Kategoria: White Sox

Red Sox z bonusem za derby

Red Sox rozbiło White Sox 55:35 i zainkasowało punkt bonusowy. Liderem Czerwonych Skarpetek był Witek, który zdobył 14 punktów. W ekipie Białych Skarpetek najlepsi byli Guru i Malak – po 13 „oczek”.

White Sox – 35:
9. Guru 13+1 (2,2,2*,2,2,2,1)
10. mk 3 (2,0,0,-,-,1)
11. Bili (ZZ) ns (-,-,-,-,-)
12. Frano 1+1 (0,0,-,-,1*,0)
13. Malak 13 (2,3,3,2,0,3)
14. Pirek (G) 0 (0,D,-,D,0,-)
15. Slayu 5+1 (1,1*,0,1,2)

Red Sox – 55:
1. Witek 14 (3,2,3,3,3)
2. Vaikai (G) 3+1 (-,1,0,-,2*)
3. Jessup 10 (1,3,0,3,3)
4. Boski 4+1 (1,2*,1,0,0)
5. Strc 13+1 (3,3,3,2*,2)
6. Rdrabiniok 7 (3,1,1,1,1)
7. Kwiti (G) 4 (1,3)

Bieg po biegu:
1. Witek, Guru, Jessup, Frano ……..2:4
2. Strc, Malak, Kwiti (G), Frano ……..2:4 (4:8)
3. Rdrabiniok, mk, Boski, Pirek (G) ……..2:4 (6:12)
4. Jessup, Boski, Slayu, mk ……..1:5 (7:17)
5. Malak, Witek, Vaikai (G), Pirek (G) (d) ……..3:3 (10:20)
6. Strc, Guru, Rdrabiniok, mk ……..2:4 (12:24)
7. Malak, Guru, Boski, Jessup ……..5:1 (17:25)
8. Witek, Guru, Slayu, Vaikai (G) ……..3:3 (20:28)
9. Strc, Malak, Rdrabiniok, Slayu ……..2:4 (22:32)
10. Witek, Guru, Frano, Boski ……..3:3 (25:35)
11. Kwiti (G), Guru, Rdrabiniok, Pirek (G) (d) ……..2:4 (27:39)
12. Jessup, Strc, Slayu, Malak ……..1:5 (28:44)
13. Witek, Vaikai (G), mk, Pirek (G) ……..1:5 (29:49)
14. Jessup, Slayu, Rdrabiniok, Frano ……..2:4 (31:53)
15. Malak, Strc, Guru, Boski ……..4:2 (35:55)

Sędzia: Rudolf
Technik: Malak

Przełamanie White Sox

White Sox wygrało z Buoni Fantasmas 48:42. Liderem WS był Malak, który na swoim koncie zapisał 12 punktów. W ekipie BF najlepsi byli Rudolf i Daniel. Ich dorobek to po 9 „oczek”.

Buoni Fantasmas – 42:
9. Nicki 2+1 (0,1,1*,0,-)
10. ŁukaszWroński 0 (-,0,-,-,-)
11. hN 8+2 (3,1*,0,2,2*)
12. Wazzup 8 (1,2,2,1,2)
13. Leigh 6+2 (0,0,2*,1*,3)
14. Rudolf 9+1 (3,3,-,1*,2,0)
15. Daniel 9 (1,3,2,0,3)

White Sox – 48:
1. Guru 5+4 (1*,1*,0,2*,1*)
2. mk 8 (3,2,3,0,-)
3. Frano 10 (2,3,1,3,1)
4. Artas 2 (2,0,-,-,-)
5. Pirek (G) 6+2 (2*,2*,1,0,1)
6. Malak 12 (0,3,3,3,3)
7. Slayu 5 (0,3,2,0)

Bieg po biegu:
1. hN, Frano, Guru, Nicki ……..3:3
2. mk, Pirek (G), Wazzup, Leigh ……..1:5 (4:8)
3. Rudolf, Artas, Daniel, Malak ……..4:2 (8:10)
4. Frano, Wazzup, hN, Artas ……..3:3 (11:13)
5. Rudolf, mk, Guru, Leigh ……..3:3 (14:16)
6. Malak, Pirek (G), Nicki, ŁukaszWroński ……..1:5 (15:21)
7. Daniel, Leigh, Frano, Slayu ……..5:1 (20:22)
8. mk, Daniel, Nicki, Guru ……..3:3 (23:25)
9. Malak, Wazzup, Pirek (G), hN ……..2:4 (25:29)
10. Slayu, Guru, Wazzup, Nicki ……..1:5 (26:34)
11. Malak, hN, Rudolf, mk ……..3:3 (29:37)
12. Frano, Rudolf, Leigh, Pirek (G) ……..3:3 (32:40)
13. Leigh, Slayu, Guru, Daniel ……..3:3 (35:43)
14. Daniel, hN, Frano, Slayu ……..5:1 (40:44)
15. Malak, Wazzup, Pirek (G), Rudolf ……..2:4 (42:48)

Sędzia: BomberAŻ
Technik: Rudolf

Champions Team wybiło play-offy z głów White Sox

Champions Team wygrał z White Sox 47:42 i zdobył punkt bonusowy. Liderem CT był Speedi (12), a w ekipie Białych Skarpetek najlepszy był Guru (13).

White Sox – 42:
9. Bili 5+1 (2*,0,3,0,0)
10. mk 10 (3,2,2,0,3)
11. Guru 13 (3,3,3,2,2)
12. Artas 4 (1,d,-,3,0)
13. Frano 1 (0,-,-,1,-)
14. Malak 2 (0,1,0,-,1)
15. Slayu 7+1 (3,2,2*,0,0)

Champions Team – 47:
1. Falanga 7 (0,2,w,2,3)
2. MasTereK (G) 5 (3,0,w,1,1)
3. PeeR 11 (1,2,3,3,2)
4. Igła 5+3 (1*,1,1,1*,1*)
5. Aszotek 7+3 (2*,1,0,2*,2*)
6. Speedi (G) 12 (2,3,1,3,3)

Bieg po biegu:
1. Guru, Bili, PeeR, Falanga ……..5:1
2. MasTereK (G), Aszotek, Artas, Frano ……..1:5 (6:6)
3. mk, Speedi (G), Igła, Malak ……..3:3 (9:9)
4. Guru, PeeR, Igła, Artas (d) ……..3:3 (12:12)
5. Slayu, Falanga, Malak, MasTereK (G) ……..4:2 (16:14)
6. Speedi (G), mk, Aszotek, Bili ……..2:4 (18:18)
7. PeeR, Slayu, Igła, Malak ……..2:4 (20:22)
8. Bili, mk, Falanga (w), MasTereK (G) (w) ……..5:0 (25:22)
9. Guru, Slayu, Speedi (G), Aszotek ……..5:1 (30:23)
10. Artas, Falanga, Igła, Bili ……..3:3 (33:26)
11. Speedi (G), Guru, MasTereK (G), Slayu ……..2:4 (35:30)
12. PeeR, Aszotek, Frano, mk ……..1:5 (36:35)
13. Speedi (G), Aszotek, Malak, Bili ……..1:5 (37:40)
14. mk, PeeR, Igła, Artas ……..3:3 (40:43)
15. Falanga, Guru, MasTereK (G), Slayu ……..2:4 (42:47)

Sędzia: Strc
Technik: Slayu

Malak: Nie wstydzę się tego, ale w drodze powrotnej bity kwadrans płakałem

Malak pod gradobiciem żużlowych pytań opowie o miłości do żużla i Włókniarza, zdradzi też kulisy rozmowy z Markiem Cieślakiem i powiązania jego rodziny z żużlowym środowiskiem.  Zapraszamy!

Lowigus: W trzeciej części naszej rozmowy chciałbym przejąć na tematy żużlowe. Od kiedy interesujesz się tym sportem i jak to się stało, czy pochodzisz z rodziny, w której od kilku pokoleń wszyscy kibicowali Włókniarzowi?

Malak: Myślę, że można tak określić moją rodzinę. Dziadek był na finale IMŚ 1973 w Chorzowie, opowiadał mi o nim. W latach 90. pracował w hotelu w Częstochowie, wówczas Pernik, obecnie to chyba Dolcan. Zatrzymywali się tam wtedy żużlowcy przyjeżdżający na mecz do Częstochowy, więc też opowiadał mi pomniejsze historie. Moim pierwszym wspomnieniem z imprezy żużlowej, choć miałem zaledwie cztery lata, jest finał IMP 1997 w Częstochowie, a konkretnie bieg dodatkowy i lecące po biegu różne przedmioty w kierunku Jacka Krzyżaniaka. Z kolejnego pamiętam z kolei mecz z Wrocławiem, atak Węgrzyka na Ułamka, wycofanie się z meczu lidera Włókniarza, przegraną oraz w konsekwencji brak awansu. W domu bardzo dużo mówiło się o apogeum konfliktu Drabika i Ułamka, więc też mam to w sobie. Natomiast mój pierwszy pełny sezon to 2001.

Lowigus: Twoja rodzina była w tym konflikcie bardziej team Ułamek czy team Drabik? W 2001 roku żadnego z tych zawodników nie było już w Częstochowie, kto był więc twoim dziecięcym idolem?

Malak: To jest o tyle problematyczne, że zarówno Drabik jak i Ułamek wychowywali się, jak i mieszkali na tej samej ulicy, co moja rodzina. Mój tata jest rok starszy od Drabika, chodzili razem do szkoły. Dlatego tu wchodziły jeszcze w grę jakieś osobiste sympatie i antypatie, ale podobnie jak większość Częstochowy to u mnie w domu wszyscy byli za Drabikiem. Ja sam w ostatnich latach starałem się dowiedzieć więcej o tym konflikcie, trochę bardziej obiektywnie. Na ile udało mi się porozmawiać z paroma osobami, to Drabik w 1998 miał już postawę mocno wyluzowaną i raczej obniżał loty. Ułamek z kolei jechał genialny sezon, ciężko pracował na sukces i niekoniecznie odpowiadało to temu pierwszemu. Upadek był konkretny, a lekarz Podhorecki kategorycznie zakazał Ułamkowi jechać w tym meczu. Jednak Drabik niejako narzucił narrację, że Ułamek sprzedał mecz, co w oczach ludzi było podparte opinią o Józefie Kaflu, wujku Ułamka, o którym też mówiło się, że lata wcześniej poddał mecz z Tarnowem. Dodatkowo kilka dni później Ułamek zrobił komplet w kolejnym meczu, co niejako potwierdzało teorię Drabika, a jego odejście po sezonie do Gdańska, który awansował niejako zamiast Częstochowy praktycznie zamykało dyskusję. Ja sam uważam, że to był po prostu konflikt charakterów, a wokół tego wyrosło sporo kibicowskich domniemywań. Jak było to wiedzą tylko sami zainteresowani. Jeśli zaś chodzi o idola, to nie miałem takiego. Oczywiście, jak wówczas każdemu w Częstochowie imponował mi Sullivan, ale to nie była fascynacja tego typu. Pierwszym zawodnikiem, któremu szczerze kibicowałem, trzymałem kciuki za jego sukcesy i mi na nich zależało był Emil Sajfutdinow kilka lat później.

