Kulisy meczu White Sox – Dobre Duszki

Kultowy cytat Garfielda – rudego przedstawiciela rasy kociej, brzmi: “Nie lubię poniedziałków”. “Nie lubię poniedziałku”, to także tytuł już klasycznej polskiej komedii scenariusza i reżyserii Tadeusza Chmielewskiego, któremu parchaty charakter tego dnia tygodnia posłużył do zobrazowania niemniej parchatego losu polskiej niedoli lat siedemdziesiątych. No i w końcu późny poniedziałek 9 dnia stycznia został dniem, w którym powyższą frazę mogli powtórzyć przegrani meczu rozegranego pod egidą najlepszego quizu wszech czasów – Internet Speedway Quiz. Aktorami tego nierównego starcia człowieczeństwa z rzeczywistością byli tym razem zawodnicy Dobrych Duszków i White Sox. Jak wyglądała ta walka i kto oszukał przeznaczenie, to materiał na nową opowieść, na którą zapraszam niżej.

Obie drużyny może nie przystępują do rywalizacji z najwyższych miejsc ligowej tabeli, niemniej jednak sam mecz bogaty jest w podteksty, o czym uświadomił w ekskluzywnej rozmowie dla portalu ISQ, trener Duszków – Wojtas: “Przemawia przez naszą drużynę żądza rewanżu za spotkanie, który odbyło się na samym początku sezonu. Smaczku rywalizacji dodaje obecność u przeciwników Malaka. Zeszłorocznego Ducha, który stał się Skarpetką”.

Przypomnijmy, że w pierwszej kolejce byliśmy świadkami rywalizacji obu drużyn, która skończyła się wynikiem 48:42 dla drużyny White Sox. W tamtym spotkaniu pierwsze skrzypce w drużynie Skarpetek zagrali właśnie Malak, zdobywając 10 punktów z bonusem oraz Frano przywożąc 11 “oczek”.

Na razie jest zbyt wcześnie, żeby spekulować czy porzucenie duchowej formy i przybranie tej fizycznej jako Skarpetki, wyszło Malakowi na dobre (średnia na koniec poprzedniego sezonu 1,863 vs obecna średnia 1,600), ale z pewnością będzie chciał on pokazać swoim kolegom z byłej ekipy, że jego decyzja była słuszna i udowodnić to na czatach ISQ.

Dobre Duszki przystępują do meczu z 4 miejsca w tabeli i dobrym wynikiem chcą potwierdzić swoje aspiracje do namieszania w fazie play-off, co potwierdził nam w rozmowie Wojtas: “Zwycięstwo w meczu znacznie umocniłoby naszą pozycję w kwestii awansu do fazy Play-Off, dlatego spodziewamy się twardej walki. Swojej siły upatrujemy w sekretnej mieszance wiedzy, oraz inteligentnego spisu”.

Z kolei Białe Skarpetki na pewno będą się trzymać nadziei jaką dał mecz pierwszej kolejki, tak jak w słynnym filmie “Castaway” rozbitek grany przez Toma Hanksa trzymał się Wilsona – towarzysza pobytu na bezludnej wyspie, będącego piłką do siatkówki. Dla Skarpetek w pierwszym meczu zagrało wszystko – dobre punkty Malaka i Frano zostały uzupełnione cennymi “oczkami” reszty składu. Każdy dodał coś od siebie i w rezultacie dało to wymarzony rezultat. Wynik ten tym bardziej imponuje, dlatego, że to właśnie drużyna White Sox ma najwęższą kadrę z całej ligowej stawki i choć ogranicza to trenerowi pole manewru jeśli chodzi o taktykę, to po frekwencji na meczach widać, że Białe Skarpetki są ze sobą idealnie zcementowane.

Jakie zaś mają argumenty Duszki w tym wszystkim? Ponownie oddajmy głos Wojtasowi: Przystępujemy do meczu rozpędzeni jak parowóz dzierżąc serię 2 zwycięstw. Spodziewam się, że wystąpimy w pełnym składzie, a maszynistą sukcesu będzie Magik, który jest u szczytu formy. Mam nadzieję, że każdy dołoży do pieca i to my będziemy w lepszych nastrojach po 15 wyścigu.

