik mam zawsze w ISQ, ale tylko na sekundy przed moim biegiem, zanim sędzia rzuci pytanie. Takie pozytywne napięcie. Wygrana w pierwszym półfinale pokazała, że nie jesteśmy zbieraniną chłystków, tylko fajną drużyną, która przy odpowiednich okolicznościach potrafi napsuć krwi i dziabnąć faworyta. W rewanżu nie było co kalkulować – pozostało nam pojechać jak najlepiej, kąsać Black Soxów i liczyć, że ten kapitał zebrany w pierwszym meczu albo powiększymy, albo w najgorszym przypadku pozwoli nam przezimować do finału. Ostatecznie niewiele zabrakło, więc nie można powiedzieć, że przewaliliśmy naszą wygraną na głupoty jak ci wszyscy zwycięzcy loterii, dla których „szóstka” to był wstęp do bankructwa.

Pozostaje chyba tylko żałować, że ten sezon się kończy, bo złapaliście wiatru w żagle.
To prawda, trochę szkoda, że ligowa przygoda się już kończy. Niby to było aż pięć miesięcy rozgrywek, ale na tyle fajnie to wszystko wyglądało, że zleciało to dla mnie tak szybko jak pięć tygodni albo i krócej. Wiatr w żaglach na pewno był, ale ciężko powiedzieć czy faktycznie poszlibyśmy za ciosem. Na pewno coraz fajniej to wyglądało i myślę, że przy dobrych wiatrach, treningach spisu i poszerzaniu wiedzy rozhulalibyśmy tę łajbę na poważnie.

Ty ze swoich wyników ligowych jesteś zadowolony?
W dziesięciostopniowej skali to by chyba była piątka z minusem. Tych trójek przywiozłem bardzo mało, ale tego się spodziewałem, bo nigdy nie byłem szaleńczo zainteresowany żużlem jako dyscypliną – bardziej jako regularny kibic mojej drużyny i ligi, w której w danym sezonie jechała. Reszta zawsze była obok mnie i jakoś tego mocniej nie śledziłem, przez co mam pewne luki w wiedzy. W sumie tak prawdę powiedziawszy, to bardziej pasuje określenie, że żużel w mojej głowie to jedna wielka luka, z okazjonalnymi wyspami wiedzy. Dodatkowo startowanie w ISQ uświadomiło mi, że jedna rzecz to tę wiedzę mieć, a druga umieć z niej skorzystać w trakcie biegu.

Niestety często niektóre sezony, nawet te niedawne, zlewają mi się w jeden i takie pytania typowo encyklopedyczne, że żużlowiec X odniósł taki i taki sukces w roku Y, to niewiele mi pomaga, te lata strasznie mi się zacierają w głowie. Trochę szkoda, bo bardzo lubię wszelkiego rodzaju quizy. Z drugiej jednak strony, to spis mi całkiem nieźle wychodził – udało mi się przywieźć trochę więcej dwójek niż jedynek, aczkolwiek chciałbym, żeby te proporcje były jeszcze korzystniejsze na rzecz dwójek. Uczucia mam mieszane, ale kilka momentów satysfakcji miałem, szczególnie dwie trójki, które udało mi się przywieźć w pierwszej lidze jako gość w Red Sox.

Notabene moja średnia w pierwszej lidze jest lepsza niż w drugiej, co jest trochę paradoksalne. W każdym razie to wszystko pozwala mi myśleć, że może nie jestem taki najgorszy i przy trafionym pytaniu jestem w stanie pokazać coś więcej niż tylko niezły spis.