Lowigus: Żużlem interesujesz się już ponad 20 lat. Jakim typem kibica jesteś? Czy do meczów podchodzisz bardzo emocjonalnie? Czy zawsze uczestniczyłeś we wszystkich możliwych meczach swojej drużyny czy miałeś jakieś „przestoje”? Jak na twój kontakt z żużlem wpłynęła wyprowadzka z Częstochowy?

Malak: Do 2013 roku opuszczałem naprawdę pojedyncze spotkania domowe Włókniarza, więc wyjazd na studia w 2012 nie był tutaj żadną przeszkodą. Sezon 2014 świadomie odpuściłem, nie zgadzając się z tym, co dzieje się w klubie, w 2015 ligi w Częstochowie nie było. Lata 2016-2021 to tak naprawdę jeden domowy mecz w sezonie, ale dopóki w lidze startowała Wanda, to uczęszczałem w miarę regularnie na jej mecze. Natomiast miniony sezon przyniósł jakąś reorganizację mojego funkcjonowania i udało mi się być na większości spotkań domowych w Częstochowie, podobnie zresztą planuję przyszły sezon. Natomiast zawsze byłem kibicem typowo piknikowym, wypełnianie program, w ostatnich latach doszła do tego kiełbasa w przerwie. Ogólnie zawsze pociągała mnie statystyczna strona żużla. Natomiast nie ukrywam, że z wiekiem coraz bardziej się odpalam na meczach – nie wyzywam zawodników, sędziego, ale zdarza mi się mocno przeżywać biegi. W minionym sezonie moim ulubionym był piąty, gdy para Lindgren-Jeppesen toczyła pasjonujące boje o jeden punkt. A tak zupełnie serio, to mam takie trzy mocne wspomnienia kibicowskie. Pierwsze, to gdy oglądałem finał z 2003 roku na powtórce (na żywo byłem na stadionie), strasznie poruszył mnie wywiad ze wspominanym wcześniej Ułamkiem po 14 biegu, wręcz czuć było jak zrzucił z siebie ten ciężar przeszłości. Drugie to półfinał z Toruniem z 2013 roku, nie muszę chyba nic dodawać. Trzecie to półfinał z Gorzowem z minionego sezonu. Przyjechałem na niego bezpośrednio z Krakowa i od razu po meczu wracałem. Nie wstydzę się tego, ale w drodze powrotnej bity kwadrans płakałem. Ostatnio oglądałem 14 odcinek serialu „To jest żużel”, gdzie pół odcinka dotyczyło właśnie tego meczu i znów miałem łzy w oczach. Zadra w sercu jest wielka, niestety. Cóż, stary chłop, powinien wziąć na luz, ale jakoś tak mimowolnie rusza mnie Włókniarz. Próbowałem świadomie zainteresować się innymi sportami, klubami, poznać je, ale nic nie jest w stanie zająć w sercu miejsca Lwów.

Lowigus: Zaskoczyłeś mnie tym wyznaniem, musiałeś przeżywać to bardziej niż większość zawodników. Jak oceniasz skład Włókniarza na nadchodzący sezon? Czy jesteś zadowolony z transferów jakie zafundowały Wam władze klubu?

Malak: Myślę, że na pewno dotychczasowe dziury zostały załatane. Michelsen powinien być remedium na niepewne 15 biegi, gdzie Madsenowi zdarzało się częściej niż dawniej przegrywać. Teraz powinien mieć tam mocnego partnera, co może zadziałać na plus. Miśkowiak na U24 względem Jeppesena – to chyba nie trzeba komentować. Nie jestem osobiście fanem transferu Drabika, powiem kontrowersyjnie, że wolałbym chyba nawet, żeby został Smektała, ale jesteśmy gdzie jesteśmy, więc pozostaje wierzyć, że Maksowi się będzie zawsze chciało. Niestety takie wzmocnienia zbiegają się z całkowicie nową formacją juniorską i tutaj na pewno porównując do głównych rywali – czyli Lublina i Wrocławia – jest słabiej. Cierniak i Kowalski to jednak na ten moment półka lub dwie wyżej, ale wierzę głęboko, że przynajmniej Karczewski odpali i będzie woził 4-5 punktów na mecz. Szkoda, że niefortunnie urodzony (wrzesień 2007) jest Ludwiczak, bo myślę, że to on byłby drugim juniorem. Pozostaje mu zrobić wejście smoka w finale, niczym kiedyś Kubera w Lesznie

Lowigus: Jesteś więc optymistycznie nastawiony, czy w twojej opinii to drużyna na „pewny” medal czy jednak coś może pójść nie tak? Michał Świącik celuje pewnie w złoto, ale na papierze Lublin i Wrocław wydają się być chyba mocniejsze, jak myślisz czy zdołacie ich pokonać?

Malak: Myślę, że nikt nie może być pewny medalu, ale osobiście będę zaskoczony, jeżeli Włókniarz jakiegoś nie zdobędzie w nadchodzącym sezonie. Co do koloru nie jestem pewien, bo tutaj jest tyle zmiennych w kontekście sezonu, a tak naprawdę decyduje forma we wrześniowych spotkaniach. Z Lublinem rywalizacja w ostatnich latach była mega ciekawa, a teraz dodając do tego zamiany zawodnicze pomiędzy klubami może być jeszcze ciekawiej. Na pewno Motor zyskał plus pod kątem częstochowskiego toru w postaci Lindgrena. Myślę, że dwumecz będzie kręcił się wokół remisu. Wrocław to w ogóle ciekawy przypadek. Na papierze masz piątkę seniorów – Łagutę, Janowskiego, Woffindena, Pawlickiego, Bewleya – gdzie każdego z nich stać na przekroczenie średniej 2,0 na bieg, a wtedy mówimy o potwornie silnej drużynie. Jednocześnie mówimy o Woffindenie po swoim najsłabszym sezonie w Ekstralidze bodajże od 2010 roku, Pawlickim po kolejnym przeciętnym, Bewleyu, który w kluczowych momentach wciąż nie potrafi wziąć na swoje barki odpowiedzialności za wynik. Sporo znaków zapytania, ale jeżeli całość odpali, dokładając do tego mocnego juniora w postaci Kowalskiego to raczej Sparta jest głównym faworytem do złota. Włókniarz niech trzyma się czołówki, robi swoje i rozpędza się w trakcie sezonu, a ja będę bardzo zadowolony

Lowigus: Wiemy już, że kochasz Włókniarz, jesteś jego oddanym kibicem. Jesteś też dość zadowolony z kadry jaką udało się zgromadzić na nadchodzący sezony. Czy jesteś więc fanem Michała Świącika i jego polityki? Jak oceniłbyś go względem działań prowadzonych przez poprzednich prezesów Włókniarza, których miałeś okazję obserwować?

Malak: Nie jestem fanem żadnego prezesa jako takiego. Ceniłem Mariana Maślankę za umiejętność budowania zawodników, przynajmniej tak to wyglądało z zewnątrz. Ale jak się skończyło to każdy wie. Potem KJG, upadek klubu. Myślę, że Michał Świącik jak każdy ma plusy i minusy. Z tych pierwszych uważam całkiem fajne szkolenie, choć oczywiście trzeba być uczciwym – połowa juniorów i to tych lepszych jest kaperowana w wieku 13-14 lat z całego kraju. Mimo wszystko postawa na rynku transferowym też na plus. Na minus parcie na szkło, choć ten sezon i tak był lekkim oddechem po poprzednich dwóch, cały czas ciągniecie miejskich dotacji – ale to problem ogólnie sportu żużlowego. Podsumuję to tak – cieszę się, że żużel w Częstochowie jest na dobrym poziomie, a od wszystkich prezesów, jakiegokolwiek klubu chciałbym, żeby po prostu uczciwie i terminowo płacili zawodnikom, bo to jest wyznacznikiem profesjonalizmu tego sportu. Jeżeli prezes Świącik to spełnia, to super, a w quizie jest pewnie kilka osób, które miały bardziej prywatną relację z prezesem i mogłyby Ci więcej poopowiadać.

Lowigus: Do minusów pewnie można dodać też sytuację z końcówki sezonu 2020, gdy straciliście swój stadion, a cała żużlowa Polska słyszała historie o żyle wodnej, awarii wodociągu i konflikcie prezesa z Markiem Cieślakiem. A skoro jesteśmy już przy „Polewaczkowym” zwanym później „Narodowym” w ostatnim czasie miałeś okazję zamienić kilka słów z legendą Włókniarza i polskiego żużla. Czy opowiesz nam o tym?

Malak: Ta sytuacja z torem to był jakiś absurd, wstyd i kompromitacja. Szczególnie, że ten sezon ogólnie nie szedł drużynie, ale wydawało się, że po tym remisie we Wrocławiu PO jest spokojnie do ogarnięcia. Nie powinno się to tak potoczyć, ale cóż zrobić. Odnośnie Marka Cieślaka, to faktycznie, miałem ostatnio taką okazję. W Boże Narodzenie wybrałem się do apteki całodobowej w Częstochowie (są tylko dwie w całym mieście i do tego koło siebie, ogólnie parodia), stanąłem w kolejce, spojrzałem, a przede mną stoi właśnie on. Zagadałem, okazał się być bardzo otwartym rozmówcą, a że kolejka była spora, to mieliśmy spokojne dziesięć minut na pogadankę. Rozmawialiśmy o torze w Łodzi, o drużynie łódzkiej, częstochowskiej, Marcinie Majewskim i kilku innych tematach. Jako ciekawostkę podam, że trener Cieślak widzi w Mateuszu Tonderze kandydata na objawienie ligi, co powinno ucieszyć szczególnie jedno- czy dwuosobowe grono fanatyków tego zawodnika ze sportsboard. Ogólnie mam bardzo pozytywne wrażenie po tym spotkaniu, bo jednak nie każdemu chce się gadać z pierwszym lepszym kibicem. Dlatego, choć szansa, że trener Cieślak przeczyta te słowa wynoszą jakiś promil promili, to mam nadzieję, że z jego uchem środkowym już wszystko ok i jest zdrowy.

Lowigus: Sporo tematów jak na te kilka minut. A gdybyś miał złożyć subiektywny dream team z zawodników, którzy kiedykolwiek startowali we Włókniarzu to kto by się w nim znalazł? Oczywiście proszę o krótkie wyjaśnienie dlaczego.