Należy tutaj przyznać rację trenerowi DD, ponieważ postawa Magika może być tu decydująca. Patrząc na średnie w tym sezonie to zdecydowanie wśród Duszków wyróżniają się Kasper oraz Speed i jeżeli oni pojadą na swoim poziomie a Magik mający obecnie 11 ligową średnią dołoży coś od siebie, to w rzeczy samej wynik powinien być dla nich satysfakcjonujący.

Cytując klasyk Tuwima: “Nagle – gwizd! Nagle – świst! Para – buch! Koła – w ruch!”. Maszyna kierowana przez Wojtasa ruszyła. Czy sprytne Białe Skarpetki pod wodzą Slayu ją powstrzymają? Pociąg ruszył z lekkim opóźnieniem po 22, aczkolwiek porównując to do standardów Polskich Kolei Państwowych, to mecz rozpoczęliśmy punktualnie.

Duszki w pierwszej odsłonie posłały do boju Kaspera oraz Misiego, z kolei parę wyjściowych Skarpetek utworzyli Malak i Guru. Maszyna losująca wylosowała na start pytanie o lata 90 polskiego speedway’a i braci będących wychowankami gdańskiego Wybrzeża perfekcyjnie wytypował Kasper, zaś Guru i Misi, stoczyli pasjonujący pojedynek na spis, który o 0,02s wygrał Guru przywożąc honorowe punkty dla White Sox.

Drugi bieg to już było prawdziwe apogeum dramaturgii jeśli chodzi o ISQ. Ekstremalnie trudne pytanie o brytyjską żużlową prehistorię pokonałoby niejednego znawcę nie tyle speedway’a co nawet życiorysu Douga Templetona. Bracia Frogley przecierali szlaki jeśli chodzi o żużel na Wyspach, z kolei Bili i Pirek zamierzali położyć fundamenty pod wygraną w tym meczu dla White Sox. Niestety dla nich karabiny Lowigusa i Speeda zasiały spustoszenie w ich szeregach. Duszki szukały, kombinowały aż na trochę ponad 5 sekund przed końcem wyścigu w końcu wymyśliły imię brata Rogera Frogley’a. Niczym bohater filmów akcji w ostatniej chwili rozbroili bombę, bo warto tutaj zaznaczyć, że była to ich czwarta odpowiedź w biegu. Te dwie okoliczności sprawiły, że spisanie prawidłowej odpowiedzi było niemal niemożliwe i udział Pirka i Biliego zakończył się wykluczeniem z wyścigu. 5:0 w wyścigu i 9:2 w meczu dla DD stało się faktem.

Siedem punktów przewagi to jeszcze nie jest dramat, ale Skarpetki wydawały się jakby ugrzęznąć w koszmarze, z którego trudno się przebudzić. Tłem tego okropnego snu po raz trzeci stało się pytanie o braci, tym razem rozpoczynających swoją karierę w reaktywowanym w 1995 roku klubie z Krakowa. Senną marą Soxów stał się Duch Magik, który nie bez problemów przywiózł meczową “trójkę”. Znowu wystąpiła rywalizacja na spis i znowu górą okazał się inny Duch – Brindel. Tym razem wolniejsze o 0,05s palce dały honorowe “oczko” Artasowi, a doskonały w poprzednim spotkaniu tych dwóch zespołów Frano, musiał się obejść smakiem.

Czwarty wyścig i 11 punktów straty nigdy nie będzie brzmiało dobrze, ale trzeba było wziąć się w garść i prawdziwy hart ducha pokazał Guru, który przywiózł “trójkę” na wagę remisu w pytaniu o Jarosława Skarżyńskiego.

W piątym biegu desygnowani do niego Bili i Frano mogli czuć lekki niepokój. Obaj do tej pory nie zgromadzili punktów a naprzeciw nich stanęli bezbłędni Kasper i Lowigus. Jednak nie taki Duch straszny jak go malują i pierwsze biegowe zwycięstwo Skarpetek w tym meczu stało się faktem. Bili szybciej wymyślił Roberta Prussa, a Frano nieznacznie przegrał spis z Kasperem.