Jest mecz, który z jakiegoś powodu szczególnie mocno utkwił ci w pamięci?
Z meczów to na pewno styczniowy pojedynek z Silver Sox w barwach SMS, który wygraliśmy 65:25. Ten mecz był niemal nierealny, wszystko zagrało u nas idealnie i ciężko mi sobie wyobrazić drużynowo lepszy mecz. Praktycznie każde pytanie nam pasowało i pojechaliśmy bardzo równo jako drużyna. Najgorszy wynik to było 10+3 Scotta w sześciu startach, więc pokazaliśmy wtedy jazdę z innej planety. Inny mecz, który bym wskazał to pojedynek w barwach Red Sox przeciwko Champions Team – przywiozłem dwie trójki i zrobiłem najwięcej punktów w drużynie razem z Boskim (nie licząc bonusów).

Totalna anomalia i podejrzewam, że nieprędko coś takiego będę w stanie powtórzyć. Zresztą w całym tym meczu więcej punktów przywiózł jedynie Masterek. Podejrzewam, że to był totalnie jednorazowy wystrzał z mojej strony, ale bycie nawet ten jeden raz lepszym niż tacy wymiatacze jak Witek, Jessup, Styrcu czy Igor, to dla mnie spore osiągnięcie. A z pobocznych wspomnień tego sezonu to na jednym CT Cup wygrałem bieg, gdzie udało mi się wyprzedzić Kaspera w pytaniu o Konrada Kurtza. Niby tylko jeden bieg, o którym Kasper pewnie zapomniał 5 minut później, ale dało mi to trochę radości.

Staram się zawsze szukać pozytywów i choć na tle reszty zawodników w ISQ moja wiedza jest jedna z najmniejszych, to nadal ta zabawa potrafi dostarczyć wielu emocji i satysfakcji.

Nie sposób nie zapytać, co dalej. W środowisku mówi się, że opuścisz drużynę SMS-u i w przyszłym roku pojedziesz w nowej drużynie. Coś więcej na ten temat?
Pierwszy sezon w ISQ bardzo mi się spodobał. Cała koncepcja quizu jak i organizacja jest super. Co prawda pytania mogłyby być łatwiejsze, ale trudne też są dobrą nauką. Co do moich startów w przyszłym sezonie, to jeżeli Witek i Styrcu nie zmienią zdania, to będę kontynuował przygodę w barwach Red Sox, w których już miałem okazję startować jako gość. Nie wiem, czy będę wielkim wzmocnieniem, ale liczę, że się sprawdzę jako zaplecze drugiej linii i będę uzupełnieniem dla liderów.

Nowym klubem ma zostać zespół z 1. Ligi. Czujesz się na siłach, by zawiesić sobie wyżej poprzeczkę?
Tak jak mówiłem wyżej – w lidze wyżej paradoksalnie miałem lepszą średnią niż w drugiej lidze, ale nie ma się co oszukiwać – pytania w pierwszej lidze to jest czasem kosmos. Chociaż dzięki temu być może rośnie rola spisu. Przy łatwiejszym pytaniu dobrą odpowiedź mogą znać dwie osoby, więc takiemu spisywaczowi zostaje maksymalnie jedynka, natomiast gdy wszyscy spisują po tej jednej osobie, która zna odpowiedź, to jest szansa na dwójkę. Na pewno występy jako gość pokazały mi, jakie mam braki, nadal nie jestem pewien czy uda mi się je nadrobić, ale na pewno się postaram.

A jeśli regulamin dałby ci zielone światło na starty w roli gościa w 2. lidze, to widzisz się dalej w drużynie SMS-u?
Jeżeli SMS będzie istniał w następnym sezonie a wraz z nim druga liga, to na pewno chciałbym startować jako gość w SMSie. Drugi poziom rozgrywkowy jest dla mnie bardziej naturalnym terenem niż rywalizacja najlepszych, więc siłą rzeczy chciałbym mieć możliwości startu na łatwiejszych pytaniach – w końcu nadal mimo wszystko jestem quizowym żółtodziobem.

Brutalne zderzenie z I Ligą. „Różnica jest horrendalna”

RDrabiniok w tym sezonie ścigał się na obu ligowych frontach. Rybniczanin przyznaje, że mocno odczuł różnicę między pierwszą ligę, w której bronił barw Red Sox, a drugą, gdzie reprezentował SMS ISQ.