Malak: Powinienem pewnie podejść do sprawy uczciwie, wymienić legendarnych zawodników z dawnych lat, ale trudno mi się odnosić do tamtych czasów, gdyż zawsze łatwiej mówić o tym, co samemu się oglądało. Dlatego będę pisał tylko o zawodnikach, których widziałem sam na torze.

1. Leon Madsen – sześć sezonów za nim, dwa kolejne przed nim, a może i więcej. Czasem można wątpić w szczerość czy zaangażowanie, ale trudno go tu nie zestawić.

2. Artur Pietrzyk – dobra, to jest najdziwniejsza nominacja. Kwoczała, Cieślak, Rurarz czy Jarmuła i wielu innych zasługują na to dużo bardziej, ale tak, jak wspomniałem, patrzę na tych, których dane mi było obserwować na żywo. A mówimy jednak o jednym z dwóch zawodników, którzy zdobyli dwukrotnie złoto DMP z Włókniarzem. Jednak nie za to ta nominacja. W sezonie 2001, gdy Włókniarz stoczył ciężki bój o utrzymanie, to właśnie on na własnym torze był niesamowity i zmieniał oblicza spotkań. Na wyjazdach nie istniał, ale te mecze domowe zapadły mi w pamięć.

3. Sławomir Drabik – choć na żywo widziałem go już jako starszego pana dojeżdzającego swoją karierę, to jednak mówimy o legendzie. No i złoto MPPK 2006 w duecie z Ułamkiem to było coś pięknego. Jedyne zresztą jak dotąd, które Włókniarz ma w kolekcji.

4. Rune Holta – burzliwą historię rozstań i powrotów każdy zna, ale nie oszukujmy się – praktycznie każdy sukces, czy to medal, czy utrzymanie, był z jego udziałem i nie można go tu pominąć. To w Częstochowie jeździł swoje najlepsze sezony.

5. Ryan Sullivan – legenda pewnie bardziej toruńska niż częstochowska, choć jego sześć sezonów we Włókniarzu to był znakomity czas, a lata 2001-2002, gdy ze średnią w okolicach 2,7 bronił Ekstraligi dla Lwów to prawdziwa legenda.

6. Sebastian Ułamek – przechodząc do pozycji juniorskich, nie mogłem nie zacząć od niego. Do września 2022 najlepiej punktujący junior w historii Włókniarza, a obok Pietrzyka drugi zawodnik z dwoma tytułami DMP zdobytymi we Włókniarzu. Jako senior również zapisał dobrą kartę, dokładając się do zdobycia kilku medali DMP.

7. Jakub Miśkowiak – zawodnik, który przejął od powyższego tytuł najlepiej punktującego juniora w historii. Trzeba przy tym pamiętać, że we Włókniarzu zadebiutował jako 18-latek, dwa sezony jeżdżąc w Łodzi, więc tym bardziej to osiągnięcie imponuje. Niesamowicie skuteczny w lidze, do tego dwa złote medale MIMP (pierwsze w historii Włókniarza), pierwszy zawodnik zdobywający IMŚJ w częstochowskich barwach. Wierzę głęboko w jego dalszy rozwój i dobre wejście w seniorskie lata.

Jako bonus chciałbym dorzuć Mateusza Świdnickiego, za to, że dał mi to, co w Lesznie znacie myślę bardzo dobrze – radość ze świetnej jazdy wychowanka klubu. Dla mnie była to swoista nowość i wiele radości, a złoto MIMP, pierwsze zdobyte przez wychowanka Włókniarza było świetnym ukoronowaniem tego czasu. Mam wielką nadzieję, że w Krośnie rozwinie skrzydła niczym Kubera w Lublinie i za jakiś czas wróci do Częstochowy.

Lowigus: Dziękuję za rozmowę o częstochowskim żużlu. Życzę Tobie by skład z sezonu 2023 był co najmniej tak dobry jak ten, który podałeś powyżej, a poza tym wielu emocji na trybunach no i awansu do upragnionego finału.

Malak: Dzięki. Głęboko wierzę, że to będzie właśnie ten rok, kiedy klątwa półfinału zostanie przełamana

Już niedługo ostatnia część naszego wywiadu – Malak prywatnie!

Malak: Moje serce jest niebieskie i odejście do WS tego nie zmieniło

Druga część wywiadu porusza tematy związane głównie z DD oraz drogą Malaka od żółtodzioba do lidera zespołu i jednego z najlepszych zawodników ISQ. Nasz bohater opowie także jak trafił do WS i jak się tam czuje. 

Lowigus: Duża część Twojej kariery jest związana z DD. Trafiłeś tam po jednym sezonie spędzonym w BAD. Opowiedz o kulisach tego transferu.

Malak: Byłem dogadany przed sezonem 7 z Bad Company, jak zresztą wspominałem, panował tam wokół mnie spory optymizm. Drużyna dodatkowo miała dobry okres transferowy, przyszedł między innymi Pao i Blancik, pojawił się też chyba brindel. Ogólnie było ośmiu sensownych zawodników do jazdy. Wtedy pojawił się Riki ze swoją wizją przebudowy Dobrych Duszków. Tam miałem mieć pewne miejsce, a to było dla mnie ważne. Pamiętam, że dogadywałem szczegóły na komputerze podczas lekcji angielskiego w szkole językowej. W każdym razie, w Bad Company był kwas w związku z moim odejściem, ale z perspektywy sezonu nie popsuło to ich planów, bo zdobyli pierwsze złoto w historii klubu.

Lowigus: Ty chyba też skorzystałeś, jeździłeś regularnie, chociaż pewnie liczyłeś na jeszcze więcej? Czy uważasz, że była to dobra decyzja i jak dużą rolę w twojej karierze odegrał Riki?

Malak: Riki był z mojej perspektywy takim dobrym duchem DD, jakkolwiek to brzmi. Dwa moje pierwsze sezony w DD to na pewno było sporo okazji do jazdy, ale myślę, że wszyscy odczuwaliśmy rozczarowanie. Chodzi oczywiście o wyniki. Zawodziła frekwencja, brakowało zawsze jednego ogniwa. To zmieniło się w sezonie 9, gdy byli z nami Speed i Grzesiecek, ale to już inny temat. Z mojej perspektywy można powiedzieć, że patrząc na suche fakty, to „straciłem” złoto DM w sezonie 7 i musiałem na nie czekać aż do sezonu 10. Ale medale w MPK oddały mi to z nawiązką. Wiesz, gdy zdobywasz brąz z Domerem i Magikiem, choć nikt na nas nie stawiał, to jest mega uczucie. Myślę, że fakt, że przez tyle lat byłem w DD świadczy najlepiej, że była to dobra decyzja. Choć będąc obiektywnym, to większą rolę w mojej karierze odegrał Magik niż Riki. Dużo więcej prywatnych rozmów, wspólnych tematów. Riki był ważniejszy na „wyższym” poziomie, czyli pewnie właśnie dla Magika czy hN’a.

Lowigus: Wspomniałeś Magika, później i on został twoim trenerem, pewnie całkiem innym niz był Riki. Mówisz też o rozmowach, które przeprowadzaliscie, jak ocenił byś ten czas? W tym okresie wylądowałeś też w drugiej lidze, w DD2 co dla zawodnika twojej klasy nie wydaje się być naturalna ścieżka kariery.

Malak: Oficjalny przekaz jaki próbuję utrwalić wśród innych zawodników DD jest taki, że Magik był tyranem i za pyskowanie zesłał mnie do DD2. Ale myślę, że każdy wie, że tak nie było, decyzja o przejściu do rezerw wynikała z naprawdę słabego sezonu 10 w moim wykonaniu. Oczywiście, zdobyliśmy złoto DM, ale ja po udanym początku jechałem coraz słabiej i byłem mocno zdemotywowany. Potrzebowałem pozytywnego impulsu, poza tym, wierzyłem, że szybko awansujemy do I Ligi i tam będę pełnił rolę lidera. Tak z perspektywy czasu to chyba nie radziłem sobie z faktem, że Grzesiecek i Speed byli genialnymi liderami, a ja zamiast iść do przodu, to się zwijałem i musiałem coś zmienić, a jednocześnie nie chciałem opuszczać Duszków. Magik był zawsze dobrym trenerem i w porządku gościem. Potem w DD2 już trafiłem pod Twoje skrzydła i prawdę mówiąc, to do dziś nie wiem, jakim sposobem nie awansowaliśmy

Lowigus: Też nie jestem w stanie tego pojąć, bo jechaliśmy dobry sezon. Czegoś brakowało jednak w spotkaniach na szczycie. Druga liga była też wtedy dużo mocniejsza i zespół, który awansował spokojnie radził sobie w 1 lidze. Jednak te rozgrywki pewnie nie pozostały w pamięci sporej liczby osób. Pamiętam, że w barwach DD2 wspólnie z Kaiohem również dorzuciłes medal do swojej bogatej kolekcji. Nie był to więc czas kompletnie stracony.

Malak: Tak, druga liga wtedy to była pełnoprawna liga, bez gości, z wieloma nowymi, mocnymi zawodnikami. Toxic Lizards, które najpierw zaskoczyło awansem, potem utrzymało się w I lidze, choć na papierze nie mieli na to szans. Angry Goats po awansie w sezonie 12 było typowane jako czarny koń w następnym roku. Natomiast co do nas, to faktycznie, w sezonie 11 zdobyliśmy brąz w MPK z Kaiohem, ocierając się o złoto. To był absolutnie świetny finał i coś pięknego, że drugoligowcy mają medal. Ale też ze swojej strony powiem, że sezon 11 był tym, czym miał być – odbudowaniem, zdobyciem pewności siebie. Błędem było to, że nie wróciłem na sezon 12 do DD. Drugi rok w rezerwach był już trochę męczący, wyniki też zaczęły iść w dół i nie rozwijałem się. Po sezonie zapadła decyzja, że ja i Ty wzmacniamy DD, które po „aferze Aszotkowej” i ogłoszonym odejściu Speeda do Angry Goats było szarpane wieloma problemami i negatywnymi emocjami. Mieliśmy być na to antidotum, ale ISQ upadło.

Lowigus: ISQ upadło, mieliśmy kilka lat przerwy. Po powrocie nastąpiły nowe porządki, jednak Malak ostatecznie znów znalazł się w DD. Pamiętam moment, w którym nie miałem w planach zgłaszania drużyny jednak odnalazłeś mnie gdzieś na FB i powiedziałeś, że musimy się zgłosić, że dam radę. I tak osoba po osobie, z początkowo na bodajże 4 osób, zebraliśmy konkretną drużynę. Duży wkład w to miał też Magik.

