Oddamy część władzy w ręce quizowiczów – pierwsza część rozmowy z Witkiem

Sezon 15 za nami. To dobry czas na podsumowania. Zapraszamy do długiego wywiadu z Witkiem, w którym opowie on nie tylko o swoim zaangażowaniu i tym, co czeka ISQ. Dowiemy się, kiedy Witek zainteresował się żużlem, jak trafił do ISQ i jak zbudował wielkie Red Sox. Oto pierwsza część wywiadu.

Lowigus: Witaj Łukaszu, ile to już lat od twojego pojawienia się w ISQ? Czy jesteś w stanie policzyć?

Witek : No cześć. W ISQ pojawiłem się w 2004 roku, więc wychodzi, że wkrótce jubileusz 20-lecia. Aż trudno mi to sobie wyobrazić tak młodego człowieka, który stawia pierwsze kroki w internecie i trafia do ISQ. I to dosyć szczęśliwie, niejako przez zbieg okoliczności. Ten czas tak szybko leci…

Lowigus: Szmat czasu. 20-lecie czyli będzie okazja do zorganizowania imprezy. Na czym polegał ten zbieg okoliczności i czy w tamtym czasie byłeś mocno zafiksowany na punkcie żużla?

Witek: Ja się żużlem zainteresowałem w 2000 roku. Miałem wtedy 12 lat, tata zabrał mnie na pierwszy mecz z Pergo Gorzów Pamiętam z niego tylko upadek Craiga Boyce’a w piętnastym wyścigu. Żużel mnie bardzo interesował wtedy, chodziłem nawet na treningi, egzamin na licencje czy zawody Południowej Ligi Młodzieżowej. Nie można zapominać o finale z Apatorem z 2003 roku i mistrzostwie dla Włókniarza. To był najpiękniejszy dzień mojego ówczesnego życia, a zainteresowanie żużlem było jeszcze większe. Do ISQ trafiłem dzięki mojemu przyjacielowi ze szkolnej ławy – Urbankowi, który startował w Mini Lidze. On też lubił żużel i tak żeśmy się skumali, że powiedział mi o ISQ. Spróbowałem, brałem udział w tym milionie organizowanych sparingów na tych samych pytaniach i nauczyłem się ich na pamięć. Zdobywałem trójki i znalazłem kluby w różnych ligach. I tak to się kręci. Gdyby nie to, że trafiłem do jednej klasy z Urbankiem i znalazłem go na Gadu-Gadu, to prawdopodobnie nigdy w życiu nie dowiedziałbym się o ISQ.

Lowigus: To bardzo ciekawa historia. Czy uważasz, że wtedy łatwiej było się dostać do ISQ i rywalizować z doświadczonymi graczami czy było trudno jak teraz? Czy do dziś masz kontakt z Urbankiem i dlaczego zniknal z ISQ?

Witek: Łatwiej. Byliśmy zupełnie innym pokoleniem niż obecnie młodzi ludzie. Jeśli już ktoś usłyszał do ISQ, zarejestrował się na forum, to szybko ktoś go odnalazł i zaproponował jazdę. Było kilka lig, gdzie można było się spróbować. Był swego rodzaju skauting, obserwacje zawodników. Teraz mamy jedną ligę, zamknięte składy, gdzie ciężko się przebić. Mało klubów daje szansę nowym zawodnikom, a nawet jak oni się zarejestrują na forum, to jest to ich jedyna aktywność. Trudno do nich dotrzeć. Kiedyś było Gadu-Gadu, podawało się numer przy rejestracji i można było pogadać. Teraz jest Facebook, ale trzeba znać dane człowieka, a tych nikt nie podaje, bo i po co. Trzeba też pamiętać, że samo danie szansy, to jedna strona medalu. Debiutant też musi chcieć, a tu już jest bardzo dużo zmiennych, które o tym decydują. Nie da się ukryć, że dla żużlowego świata nie jesteśmy jakąś super rozrywką. Ale staramy się przyciągać ludzi na wszelkie sposoby. Urbankowi po prostu nie szło i się zniechęcił. Kontakt się urwał kilka lat temu. Gdybym mieszkał w Częstochowie, to pewnie byśmy się spotykali. Życie się potoczyło tak, a nie inaczej i tego kontaktu praktycznie nie ma.