Cinek: Sezon ligowy dla Red Sox oraz SMS dobiegł już końca. Jak podsumowałbyś swoje występy w lidze w barwach obu drużyn?
RDrabiniok:  W obu przypadkach pozostał pewien niedosyt. W Red Sox wszyscy liczyli na fazę play-off, zaś w SMS-ie apetyt rósł w miarę jedzenia. Po pierwszym z półfinałów przez głowę przewinęła się myśl o wygraniu całych rozgrywek. Szybko jednak ten pomysł został nam wybity z głowy.

W 1. Lidze jesteś przedostatnim zawodnikiem wśród tych sklasyfikowanych, z kolei w 2. Lidze w TOP 10. Jak dużą różnicę odczuwasz pomiędzy pierwszą a drugą ligą?
Różnica pomiędzy 1. a 2. Ligą jest horrendalna. Mój przypadek jest tego dość idealnym przykładem. Na niższym szczeblu rozgrywkowym jestem w stanie punktować na dobrym poziomie, zaś w Red Sox każdy zdobyty przeze mnie punkt, zarówno przeze mnie jak i pozostałych był traktowany niczym z kategorii niespodzianek.

Większą satysfakcję sprawiają ci wyniki w pierwszej lidze, gdzie jednak mimo wszystko masz średnią niewiele ponad punkt, czy w drugiej, gdzie zdobywasz praktycznie dwa razy więcej?
Jeśli mam być szczery to zdecydowanie jazda w barwach SMS-u. Wyniki szły w parze z głową w dobrą stronę, co przekładało się na kolejny dobry występ. W 1. Lidze natomiast gdy podchodzisz do biegu ze świadomością, że i tak nie znasz odpowiedzi, to nie ma to zbytniego sensu. Gdyby nie ludzie z drużyny to z pewnością bym odpuścił starty na tym szczeblu już podczas sezonu.

Czego twoim zdaniem zabrakło Red Sox, by znaleźć się w play-offach?
Pewnie nikogo nie zaskoczę, ale punktów w tabeli (śmiech). Red Sox w kończącym się już sezonie miał jeden problem. Sinusoidalna forma całego zespołu. Liderzy nie potrafili się razem „wstrzelić” w dane spotkanie i tych punktów zabrakło w ostatecznym rozrachunku. Swoje też zrobiły literówki, lecz te w ISQ są czymś naturalnym. Niestety w naszym przypadku często były one w liczbie więcej niż ta, która dopuszczone jest regulaminowo.

SMS z kolei zaskoczył pozytywnie i był bliski sprawienia bardzo dużej niespodzianki, czyli awansu do finału Ligi. Czujecie niedosyt?
Zdecydowanie. Tak jak wcześniej mówiłem po meczu, w którym byliśmy gospodarzami i udało nam się zwyciężyć różnicą aż 11 punktów, najwyraźniej poczuliśmy się zbyt pewnie. Dostaliśmy lekcję pokory od BS – chociaż jeśli mam być szczery to samego mk i tyle. Pozostaje nam jednak wyciągnąć z tego lekcję na przyszłość, by pozostać skupionym do ostatniego biegu.

Przyzwyczaiłeś kolegów do tego, że punktujesz solidnie, często na poziomie w okolicach piętnastu punktów. Co się stało w rewanżu z Black Sox, że nagle punktów było tylko pięć?
Nie chciałbym, by to było jakiekolwiek wytłumaczenie, ale mój występ w rewanżu do samego końca stał pod ogromnym znakiem zapytania. Niestety luty po raz kolejny nie okazał się być dla mnie zbyt łaskawy pod względem zdrowia. Okres grypowy dopadł tym razem i mnie, a na domiar złego pojawiły się dość duże problemy z gardłem. Z takiego combo nie mogło wyniknąć nic dobrego.

