Malak: Moje serce jest niebieskie i odejście do WS tego nie zmieniło

Druga część wywiadu porusza tematy związane głównie z DD oraz drogą Malaka od żółtodzioba do lidera zespołu i jednego z najlepszych zawodników ISQ. Nasz bohater opowie także jak trafił do WS i jak się tam czuje. 

Lowigus: Duża część Twojej kariery jest związana z DD. Trafiłeś tam po jednym sezonie spędzonym w BAD. Opowiedz o kulisach tego transferu.

Malak: Byłem dogadany przed sezonem 7 z Bad Company, jak zresztą wspominałem, panował tam wokół mnie spory optymizm. Drużyna dodatkowo miała dobry okres transferowy, przyszedł między innymi Pao i Blancik, pojawił się też chyba brindel. Ogólnie było ośmiu sensownych zawodników do jazdy. Wtedy pojawił się Riki ze swoją wizją przebudowy Dobrych Duszków. Tam miałem mieć pewne miejsce, a to było dla mnie ważne. Pamiętam, że dogadywałem szczegóły na komputerze podczas lekcji angielskiego w szkole językowej. W każdym razie, w Bad Company był kwas w związku z moim odejściem, ale z perspektywy sezonu nie popsuło to ich planów, bo zdobyli pierwsze złoto w historii klubu.

Lowigus: Ty chyba też skorzystałeś, jeździłeś regularnie, chociaż pewnie liczyłeś na jeszcze więcej? Czy uważasz, że była to dobra decyzja i jak dużą rolę w twojej karierze odegrał Riki?

Malak: Riki był z mojej perspektywy takim dobrym duchem DD, jakkolwiek to brzmi. Dwa moje pierwsze sezony w DD to na pewno było sporo okazji do jazdy, ale myślę, że wszyscy odczuwaliśmy rozczarowanie. Chodzi oczywiście o wyniki. Zawodziła frekwencja, brakowało zawsze jednego ogniwa. To zmieniło się w sezonie 9, gdy byli z nami Speed i Grzesiecek, ale to już inny temat. Z mojej perspektywy można powiedzieć, że patrząc na suche fakty, to „straciłem” złoto DM w sezonie 7 i musiałem na nie czekać aż do sezonu 10. Ale medale w MPK oddały mi to z nawiązką. Wiesz, gdy zdobywasz brąz z Domerem i Magikiem, choć nikt na nas nie stawiał, to jest mega uczucie. Myślę, że fakt, że przez tyle lat byłem w DD świadczy najlepiej, że była to dobra decyzja. Choć będąc obiektywnym, to większą rolę w mojej karierze odegrał Magik niż Riki. Dużo więcej prywatnych rozmów, wspólnych tematów. Riki był ważniejszy na „wyższym” poziomie, czyli pewnie właśnie dla Magika czy hN’a.

Lowigus: Wspomniałeś Magika, później i on został twoim trenerem, pewnie całkiem innym niz był Riki. Mówisz też o rozmowach, które przeprowadzaliscie, jak ocenił byś ten czas? W tym okresie wylądowałeś też w drugiej lidze, w DD2 co dla zawodnika twojej klasy nie wydaje się być naturalna ścieżka kariery.

Malak: Oficjalny przekaz jaki próbuję utrwalić wśród innych zawodników DD jest taki, że Magik był tyranem i za pyskowanie zesłał mnie do DD2. Ale myślę, że każdy wie, że tak nie było, decyzja o przejściu do rezerw wynikała z naprawdę słabego sezonu 10 w moim wykonaniu. Oczywiście, zdobyliśmy złoto DM, ale ja po udanym początku jechałem coraz słabiej i byłem mocno zdemotywowany. Potrzebowałem pozytywnego impulsu, poza tym, wierzyłem, że szybko awansujemy do I Ligi i tam będę pełnił rolę lidera. Tak z perspektywy czasu to chyba nie radziłem sobie z faktem, że Grzesiecek i Speed byli genialnymi liderami, a ja zamiast iść do przodu, to się zwijałem i musiałem coś zmienić, a jednocześnie nie chciałem opuszczać Duszków. Magik był zawsze dobrym trenerem i w porządku gościem. Potem w DD2 już trafiłem pod Twoje skrzydła i prawdę mówiąc, to do dziś nie wiem, jakim sposobem nie awansowaliśmy

Lowigus: Też nie jestem w stanie tego pojąć, bo jechaliśmy dobry sezon. Czegoś brakowało jednak w spotkaniach na szczycie. Druga liga była też wtedy dużo mocniejsza i zespół, który awansował spokojnie radził sobie w 1 lidze. Jednak te rozgrywki pewnie nie pozostały w pamięci sporej liczby osób. Pamiętam, że w barwach DD2 wspólnie z Kaiohem również dorzuciłes medal do swojej bogatej kolekcji. Nie był to więc czas kompletnie stracony.