Malak: Nawet bym nie powiedział, że miałem jakiś wkład w powrót DD. Ogólnie ominął mnie ten pierwszy etap turniejów od razu po wybuchu pandemii, załapałem się na informację, że ma być Liga Miast, ale tam też wystartowałem dopiero w czwartej rundzie, jak w końcu ktoś mi przypomniał. Po LM postanowiłem napisać do Ciebie, ale bardziej na zasadzie czy mnie przygarniecie. Myślę, że nie tylko DD organizowało się w ten sposób, od osoby do osoby. Zobacz na Skarpetki, początkowo RS organizowali bodajże boski i Pirek, Witek był gdzieś w ogóle z boku, bardziej jako legenda i symbol. Potem powstała koncepcja powrotu WS, aż jesteśmy gdzie jesteśmy, z Witkiem znowu u steru i w Zarządzie i łącznie czterema skarpetkowymi zespołami. Tak myślę, że to była wielka improwizacja i nawet patrząc na to z dzisiejszej perspektywy powinno nam to dać sporo do myślenia i do docenienia, w którym punkcie jesteśmy. Wszystko działa – lepiej, gorzej – ale działa i to jest podstawa na której możemy trwać dalej. Wtedy mieliśmy już niby DD zebrane w całość, a i tak przebijała się myśl, że nie ma szans, liga nie wystartuje. Co do Magika z kolei, to nie oszukujmy się, zmienił zupełnie status drużyny. Byliśmy zbieraniną z potencjałem na dolną czwórkę, ale przyjście Kaspera zmieniło wszystko. Potem razem ogarnęliście powrót Speeda i zaczęliśmy się poważnie liczyć.

Lowigus: Tak jak mówisz wszystko było duża improwizacją jednak, gdy początkowo odmówili grzesiecek, Alex i Speed byłem dość pesymistycznie nastawiony. Oczywiście przyjście Kaspera, a później Speeda znacznie zwiększyło naszą siłę rażenia, jednak nie można zapominać, że tez Ty byłeś bardzo pewnym punktem. Po powrocie ISQ praktycznie z miejsca, dość nieoczekiwanie, stałeś się w mojej opinii zawodnikiem należącym do TOP5 Quizu.

Malak: Dla mnie też było to dość zaskakujące. Szczególnie, że początek był taki jak się spodziewałem, czyli na poziomie średniaka. 7-8 punktów, dobry spis, to wszystko. Ale potem, gdy pojawiły się 9, to chciałem coraz więcej, chciałem przebić „dychę”. Gdy już tego dokonałem, to pragnąłem być liderem z krwi i kości i można powiedzieć, że apogeum to była końcówka sezonu 13, czyli faza PO i wygrana w ZK. Sezon 14 był dość podobny, choć tutaj najlepsze wyniki przyszły w MPK, gdzie zdobyliśmy srebro z Kasperem, a w IM otarłem się o medal. Niestety, końcówka sezonu ligowego, częściowo z powodów wspomnianych wcześniej, zniechęcenia, nie była już tak świetna i trochę zabrakło moich punktów do złota DM. Ale całościowo na pewno te dwa sezony to był wyższy poziom niż ten, który prezentowałem przed upadkiem quizu. Co ciekawe, pod względem ligowym prezentowaliśmy się bardzo podobnie z Pabołem. Ten sezon jednak trochę weryfikuje moją klasę zawodniczą, nawet właśnie w odniesieniu do wspomnianego Paboła – Paweł poszedł jeszcze bardziej do przodu, a ja notuję spory regres, choć liczę, że odnajdę się i przestanę zawodzić kolegów z White Sox.

Lowigus: No właśnie, dwa bardzo dobre sezony w barwach DD i nagle wiadomość, której chyba mało kto się spodziewał. Legenda klubu, zawodnik z największą w historii liczbą punktów zdobytych dla Duszków odchodzi. Co o tym zdecydowało? Czy chciałeś pójść jeszcze do przodu, poszukać impulsu, stać się jednoznacznym liderem innej drużyny?

Malak: Wchodzimy w trudne tematy. Ogólnie nie odszedłem z DD, bo było mi źle, absolutnie nie. Sam fakt, że do dzisiaj trzymamy praktycznie codzienny kontakt z Tobą czy Magikiem jest tego potwierdzeniem. Natomiast z Pirkiem i Slayem miałem też kontakt, który stał się jeszcze bliższy podczas Ligi Miast w roku 2021. Choć żeby być uczciwym, to z ich strony oferta była jedna, po prostu z dopowiedzeniem, że jest bezterminowa. Nie poruszaliśmy tych tematów na nowo, nie było namawiania na White Sox. Po prostu w mojej głowie zaczęła kiełkować jakaś myśl, żeby spróbować czegoś nowego. To chyba też trochę taka realizacja moich myśli z czasów DD2 o jeździe u dotychczasowego outsidera. Przy czym trzeba przyznać, że Slayu i Pirek wykonali super okres transferowy, bo wiemy jak teraz trudno o wyciągnięcie zawodnika z innej drużyny, a co dopiero dwóch, bo dołączył też przecież Guru. Sytuacja była jednak o tyle inna niż przed dwunastoma laty, że teraz w DD de facto byłem liderem. Oczywiście, był też Kasper i to on grał pierwsze skrzypce, ale to dawało mi wręcz pewien komfort. Nie odstawałem aż tak mocno i nie mogę powiedzieć, że zależało mi na jakimś splendorze typu bycie pierwszym w drużynie. To nie tak. Myślę, że podobało i podoba mi się zaangażowanie Slaya, wiara w to White Sox pomimo wielu niepowodzeń i chciałem też mu w tym pomóc. Na razie wychodzi jak wychodzi, ostatnio śmialiśmy się, że mój transfer przypomina coraz bardziej przejście Smektały do Częstochowy, ale sezon trwa, więc walczymy dalej.

Lowigus: Tak, na razie wychodzi to tak, że z transferu najbardziej skorzystali rywale, zarówno DD jak i Ty jadą bowiem słabiej niż w poprzednich sezonach. Swoją decyzję oglosiłeś w zespole już w połowie sezonu. Mieliśmy więc swoisty last dance z Tobą w składzie. Ekipa mocno się zmobilizowała we wspólnym celu jakim miało być zdobycie drużynowego złota. Ostatecznie zabrakło bardzo niewiele. Wspomniałes, że cała afera z końcówki sezonu mocno wpłynęła na twoje nastawienie do meczów finałowych i wyniki. Czy mamy więc do czynienia z niedokończona historia i ujrzymy Cię jeszcze kiedyś z Duchem na plastronie? Być może forma Bartka Smektały po powrocie do Leszna wskaże Ci czy powinieneś dalej iść jego droga?

Malak: Patrząc na DD to cieszę się, że Speed i Magik jadą bardzo dobry sezon, nie wydaje mi się, żeby to moje odejście było aż tak wielkim osłabieniem z perspektywy tego sezonu. Natomiast wracając do poprzedniego sezonu, to faktycznie, przypominaliśmy trochę Stal Gorzów z 2022 roku, zjednoczyło nas to moje odejście, choć ja sam nie chciałem tego ogłaszać w trakcie sezonu, to jednak wspólnie ustaliliśmy, że tak będzie najlepiej. Ja oczywiście nie jestem na poziomie Zmarzlika, dlatego ta gorzowska analogia jest umowna, ale fakt faktem, że zespół zareagował wspaniale, od początku sezonu nie było czasu na treningi, tak w drugiej fazie przeprowadziliście nam z Magikiem istną szkołę przetrwania, na którą każdy chciał przychodzić. W temacie końcówki sezonu, to tak, afera zabiła trochę we mnie emocje i choć finały z FT były fantastyczne, nawet dla postronnego widza, to zdecydowanie nie miały odpowiedniej otoczki. Apogeum zeszłego sezonu przypadło na finał IM ISQ, a potem ciśnienie zeszło. Nie zmuszaj mnie proszę do deklaracji gdzie będę startował za dwa sezony, bo to tak odległa przyszłość, że po prostu nie wiem. Natomiast nie chciałbym iść ścieżką Bartka Smektały pod tym względem, że oznaczałoby, iż muszę zawalić doszczętnie ten i kolejny sezon, a wciąż wierzę, że jest on do uratowania i wielkie rzeczy przede mną i White Sox

Lowigus: Powoli będziemy kończyć tematy związane z ISQ, jednak chciałbym zadać jeszcze dwa pytania związane z DD i WS. Pierwsze z nich dotyczy tego czy coś Cię zaskoczyło po przejściu do nowego teamu i czy sposób organizacji, komunikacji, treningu, styl bycia tych drużyn jest podobny czy może sporo się różni?

Malak: Myślę, że głównych różnic dopatrywałbym się w stopniu zaangażowania od strony zawodowej w żużlu wśród członków drużyn. W DD większość z nas była głównie fanami i tak też te nasze rozmowy wyglądały, typowo od strony fanowskiej. W WS praktycznie każdy poza mną jest lub zaangażowany od środka i potrafi mieć inne spojrzenie. To mocno rzuca mi się w oczy, bo miałem okazję przeżyć sezon 2022 na rozmowach z oboma drużynami na tematy stricte żużlowe. Natomiast co do stylu bycia obu drużyn. White Sox jest chyba spokojniejsze, nie bez powodu praktycznie od zawsze są najmniej protestującą drużyną. To nie tak, że w DD lubowaliśmy się w aferkach, ale lubiliśmy atmosferę nakręcania się, pewnie częściowo też za moją przyczyną – szczególnie przy okazji derbów z BF. Nie powiem, co jest fajniejsze, każda drużyna ma swój styl, jest w jakiś konkretny sposób postrzegana na zewnątrz i ja w obu czuję się dobrze, a to najważniejsze

Lowigus: W takim razie ostatnie pytanie, rozmawiamy na kilkadziesiąt godzin przed spotkaniami DD z WS, jak się do nich nastawiasz? Czy są to dla Ciebie zawody trudniejsze niż reszta meczów ligowych? Zespoły znajdują się obecnie na pograniczu „czwórki”, nie trzeba więc mówić jak ważne są to spotkania. Jak myślisz jak one się zakończą i jak daleko drużyny WS i DD zajdą w tym sezonie?