Gdy zła karta zaczęła się zdawać odwracać, to White Sox znowu na swojej drodze napotkali wyboje. Szóste pytanie z pewnością nie było pytaniem dla tych, których czujność była uśpiona, bo na poziomie quizowej pierwszej ligi Janusza Ślączkę zna każdy. Speed pokazał, że w jego nicku nic nie jest przypadkowe i w 7,36s bardzo pewnie zgarnął “trójkę”, a Brindel dorzucił jedno “oczko” sprawiając, że zmniejszona po poprzednim wyścigu przewaga Duszków, znowu powróciła do pierwotnych kształtów. Honorowe dwa punkty dla Skarpetek zdobył Artas, zaś Malak mógł sobie pluć w brodę, bo po swoim drugim wyścigu nadal nie otworzył dorobku w tym meczu. Co prawda jako pierwszy udzielił odpowiedzi na pytanie, jednak ryzyko niestety się nie opłaciło, a cenne sekundy jakie zabrały napisanie Janusza Stachyry, uniemożliwiły przepisanie dobrej odpowiedzi przed oponentami.

Klasyczne powiedzenie mówi “jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” i świadkami team spirit w drużynie White Sox, byliśmy w kolejnym wyścigu. Kapitalny mental pokazali Bili i Frano, którzy nie dali szans przeciwnikom i przywieźli pierwsze w tym meczu 5:1 dla White Sox. Warto tu wspomnieć, że rozstrzygnięcie tegoż biegu wymagało dwóch pytań – pierwszy epizod tej batalii pozostał nierozstrzygnięty, albowiem nikomu nie udało się odgadnąć australijskiego żużlowca urodzonego w 1909 roku. Z kolei Duszki w osobie Misiego i Magika musiały uznać bezdyskusyjną wyższość rywali w powtórkowym pytaniu o Szweda, który w 2020 roku zakończył karierę i po roku ją wznowił. Podwójne zwycięstwo i przewaga stopniała do 7 punktów.

Gonić trzeba, a lokomotywa już trochę uciekła. W kolejnym wyścigu Slayu zdecydował się na manewr taktyczny i desygnował swoją zacną osobę w miejsce Artasa. Jednak po raz kolejny w tym meczu klasę wielkiego quizowicza pokazał Kasper i trafnie wytypował amerykańskiego żużlowca o włoskich korzeniach. Slayu z kolei pokazał, że fama spisywacza szybkiego niczym najszybsi rewolwerowcy z westernów nie wzięła się znikąd i nieco ponad dwie sekundy pisania Erniego Roccio dało mu “dwójeczkę”. I tutaj nietety dla White Sox historia znowu się powtórzyła – Malak, który jako trzeci napisał poprawną odpowiedź, przywiózł trzecie zero – tym razem wszystko rozbiło się o trzecią literówkę. Fatum ciążące nad zawodnikiem Skarpetek wykorzystał Lowigus dorzucając cenne punkty dla świetnie dysponowanej tego dnia ekipy Duszków.

Trzeba oddać szkoleniowcowi Soxów, że przeznaczenie oszukać próbował na różne sposoby. Wyścig nr 9 przywitaliśmy kolejną zmianą i tym razem w miejsce Pirka, do boju razem z Guru został posłany Bili. Obaj panowie mieli w tamtym momencie po 5 punktów na swoim koncie i niewątpliwie dało się dostrzec perspektywy na wygranie bitwy z parą Speed-Brindel, którzy łącznie mieli przed tym biegiem 8 “oczek” na swoim koncie. Dobre Duszki nie myślały jednak ani na chwilę o zwolnieniu pędzącej lokomotywy i pokazały, że pociąg ekspresowy po zwycięstwo w tym meczu, nie zamierza się zatrzymywać na wielu stacjach pośrednich. “Trójeczkę” zdobył nie kto inny jak Speed, a jego kolega z pary Brindel o 0,03s ubiegł Guru i zapewnił tym samym kolejne podwójne zwycięstwo swoim kolegom.