Masz taki niedosyt, że tych twoich punktów brakło?
Wiadomo, że tak. Przez niemal cały sezon to właśnie ja z Cinkiem wzięliśmy na swoje barki odpowiedzialność za wynik całej drużyny. Tym razem na moje miejsce wskoczył Vaikai, lecz z trzema indywidualnymi zwycięstwami nie mogliśmy myśleć o niczym pozytywnym. Należy jednak pamiętać, że na końcowy wynik nie składa się dyspozycja jednego, czy dwóch zawodników, a czterech.

Sezon powoli zbliża się ku końcowi. Jak wstępnie podsumowałbyś go w takim ogólnym swoim wykonaniu, nie takim stricte ligowym?
Dla mnie ostatni sezon był poligonem doświadczalnym. Regularna styczność z najlepszymi zawodnikami oraz liczne występy w SMS-ie i turniejach. Na pewno czasu nie zmarnowałem i mam nadzieję, że to w przyszłości zaprocentuje.

Któryś mecz ligowy lub turniej z jakiegoś powodu zapadł ci szczególnie w pamięci z tego sezonu?
Tu wybór mógł być tylko jeden. Zdecydowanie jest to mecz pomiędzy Red Sox a Champions Team z 10. kolejki i słynna afera Jessupa. Content w trakcie pojedynku, jak i po jego zakończeniu okazał się być dość gówniany, lecz to właśnie takie mecze najmocniej zapadają w pamięci.

A czy jest jakaś impreza, z której czujesz ogromny niedosyt, bo czułeś, że stać cię na więcej?
Zawody, które polegają na spisie. W przeciwieństwie do innych jest to turniej, gdzie każdy ma równe szanse, a nie liczy się wiedza. Zawsze czułem się w tym dość dobry, lecz moje umiejętności szybko zostały zweryfikowane. Pozostają mi jeszcze kolejne rundy GP Spisu, gdzie mam nadzieję, że pokaże się z lepszej strony niż podczas inauguracyjnych zawodów.

Na koniec nie sposób nie zapytać, co dalej. Jakie plany startowe na kolejny sezon? Rozmawiałeś już ze sztabem Red Soxów na temat swojej przyszłości?
Nie przywykłem do zmian, więc jeśli nie stanie się nic nieoczekiwanego, a sztab będzie dalej chętny to pozostanę w Red Sox. Czekamy jeszcze na końcową wersję regulaminu na przyszły sezon, by ponownie poszukać jazdy w niższej lidze. Gdyby się udało pozostać w SMS-ie, to byłbym jednak zadowolony.

SMS zakończył sezon. „Nie trzęśliśmy portkami”

SMS ISQ na półfinale zakończył rywalizację w II lidze. W nim zadał sporo trudu ekipie Black Sox. Pierwsze starcie zakończyło się wygraną SMS-u 50:39. W rewanżu górą było Black Sox, które triumfowało 53:37 i awansowało do finału.

– Chociaż samo osiągnięcie fazy playoff jest dla SMSu sukcesem, to jednak chcieliśmy iść po więcej i nie trzęśliśmy portkami przed półfinałowym rywalem. Pierwszy mecz pokazał, że jesteśmy w stanie uciec przeznaczeniu i nie tylko nie przegrać 37:53, ale również pokazać lwi pazur i przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę – powiedział Vaikai, jedno z objawień sezonu.

– W rewanżu długo dawaliśmy opór i do pewnego momentu bardzo dobrze wyglądało utrzymywanie przewagi z pierwszego meczu. Wydaje mi się, że pojechałem w miarę solidnie, dobrze czułem klawiaturę i te dwójeczki mi wpadały na konto. Trochę żal mi jednak zera z dwunastego wyścigu i kilku pytań, gdzie z pewnością mogłem wykombinować odpowiedź przed rywalami – dodał Vaikai.