Malak: Myślę, że mogą być o tyle łatwiejsze, że znam dość dobrze mocne i słabe strony Duszków, poszczególnych zawodników. Natomiast wiadomo, że to nie jest łatwe po tylu latach, nie ukrywam tego, że choć nie jestem „wychowankiem” DD, to moje serce jest niebieskie i odejście do WS tego nie zmieniło. Całkiem dobrze tę relację oddał hN podczas derbów DD-BF mówiąc, że nie rozumie jak to jest, że mnie już w DD nie ma, a cały czas go prześladuję podczas takiego spotkania. Dlatego po stokroć wolałbym, żebyśmy spotykali się w tych dwóch meczach będąc na pierwszym i drugim miejscu w tabeli i jechali o fotel lidera, bez większej presji. Ale jest jak jest, sezon układa się tak, że na ten moment rywalizujemy bezpośrednio o awans do PO. Dla nas to mecze kluczowe i zrobię wszystko, żeby oba zakończyły się naszym zwycięstwem. Choć po cichu wierzę, że nawet dwie porażki nie zabiorą Duszkom wigoru i uda się, że w PO znajdziemy się i my i oni, a potem to już autostrada do finału i kolejne dwa skarpetkowo-duszkowe pojedynki.

Lowigus: Dziękuję za tę obszerna część rozmowy o ISQ. Publikacja nastąpi pewnie już po naszych meczach, sprawdzimy czy się nie myliłeś.

Malak: Również dziękuję za możliwość uzewnętrznienia się, bo nie ukrywam, że o ISQ mówić czy pisać bardzo lubię. Co do przewidywań, to też w moich rękach spoczywa ich los.

Zapraszamy na następną część dotyczącą Włókniarza Częstochowa.

Dobre Duszki wygrały wojnę nerwów

Dobre Duszki pokonały White Sox 47:43 dzięki podwójnej wygranej w ostatnim biegu. Liderem DD był Kasper (11), a w ekipie WS najlepszy był Bili (12).

Dobre Duszki – 47:
9. Kasper 11+1 (2,3,2*,2,2)
10. Lowigus 6 (3,0,3,0,-)
11. Misi 0 (0,0,-,-,-)
12. Magik 6 (0,3,3,0,0)
13. brindel 6 (2,2,1,1,0)
14. Speed 10+2 (1,1*,3,3,2*)
15. Wojtas 8+1 (1,2*,2,3)

White Sox – 43:
1. Bili 12 (3,3,0,3,3,0)
2. Artas 4 (3,0,-,1,-)
3. Guru 8+1 (1,2,2,2*,1)
4. Pirek (G) 3+1 (2,1*,0,-,-)
5. Frano 3 (1,2,0,-,-)
6. mk 2 (0,-,2,0,-)
7. Malak 4+1 (1*,1,1,1)
8. Slayu 7 (1,3,3)

Bieg po biegu:
1. Bili, Kasper, Guru, Misi ……..2:4
2. Artas, brindel, Frano, Magik ……..2:4 (4:8)
3. Lowigus, Pirek (G), Speed, mk ……..4:2 (8:10)
4. Magik, Guru, Pirek (G), Misi ……..3:3 (11:13)
5. Bili, brindel, Speed, Artas ……..3:3 (14:16)
6. Kasper, Frano, Malak, Lowigus ……..3:3 (17:19)
7. Speed, Guru, brindel, Pirek (G) ……..4:2 (21:21)
8. Lowigus, Kasper, Slayu, Bili ……..5:1 (26:22)
9. Magik, mk, Wojtas, Frano ……..4:2 (30:24)
10. Bili, Kasper, Malak, Magik ……..2:4 (32:28)
11. Speed, Wojtas, Artas, mk ……..5:1 (37:29)
12. Bili, Guru, brindel, Lowigus ……..1:5 (38:34)
13. Slayu, Kasper, Malak, brindel ……..2:4 (40:38)
14. Slayu, Wojtas, Malak, Magik ……..2:4 (42:42)
15. Wojtas, Speed, Guru, Bili ……..5:1 (47:43)

Sędzia: sasla
Technik: Wojtas

Kulisy meczu White Sox – Dobre Duszki

Kultowy cytat Garfielda – rudego przedstawiciela rasy kociej, brzmi: “Nie lubię poniedziałków”. “Nie lubię poniedziałku”, to także tytuł już klasycznej polskiej komedii scenariusza i reżyserii Tadeusza Chmielewskiego, któremu parchaty charakter tego dnia tygodnia posłużył do zobrazowania niemniej parchatego losu polskiej niedoli lat siedemdziesiątych. No i w końcu późny poniedziałek 9 dnia stycznia został dniem, w którym powyższą frazę mogli powtórzyć przegrani meczu rozegranego pod egidą najlepszego quizu wszech czasów – Internet Speedway Quiz. Aktorami tego nierównego starcia człowieczeństwa z rzeczywistością byli tym razem zawodnicy Dobrych Duszków i White Sox. Jak wyglądała ta walka i kto oszukał przeznaczenie, to materiał na nową opowieść, na którą zapraszam niżej.

Obie drużyny może nie przystępują do rywalizacji z najwyższych miejsc ligowej tabeli, niemniej jednak sam mecz bogaty jest w podteksty, o czym uświadomił w ekskluzywnej rozmowie dla portalu ISQ, trener Duszków – Wojtas: “Przemawia przez naszą drużynę żądza rewanżu za spotkanie, który odbyło się na samym początku sezonu. Smaczku rywalizacji dodaje obecność u przeciwników Malaka. Zeszłorocznego Ducha, który stał się Skarpetką”.

Przypomnijmy, że w pierwszej kolejce byliśmy świadkami rywalizacji obu drużyn, która skończyła się wynikiem 48:42 dla drużyny White Sox. W tamtym spotkaniu pierwsze skrzypce w drużynie Skarpetek zagrali właśnie Malak, zdobywając 10 punktów z bonusem oraz Frano przywożąc 11 “oczek”.

Na razie jest zbyt wcześnie, żeby spekulować czy porzucenie duchowej formy i przybranie tej fizycznej jako Skarpetki, wyszło Malakowi na dobre (średnia na koniec poprzedniego sezonu 1,863 vs obecna średnia 1,600), ale z pewnością będzie chciał on pokazać swoim kolegom z byłej ekipy, że jego decyzja była słuszna i udowodnić to na czatach ISQ.

Dobre Duszki przystępują do meczu z 4 miejsca w tabeli i dobrym wynikiem chcą potwierdzić swoje aspiracje do namieszania w fazie play-off, co potwierdził nam w rozmowie Wojtas: “Zwycięstwo w meczu znacznie umocniłoby naszą pozycję w kwestii awansu do fazy Play-Off, dlatego spodziewamy się twardej walki. Swojej siły upatrujemy w sekretnej mieszance wiedzy, oraz inteligentnego spisu”.

Z kolei Białe Skarpetki na pewno będą się trzymać nadziei jaką dał mecz pierwszej kolejki, tak jak w słynnym filmie “Castaway” rozbitek grany przez Toma Hanksa trzymał się Wilsona – towarzysza pobytu na bezludnej wyspie, będącego piłką do siatkówki. Dla Skarpetek w pierwszym meczu zagrało wszystko – dobre punkty Malaka i Frano zostały uzupełnione cennymi “oczkami” reszty składu. Każdy dodał coś od siebie i w rezultacie dało to wymarzony rezultat. Wynik ten tym bardziej imponuje, dlatego, że to właśnie drużyna White Sox ma najwęższą kadrę z całej ligowej stawki i choć ogranicza to trenerowi pole manewru jeśli chodzi o taktykę, to po frekwencji na meczach widać, że Białe Skarpetki są ze sobą idealnie zcementowane.

Jakie zaś mają argumenty Duszki w tym wszystkim? Ponownie oddajmy głos Wojtasowi: Przystępujemy do meczu rozpędzeni jak parowóz dzierżąc serię 2 zwycięstw. Spodziewam się, że wystąpimy w pełnym składzie, a maszynistą sukcesu będzie Magik, który jest u szczytu formy. Mam nadzieję, że każdy dołoży do pieca i to my będziemy w lepszych nastrojach po 15 wyścigu.

Należy tutaj przyznać rację trenerowi DD, ponieważ postawa Magika może być tu decydująca. Patrząc na średnie w tym sezonie to zdecydowanie wśród Duszków wyróżniają się Kasper oraz Speed i jeżeli oni pojadą na swoim poziomie a Magik mający obecnie 11 ligową średnią dołoży coś od siebie, to w rzeczy samej wynik powinien być dla nich satysfakcjonujący.

Cytując klasyk Tuwima: “Nagle – gwizd! Nagle – świst! Para – buch! Koła – w ruch!”. Maszyna kierowana przez Wojtasa ruszyła. Czy sprytne Białe Skarpetki pod wodzą Slayu ją powstrzymają? Pociąg ruszył z lekkim opóźnieniem po 22, aczkolwiek porównując to do standardów Polskich Kolei Państwowych, to mecz rozpoczęliśmy punktualnie.

Duszki w pierwszej odsłonie posłały do boju Kaspera oraz Misiego, z kolei parę wyjściowych Skarpetek utworzyli Malak i Guru. Maszyna losująca wylosowała na start pytanie o lata 90 polskiego speedway’a i braci będących wychowankami gdańskiego Wybrzeża perfekcyjnie wytypował Kasper, zaś Guru i Misi, stoczyli pasjonujący pojedynek na spis, który o 0,02s wygrał Guru przywożąc honorowe punkty dla White Sox.

Drugi bieg to już było prawdziwe apogeum dramaturgii jeśli chodzi o ISQ. Ekstremalnie trudne pytanie o brytyjską żużlową prehistorię pokonałoby niejednego znawcę nie tyle speedway’a co nawet życiorysu Douga Templetona. Bracia Frogley przecierali szlaki jeśli chodzi o żużel na Wyspach, z kolei Bili i Pirek zamierzali położyć fundamenty pod wygraną w tym meczu dla White Sox. Niestety dla nich karabiny Lowigusa i Speeda zasiały spustoszenie w ich szeregach. Duszki szukały, kombinowały aż na trochę ponad 5 sekund przed końcem wyścigu w końcu wymyśliły imię brata Rogera Frogley’a. Niczym bohater filmów akcji w ostatniej chwili rozbroili bombę, bo warto tutaj zaznaczyć, że była to ich czwarta odpowiedź w biegu. Te dwie okoliczności sprawiły, że spisanie prawidłowej odpowiedzi było niemal niemożliwe i udział Pirka i Biliego zakończył się wykluczeniem z wyścigu. 5:0 w wyścigu i 9:2 w meczu dla DD stało się faktem.

Siedem punktów przewagi to jeszcze nie jest dramat, ale Skarpetki wydawały się jakby ugrzęznąć w koszmarze, z którego trudno się przebudzić. Tłem tego okropnego snu po raz trzeci stało się pytanie o braci, tym razem rozpoczynających swoją karierę w reaktywowanym w 1995 roku klubie z Krakowa. Senną marą Soxów stał się Duch Magik, który nie bez problemów przywiózł meczową “trójkę”. Znowu wystąpiła rywalizacja na spis i znowu górą okazał się inny Duch – Brindel. Tym razem wolniejsze o 0,05s palce dały honorowe “oczko” Artasowi, a doskonały w poprzednim spotkaniu tych dwóch zespołów Frano, musiał się obejść smakiem.