Malak: Tak, druga liga wtedy to była pełnoprawna liga, bez gości, z wieloma nowymi, mocnymi zawodnikami. Toxic Lizards, które najpierw zaskoczyło awansem, potem utrzymało się w I lidze, choć na papierze nie mieli na to szans. Angry Goats po awansie w sezonie 12 było typowane jako czarny koń w następnym roku. Natomiast co do nas, to faktycznie, w sezonie 11 zdobyliśmy brąz w MPK z Kaiohem, ocierając się o złoto. To był absolutnie świetny finał i coś pięknego, że drugoligowcy mają medal. Ale też ze swojej strony powiem, że sezon 11 był tym, czym miał być – odbudowaniem, zdobyciem pewności siebie. Błędem było to, że nie wróciłem na sezon 12 do DD. Drugi rok w rezerwach był już trochę męczący, wyniki też zaczęły iść w dół i nie rozwijałem się. Po sezonie zapadła decyzja, że ja i Ty wzmacniamy DD, które po „aferze Aszotkowej” i ogłoszonym odejściu Speeda do Angry Goats było szarpane wieloma problemami i negatywnymi emocjami. Mieliśmy być na to antidotum, ale ISQ upadło.

Lowigus: ISQ upadło, mieliśmy kilka lat przerwy. Po powrocie nastąpiły nowe porządki, jednak Malak ostatecznie znów znalazł się w DD. Pamiętam moment, w którym nie miałem w planach zgłaszania drużyny jednak odnalazłeś mnie gdzieś na FB i powiedziałeś, że musimy się zgłosić, że dam radę. I tak osoba po osobie, z początkowo na bodajże 4 osób, zebraliśmy konkretną drużynę. Duży wkład w to miał też Magik.

Malak: Nawet bym nie powiedział, że miałem jakiś wkład w powrót DD. Ogólnie ominął mnie ten pierwszy etap turniejów od razu po wybuchu pandemii, załapałem się na informację, że ma być Liga Miast, ale tam też wystartowałem dopiero w czwartej rundzie, jak w końcu ktoś mi przypomniał. Po LM postanowiłem napisać do Ciebie, ale bardziej na zasadzie czy mnie przygarniecie. Myślę, że nie tylko DD organizowało się w ten sposób, od osoby do osoby. Zobacz na Skarpetki, początkowo RS organizowali bodajże boski i Pirek, Witek był gdzieś w ogóle z boku, bardziej jako legenda i symbol. Potem powstała koncepcja powrotu WS, aż jesteśmy gdzie jesteśmy, z Witkiem znowu u steru i w Zarządzie i łącznie czterema skarpetkowymi zespołami. Tak myślę, że to była wielka improwizacja i nawet patrząc na to z dzisiejszej perspektywy powinno nam to dać sporo do myślenia i do docenienia, w którym punkcie jesteśmy. Wszystko działa – lepiej, gorzej – ale działa i to jest podstawa na której możemy trwać dalej. Wtedy mieliśmy już niby DD zebrane w całość, a i tak przebijała się myśl, że nie ma szans, liga nie wystartuje. Co do Magika z kolei, to nie oszukujmy się, zmienił zupełnie status drużyny. Byliśmy zbieraniną z potencjałem na dolną czwórkę, ale przyjście Kaspera zmieniło wszystko. Potem razem ogarnęliście powrót Speeda i zaczęliśmy się poważnie liczyć.

Lowigus: Tak jak mówisz wszystko było duża improwizacją jednak, gdy początkowo odmówili grzesiecek, Alex i Speed byłem dość pesymistycznie nastawiony. Oczywiście przyjście Kaspera, a później Speeda znacznie zwiększyło naszą siłę rażenia, jednak nie można zapominać, że tez Ty byłeś bardzo pewnym punktem. Po powrocie ISQ praktycznie z miejsca, dość nieoczekiwanie, stałeś się w mojej opinii zawodnikiem należącym do TOP5 Quizu.