Zawodnik SMS-u w spotkaniu z Black Sox wywalczył 13 punktów. – Mogę powiedzieć, że klasycznie „zabrakło detali” i gdyby każdy z nas popełnił jeden mały błąd mniej, to teraz byśmy żądni krwi czekali na finałowego rywala. Mimo wszystko rozgrzebywanie tych błędów nie ma większego sensu, bo taka jest esencja tej gry i gdyby Czarne Skarpetki przegrały, to mogłyby pisać dokładnie to samo o detalach – powiedział Vaikai.

– Cieszę się, że trochę nastraszyliśmy ekipę Black Sox i podejrzewam, że nawet jeszcze w trakcie tego rewanżowego spotkania musieli się lekko patrzeć za siebie na czyhającą otchłań. Ostatecznie z dużym bólem muszę przyznać, że wygrała drużyna lepsza i mogę tylko pogratulować ładnego comebacku – stwierdził.

Vaikai jest zadowolony z postawy drużyny w całym sezonie. – Odnośnie naszej postawy, to cieszę się, że jako SMS pokazaliśmy w przekroju całego sezonu, że te dzieciaki to nie są chłopcy do bicia i dostarczyciele punktów. W kilku przypadkach potrafiliśmy oddać i to rywale się potem zastanawiali jak to się stało, że zbieranina quizowych gołowąsów pokazała im gdzie raki zimują – zakończył.

Remontada Black Sox

Black Sox z nawiązką odrobiło stratę 11 punktów z pierwszego meczu. Czarne Skarpetki wygrały 53:37 i zameldowały się w finale II ligi. Liderem Black Sox był mk (22 punkty), a po stronie SMS najlepszy był Cinek (15).

Black Sox – 53:
9. Pirek 10+1 (2,3,0,0,3,1*,1,-)
10. Tusia 0 (0,w,-,-,-,-,-)
11. Hucik 8 (0,1,2,3,0,1,1)
12. mk (G) 22+1 (3,3,3,2*,3,2,3,3)
13. Frano (G) 13+2 (1*,3,2*,3,3,1)

SMS ISQ – 37:
1. Cinek 15 (3,2,2,0,1,3,2,2,0)
2. Scott 3+1 (1,-,0,1,1*,-,0)
3. Rdrabiniok (G) 5+2 (1*,0,3,1*,-,0,w)
4. Vaikai 13+1 (2,2,1*,2,2,0,2,2)
5. Karlik 1 (1,0)

Bieg po biegu:
1. Cinek, Pirek, Scott, Tusia ……..2:4
2. mk (G), Vaikai, Rdrabiniok (G), Hucik ……..3:3 (5:7)
3. Pirek, Cinek, Hucik, Rdrabiniok (G) ……..4:2 (9:9)
4. mk (G), Vaikai, Karlik, Tusia (w) ……..3:3 (12:12)
5. mk (G), Cinek, Vaikai, Pirek ……..3:3 (15:15)
6. Rdrabiniok (G), Hucik, Frano (G), Scott ……..3:3 (18:18)
7. Frano (G), Vaikai, Rdrabiniok (G), Pirek ……..3:3 (21:21)
8. Hucik, mk (G), Scott, Cinek ……..5:1 (26:22)
9. Pirek, Vaikai, Scott, Hucik ……..3:3 (29:25)
10. mk (G), Frano (G), Cinek, Karlik ……..5:1 (34:26)
11. Cinek, mk (G), Pirek, Rdrabiniok (G) ……..3:3 (37:29)
12. Frano (G), Cinek, Hucik, Vaikai ……..4:2 (41:31)
13. Frano (G), Cinek, Pirek, Scott ……..4:2 (45:33)
14. mk (G), Vaikai, Hucik, Rdrabiniok (G) (w) ……..4:2 (49:35)
15. mk (G), Vaikai, Frano (G), Cinek ……..4:2 (53:37)

Sędzia: Wojtas
Technik: Witek