Czwarty wyścig i 11 punktów straty nigdy nie będzie brzmiało dobrze, ale trzeba było wziąć się w garść i prawdziwy hart ducha pokazał Guru, który przywiózł “trójkę” na wagę remisu w pytaniu o Jarosława Skarżyńskiego.

W piątym biegu desygnowani do niego Bili i Frano mogli czuć lekki niepokój. Obaj do tej pory nie zgromadzili punktów a naprzeciw nich stanęli bezbłędni Kasper i Lowigus. Jednak nie taki Duch straszny jak go malują i pierwsze biegowe zwycięstwo Skarpetek w tym meczu stało się faktem. Bili szybciej wymyślił Roberta Prussa, a Frano nieznacznie przegrał spis z Kasperem.

Gdy zła karta zaczęła się zdawać odwracać, to White Sox znowu na swojej drodze napotkali wyboje. Szóste pytanie z pewnością nie było pytaniem dla tych, których czujność była uśpiona, bo na poziomie quizowej pierwszej ligi Janusza Ślączkę zna każdy. Speed pokazał, że w jego nicku nic nie jest przypadkowe i w 7,36s bardzo pewnie zgarnął “trójkę”, a Brindel dorzucił jedno “oczko” sprawiając, że zmniejszona po poprzednim wyścigu przewaga Duszków, znowu powróciła do pierwotnych kształtów. Honorowe dwa punkty dla Skarpetek zdobył Artas, zaś Malak mógł sobie pluć w brodę, bo po swoim drugim wyścigu nadal nie otworzył dorobku w tym meczu. Co prawda jako pierwszy udzielił odpowiedzi na pytanie, jednak ryzyko niestety się nie opłaciło, a cenne sekundy jakie zabrały napisanie Janusza Stachyry, uniemożliwiły przepisanie dobrej odpowiedzi przed oponentami.

Klasyczne powiedzenie mówi “jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” i świadkami team spirit w drużynie White Sox, byliśmy w kolejnym wyścigu. Kapitalny mental pokazali Bili i Frano, którzy nie dali szans przeciwnikom i przywieźli pierwsze w tym meczu 5:1 dla White Sox. Warto tu wspomnieć, że rozstrzygnięcie tegoż biegu wymagało dwóch pytań – pierwszy epizod tej batalii pozostał nierozstrzygnięty, albowiem nikomu nie udało się odgadnąć australijskiego żużlowca urodzonego w 1909 roku. Z kolei Duszki w osobie Misiego i Magika musiały uznać bezdyskusyjną wyższość rywali w powtórkowym pytaniu o Szweda, który w 2020 roku zakończył karierę i po roku ją wznowił. Podwójne zwycięstwo i przewaga stopniała do 7 punktów.

Gonić trzeba, a lokomotywa już trochę uciekła. W kolejnym wyścigu Slayu zdecydował się na manewr taktyczny i desygnował swoją zacną osobę w miejsce Artasa. Jednak po raz kolejny w tym meczu klasę wielkiego quizowicza pokazał Kasper i trafnie wytypował amerykańskiego żużlowca o włoskich korzeniach. Slayu z kolei pokazał, że fama spisywacza szybkiego niczym najszybsi rewolwerowcy z westernów nie wzięła się znikąd i nieco ponad dwie sekundy pisania Erniego Roccio dało mu “dwójeczkę”. I tutaj nietety dla White Sox historia znowu się powtórzyła – Malak, który jako trzeci napisał poprawną odpowiedź, przywiózł trzecie zero – tym razem wszystko rozbiło się o trzecią literówkę. Fatum ciążące nad zawodnikiem Skarpetek wykorzystał Lowigus dorzucając cenne punkty dla świetnie dysponowanej tego dnia ekipy Duszków.

Trzeba oddać szkoleniowcowi Soxów, że przeznaczenie oszukać próbował na różne sposoby. Wyścig nr 9 przywitaliśmy kolejną zmianą i tym razem w miejsce Pirka, do boju razem z Guru został posłany Bili. Obaj panowie mieli w tamtym momencie po 5 punktów na swoim koncie i niewątpliwie dało się dostrzec perspektywy na wygranie bitwy z parą Speed-Brindel, którzy łącznie mieli przed tym biegiem 8 “oczek” na swoim koncie. Dobre Duszki nie myślały jednak ani na chwilę o zwolnieniu pędzącej lokomotywy i pokazały, że pociąg ekspresowy po zwycięstwo w tym meczu, nie zamierza się zatrzymywać na wielu stacjach pośrednich. “Trójeczkę” zdobył nie kto inny jak Speed, a jego kolega z pary Brindel o 0,03s ubiegł Guru i zapewnił tym samym kolejne podwójne zwycięstwo swoim kolegom.

Trzynastopunktowa przewaga, to może nie jest jeszcze jakaś katastrofa, ale co bardziej tchórzliwi kapitanowie mogliby rozpocząć swoją ewakuację z okrętu. Kapitan Slayu nie jest jednak pierwszym lepszym szczurem lądowym i kombinował dalej. Podwójna zmiana to coś, co kojarzy się z siatkówką, ale w pogoni za rywalem (prawie) wszystkie chwyty dozwolone. Miejsca Malaka i Pirka zajęli Guru ze Slayu, a roszadom taktycznym przyglądali się gotowe do startu Duszki – Kasper i Magik. Jak się zaraz okazało mądre kombinowanie opłaca się nie tylko przy rozliczeniach podatkowych, ale także w ISQ. Dwukrotny mistrz Niemiec w kategorii U-21 okazał się być perfekcyjnym strzałem White Sox i mogli oni w ten sposób świętować kolejne w tym meczu podwójne zwycięstwo.

Dobre Duszki pokazały jednak co to znaczy odpowiednia kontrola nad meczem i w 11 biegu będący tego dnia w niesamowitym sztosie Guru musiał uznać wyższość Lowigusa. Swoją czujność pokazał również sędzia oraz sami zawodnicy i szybkie sprawdzenie nazwiska Soedermanna pozwoliły przyznać cenne oczko Brindelowi, co oznaczało wynik biegowy 4:2 dla Duszków.

Dwunasta odsłona to próba przedłużenia nadziei White Sox na dobry wynik. Naprzeciwko Biliego i Artasa stanął nie byle kto, bo Speed mający na koncie dwie “trójki” i “dwójkę” oraz Misi, który w każdym swoim występie w tym meczu dorzucał od siebie cenne “oczka” na konto Duszków. Miejsc w pierwszej lidze za darmo nie rozdają i para Soxów pokazała, że nie są od tej zasady wyjątkiem. Nie przestraszyli się rywali i w pojedynku o przywołanie nazwiska brytyjskiego żużlowca, który w Polsce spędził 5 sezonów (każdy ze średnią powyżej 2,0) i przywieźli 4 punkty.

Wynik 31:40 przed biegami nominowanymi sprawiał, że Dobre Duszki były praktycznie w domu jakim jest stacja końcowa “zwycięstwo”. W ISQ cuda się zdarzają, jednak tym razem White Sox nie odjechali trzech perfekcyjnych wyścigów, a tylko to mogło dać im zwycięstwo. Zamiast tego mieliśmy trzy remisy pod rząd, które ostatecznie dały nam rozstrzygnięcie 40:49 w meczu. W 13 wyścigu Slayu nie dał szans swoim konkurentom, którzy musieli uznać jego wyższość w pytaniu o Leona Flinta. Pewnym pocieszeniem dla Slay’a mogło być pokonanie wytrawnego quizowicza Kaspera w bezpośrednim pojedynku, ale jestem pewien, że trener Soxów zamieniłby swoje wszystkie punkty na meczowe zwycięstwo.

W gonitwie nr 14 po raz pierwszy na czatowym torze mogliśmy zobaczyć będącego cały mecz w rezerwie trenera drużyny Duszków – Wojtasa, który wraz z Lowigusem dał Duszkom remis. Niestety Slayu nie powtórzył swojego wyczynu z poprzedniego wyścigu i tym razem przyjechał na końcu stawki, a wszystkich pogodził najlepszy tego dnia Skarpetkowicz – Guru.

Ostatni akt tego pojedynku to również nowy zawodnik w meczu – pierwszy i jedyny występ zaliczył rezerwowy Eryk, który pokazał się z dobrej strony, przywożąc dwa punkty w pytaniu o Łukasza Cyrana. Po raz trzeci w biegach nominowanych Białe Skarpetki reprezentował Slayu i zrehabilitował się w najlepszy możliwy sposób po poprzednim nieudanym wyścigu – kolejna “trójka” na koncie nie uchroniła jego drużyny od porażki, ale postawiła kropkę nad i w niezłym indywidualnym występie w tym meczu. Z kolei z dwójki Artas-Speed minimalnie szybszy był ten drugi, dopinając w ten sposób biegowy remis.

Tym akcentem zakończył się kolejny arcyciekawy mecz pierwszej ligi. Zaraz po spotkaniu udało nam się złapać Slay’a, który zgodził się na zamienienie kilku słów z naszym portalem i skomentowanie postawy swoich zawodników: “Cóż, nie kryję się z tym, że te dwa mecze z Dobrymi Duszkami to, w obliczu naszej falującej formy z początku sezonu, są spotkania absolutnie kluczowe dla losów całego sezonu. Na inaugurację wygraliśmy w ładnym stylu i nie ukrywam, że na pewnej fali wznoszącej po wysoko wygranych derbach w 7 kolejce czy wygranej z CT w 9, również i dzisiaj liczyliśmy na zwycięstwo. W mojej ekipie na potężne wyróżnienie zasługuje Guru – nie tylko za dzisiejszy wspaniały mecz, ale i za całokształt w tym sezonie bo jest po prostu świetny i zdecydowanie wyrósł na naszego pełnoprawnego lidera do którego cała drużyna ma za zadanie teraz „doszusować” poziomem. Na wyróżnienie dzisiaj zasługuje też Bili, który co prawda jechał w kratkę, ale jak już odpalał w swoich biegach to zakończył je z bilansem +6. Cieszy też to, że w mojej jeździe w końcu pojawił się progres i wracam powoli na właściwe tory po tragicznym dla mnie początku tego sezonu”.