Trzynastopunktowa przewaga, to może nie jest jeszcze jakaś katastrofa, ale co bardziej tchórzliwi kapitanowie mogliby rozpocząć swoją ewakuację z okrętu. Kapitan Slayu nie jest jednak pierwszym lepszym szczurem lądowym i kombinował dalej. Podwójna zmiana to coś, co kojarzy się z siatkówką, ale w pogoni za rywalem (prawie) wszystkie chwyty dozwolone. Miejsca Malaka i Pirka zajęli Guru ze Slayu, a roszadom taktycznym przyglądali się gotowe do startu Duszki – Kasper i Magik. Jak się zaraz okazało mądre kombinowanie opłaca się nie tylko przy rozliczeniach podatkowych, ale także w ISQ. Dwukrotny mistrz Niemiec w kategorii U-21 okazał się być perfekcyjnym strzałem White Sox i mogli oni w ten sposób świętować kolejne w tym meczu podwójne zwycięstwo.

Dobre Duszki pokazały jednak co to znaczy odpowiednia kontrola nad meczem i w 11 biegu będący tego dnia w niesamowitym sztosie Guru musiał uznać wyższość Lowigusa. Swoją czujność pokazał również sędzia oraz sami zawodnicy i szybkie sprawdzenie nazwiska Soedermanna pozwoliły przyznać cenne oczko Brindelowi, co oznaczało wynik biegowy 4:2 dla Duszków.

Dwunasta odsłona to próba przedłużenia nadziei White Sox na dobry wynik. Naprzeciwko Biliego i Artasa stanął nie byle kto, bo Speed mający na koncie dwie “trójki” i “dwójkę” oraz Misi, który w każdym swoim występie w tym meczu dorzucał od siebie cenne “oczka” na konto Duszków. Miejsc w pierwszej lidze za darmo nie rozdają i para Soxów pokazała, że nie są od tej zasady wyjątkiem. Nie przestraszyli się rywali i w pojedynku o przywołanie nazwiska brytyjskiego żużlowca, który w Polsce spędził 5 sezonów (każdy ze średnią powyżej 2,0) i przywieźli 4 punkty.

Wynik 31:40 przed biegami nominowanymi sprawiał, że Dobre Duszki były praktycznie w domu jakim jest stacja końcowa “zwycięstwo”. W ISQ cuda się zdarzają, jednak tym razem White Sox nie odjechali trzech perfekcyjnych wyścigów, a tylko to mogło dać im zwycięstwo. Zamiast tego mieliśmy trzy remisy pod rząd, które ostatecznie dały nam rozstrzygnięcie 40:49 w meczu. W 13 wyścigu Slayu nie dał szans swoim konkurentom, którzy musieli uznać jego wyższość w pytaniu o Leona Flinta. Pewnym pocieszeniem dla Slay’a mogło być pokonanie wytrawnego quizowicza Kaspera w bezpośrednim pojedynku, ale jestem pewien, że trener Soxów zamieniłby swoje wszystkie punkty na meczowe zwycięstwo.

W gonitwie nr 14 po raz pierwszy na czatowym torze mogliśmy zobaczyć będącego cały mecz w rezerwie trenera drużyny Duszków – Wojtasa, który wraz z Lowigusem dał Duszkom remis. Niestety Slayu nie powtórzył swojego wyczynu z poprzedniego wyścigu i tym razem przyjechał na końcu stawki, a wszystkich pogodził najlepszy tego dnia Skarpetkowicz – Guru.

Ostatni akt tego pojedynku to również nowy zawodnik w meczu – pierwszy i jedyny występ zaliczył rezerwowy Eryk, który pokazał się z dobrej strony, przywożąc dwa punkty w pytaniu o Łukasza Cyrana. Po raz trzeci w biegach nominowanych Białe Skarpetki reprezentował Slayu i zrehabilitował się w najlepszy możliwy sposób po poprzednim nieudanym wyścigu – kolejna “trójka” na koncie nie uchroniła jego drużyny od porażki, ale postawiła kropkę nad i w niezłym indywidualnym występie w tym meczu. Z kolei z dwójki Artas-Speed minimalnie szybszy był ten drugi, dopinając w ten sposób biegowy remis.

