Jestem uzależniony od żużla – I część rozmowy z Cinkiem, zawodnikiem SMS

Witek: Gdy poprosiłem Cię o wywiad na Portal ISQ, nie ukrywałeś zaskoczenia. I dodałeś: „tylko kogo interesuje taki spaślak jak ja”. Myślę, że jest dużo osób, które chciałyby poznać, jaki naprawdę jest Cinek. Zatem: jaki jest Cinek prywatnie?

Cinek: Śmiem twierdzić, że takiej osoby nie ma nawet jednej (śmiech). Odpowiadając na pytanie, to powiem ci, że w sumie… nie wiem. Trudno jest tak mówić o sobie, na pewno Cinek prywatnie uzależniony jest od pracy i żużla, ale mam to szczęście, że mogę jedno z drugim łączyć, więc od prawie piętnastu lat jest to dla mnie ogromna przyjemność. Cinek lubi też obejrzeć dobry film, posłuchać wpadającej w ucho muzyki, pograć w wolnych chwilach w Fifę, a wieczorami przesiadywać na czatach ISQ.

Masz dystans do siebie?

Wydaje mi się, że mam. I to większy niż jeszcze kilka lat temu, kiedy to stawiałem pierwsze kroki w ISQ i byłem gówniarzem. Jednak co za dużo, to nie zdrowo i to nie tylko w zakresie żywieniowym, ale i podejściu do innego człowieka. Efekt jest taki, że zdarza mi się na marną zaczepkę, czy głupi tekst wybuchnąć i kogoś niepotrzebnie wyzwać.

Współpracujemy w jednej redakcji i mogę śmiało stwierdzić, że takiego żużlowego freaka to ze świecą szukać. Kobiety, juniorzy, noname’y z zagranicy. Czy jest coś z żużla, o czym nie wiesz?

Oczywiście, że tak, czego przykładem jest zresztą Internet Speedway Quiz. Nie wiem czemu, ale mimo, że gdzieś tam interesuje się tym, co było w przeszłości i szukam różnych ciekawych tematów, to nie mam do tego głowy i pamięci. Przeczytam coś gdzieś, a za kilka minut ulatuje z głowy. Ba, czasem mogę mieć w trzech meczach to samo pytanie i trzy razy odpowiem źle, jak to miało miejsce w lidze dwójek. A znowu to, co gdzieś na co dzień ludzi nie interesuje, to mnie to właśnie jara. I dzięki Wojtkowi, którego znacie z czatów, jakiego Bazyliego mogę łączyć przyjemne z pożytecznym i dzielić się tym na łamach WP SportoweFakty.

Tych miejsc pracy w mediach to już trochę masz za sobą. Wyliczyłem, że zaczynałeś jako 13-latek. Dziwisz się, że ktoś dał szansę pisać o żużlu tak młodemu człowiekowi?

Tyle tego było, że jak kiedyś chciałem odtworzyć swoje dziennikarskie CV, to sam już trochę się gubiłem, gdzie byłem i czy w danej redakcji, to ja faktycznie byłem, czy jednak mnie nie było. Tak na poważnie zacząłem w zasadzie pod koniec 2008 roku w Max Speedway, redakcja wówczas dopiero startowała, a był w niej m.in. Radosław Zieliński, który dziś jest dyrektorem działu Marketingu i Komunikacji One Sport. Na pewno 13-latek w mediach był ewenementem. Dziś nie wiem, czy ktoś by się na to zgodził, bo gdyby to wypłynęło, to ludzie nie zostawiliby na takiej redakcji suchej nitki. Taki mamy klimat. Nie wiem, czy to, że gdzieś przejawiałem smykałkę do pisania było moim atutem, czy nie, ale gdzieś nawet szybko udało się wybić na tyle, że szybko moje nazwisko pojawiło się na eSpeedway.pl (2009) i w Tygodniku Żużlowym (2010).

Niewiele osób pewnie wie, że miałeś nawet swój/twój portal żużlowy. Projekt niestety nie przetrwał, ale można tam było znaleźć wiele ciekawych i ambitnych publikacji. Myślisz, że historia powinna być bardziej popularyzowana przez żużlowe media?

Zgadza się, było i minęło. Pojawił się pomysł, który był analizowany przez wiele tygodni. Kiedy zapadła decyzja, że robimy to, to nagle jedna z głów tego projektu się wycofała i wszystko zostało na moich barkach. Choć wielu z tego się śmiało i były, a nawet i do dziś są szyderze komentarze, to nie żałuję. Chciałem spróbować i spróbowałem, przekonałem się o tym na własnej skórze. Chociaż niewiele zabrakło, a portalu by nie było, bo w trakcie „narodzin” tego wszystkiego pojawiło się też zapytanie od Bazyliego. Ostatecznie życie pokierowało mnie do WP SportoweFakty, ale rok później. Odpowiadając konkretnie na twoje pytanie, to na pewno. Ale nie tylko taka stricte historia, ale ogólnie wątki nieoczywiste. Dziś jednak sam wiesz, że portalami rządzą kliknięcia i nie ma co oszukiwać rzeczywistości. Sam po swoim portalu widzę, jakie jest podejście kibiców. Co prawda na co dzień przeczytasz komentarze, że za dużo ognia w mediach, a za mało takich wątków właśnie, chociażby historycznych. Ale potem artykuł o tym, że ktoś nie pojechał na obóz ma pięć, czy sześć razy więcej odsłon od historii Bolesława Procha, Mariana Kaznowskiego, czy Petera Cravena, które zapisały się w historii światowego żużla.

Niestety to prawda. Sam kiedyś miałem pomysł, by Portal ISQ zajmował się nie tylko ISQ, ale też żużlem. Na szczęście w międzyczasie ISQ upadło, a ja wyleczyłem się z tego pomysłu. Skoro już jesteśmy przy ISQ. Jak tutaj trafiłeś?

Chociaż na moim liczniku jeszcze dwójka z przodu, to nie pamiętam. Zakładam, że musiałem się gdzieś natknąć na reklamę Internet Speedway Quiz, bo kiedy ja startowałem ze swoją przygodą z grą, to nie znałem żadnego uczestnika. Nawet chyba my poznaliśmy się jakoś w międzyczasie albo i nawet po tym, kiedy pojawiłem się w Toxic Lizards.

Mogło tak być, ja nawet nie pamiętam dokładnie, kiedy się poznaliśmy. Zaczynałeś w Toxic Lizards, a co było potem?

Potem były Dobre Duszki, Fajrant Team, Wigry Suwałki i teraz SMS. Gdzieś taki trochę ze mnie Rune Holta quizu i nie mogę nigdzie dłużej zagrzać miejsca.

No i tu przejdziemy do Twojej quizowej twarzy. Jak sądzisz, dlaczego jesteś przez większość quizowiczów nie do końca lubiany?

Bo jestem konfliktowy.

Druga część rozmowy z Cinkiem w niedzielę. W niej poruszymy temat sezonu 15, sukcesów, występów w Lidze Dwójek i ofert z klubów I ligi.