Slayu również docenił postawę przeciwników i nie sposób się z nim zgodzić – Duszki pokazały klasę: “DD mieli dzisiaj na to spotkanie jednak zdecydowanie inny pomysł, pojechali równo, solidnie i jako drużyna byli po prostu od nas lepsi. Mecze z DD ze względu na transfer Malaka mają w tym sezonie pewien wyjątkowy posmak, ale mają go też ze względu na to, jakim szacunkiem darzymy tą drużynę (oby z wzajemnością ^^), fajnie z nimi rywalizować na dobrym poziomie, dziś po prostu byli lepsi i wzięli 2 punkty”. Mimo porażki na czacie dzisiaj nie brakowało Skarpetkom woli walki i widać to też w pomeczowej wypowiedzi – White Sox broni nie składają: “Piłka jednak nadal jest w grze, w środę jedziemy arcy-ważne spotkanie którego stawką będą 3 duże punkty – potrzebne bardzo i nam i DD, będziemy na pewno do tego meczu dobrze przygotowani, zrobimy wszystko, żeby zgarnąć pełną pulę i zdecydowanie wierzę w swoich chłopaków, że jesteśmy w stanie to zrobić. WS!”.

Chociaż po wyniku wydaje się, że mecz był jednostronny, to na pewno przegranym nie można odmówić woli walki. Parafrazując klasyka: Skarpetki miały na początkgu pecha, a potem dobił ich jeszcze brak szczęścia. Pomimo rozmaitych przeciwności losu widać było, że broni nie składają, że się nie poddają, że próbują coś zmienić. Tym razem się nie udało, bo parowóz, o którym mówił nam Wojtas był zbyt rozpędzony. Z pewnością kolejarstwo od czasów Juliana Tuwima poczyniło pewne postępy. Dzisiaj Duszki nie były ciężką, ogromną lokomotywą, która potrzebuje czasu, żeby nabrać prędkości. Dzisiaj Duszki były niczym TGV i bez zbędnych przystanków wyjechali sobie bardzo pewne zwycięstwo. Play-offy już z pewnością majaczą gdzieś w oddali na horyzoncie, ale na to czy dalsza część trasy będzie tak bezproblemowa jak dzisiejszy mecz, to przekonamy się w najbliższych tygodniach. Halo Warszawa!

Autor: Vaikai

Dobre Duszki blisko play-off

Dobre Duszki wygrały z White Sox 49:40. Liderem DD był Kasper, który zdobył 11 punktów. W ekipie WS najlepszy był Guru (14). Zawiódł Malak, który w trzech startach nie zdobył punktu.

White Sox – 40:
9. Malak 0 (0,0,0,-,-)
10. Artas 4 (1,2,-,1,0)
11. Guru 14 (2,3,1,3,2,3)
12. Pirek (G) 0 (W,0,-,-,-)
13. Bili 8+1 (W,3,2*,0,3,0)
14. Frano 4 (W,1,3,0,-)
15. mk ns
16. Slayu 10+1 (2,2*,3,W,3)

Dobre Duszki – 49:
1. Kasper 11 (3,2,3,1,2)
2. Lowigus 8 (3,0,1,3,1)
3. Misi 6 (1,2,1,2,-)
4. Magik 4+1 (3,1*,0,W,-)
5. Speed 9+1 (2,3,3,0,1*)
6. brindel 7+3 (2*,1,2*,1,1*)
7. Wojtas 2 (2)
8. Eryk 2 (2)

Bieg po biegu:
1. Kasper, Guru, Misi, Malak ……..2:4
2. Lowigus, Speed, Bili (w), Pirek (G) (w) ……..0:5 (2:9)
3. Magik, brindel, Artas, Frano (w) ……..1:5 (3:14)
4. Guru, Misi, Magik, Pirek (G) ……..3:3 (6:17)
5. Bili, Kasper, Frano, Lowigus ……..4:2 (10:19)
6. Speed, Artas, brindel, Malak ……..2:4 (12:23)
7. Frano, Bili, Misi, Magik ……..5:1 (17:24)
8. Kasper, Slayu, Lowigus, Malak ……..2:4 (19:28)
9. Speed, brindel, Guru, Bili ……..1:5 (20:33)
10. Guru, Slayu, Kasper, Magik (w) ……..5:1 (25:34)
11. Lowigus, Guru, brindel, Frano ……..2:4 (27:38)
12. Bili, Misi, Artas, Speed ……..4:2 (31:40)
13. Slayu, Kasper, brindel, Bili ……..3:3 (34:43)
14. Guru, Wojtas, Lowigus, Slayu (w) ……..3:3 (37:46)
15. Slayu, Eryk, Speed, Artas ……..3:3 (40:49)

Sędzia: Plonek
Technik: Slayu

Malak: Brakuje mi Bad Company w ISQ

Dziś pierwsza część obszernego wywiadu z Malakiem, w którym opowie nam o swojej karierze w ISQ, relacjach z innymi graczami, przybliży kulisy transferu do WS, porówna też swoich dotychczasowych trenerów i drużyny. Porozmawiamy też o żużlu, Włókniarzu i życiu prywatnym.

Lowigus: Na początek standardowe pytanie, jak i kiedy trafiłeś do ISQ? Skąd wziął się pomysł by spróbować swoich sił w quizie? W jakiej lidze debiutowałeś?

Malak: Debiutowałem w 2005 roku w ISQŻ, znanym też jako liga szwedzka. Pomysł wyszedł z forum o grach żużlowych (Centrum MŻ), na którym byłem wówczas dość aktywny pod względem pisania opowiadań z karier z Menedżera Żużlowego czy nawet kiedyś wydałem swój update do MŻ na sezon 2006. Wracając do samego ISQ, to bodajże nieżyjący już Mariusz Strohschein wyszedł właśnie z inicjatywą utworzenia zespołu i choć sam nigdy nie startował, to my rozpoczęliśmy zmagania ligowe jako CentrumMŻ Team. Później nazwa drużyny uległa zmianie na Team Exide. Zaczynałem pod mało ambitnym nickiem KubaCKM, a w samej drużynie było bardzo dużo uzdolnionych osób, które zrobiły mniejszą lub większą karierę w ISQ – Pao (Paweu), Bartass, MaciekZKZ (Molken), Rafiz (Guru) – to tak na szybko z pamięci. Wiodło nam się całkiem nieźle jak na debiutantów, jednak drużynowo często czegoś brakowało. Z perspektywy całego ISQ, to ISQŻ było oczywiście tylko przetarciem przed ligą polską – jedyną, która przetrwała i którą znamy po dziś dzień. Pao i Molken dołączyli tam do legendarnego Speedway Friends, zdobywając od razu w sezonie 6 złoto DM. Pao był w ogóle fenomenem, bo jako debiutant dołożył do tego tytuł IM ISQ. Wracając do mnie, to ja odwlekałem moment dołączenia do tej ligi, bojąc się, że nie podołam, aż ostatecznie zdecydowałem się na ten krok wiosną. Zaczęło się od drobnych problemów, bo wtedy w ISQ funkcjonowała dość restrykcyjna polityka odnośnie nicków i mój był zbyt podobny do KubyW, przez co zostałem poproszony o zmianę. Jako, że zagrywałem się wtedy w Knights of the Old Republic, pierwszym pomysłem był Revan, ale w ISQ był wcześniej Raven, jeden z banitów i twórców ligi angielskiej, więc padło na Malaka. Zgłosili się do mnie remik z Hullitem i dołączyłem do Bad Company. Debiut pamiętam do dziś, bo jechaliśmy przeciwko Black Cossacks, byłem wystawiony pod numerem 15 i czekałem długo na swoją szansę. W końcu pojawiłem się w biegu 11 i zdobyłem 3 punkty. Potem bieg 13 i znowu zwycięstwo. Ostatecznie wygraliśmy 47:43, choć rywale mieli niesamowitego Leigh (18 w 6), a ja czekałem pełen ekscytacji na oceny pomeczowe na forum (tęsknie za żyjącymi forami drużynowymi, serio!). Potem był mecz z Wild Wolf, gdzie zdobyłem 12 punktów i zapanowała ekstaza. Choć reszta sezonu nie była już tak owocna, to średnia 1,466 na koniec była optymistyczna i dawała fajne perspektywy na przyszłość.

Lowigus: Twoja pamięć jest imponująca. Muszę też przyznać, że przytoczone przez Ciebie wyniki też robią wrażenie. Podobno są dwie drużyny, których fora klubowe żyją, czy ich trenerzy mogą już wysyłać oferty na przyszły sezon?

Malak: Dziękuję, choć z pewnością wynika to z tego, że ISQ było dla mnie zawsze ważne. Wiadomo, to tylko gra, ale stanowiła część mojego młodzieńczego życia, poznałem wiele fajnych osób, dostarczała i dostarcza emocji, dlatego pewnych rzeczy się nie zapomina. Odnosząc się do ofert, to patrząc na moją obecną formę, wątpliwe, aby ktoś rozważał mnie jako poważne wzmocnienie, natomiast mogę w tym miejscu publicznie powiedzieć to, co przekazywałem prywatnie kilku osobom – na sezon 16 na pewno zostaję w White Sox.

Lowigus: Wrócę jeszcze do twoich początków w ISQ. W roku 2005 miałeś 12 lat, jaki był wtedy odbiór twojej osoby? Większość zawodników było kilka lat starszych, a znając charaktery graczy ISQ pewnie musiałeś przejść swoistą „szkołę życia”?

Malak: Dobre pytanie. Myślę, że nikt nie patrzył na mnie, że mam tyle i tyle lat, ale wiek warunkuje pewne zachowania. Guru kiedyś podesłał mi log z 2006 roku z ISQŻ, gdzie jechaliśmy przeciwko Champions Team (zespół powiązany z CT z prawowitego ISQ). Gdy czytam siebie z tamtego meczu, to jestem autentycznie zażenowany. Dlatego myślę, że ktoś w wieku 16 czy 18 lat mógł odczuwać momentami przepaść mentalną. Ale tak, jak mówisz – internet, a ISQ w szczególności to zawsze było brutalne miejsce i szczerze, wiele razy zostałem pewnie zwyzywany, ale życie – trzeba mieć twardą skórę. Z tej perspektywy można powiedzieć, że ISQ dołożyło się do mojego rozwoju mentalnego

Lowigus: Sam zaczynałem w wieku 14 lat i z podobnym zażenowaniem, ale też ze śmiechem wspominam teraz moje utarczki słowne np. z Magikiem, więc doskonale wiem o czym mówisz. Wszystkie te lata w ISQ i zdarzenia, które miały miejsce sprawiły jednak, że jesteś obecnie quizowiczem twardo przedstawiającym swoje zdanie. W poprzednich sezonach kilka razy uczestniczyłeś w ostrych wymianach zdań na forum, zwanych potocznie dymami . W tym sezonie jesteś nieco wyspokojony, czym jest to spowodowane ? Czy to Malak wymiękł czy po prostu brakuje dymów?