Lowigus: Obecnie jako trener SMS jesteś jedną z osób mających duży kontakt z debiutantami. Czy widzisz zaangażowanie w życie quizu z ich strony i chęć do rozwoju umiejętności czy zainteresowanie ogranicza się do spędzenia pojedynczych wieczorów na czacie?

Witek: To zależy od człowieka. Dla przykładu Vaikai bardzo się zaangażował i bardzo mnie to cieszy. On – jak to się mówi – złapał tego bakcyla. Scott jest zaangażowany w życie zespołu i dba o atmosferę w zespole. O innych debiutantach trudno mi się wypowiadać, bo albo przestali odpowiadać na wiadomości albo szybko zrezygnowali. Teraz dla nowych są Turnieje Zaplecza czy Liga Dwójek. Do tego dojdzie Liga Letnia. Mam nadzieję, że przez lato trochę ich będzie więcej, a drużyna SMS będzie mogła przejść reformę.

Lowigus: Myślę, że każdy z obecnych Quizowiczów liczy na ten napływ, jednak tak jak mówiłeś dość trudno przebić się z naszym ISQ przez masę różnych okołożużlowych rozrywek. Wróćmy jednak do czasów twoich początków. Witek i RS to jedność. Przybliżysz czytelnikom początek tej „zażyłości”?

Witek: Szczegółowo już nie pamiętam, jak trafiłem do Red Sox. Wiem, że trenerem był wtedy Marsell, który po kilku kolejkach porzucił zespół. Czy taki człowiek istniał? Tego nie wiem. Zależało mi na Red Sox, mieliśmy tam fajną atmosferę i zwróciłem się do Rikiego z prośbą o to, bym przejął zespół jako trener. Zaufał mi, dał szansę debiutantowi i chyba nie zawiodłem. Nie chciałem zmieniać klubu, pod tym względem jestem osobą sentymentalną. Byliśmy wtedy jedną z najsłabszych drużyn, ale szybko to się zmieniło. Pierwszy sezon był bardzo trudny, ale potem było już dużo lepiej. I ten zbieg okoliczności sprawił, że zaangażowałem się w życie quizu.

Lowigus: Moje pierwsze sezony w ISQ to już okres najlepszych czasów RS. W jednym z sezonów jeździł tam przecież zarówno Daniel jak i Kasper. Wielkim wsparciem byłeś Ty, w tym sezonie zdobyłeś przecież też tytuł IM ISQ, a także szybko piszący zawodnicy. Można powiedzieć, że był to skład doskonały, który nawet dzisiaj mógłby zdetronizować najlepszy zespól po reaktywacji – FT. Czy trudno było wtedy ściągnąć takie gwiazdy ISQ? Musiałeś mieć chyba dobre „gadane”?

Witek: Rozmawialiśmy codziennie, graliśmy w STS, do tego sparingi, problemy kadrowe innych klubów, wielka wizja sięgająca mistrzostwa ISQ – pewnie to ich skusiło do jazdy w Red Sox. Do tego też pewnie dochodziło moje zaangażowanie, co pomagało w wyrobieniu Rankingu Aktywności, który wtedy był bardziej restrykcyjny niż obecnie. Sam trener musiał wyrobić 150 punktów. Teraz ściągnąć gwiazdy pokroju Daniela i Kaspera jest bardzo trudno. Bardzo bym chciał, żeby choć jeden z nich dołączył do nas, by pomóc w powrocie na szczyt. Nie wiem czy Daniel dostał ofertę, ale Kasper tak. Przekonać się nie dał i szybko uciął temat. Chciałbym jeszcze sięgnąć po drużynowe mistrzostwo i mógłbym skończyć karierę. Te czasy wspominam z wielkim sentymentem, a zwłaszcza ten mój tytuł IM ISQ. To się już pewnie nie powtórzy.