Malak: Dla mnie też było to dość zaskakujące. Szczególnie, że początek był taki jak się spodziewałem, czyli na poziomie średniaka. 7-8 punktów, dobry spis, to wszystko. Ale potem, gdy pojawiły się 9, to chciałem coraz więcej, chciałem przebić „dychę”. Gdy już tego dokonałem, to pragnąłem być liderem z krwi i kości i można powiedzieć, że apogeum to była końcówka sezonu 13, czyli faza PO i wygrana w ZK. Sezon 14 był dość podobny, choć tutaj najlepsze wyniki przyszły w MPK, gdzie zdobyliśmy srebro z Kasperem, a w IM otarłem się o medal. Niestety, końcówka sezonu ligowego, częściowo z powodów wspomnianych wcześniej, zniechęcenia, nie była już tak świetna i trochę zabrakło moich punktów do złota DM. Ale całościowo na pewno te dwa sezony to był wyższy poziom niż ten, który prezentowałem przed upadkiem quizu. Co ciekawe, pod względem ligowym prezentowaliśmy się bardzo podobnie z Pabołem. Ten sezon jednak trochę weryfikuje moją klasę zawodniczą, nawet właśnie w odniesieniu do wspomnianego Paboła – Paweł poszedł jeszcze bardziej do przodu, a ja notuję spory regres, choć liczę, że odnajdę się i przestanę zawodzić kolegów z White Sox.

Lowigus: No właśnie, dwa bardzo dobre sezony w barwach DD i nagle wiadomość, której chyba mało kto się spodziewał. Legenda klubu, zawodnik z największą w historii liczbą punktów zdobytych dla Duszków odchodzi. Co o tym zdecydowało? Czy chciałeś pójść jeszcze do przodu, poszukać impulsu, stać się jednoznacznym liderem innej drużyny?

Malak: Wchodzimy w trudne tematy. Ogólnie nie odszedłem z DD, bo było mi źle, absolutnie nie. Sam fakt, że do dzisiaj trzymamy praktycznie codzienny kontakt z Tobą czy Magikiem jest tego potwierdzeniem. Natomiast z Pirkiem i Slayem miałem też kontakt, który stał się jeszcze bliższy podczas Ligi Miast w roku 2021. Choć żeby być uczciwym, to z ich strony oferta była jedna, po prostu z dopowiedzeniem, że jest bezterminowa. Nie poruszaliśmy tych tematów na nowo, nie było namawiania na White Sox. Po prostu w mojej głowie zaczęła kiełkować jakaś myśl, żeby spróbować czegoś nowego. To chyba też trochę taka realizacja moich myśli z czasów DD2 o jeździe u dotychczasowego outsidera. Przy czym trzeba przyznać, że Slayu i Pirek wykonali super okres transferowy, bo wiemy jak teraz trudno o wyciągnięcie zawodnika z innej drużyny, a co dopiero dwóch, bo dołączył też przecież Guru. Sytuacja była jednak o tyle inna niż przed dwunastoma laty, że teraz w DD de facto byłem liderem. Oczywiście, był też Kasper i to on grał pierwsze skrzypce, ale to dawało mi wręcz pewien komfort. Nie odstawałem aż tak mocno i nie mogę powiedzieć, że zależało mi na jakimś splendorze typu bycie pierwszym w drużynie. To nie tak. Myślę, że podobało i podoba mi się zaangażowanie Slaya, wiara w to White Sox pomimo wielu niepowodzeń i chciałem też mu w tym pomóc. Na razie wychodzi jak wychodzi, ostatnio śmialiśmy się, że mój transfer przypomina coraz bardziej przejście Smektały do Częstochowy, ale sezon trwa, więc walczymy dalej.

Lowigus: Tak, na razie wychodzi to tak, że z transferu najbardziej skorzystali rywale, zarówno DD jak i Ty jadą bowiem słabiej niż w poprzednich sezonach. Swoją decyzję oglosiłeś w zespole już w połowie sezonu. Mieliśmy więc swoisty last dance z Tobą w składzie. Ekipa mocno się zmobilizowała we wspólnym celu jakim miało być zdobycie drużynowego złota. Ostatecznie zabrakło bardzo niewiele. Wspomniałes, że cała afera z końcówki sezonu mocno wpłynęła na twoje nastawienie do meczów finałowych i wyniki. Czy mamy więc do czynienia z niedokończona historia i ujrzymy Cię jeszcze kiedyś z Duchem na plastronie? Być może forma Bartka Smektały po powrocie do Leszna wskaże Ci czy powinieneś dalej iść jego droga?