Tym akcentem zakończył się kolejny arcyciekawy mecz pierwszej ligi. Zaraz po spotkaniu udało nam się złapać Slay’a, który zgodził się na zamienienie kilku słów z naszym portalem i skomentowanie postawy swoich zawodników: “Cóż, nie kryję się z tym, że te dwa mecze z Dobrymi Duszkami to, w obliczu naszej falującej formy z początku sezonu, są spotkania absolutnie kluczowe dla losów całego sezonu. Na inaugurację wygraliśmy w ładnym stylu i nie ukrywam, że na pewnej fali wznoszącej po wysoko wygranych derbach w 7 kolejce czy wygranej z CT w 9, również i dzisiaj liczyliśmy na zwycięstwo. W mojej ekipie na potężne wyróżnienie zasługuje Guru – nie tylko za dzisiejszy wspaniały mecz, ale i za całokształt w tym sezonie bo jest po prostu świetny i zdecydowanie wyrósł na naszego pełnoprawnego lidera do którego cała drużyna ma za zadanie teraz „doszusować” poziomem. Na wyróżnienie dzisiaj zasługuje też Bili, który co prawda jechał w kratkę, ale jak już odpalał w swoich biegach to zakończył je z bilansem +6. Cieszy też to, że w mojej jeździe w końcu pojawił się progres i wracam powoli na właściwe tory po tragicznym dla mnie początku tego sezonu”.

Slayu również docenił postawę przeciwników i nie sposób się z nim zgodzić – Duszki pokazały klasę: “DD mieli dzisiaj na to spotkanie jednak zdecydowanie inny pomysł, pojechali równo, solidnie i jako drużyna byli po prostu od nas lepsi. Mecze z DD ze względu na transfer Malaka mają w tym sezonie pewien wyjątkowy posmak, ale mają go też ze względu na to, jakim szacunkiem darzymy tą drużynę (oby z wzajemnością ^^), fajnie z nimi rywalizować na dobrym poziomie, dziś po prostu byli lepsi i wzięli 2 punkty”. Mimo porażki na czacie dzisiaj nie brakowało Skarpetkom woli walki i widać to też w pomeczowej wypowiedzi – White Sox broni nie składają: “Piłka jednak nadal jest w grze, w środę jedziemy arcy-ważne spotkanie którego stawką będą 3 duże punkty – potrzebne bardzo i nam i DD, będziemy na pewno do tego meczu dobrze przygotowani, zrobimy wszystko, żeby zgarnąć pełną pulę i zdecydowanie wierzę w swoich chłopaków, że jesteśmy w stanie to zrobić. WS!”.

Chociaż po wyniku wydaje się, że mecz był jednostronny, to na pewno przegranym nie można odmówić woli walki. Parafrazując klasyka: Skarpetki miały na początkgu pecha, a potem dobił ich jeszcze brak szczęścia. Pomimo rozmaitych przeciwności losu widać było, że broni nie składają, że się nie poddają, że próbują coś zmienić. Tym razem się nie udało, bo parowóz, o którym mówił nam Wojtas był zbyt rozpędzony. Z pewnością kolejarstwo od czasów Juliana Tuwima poczyniło pewne postępy. Dzisiaj Duszki nie były ciężką, ogromną lokomotywą, która potrzebuje czasu, żeby nabrać prędkości. Dzisiaj Duszki były niczym TGV i bez zbędnych przystanków wyjechali sobie bardzo pewne zwycięstwo. Play-offy już z pewnością majaczą gdzieś w oddali na horyzoncie, ale na to czy dalsza część trasy będzie tak bezproblemowa jak dzisiejszy mecz, to przekonamy się w najbliższych tygodniach. Halo Warszawa!

Autor: Vaikai