Lowigus: Mimo wszystko wszystko musiało zagrać jak należy i przez pewien czas byliście drużyną trudną do pokonania. W tym sezonie spektakularne transfery przeprowadziło choćby WS jednak skończyło się to bardzo słabo. Osobiście wolałbym, żeby Kasper do Was nie trafił, bo to oznaczałoby duże problemy dla DD. Kolejnych sukcesów oczywiście Tobie i twojej drużynie życzę jednak zakończenia kariery już nie, wspominałeś już o tym jednak kilkukrotnie. Czy to rodzaj pewnego zmęczenia ISQ? Zadam też pytanie retrospektywne. Gdzie byłoby ISQ, gdyby Witek nie trafił do Quizu? Obserwowałeś działania Zarządu przez kilka sezonów stojąc na jego czele, w międzyczasie kolejne mocno wtedy zaangażowane osoby wygaszały swoją aktywność, jak choćby Riki. Czy bez Ciebie Quiz przetrwałby choćby do słynnej „afery czatowej”?

Witek: Mogę Cię uspokoić: Kasper nie trafi do Red Sox. Chyba, że wymyślony zostanie regulamin z KSM i pasowałby do układanki, ale to nam w Internet Speedway Quiz nie grozi. Wracając do historii, wtedy w zespole wszystko działało tak jak trzeba. Daniel, Kasper i ja robili trójki, a reszta spisywała. Tych spisywaczy też mieliśmy na najwyższym poziomie. To był idealny zespół, który wspominam z bardzo dużym uśmiechem. Co prawda nastawieni byliśmy na wynik, a na forum rozmawialiśmy niewiele, ale cieszyły nas sukcesy. Teraz mnie cieszy bardziej atmosfera w drużynie, a tę w sezonie 15 mieliśmy bardzo dobrą. Życie, a najlepiej przykład White Sox, pokazuje, że transfery nie zawsze są drogą do sukcesu. Szkoda mi tego, że White Sox nie awansowało do play-off, ale w kolejnym sezonie chłopaki mają kolejną szansę. A my znów będziemy chcieli być przed nimi. Karierę chciałbym zakończyć będąc u szczytu. Sami jednak doskonale wiemy, że ISQ jest jak nałóg i nie jest łatwo się tak odciąć.

Nieskromnie – ale nie boję się tego – powiem, że gdyby nie ja, quizu do sezonu 12 już by nie było. Żałuję tylko, że po sezonie 12 stało się to, co się stało. Gdybyśmy wszyscy mieli te możliwości i umiejętności 10-15 lat temu, to mielibyśmy super rozgrywki i właśnie byśmy organizowali 24 sezon. Byliśmy jednak młodsi i nie potrafiliśmy wielu rzeczy. Trafiliśmy też na oszusta, który schował głowę w piasek, ale nie chciałbym o nim mówić. Najbardziej mi jest szkoda, gdy te najbardziej zaangażowane osoby odchodzą z ISQ. Podałeś przykład Rikiego, ale takich przykładów jest więcej. Ostatni to Pirek. On w tym sezonie wykonał najwięcej mrówczej pracy, a nikt go za to nie docenił. Pojawiała się za to momentami krytyka. Niepotrzebna, bo warto docenić każdego, kto w jakikolwiek sposób jest zaangażowany w quiz. Czy wpłaca pieniążki, czy przygotuje tekst na portal, moderuje, sędziuje, technikuje. Bez tych osób nie byłoby ISQ. Nie wiem czy wszyscy pamiętają, ale nie dołożyłem ręki do reaktywacji ISQ. Nawet nie chciałem w nim startować, ale jednak nałóg jakim jest ISQ okazał się silniejszy i znów to robię. Znów mam głowę pełną pomysłów. Tylko czasu brak.