Malak: Szczerze powiedziawszy, wszystko to, co działo się pod koniec zeszłego sezonu wyczerpało mnie chyba emocjonalnie. Nie chciałem tam zabierać jakiegoś konkretnego stanowiska, co przez część osób było krytykowane. Do dziś zadaję sobie pytanie, o którym wspomniał też Witek – czy dobrze postąpiliśmy z Badami? Mówię tu o nas, jako społeczności ISQ. Ja sam można powiedzieć miałem jakąś fundamentalną i permanentną „kosę” z Mezzim, co skutkowało brakiem kontaktów w sezonie 14, ale kurczę… Zarząd był pod wielką presją w tamtym momencie, do tego fakt, że to play-offy, my jako DD już czekaliśmy w finale na rywala, potrzebne były szybkie decyzje. Fakt jest taki, że straciliśmy mocną drużynę, wielu dobrych zawodników. Z perspektywy czasu nie oceniam tego pozytywnie i żałuję. Mam przykładowo jakiś kontakt z Maticem i bolą mnie słowa, że jego przygoda z ISQ się skończyła, po prostu – odpadł fajny zawodnik w niefajnej atmosferze. I teraz wracając do meritum. To nie jest tak, że ja szukam utarczek słownych. Ale na codzień jestem fanem bezpośrednich konfrontacji. Nic mnie bardziej nie irytuje niż rozwiązania korporacyjne typu anonimowy feedback. Masz coś do mnie, masz inne zdanie – pogadajmy w cztery oczy czy nawet grupowo, ale obgadajmy to od razu. Z tego wynikało moje zaangażowanie, moje opinie. Nadal zabieram głos w kwestiach przyszłości ISQ itd. Ale odpuściłem tematy związane z googlowaniem, oszustwami. Choć wydaje mi się, że nadal te zjawiska występują, to z trzech powodów nic nie piszę. Pierwszy i najważniejszy – moim zdaniem ISQ nie przetrwa kolejnej afery tej skali. Po drugi – żeby nikogo nie skrzywdzić, szczególnie, że sam byłem momentami posądzany o googlowanie i nie będę się w to bawił wobec innych. Po trzecie, jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, brakuje mi Bad Company w ISQ i nie chciałbym tracić kolejnych osób czy drużyn.

Lowigus: Rozumiem, w większości zgadzam się z twoimi argumentami. Temat afery z końca sezonu musiałby nam zająć co najmniej kilka pytań, więc może wrócimy do niego innym razem. Zapytam jednak przewrotnie, czy oprócz Mezziego, którego już wspomniałeś, są lub były w ISQ osoby, które zdecydowanie pobudzały Cię do dyskusji i których zdanie było najczęściej zupełnie odmienne od twojego?

Malak: Nie jestem specjalnie pamiętliwy, jak wspominałem, lubię pogadać od razu i szybko zamknąć temat. Z tego powodu nie rozpamiętuję różnych sytuacji. W tematach kierunku rozwoju ISQ, to na pewno stałem przeciwko pomysłowi PiotrkaSL na ukrywanie odpowiedzi przez 15 czy 30 sekund. Co nie znaczy, że z Piotrkiem miałem jakikolwiek konflikt, ba, doceniam wiele jego przemyśleń. Na pewno ISQ podzielił mój pomysł wprowadzenia nowej tabeli biegowej. Nadal mi się podoba, ale z perspektywy czasu nie przyniósł chyba aż takiej różnicy jak myślałem, ale też jest większa różnorodność niż to było wcześniej. Z hN-em odbyliśmy wiele trash talków na czacie, przy czym patrząc po ostatnim meczu z BF, gdzie poniżył mnie wygrywając 3:0 bezpośrednie biegi to ostatnio jemu lepiej one wychodzą. Ale to nie konflikt, bardziej przekomarzanki. Jesteśmy grupą ludzi o odmiennych poglądach i na pewno różnice w spojrzeniu na ISQ będą, ale obyśmy nie wchodzili w tak mocne konflikty jak to dawniej bywało. Nie musimy się lubić, ale się szanujmy i ISQ powinno jakoś przetrwać

Lowigus: A Cinek ?

Malak: Podpada pod nie rozpamiętywanie różnych sytuacji

Lowigus: On jednak chyba pamięta sytuację z półfinału IM ISQ.

Malak: Dawno nie wspominał, a ja staram się nie wracać. Pogratulowałem mu jako pierwszy tytułu IM Spisu i ogólnie ‚no hard feelings’. A decyzję w półfinale IM ISQ podjąłbym teraz taką samą.

Lowigus: Wspomniałeś też o twoim pomyśle wprowadzenia nowej tabeli biegowej. Była to duża zmiana w rozgrywkach, które długo wierne były starej rozpisce. Masz za sobą dość krótki epizod w Zarządzie ISQ. Jak z perspektywy czasu oceniasz ten etap w twoim quizowym życiu? Obecnie w dyskusjach starasz się bronić poczynań Zarządu i motywować do działania quizowiczow.

Malak: Tak, epizod był dość krótki, ale uważam za efektywny. Jak kiedyś wspominałem, przeszedł mój pomysł o rocznej kadencji członka Zarządu i wyborach powszechnych. Szkoda, że z braku chętnych po zaledwie jednym sezonie idea upadła. Tabelę już omówiliśmy. Oprócz tego to nie był łatwy czas, było sporo dyskusji, nie zawsze przyjemnych, ale taka specyfika funkcjonowania w Zarządzie. Natomiast ten czas pozwolił mi nabrać innego spojrzenia na tę „organizację” i z tego pewnie wynika moja postawa na forum, o której wspomniałeś. Wiem po prostu, że wykonywane jest dużo niewidocznej pracy. Napisać post na forum, zapomnieć o nim po miesiącu jest łatwo, ale gdy przychodzi kwiecień, maj czy czerwiec to każdy czeka, aż Zarząd da znać kiedy i jak jedziemy. To wszystko nie jest takie proste. Z drugiej strony, boski w ekspresowym tempie ogarnął Ligę Dwójek i pokazał, że dobre pomysły się przyjmą. Aszotek organizuje też regularnie CT Cup i robi to dobrze. Oprócz tego są coroczne mistrzostwa Duszków czy Skarpetek. Końcówka roku to był taki fajny moment, który przywołał wspomnienia, gdzie jechało się ISQ codziennie, czasem nawet kilka razy dziennie. Okazało się, że nawet teraz da się to ogarnąć. Tylko musimy sobie zdawać sprawę ze słabości ISQ, z tego, że mogą być używane pytania, że nie zawsze wszystko jest tip top i gdy uda się to zaakceptować, to wychodzi na to, że wszystko da się ogarnąć.

Lowigus: Jak oceniasz obecny skład Zarządu, czy wiedziałbyś tam kogos jeszcze? Kontynuując rozmowę o działaniach Zarządu, gdybyś teraz w nim był jakie reformy byś przeprowadził?

Malak: Osobiście dążyłbym chyba do redukcji Zarządu. Wynika to chyba z mojego bycia tradycjonalistą i dla mnie Zarząd to praktycznie zawsze były trzy osoby. Natomiast czasy się zmieniają i to chłopaki muszą wiedzieć jaki skład jest dla nich optymalny. Co do reform, to tak jak na forum – nie zabieram się za to, nie mam obecnie pomysłów ani weny, dlatego zostawiam to bardziej kompetentnym osobom.

W kolejnej części Malak opowie o latach spędzonych w DD, rozstrzygnie czy to Magik zesłał go do DD2 oraz zdradzi co zdecydowało o jego odejściu do WS.

IM Skarpetek dla Artasa

Artas zwyciężył w Indywidualnych Mistrzostwach Skarpetek. Potrzebował do tego zdobycia tylko 10 punktów. Kolejne miejsca na podium zajęli Kasper oraz Jessup.

Wyniki:
1. (2) Artas (WS) 10 (3,3,1,3,0)
2. (14) Kasper (DD) 9+3 (2,0,2,3,2)
3. (13) Jessup (RS) 9+2 (3,0,3,0,3)
4. (16) Bili (WS) 9+d (1,2,0,3,3)
5. (4) Cinek (SMS) 8 (2,0,w,3,3)
6. (1) Strc (RS) 8 (1,3,3,1,0)
7. (12) Witek (RS) 8 (3,1,3,0,1)
8. (15) Frano (WS) 8 (0,3,2,1,2)
9. (6) Malak (WS) 8 (2,2,2,2,0)
10. (11) Guru (WS) 8 (2,2,1,2,1)
11. (3) Rudolf (BF) 7 (0,0,3,2,2)
12. (7) Rdrabiniok (RS) 7 (1,1,2,2,1)
13. (8) Osvald (SvS) 6 (w,3,1,1,1)
14. (5) Daniel (BF) 5 (3,1,0,1,0)
15. (10) Magik (DD) 5 (0,1,1,0,3)
16. (9) Kwiti (BS) 5 (1,2,0,0,2)

Bieg po biegu:
1. Artas (WS), Cinek (SMS), Strc (RS), Rudolf (BF)
2. Daniel (BF), Malak (WS), Rdrabiniok (RS), Osvald (SvS) (w)
3. Witek (RS), Guru (WS), Kwiti (BS), Magik (DD)
4. Jessup (RS), Kasper (DD), Bili (WS), Frano (WS)
5. Strc (RS), Kwiti (BS), Daniel (BF), Jessup (RS)
6. Artas (WS), Malak (WS), Magik (DD), Kasper (DD)
7. Frano (WS), Guru (WS), Rdrabiniok (RS), Rudolf (BF)
8. Osvald (SvS), Bili (WS), Witek (RS), Cinek (SMS)
9. Strc (RS), Malak (WS), Guru (WS), Bili (WS)
10. Witek (RS), Frano (WS), Artas (WS), Daniel (BF)
11. Rudolf (BF), Kasper (DD), Osvald (SvS), Kwiti (BS)
12. Jessup (RS), Rdrabiniok (RS), Magik (DD), Cinek (SMS) (w)
13. Kasper (DD), Rdrabiniok (RS), Strc (RS), Witek (RS)
14. Artas (WS), Guru (WS), Osvald (SvS), Jessup (RS)
15. Bili (WS), Rudolf (BF), Daniel (BF), Magik (DD)
16. Cinek (SMS), Malak (WS), Frano (WS), Kwiti (BS)
17. Magik (DD), Frano (WS), Osvald (SvS), Strc (RS)
18. Bili (WS), Kwiti (BS), Rdrabiniok (RS), Artas (WS)
19. Jessup (RS), Rudolf (BF), Witek (RS), Malak (WS)
20. Cinek (SMS), Kasper (DD), Guru (WS), Daniel (BF)

Bieg dodatkowy:
21. Kasper (DD), Jessup (RS), Bili (WS) (d)

Sędzia: Wojtas
Technik: Witek