Malak: Patrząc na DD to cieszę się, że Speed i Magik jadą bardzo dobry sezon, nie wydaje mi się, żeby to moje odejście było aż tak wielkim osłabieniem z perspektywy tego sezonu. Natomiast wracając do poprzedniego sezonu, to faktycznie, przypominaliśmy trochę Stal Gorzów z 2022 roku, zjednoczyło nas to moje odejście, choć ja sam nie chciałem tego ogłaszać w trakcie sezonu, to jednak wspólnie ustaliliśmy, że tak będzie najlepiej. Ja oczywiście nie jestem na poziomie Zmarzlika, dlatego ta gorzowska analogia jest umowna, ale fakt faktem, że zespół zareagował wspaniale, od początku sezonu nie było czasu na treningi, tak w drugiej fazie przeprowadziliście nam z Magikiem istną szkołę przetrwania, na którą każdy chciał przychodzić. W temacie końcówki sezonu, to tak, afera zabiła trochę we mnie emocje i choć finały z FT były fantastyczne, nawet dla postronnego widza, to zdecydowanie nie miały odpowiedniej otoczki. Apogeum zeszłego sezonu przypadło na finał IM ISQ, a potem ciśnienie zeszło. Nie zmuszaj mnie proszę do deklaracji gdzie będę startował za dwa sezony, bo to tak odległa przyszłość, że po prostu nie wiem. Natomiast nie chciałbym iść ścieżką Bartka Smektały pod tym względem, że oznaczałoby, iż muszę zawalić doszczętnie ten i kolejny sezon, a wciąż wierzę, że jest on do uratowania i wielkie rzeczy przede mną i White Sox

Lowigus: Powoli będziemy kończyć tematy związane z ISQ, jednak chciałbym zadać jeszcze dwa pytania związane z DD i WS. Pierwsze z nich dotyczy tego czy coś Cię zaskoczyło po przejściu do nowego teamu i czy sposób organizacji, komunikacji, treningu, styl bycia tych drużyn jest podobny czy może sporo się różni?

Malak: Myślę, że głównych różnic dopatrywałbym się w stopniu zaangażowania od strony zawodowej w żużlu wśród członków drużyn. W DD większość z nas była głównie fanami i tak też te nasze rozmowy wyglądały, typowo od strony fanowskiej. W WS praktycznie każdy poza mną jest lub zaangażowany od środka i potrafi mieć inne spojrzenie. To mocno rzuca mi się w oczy, bo miałem okazję przeżyć sezon 2022 na rozmowach z oboma drużynami na tematy stricte żużlowe. Natomiast co do stylu bycia obu drużyn. White Sox jest chyba spokojniejsze, nie bez powodu praktycznie od zawsze są najmniej protestującą drużyną. To nie tak, że w DD lubowaliśmy się w aferkach, ale lubiliśmy atmosferę nakręcania się, pewnie częściowo też za moją przyczyną – szczególnie przy okazji derbów z BF. Nie powiem, co jest fajniejsze, każda drużyna ma swój styl, jest w jakiś konkretny sposób postrzegana na zewnątrz i ja w obu czuję się dobrze, a to najważniejsze

Lowigus: W takim razie ostatnie pytanie, rozmawiamy na kilkadziesiąt godzin przed spotkaniami DD z WS, jak się do nich nastawiasz? Czy są to dla Ciebie zawody trudniejsze niż reszta meczów ligowych? Zespoły znajdują się obecnie na pograniczu „czwórki”, nie trzeba więc mówić jak ważne są to spotkania. Jak myślisz jak one się zakończą i jak daleko drużyny WS i DD zajdą w tym sezonie?

Malak: Myślę, że mogą być o tyle łatwiejsze, że znam dość dobrze mocne i słabe strony Duszków, poszczególnych zawodników. Natomiast wiadomo, że to nie jest łatwe po tylu latach, nie ukrywam tego, że choć nie jestem „wychowankiem” DD, to moje serce jest niebieskie i odejście do WS tego nie zmieniło. Całkiem dobrze tę relację oddał hN podczas derbów DD-BF mówiąc, że nie rozumie jak to jest, że mnie już w DD nie ma, a cały czas go prześladuję podczas takiego spotkania. Dlatego po stokroć wolałbym, żebyśmy spotykali się w tych dwóch meczach będąc na pierwszym i drugim miejscu w tabeli i jechali o fotel lidera, bez większej presji. Ale jest jak jest, sezon układa się tak, że na ten moment rywalizujemy bezpośrednio o awans do PO. Dla nas to mecze kluczowe i zrobię wszystko, żeby oba zakończyły się naszym zwycięstwem. Choć po cichu wierzę, że nawet dwie porażki nie zabiorą Duszkom wigoru i uda się, że w PO znajdziemy się i my i oni, a potem to już autostrada do finału i kolejne dwa skarpetkowo-duszkowe pojedynki.

Lowigus: Dziękuję za tę obszerna część rozmowy o ISQ. Publikacja nastąpi pewnie już po naszych meczach, sprawdzimy czy się nie myliłeś.

Malak: Również dziękuję za możliwość uzewnętrznienia się, bo nie ukrywam, że o ISQ mówić czy pisać bardzo lubię. Co do przewidywań, to też w moich rękach spoczywa ich los.

Zapraszamy na następną część dotyczącą Włókniarza Częstochowa.