Lowigus: Czyli są jednak jakieś pozytywy tego, że ISQ się starzeje. Do tematu RS w sezonie 15 jeszcze wrócimy. Chciałbym dopytać jeszcze o Zarząd. Oczywiście tak jak mówisz szkoda utraty osób działających na rzecz Quizu. Mówisz też o niepotrzebnej krytyce, która się pojawiła. Czy uważasz, że była ona niekonstruktywna i przez cały sezon organ zarządzający działał tak jak należy? Czy słowa wypisywane przez Quizowiczów na forum nie wynikają trochę z troski o Quiz? Być może czasem przekaz jest niewłaściwy, ale myślę, że dla każdej osoby grającej obecnie w ISQ jest to fajna forma rozrywki, której nie chcieliby stracić. Czy możesz podać jakąś sytuację, w której „granice” zostały przekroczone i w której pomyślałeś „Po jakie licho się starać i pracować na rzecz ISQ”?

Witek: Zdaje sobie sprawę, że komunikacja z naszej strony zawiodła. Tu odpowiadam za to ja i wiem, że brak komentarza i przekazywanych informacji mógł być zalążkiem tego, że społeczność zaczęła się denerwować o losy quizu. Byłeś w Zarządzie i wiesz, że robimy wiele rzeczy, których nie widać. Zdarzają się też tygodnie, że ta machina działa sama i nie trzeba robić nic. Krytyka była z pewnością w jakiejś mierze konstruktywna. Tu wiele zależy od odbioru sytuacji i komunikacji. Gdy wprowadzaliśmy RA w tym sezonie, żeby pobudzić trochę quizowiczów do pomocy, to pojawiały się głosy sprzeciwu. Reguły zostały ustalone bardzo liberalnie i raczej nikt nie ma problemu z wyrobieniem limitu. Tak samo limit sędziowski. Jak trzeba było to ktoś komuś pomógł i wszyscy świecą się na zielono. My to wszystko staramy się robić dla dobra quizu.

Już wkrótce oddamy część „władzy” w ręce quizowiczów, a konkretnie trenerów. Rada Trenerów znów zacznie działać tak, jak powinna. Będzie miała możliwość wymyślania przepisów do regulaminu, rozwiązań na nowy sezon. Tak by uniknąć kontrowersji choćby w temacie „gościa”. Ten przepis to też złożony problem, bo chcemy – nie jako Zarząd, ale jako quizowicze – mieć dwie ligi, a jednocześnie I liga ma liczyć 8 drużyn. I są czynione ku temu kroki, ale w tej 8 drużynie prawie nikt nie chce jeździć. Natomiast co do tych „granic”. Nie jestem obiektywny, ale sam czasem emocjonalnie reaguje na niektóre wpisy i odbieram je jako atak. Niepotrzebnie. Wielokrotnie miałem chęć rezygnacji z ISQ, ale to tylko chwilowe. Mogę zapewnić, że nie zrezygnuję. Ale mam też dwie prośby do quizowiczów.

Lowigus: Jakie to prośby?

Witek: Po pierwsze: o co najmniej takie zaangażowanie, jak obecnie. A może i jeszcze większe. Po drugie: żeby nie myślano, że beze mnie nie będzie ISQ. Będzie, ale o tym się nie przekonamy. Po prostu w niektórych rozmowach prywatnych często to słyszę, a nie tylko ja działam na rzecz ISQ. Działamy wspólnie.

Lowigus: Myślę, że wynika to z faktu, że jesteś twarzą Zarządu… Najczęściej poruszasz na forum problematyczne tematy czy wypowiadasz się w imieniu gremium. Z taką funkcją wróciłeś zresztą do Zarządu po reaktywacji zbierając pochlebne opinie za poprawę komunikacji. Rozumiem, że obecnie działacie w Zarządzie na równych zasadach. A czy wyobrażasz sobie sytuację, w której któraś osoba przedstawia kompleksowy plan działania i go realizuje w sposób bardziej dyktatorski?

Witek: Trudne pytanie zadałeś. Szczerze mówiąc, to chyba nie. wolę dyskusje, bo nikt nie ma monopolu na wiedzę i dobre decyzje. Ten sezon jest tego najlepszym przykładem. Bez dyskusji, a takie tematy w tym sezonie były, można łatwo popełnić kosztowny błąd.